Codzienność gryzie

writefreelypl

Nie lubię ekshibicjonizmu. Wiem, co mówię: spotkałam kiedyś jednego takiego w parku, o siódmej rano, gdy szłam do pracy. Wyskoczył z krzaków, w długim paltociku i z gołymi nogami w zimowych butach, rozłożył poły, pomachał interesem i uciekł w krzaki, pewnie osiągnąć pełnię szczęścia.

Smutek mnie wziął, gdy o nim pomyślałam. Przedwiośnie, zimno, wiatr dmucha, a on tam biedak bez sensu w krzaczkach to swoje bieda-szczęście klepie…

Pisanie o sobie, a także o swojej rodzinie, jest jak ekshibicjonizm. Jedni to lubią, inni nie, jednym to wystarcza, a innym nie, jedni mają materiały — jak pewna moja koleżanka — a inni nie. Mnie nie wystarcza i nie mam — chyba dlatego wciąż nie mogę tej rodzinnej kroniki napisać.

Bo to nie powinna być bieda-kronika, a taką byłaby, gdybym dysponując skromnymi materiałami, chciała ją napisać na poważnie. Materiałów byłoby pewnie więcej, gdyby brat kiedyś ich na śmietnik nie kazał wynieść studentowi, który mieszkanie po zmarłej mamie sprzątał.

Brat odszedł, nie ma komu nawrzucać — trzeba się pogodzić z sytuacją i jakoś tę swoją potrzebę pisania zrealizować. To dlatego stworzyłam kiedyś postać Pani Peonii. Poznacie ją lepiej, wraz z wątkami historyczno-biograficznymi w mojej serii o „Babce Kasandrze”. Pierwszy fragment już wrzuciłam — mało kto do niego zajrzał. (https://monikaibetley.substack.com/p/babcia-kasandra-eksploduje)

Może i słusznie, bo kogo obchodzą tamte czasy w czasach wielkiego zamętu?

Jednakże żyć trzeba, a gdy potrzebą życiową jest pisanie — trzeba pisać. Te krótkie opowiadanka będą się wysypywać jak orzechy z koszyka, trochę bez ładu i składu, jak na autorkę z ADHD przystało. To nie będzie prawda historyczna, nie będzie to nawet rodzinna historia, bo jak wspomniałam żal mi ekshibicjonistów, którzy nawet nie bardzo mają co pokazać…

#blog #codziennosc #writefreelypl #writeblog

Znajdź mnie na Substack.com

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

Uwielbiam zaczynać moje historyczno-geograficzne peregrynacje w dziwny sposób. Czasem od legendy, czasem od wiersza, czasem od opisu przyrody. Tym razem z jakiegoś powodu zawędrowałam do Rodel na wyspie Harris w Hebrydach Zewnętrznych.

IMG-20180702-174223-HDR

Kościół w Rodel na wyspie Harris
Tam, w średniowiecznym kościele, pochowano w 1707 roku, dokładnie nie wiadomo w którym miejscu, Màiri Nighean Alasdair Ruaidh, kobietę-barda, poetkę tworzącą pieśni dla klanu McLeod. Przeglądając jej dorobek trafiłam na niezwykły wiersz, czy raczej pieśń, którego rozbiór pomoże mi w opowiedzeniu kilku ciekawych historii o Hebrydach Zewnętrznych, tradycjach szkockich, legendach, przyrodzie i wszystkim tym, co w Szkocji kocham najbardziej.


Zaplanowałam już kilka opowieści:

1. Gulf of Corryvreckan 2. Średniowieczni szkoccy muzycy i performerzy 3. Rodzaje pieśni i wierszy średniowiecznej Szkocji 4. Ruairidh [Roderick] MacLeod od sztandarów 5. Sheela na gig

Pewnie kolejne pomysły będą się rodziły z czasem, trochę na zasadzie fraktali, jak to u osób z ADHD bywa. Liczę na to, że będą to opowieści inne niż te, które można zwykle przeczytać w podróżniczych bedeakerach. A może tylko tak mi się wydaje? Może w Internecie wszystko o wszystkim napisano?


Czasem jeden wiersz więcej mówi o jakiejś historii niż całe kroniki. Tak jest w przypadku “Skargi” – pieśni Màiri Nighean Alasdair Ruaidh*, napisanej podczas jej wygnania na wyspę Scarba.

Tekst oryginalny

Tuireadh

(A rinn Màiri nighean Alasdair Ruaidh goirid an déis a fàgail an Sgarbaidh.)

Hóireann ó ho bhi ó Hóireann ó ho bhi ó Hóireann ó ho bhi ó Ri hóireann ó o hao o!

Is muladach mi, hi ó Hóireann ó ho bhi ó O cheann seachdain, hi ó Ro hóireann ó o hao o,

Is mi an eilean gun Fhiar gun fhasgadh. Ma dh'fhaodas mi Théid mi dhachaidh; Nì mi an t-iomramh Mar as fhasa, Do Uilbhinnis A' chruidh chaisfhinn, Far an d'fhuair mi Gu h-òg m'altrum, Air bainne chìoch Nam ban basgheal, Thall aig Fionnghail Dhuinn nighean Lachainn, Is i 'na banchaig Ris na martaibh Aig Ruairidh mór Mac Leoid nam bratach.

Przekład dosłowny (AI)

Skarga

(Lament Màiri, córki rudego Alasdaira, wkrótce po pozostawieniu jej na Scarbie)

Hóireann ó ho bhi ó Hóireann ó ho bhi ó Hóireann ó ho bhi ó Ri hóireann ó o hao o!

Smutna jestem, hi ó Hóireann ó ho bhi ó Od tygodnia, hi ó Ro hóireann ó o hao o

Na wyspie tej Bez trawy, bez schronienia. Jeśli los pozwoli Wrócę do domu. Obiorę szlak Najłagodniejszą drogą Do Ullinish O białonogim bydle, Gdzie znalazłam W młodości wychowanie, Na mleku z piersi Naszych wiernych mamek, Tam u ciemnowłosej Fionnghal, Córki Lachanna, Która była mleczarką Przy trzodzie U wielkiego Ruairidh MacLeoda od sztandarów.

Źródło: v. Craig, Òrain Luaidh, p. 83

Scarba to mała, skalista wyspa w Wewnętrznych Hebrydach, położona nieopodal złowrogiego wiru Corryvreckan. Na pewien czas stała się więzieniem dla jednej z najważniejszych poetek gaelickich. Ta surowa, czterohektarowa skała, gdzie trudno byłoby znaleźć choćby skrawek ziemi pod uprawę, była doskonałym miejscem wygnania. Wyspa bez trawy, bez schronienia – tak opisuje ją Màiri, i nie ma w tym poetyckiej przesady.

Poetka trafiła tu w latach 70. XVII wieku, prawdopodobnie za komponowanie niepochlebnych wierszy o klanie MacLeod. Kara była tym dotkliwsza, że wcześniej Màiri zajmowała szanowaną pozycję na dworze MacLeodów w Dunvegan na Skye.

IMG-20180628-171918-BURST1-EFFECTS

Zamek Dunvegan, odwieczna siedziba klanu McLeod na wyspie Skye
W wierszu słychać tęsknotę za Ullinish – miejscem, w którym spędziła dzieciństwo i młodość – na zachodnim wybrzeżu Skye. To nie przypadek, że właśnie tę posiadłość klanu MacLeod wspomina: żyzne pastwiska Ullinish stanowiły absolutne przeciwieństwo surowej Scarby. Wspomnienie naszych wiernych mamek i brunatnowłosej Flory, córki Lachanna przywołuje obraz zamożnej społeczności, w której dorastała przyszła poetka.

Tekst ma wyraźną strukturę pieśni, z powtarzającym się refrenem, charakterystyczną dla tradycyjnych gaelickich utworów śpiewanych przy pracach domowych. Były to tzw. òrain luaidh, piosenki śpiewane podczas foluszowania – procesu wspólnej obróbki materiałów z wełny.

IMG-20180702-174713-HDR

Krucyfiks w kościele św. Klemensa w Rodel

MÀIRI NIGHEAN ALASDAIR RUAIDH (ok. 1615-1707)

Màiri Nighean Alasdair Ruaidh (Mary, córka rudego Alasdaira) urodziła się w Rodel na Harris, w rodzinie związanej z klanem MacLeod. Jej ojciec był cieślą i poetą, co miało znaczący wpływ na jej przyszłą twórczość.

Młodość spędziła w Ullinish na wyspie Skye, gdzie była wychowywana przez zamożne rodziny związane z klanem MacLeod. Tam, w gospodarstwie Flory (Fionnghal), córki Lachanna, poznała tradycje poetyckie i muzyczne Hebrydów.

Jako dojrzała poetka służyła na dworze MacLeodów w zamku Dunvegan, tworząc utwory pochwalne i okolicznościowe dla klanu. Jej talent został doceniony – była jedną z niewielu kobiet-bardów, które osiągnęły tak wysoką pozycję. Stosowane przez nią metrum wierszowe jest często skomplikowane i niezwykłe, ale naturalna melodyjność jej pieśni sprawia, że jej poezja jest bardzo przyjemna w odbiorze. Wieść niesie, że była znaną bywalczynią wśród sąsiadów, którzy zwykle żartowali z niej, że nie stroni od pewnego napoju mocniejszego niż woda.

file-DMu-Jb7yo3-Hg-Zv-Av-Wzv-Hj-R4-2

W latach 70. XVII wieku, za czasów Ruairidh (Rodericka) MacLeod, została wygnana na wyspę Scarba, prawdopodobnie za komponowanie zbyt krytycznych lub satyrycznych wierszy. Z tego okresu pochodzi jej słynny “Tuireadh” (Lament). Po pewnym czasie została przywrócona do łask.

Zmarła około 1707 roku w podeszłym wieku. Według tradycji została pochowana w kościele św. Klemensa w Rodel, twarzą w dół – podobno na własne życzenie, “by uciszyć kłamliwe usta”.

Jej poezja przetrwała głównie dzięki przekazowi ustnemu – wiele jej utworów było śpiewanych jako pieśni folusznicze (òrain luaidh). Tworzyła zarówno tradycyjne lamentacje (marbhrann), jak i bardziej osobiste utwory. Jej styl charakteryzował się mistrzowskim wykorzystaniem tradycyjnych form poetyckich i żywym opisem wydarzeń.

Jest uważana za jedną z najważniejszych poetek tworzących w języku gaelickim, a jej utwory do dziś są częścią żywej tradycji poetyckiej Hebrydów.


Przypisy:

Ullinish (Uilinnis w języku gaelickim) to miejsce na zachodnim wybrzeżu wyspy Skye, z widokiem na zatokę Loch Bracadale, które w czasach Màiri było kwitnącym gospodarstwem należącym do zamożnego dzierżawcy klanu MacLeod.

Scarba (gael. Sgarba) – wyspa w Wewnętrznych Hebrydach, obecnie niezamieszkana. Znana z niedostępności spowodowanej sąsiedztwem wiru morskiego Corryvreckan.

Corryvreckan – drugi co do wielkości wir morski w Europie, między wyspami Scarba a Jura. W folklorze gaelickim uważany za siedzibę morskich potworów. Stanowił znakomitą barierę dla więźniów osadzanych za karę na Scarba.

Flora, córka Lachanna – postać historyczna, prawdopodobnie żona zamożnego dzierżawcy z Ullinish i jedna z opiekunek młodej Màiri.

Klan MacLeod – jeden z najpotężniejszych klanów szkockich, którego główna siedziba znajduje się do dziś w zamku Dunvegan na wyspie Skye.

© M.I.Betley Zdjęcia własne


#blog #codziennosc #writefreelypl #writeblog

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

🅾🅿🆃🆈🅺🅰 🅸 🆂🆉🆃🆄🅺🅰

“Wszystkie te postacie zostały naszkicowane na ich własne życzenie w domu, w którym spaliśmy w głębi stanu Georgia. Stary dżentelmen, który, nawiasem mówiąc, sam wybrał swoją postawę, przypadkiem rzucił okiem na Camera Lucida, gdy nasze rzeczy zostały wyniesione z powozu, i zechciał zobaczyć natychmiastowy dowód jej możliwości. “Niech mnie pan narysuje”, powiedział, “i wszystkich moich sześciu synów, a wtedy będę przekonany, że nie ma w tym przesady”. Byłem całkiem chętny, by zadowolić naszego przyjaznego gospodarza, który przyjął nas i choć nie prowadził tawerny, obiecał nam nocleg. W tych dzikich częściach kraju jest to zresztą powszechnie praktykowane i pobierane są regularne opłaty, choć wszystkie ustalenia są uważane za dobrowolne.”

Z książki: Forty etchings : from sketches made with the camera lucida, in North America, in 1827 and 1828 by Hall, Basil, 1788-1844

Camera lucida – ta stara sztuczka dawnych mistrzów w istocie przyczyniła się do rozwoju sztuki rysunku, a pośrednio także fotografii. Większość osób zna termin camera obscura (ciemny pokój), tymczasem camera lucida (jasny pokój) jest wynalazkiem nieco mniej znanym, ale równie fascynującym. Bazuje na zasadach opisanych przez Johannesa Keplera w XVII wieku, lecz została dokładniej opisana i opatentowana dopiero w 1807 roku przez angielskiego chemika i fizyka Williama Hyde’a Wollastona.


Ilustracja z Scientific American Supplement, 11 stycznia 1879 r.

Jak działa camera lucida?

Był to niezwykle użyteczny wynalazek, szczególnie dla rysowników i amatorów sztuki. Urządzenie składa się z pryzmatu optycznego (lub w niektórych wersjach – lusterka) zamocowanego na statywie. Użytkownik patrzył przez pryzmat, widząc jednocześnie obraz modela (lub obiektu) oraz płaszczyznę papieru. Dzięki temu mógł odrysowywać kontury z dużą dokładnością. Warto zaznaczyć, że camera lucida nie tworzy żadnego trwałego obrazu – jedynie optyczne złudzenie, które pomaga rysować.

Historia i współczesność

Pomysł ten intrygował artystów i naukowców przez wieki. Nawet ponoć Leonardo da Vinci eksperymentował z podobnymi technikami optycznymi (choć nie z camera lucida jako taką), używając luster do odwzorowywania perspektywy. Brakuje jednak dowodów, by którekolwiek z jego dzieł powstało, pomocą takiego urządzenia. Może jednak Mistrz nie potrzebował takich pomocy?

Dziś urządzenia inspirowane camerą lucidą wciąż cieszą się popularnością wśród artystów i hobbystów. Na Amazonie współczesne wersje tego wynalazku można kupić za około 100 dolarów.

Camera lucida DIY

Jeśli ktoś chciałby skonstruować camerę lucidę samodzielnie, jest to dość proste. W Internecie można znaleźć wiele schematów. Jednym z nich jest projekt autorstwa Tima Hunkina, który zamieszczam poniżej.


Schemat konstrukcji

Trudno jednak oczekiwać, że przy pomocy domowej camera lucida powstaną wielkie dzieła sztuki. Zawsze jednak może to być pewna pomoc dla początkujących artystów.

#blog #codziennosc #writefreelypl #writeblog

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

Basen w PRLu 🅆🅂🄿🄾🄼🄽🄸🄴🄽🄸🄰

Nauczyłam się pływać dopiero wtedy, kiedy moje dzieci zaczęły chodzić na basen. Moja nienawiść do basenów, a nawet to pływania, wywodziła się z wczesnego dzieciństwa, kiedy mój starszy brat przytopił mnie w rzece. Po prostu wcisnął mi głowę pod wodę i przytrzymał, bez złych zamiarów. Po pierwsze musisz się przestać bać zanurzać głowę, powiedział. Miałam wtedy z pięć lat, a on jedenaście. Notabene, jego wiedza na temat pływania była czysto teoretyczna.

Dzieci w basenie szkolnym widziane z góry

Potem, w szkole, mieliśmy lekcje pływania na odległym basenie. Żeby uczestniczyć w zajęciach, trzeba było mieć specjalny kostium. Specjalność kostiumu polegała na tym, że musiał być bawełniany, z bawełny nierozciągliwej, i koniecznie biały, ponieważ tylko taki, według zarządzających basenem, zapewniał kontrolę czystości kostiumów.

Kostium musiał być nierozciągliwy, aby można go było od czasu do czasu wygotowywać. Rozciągliwość w tamtych czasach zapewniała guma, wpleciona w splot lub wszyta w materiał, która w wysokiej temperaturze by się rozpadła. Kostium gotowało się jak pościel, w dużym kotle z mydlinami. W rezultacie wszystkie dziewczynki ubrane były w kostiumy wprawdzie czyste, ale pokraczne, nieestetycznie przylepione do ciała i – zazwyczaj – przezroczyste po namoczeniu.

Tego moja, wyniesiona z domu, purytańska wstydliwość naprawdę nie lubiła. No, i jeszcze ten prysznic po zajęciach, kiedy wszystkie musiałyśmy zdjąć kostiumy i kąpać się na golasa. Już nawet nie wspominam wrzasków trenera czy trenerki i tego okropnego drąga, którym odpychali od brzegu mniej sprawne w pływaniu dzieci, które z przerażeniem w oczach próbowały chwycić się brzegu basenu. A, warto jeszcze wspomnieć chlor, obecny w wodzie i powietrzu. Skóra przesiąkała nim tak, że trudno było zetrzeć tę woń nawet mydłem.

Basen był dla mnie koszmarem. A ponieważ byłam dzieckiem samodzielnym i samo-zarzadzającym, zdobyłam dla siebie zwolnienie z zajęć. I nie chodziłam na basen. Aż do czasu, gdy uczyć pływać zaczęły się moje dzieci... Ale to już inna historia.

✎✎✎✎✎✎✎✎✎✎✎✎✎✎✎✎✎✎✎✎

#blog #codziennosc #writefreelypl #writeblog #wspomnienia #szkoła

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

signal-2024-11-26-06-01-52-833-2

Czapla śnieżna, Kalifornia, aut. J. M. Betley

Czapla śnieżna (Egretta thula) jest eleganckim ptakiem z rodziny czaplowatych, charakterystycznym dla obszarów Ameryki Północnej, Środkowej i Południowej. Występuje głównie na mokradłach, nad brzegami rzek, jezior i w estuariach.

Wygląd

Upierzenie: Całkowicie białe, które nadaje jej niemal eteryczny wygląd. Dziób: Czarny, cienki, prosty, idealnie przystosowany do chwytania ryb i drobnych organizmów.

Nogi: Długie i czarne, z żółtymi stopami, które są kluczową cechą identyfikacyjną (czaple często używają ich do wabienia ofiar w wodzie, machając nimi jak przynętą).

Oczy: Żółte, z niewielkim kawałkiem nagiej, żółtej skóry u nasady dzioba.

Rozmiar: Dorasta do około 60-70 cm wysokości, z rozpiętością skrzydeł około 100 cm.

Zachowanie:

Czapla śnieżna jest niezwykle aktywnym i energicznym łowcą. Podczas polowania często się porusza, biega i rozpościera skrzydła, aby przepłoszyć ryby. To dynamiczne podejście odróżnia ją od wielu innych czapli, które preferują atak z przyczajenia.

#blog #nature #przyroda #landscapes #trees #drzewa#blog #codziennosc #writefreelypl #writeblog

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

VOLTERRA: TEATRO ROMANO

Kontynuuję porządki we wspomnieniach z moich podróży

Teatr Rzymski (Teatro Romano) w Volterze to jeden z najlepiej zachowanych zabytków antycznych w tym mieście.

opis Teatro Romano w Volterze opis W roku 2012 teatr nie był jeszcze dostępny dla turystów

Został zbudowany w I wieku p.n.e., w okresie panowania cesarza Augusta, i jest położony na zboczu wzgórza, w pobliżu Porta Fiorentina, tuż przy murach miejskich. Ta lokalizacja jest typowa dla rzymskich teatrów, które często wykorzystywały naturalne ukształtowanie terenu do konstrukcji widowni.

  • Widownia (cavea) mogła pomieścić około 2000 widzów
  • Średnica teatru wynosi około 60 metrów
  • Zachowały się fragmenty sceny (scaenae frons) oraz część widowni
  • Widoczne są pozostałości dekoracyjnych kolumn i elementów architektonicznych
  • U podnóża teatru znajdują się pozostałości term rzymskich

Konstrukcja teatru obejmowała półkolistą widownię z rzędami kamiennych siedzeń, orchestrę (półkoliste miejsce przed sceną), scenę z dekoracyjną fasadą i system korytarzy i przejść dla widzów

Teatr został odkryty dopiero w latach 50. XX wieku podczas prac wykopaliskowych. Wcześniej był częściowo zasypany i niewidoczny. Po odkryciu przeprowadzono prace konserwatorskie, które pozwoliły na zabezpieczenie i wyeksponowanie tego cennego zabytku.

Obecnie Teatro Romano w Volterze jest częścią kompleksu archeologicznego, który można zwiedzać. Ze względu na swoje położenie oferuje nie tylko możliwość poznania rzymskiej architektury, ale również piękne widoki na okoliczną dolinę.

opis Surowy krajobraz północnej Toskanii

Ten interesujący kompleks wykopalisk jest jednym z najważniejszych świadectw obecności rzymskiej w Volterze i stanowi dowód na znaczenie miasta w okresie rzymskim.

W sezonie letnim teatr czasami służy jako miejsce przedstawień i koncertów, co pozwala na chwilowy powrót do jego oryginalnej funkcji sprzed dwóch tysięcy lat.

Zdjęcia fotoptikon © 2012


Inne ciekawe wpisy na blogu:

Bieszczady

O Bieszczadach

10 miejsc na idealny wypoczynek w naturze

Widmo Brockenu

O SI

O Sztucznej Inteligencji

#blog #codziennosc #writefreelypl #writeblog

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

Chiński fiolet, znany również jako Han Purple, to syntetyczny pigment z grupy krzemianów (barium copper silicate), który został opracowany w Chinach i był używany w starożytnych Chinach od okresu Zachodniego Zhou (1045–771 p.n.e.) do końca dynastii Han (około 220 n.e.)1.

Kolor

Fiolet chiński w czystej formie jest ciemnoniebieski, zbliżony do indygo. Jest to fiolet, definiowany jako kolor pomiędzy czerwonym a niebieskim. Nie jest to jednak fiolet wg nauki o kolorach, tzn. niespektralny kolor pomiędzy czerwonym a fioletem na 'linii fioletów' na diagramie chromatyczności CIE1.

Chemia

Chiński fiolet ma chemiczną formułę BaCuSi2O6 i zawiera wiązanie miedź-miedź, co czyni ten związek bardziej niestabilnym niż Han Blue (wiązania metal-metal są rzadkie)1.

Zastosowanie w kontekście kulturowym

Purpura chińska (Han Purple), sztuczny pigment stworzony przez Chińczyków ponad 2500 lat temu, był używany w starożytnych dziełach sztuki, takich jak malowidła ścienne, słynni wojownicy terakotowi, ceramika, metaloplastyka i biżuteria2. 20021201051552 - Terracotta Army Yaohua2000, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

Tajemnica składu

Badania, prowadzone od czasu odkrycia Han Purple w latach 90tych minionego wieku, ujawniły niezwykłe właściwości tego pigmentu, w tym zdolność do emitowania potężnych promieni światła w zakresie bliskiego podczerwieni2. Odkrycia tego dokonali fizycy kwantowi!

Zagadka fioletu chińskiego

Produkcję fioletu chińskiego zaczęto już 800 lat p.n.e wydaje się jednak, że nie znalazł zastosowania w sztuce aż do dynastii Qin i Han (221 p.n.e. do 220 n.e.), kiedy to został zastosowany na słynnych wojownikach terakotowych, a także na ceramice i innych przedmiotach2. Przed XIX wiekiem, kiedy nowoczesne metody produkcji sprawiły, że syntetyczne pigmenty stały się powszechne, istniały tylko niezwykle drogie fioletowe barwniki, kilka rzadkich fioletowych minerałów oraz mieszanki czerwieni i błękitu, ale nie było prawdziwego fioletowego pigmentu – z wyjątkiem tego sprzed kilkuset lat w starożytnych Chinach – napisał Samir S. Patel w Archaeology2. Z nieznanego powodu fiolet chiński całkowicie zniknął z użycia wraz z końcem dynastii Han. i pozostawał w zapomnieniu aż do jego ponownego odkrycia przez nowoczesnych chemików w latach 90. XX wieku. Od tego czasu kilka ważnych ośrodków naukowych (w tym Stanford) pracowało nad historycznym i naukowym znaczeniem2 tego pigmentu.

Źródła 1 Han purple and Han blue – Wikipedia 2 Han Purple: The 2,800-Year-Old Mystery Solved by Quantum Physicists – Ancient Origins

Inne ciekawe wpisy na blogu:

Bieszczady

O Bieszczadach

10 miejsc na idealny wypoczynek w naturze

Widmo Brockenu

O SI

O Sztucznej Inteligencji

#kolory #barwniki #pigmenty #sztuka #art #writefreelypl #writefreely

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

To było tak: od dawna myślałam o tablecie do pisania, znaczy takim z prawdziwą klawiaturą. Pisywałam na tabletach i smartfonach, nie mówiąc o moim staple hardware, czyli laptopie robiącym za peceta, ale każda z tych opcji miała swoje wady i od dawna wydawało mi się, że mały laptop z ekranem dotykowym będzie dla moich pisarskich celów najlepszy.

No to zrobiłam sobie prezent na dzień kobiet, choć nigdy tego komunistycznego (sic!) święta nie obchodziłam.

Choć, gdy napisałam to zdanie, przyszło mi do głowy, że jednak raz je obeszłam.

Właściwie to nie wiem, czy ja je obeszłam, czy ono obeszło mnie. Było to na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy pracowałam w pewnej szanowanej instytucji wydawniczej na stanowisku redaktora tekstów naukowych. W dniu kobiet gruchnęła wieść, że korytarzem zbliża się dyrekcja z orszakiem. Otworzyły się drzwi i wparowali: sekretarka dyrektora z tacą maleńkich paczuszek. [Kto wtedy żył, to pamięta te jednorazowe rajtki, sprzedawane w małych plastikowych torebeczkach.] Za sekretarką szedł dyrektor, jak zwykle poprzedzany przez swoje gigantyczne EGO. Ego coś mówiło, a dyrektor wręczał obowiązkowego tulipana. [Nóżką do góry, bo tulipanki były słabowite i łebek im opadał jak niemowlakowi w nosidełkach.] Na końcu szła kobitka nieznanej mi pracowej proweniencji, która niosła wielki metrowy wydruk komputerowy z tabelą: |DATA | NAZWISKO | POKWITOWANIE|.

A juści, pokwitowałam odbiór przysługującej mi jednorazówki, bo czasy były nie takie jak dziś, kiedy dobra wszelakie leżą na ulicy i tylko miotła się nimi — z rzadka — interesuje.

d-analog-foma-BWa-07 zdjęcie własne: Stara miotła mało zainteresowana sprzątaniem

Od tego czasu mam wstręt do dnia kobiet i nawet umyślnie piszę go z małej litery. Choć, muszę przyznać, że piszę na moim nowym najśliczniejszym poleasingowcu, przecudnej urody, i pisze mi się bardzo przyjemnie. Siedzę sobie bowiem na tapczanie — z nóżkami w górze — i jest mi bosko.

Ale nie wszystko było tak super od razu. Pierwszy egzemplarz, jaki przyniosłam do domu, dostał, chyba ze szczęścia, że go adoptowałam, rzucawki błogostanowej i po uruchomieniu, a następnie zainstalowaniu dwóch niezbędnych do pisania programów, zaczął otwierać losowe okienka i to w tempie większym niż ja zamykałam. Wyglądało to tak, jakby jakiś złośliwy gnom przejął mój pulpit i robił sobie jaja z mojej miny, którą pewnie widać było w kamerce. Albo może sprzedawca sprzedał mi też niechcący wirusa?

Zebrałam więc manatki i poszłam wymienić. Pan się zdziwił, że tak szybko, a jak mu powiedziałam, że zainstalowałam itp. to spojrzał na mnie, na włos tyleż potargany, co siwizną gęsto pokryty, i zapytał z niezmierzonym zdziwieniem: — To pani umie sama instalować? Ale potem już był całkiem normalny. No i chyba się poczuwał, bo powiedział, że wynajdzie mi z pozostałych im jeszcze kilkudziesięciu egzemplarzy najśliczniejszy. Znaczy szukał takiego z niestartymi literkami, nie wytartą płytką dotykową i wszystkimi potrzebnymi nalepkami. I znalazł.

I to będzie mój najśliczniejszy dzień kobiet w życiu!

#wspomnienia #dzienkobiet #blog #writefreelypl #pisanie #codziennosc

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

Zmiany nigdy nie są proste, a co dopiero przebudowa własnych przyzwyczajeń, do tego takich, na które godziliśmy się przez minione ponad pół wieku.

Całe życie byłam osobą chaotyczną, robiącą kilka rzeczy na raz, i zawsze mi to trochę przeszkadzało, ale wtedy wierzyłam, że ze wszystkim dam sobie radę. Aż do teraz, kiedy okazało się, że już tak nie potrafię.

imm006-5-A zdjęcie własne

Zaczyna mi brakować czasu, który jest jak taśma magnetofonowa na dawnym szpulowcu, a ja już widzę, że za chwilę się skończy i luźna końcówka zacznie się znacząco kręcić wokół szpuli. W magnetofonie szpulowym rzecz była prosta. Zamieniałeś szpule miejscami, podczepiałeś taśmę do pustej szpuli (to czasem nie było łatwe) i jazda, znów można słuchać lub nagrywać. Tyle że z życiem już tak łatwo nie jest, nie da się puścić szpuli na nowo. Miałeś swoje 5 minut kędziorku, a potem trzeba się spakować, wyłączyć magnetofon i powiedzieć wszystkim bye bye.

Cóż zatem można zrobić, aby choć trochę wrócić do przeszłości? Oczywiście, jeśli uważamy, że warto, bo znam co najmniej trzy osoby które sądzą, że wracać myślami do czegoś, co już minęło, to bezsensowna strata czasu. Ja w każdym razie tak nie uważam, choć może moje dzieciństwo nie było aż tak fajne i zabawne, że warto o nim dużo opowiadać. A już na pewno nie na ogólnie dostępnym blogu. Ale niektóre wspomnienia, które tłoczą mi się pod beretem, będę przelewać na wirtualny papier.


pexels-cottonbro-studio-8382288 zdjęcie z netu

W naszym domu magnetofon szpulowy zagościł na początku lat 70, oczywiście za sprawą mojego brata, który potrafił mamę namówić na każdy zakup. Co mnie się raczej nigdy nie udawało. To prawdopodobnie był jakiś Grundig, bo takie ekskluzywne urządzenia przyjeżdżały do PRL z NRD. Siedział więc brat przy tym Grundigu i nagrywał z radia co się dało. Większość rzeczy mnie nie interesowała, ale pewnego dnia usłyszałam In a broken dream Roda Stewarta. Mam wrażenie, że był to przełomowy moment dla mojej wrażliwości muzycznej. Ten utwór do dziś wywołuje we mnie niezwykłe wzruszenie, a po krzyżu przebiegają mi mróweczki.

Zabawne, że kiedy kilkanaście lat później pojechałam do Stanów i próbowałam kupić ten utwór, w jakiejkolwiek postaci, nie udało mi się – był jakby zupełnie zapomniany. Dopiero niezapomniany Napster mi pomógł, ale to już w wolnej Polsce, lata później.

Tak to już jest z rzeczami, które przychodzą łatwo, że obdarowany szybko się nimi nudzi i rzuca je w kąt. Tak było i z naszym pierwszym Grundigiem, który szybko poszedł w niepamięć, bo brat namówił mamę na kupno powiększalnika. Odziedziczyłam tego rozwieruchtanego już wtedy szpulowca z jedną czy z dwiema taśmami i z moją ukochaną piosenką, którą puszczałam w koło Macieju, aż do kompletnego zniszczenia.

In a broken dream https://youtu.be/dcLlq_DXpY8?si=5vCK59X8d5vAPpfn

#blog #codziennosc #writefreelypl #writeblog #wspomnienia #muzyka

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely