WriteFreely

Reader

Przeczytaj najnowsze wpisy na WriteFreely Polska.

from Codzienność gryzie

Kontynuuję porządki we wspomnieniach z moich podróży

Teatr Rzymski (Teatro Romano) w Volterze to jeden z najlepiej zachowanych zabytków antycznych w tym mieście.

opis Teatro Romano w Volterze opis W roku 2012 teatr nie był jeszcze dostępny dla turystów

Został zbudowany w I wieku p.n.e., w okresie panowania cesarza Augusta, i jest położony na zboczu wzgórza, w pobliżu Porta Fiorentina, tuż przy murach miejskich. Ta lokalizacja jest typowa dla rzymskich teatrów, które często wykorzystywały naturalne ukształtowanie terenu do konstrukcji widowni.

  • Widownia (cavea) mogła pomieścić około 2000 widzów
  • Średnica teatru wynosi około 60 metrów
  • Zachowały się fragmenty sceny (scaenae frons) oraz część widowni
  • Widoczne są pozostałości dekoracyjnych kolumn i elementów architektonicznych
  • U podnóża teatru znajdują się pozostałości term rzymskich

Konstrukcja teatru obejmowała półkolistą widownię z rzędami kamiennych siedzeń, orchestrę (półkoliste miejsce przed sceną), scenę z dekoracyjną fasadą i system korytarzy i przejść dla widzów

Teatr został odkryty dopiero w latach 50. XX wieku podczas prac wykopaliskowych. Wcześniej był częściowo zasypany i niewidoczny. Po odkryciu przeprowadzono prace konserwatorskie, które pozwoliły na zabezpieczenie i wyeksponowanie tego cennego zabytku.

Obecnie Teatro Romano w Volterze jest częścią kompleksu archeologicznego, który można zwiedzać. Ze względu na swoje położenie oferuje nie tylko możliwość poznania rzymskiej architektury, ale również piękne widoki na okoliczną dolinę.

opis Surowy krajobraz północnej Toskanii

Ten interesujący kompleks wykopalisk jest jednym z najważniejszych świadectw obecności rzymskiej w Volterze i stanowi dowód na znaczenie miasta w okresie rzymskim.

W sezonie letnim teatr czasami służy jako miejsce przedstawień i koncertów, co pozwala na chwilowy powrót do jego oryginalnej funkcji sprzed dwóch tysięcy lat.

Zdjęcia fotoptikon © 2012

Inne ciekawe wpisy na blogu:

Bieszczady

O Bieszczadach

10 miejsc na idealny wypoczynek w naturze

Widmo Brockenu

O SI

O Sztucznej Inteligencji

#blog #codziennosc #writefreelypl #writeblog

 
Czytaj dalej...

from didleth

Prasówka poweekendowa 15-18.11.2024

  1. Brzmienie świata z lotu Drozda – o podsłuchach. Wywiad ze specjalistą od podsłuchów – może ma trochę kontrowersyjne podejście do prywatności, ale samą rozmowę polecam, bo bardzo ciekawa https://www.youtube.com/watch?v=JF-tzQLi7bE

  2. Mateusz Chrobok: Uwierz w kłamstwo (DEFCON32) https://www.youtube.com/watch?v=SImGw8kfrj4

  3. Ustawa o AI otworzy tylne drzwi dla ABW i Policji? https://twitter.com/annawitten/status/1858235283281785082 https://twitter.com/annawitten/status/1858235610634366979

  4. Ucieczka z Twittera. Przyszłość mediów społecznościowych jest zdecentralizowana https://oko.press/ucieczka-z-twittera-przyszlosc-mediow-spolecznosciowych

  5. Weekendowa Lektura Zaufanej Trzeciej Strony https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/weekendowa-lektura-odcinek-598-2024-11-15-bierzcie-i-czytajcie/

  6. Hiszpania: pozew przeciwko Pegasusowi https://www.heise.de/news/Spanien-Klage-gegen-Verantwortliche-der-NSO-Group-10036527.html

  7. Brytyjska sieć komórkowa O2 opracowała bota głosowego rozmawiającego ze scammerami https://sekurak.pl/walka-z-oszustami-internetowymi-za-pomoca-ai-brytyjska-siec-komorkowa-o2-opracowala-bota-glosowego-rozmawiajacego-ze-scammerami/

  8. Bigaj: Patocelebryta transmitował molestowanie seksualne. Kilka tygodni później miał naśladowców (paywall) https://www.wprost.pl/kraj/11858376/bigaj-patocelebryta-transmitowal-molestowanie-seksualne-potem-mial-nasladowcow.html

  9. Kim Dzong Un nakazał rozpoczęcie masowej produkcji dronów-kamikadze (więc przy okazji przypominam https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/msz-planuje-przywrocenie-polskiej-ambasady-w-korei-polnocnej/1061lvs) https://www.rp.pl/konflikty-zbrojne/art41454711-kim-dzong-un-nakazal-rozpoczecie-masowej-produkcji-dronow-kamikadze

  10. Czy na czele FCC stanie przeciwnik BigTechów? https://www.heise.de/news/Trump-will-entschiedenen-Gegner-der-grossen-IT-Konzerne-zu-FCC-Chef-machen-10040387.html

  11. Komisja Europejska opublikowała projekt kodeksu postępowania dot. sztucznej inteligencji https://www.heise.de/news/EU-Verhaltenskodex-Strenge-Sicherheits-und-Copyright-Regeln-fuer-Allzweck-KI-10039438.html

  12. Biden zezwala Ukrainie na użycie rakiet dalekiego zasięgu na terytorium Rosji https://www.lemonde.fr/en/international/article/2024/11/18/biden-authorizes-ukraine-to-use-long-range-missiles-to-strike-deep-into-russian-territory_6733162_4.html

  13. Inspekcja Handlowa skontrolowała czujniki czadu https://uokik.gov.pl/nawet-nie-poczujesz-moga-to-zrobic-czujniki-czadu-kontrola-inspekcji-handlowej

#prasówka

 
Czytaj dalej...

from Open Source Knowledge

I didn’t know what a HomeLab was before I strumbled upon r/homelab; seeing all that consumer-grade hardware run several services at home, on our drives, without the invasive eyes of the tech giants with their questionable privacy policies made me feel like I needed a one as well.

But first, what do I need?

Before I start messing with computers and cables, what do I need?

A NAS: can we really say a homelab is a homelab without a NAS? A VPN allowing me to access other services without the need to actually expose them over the Internet Home automation and home surveillance services A local DNS which will let me and others access the server without inputing the IP address here and there A blog (this one!). Do I really need it? No. Is it fun? Hell yea. A Netflix-like alternative for streaming movies and TV series wherever I am A privacy-respecting alternative to Google Photos Dynamic DNS service. Like most people I have a dynamic public IP and I need to dynamically link a name to it.

Okay. Seems like a lot of hardware is needed.

One old laptop I already had as the main server and a custom-built NAS is everything I need.

Linux OSs and the other software I installed is really efficient. I have never seen RAM usage exceed 2.5GiB, not even under heavy AI-powered face recognition load, despite having 8GiB at its disposition. CPU-wise, a third generation laptop-grade i5 might not be the fastest CPU, but it’s what I have and to be honest it never disappointed me. Another big advantage of a laptop as a server is that it’s designed to consume very little electricity. The laptop pulls only 20W with two 1080p Jellyfin streams

I also needed a NAS and obviously I couldn’t use the laptop for the four 2,5″ spare disks I wanted to install. I could have bought an off-the-shelf NAS and call it a day, but no, I decided to build one from scratch. A NAS is not more than a computer in a case designed for hot swaps. Often these computers are equipped with low-end smartphone CPUs and not more than a couple of gigabytes of RAM. Why not creating something way more powerful, way more customizable, way more secure with the same price of a entry-level Synology? I documented everything in this video (in Italian). Surprisingly I was able to find a case which can hold up to six 2,5″ or four 2,5″ + one 3,5″. It’s what I needed since I had a lot of spare 2,5″ disks. They are not NAS-grade but I don’t care. They will not be spinning 24/7/365. Time to think about the software

On The server

I installed Ubuntu Server, but any Linux distribution would have been the same, really. I just preferred something headless to save on memory. After installation I gave it a static LAN IP and it’s ready to serve.

For the services I listed above I think there’s nothing better than using containerized applications: they won’t mess with the underlying OS nor with one another and will make backing them up easier. I chose CasaOS as the web-interface for managing Docker applications. Looking back, I’d have chosen something else such as Portainer. CasaOS works well but it’s not as advanced as Portainer. Will make the switch soon.

The Docker applications I installed are:

WireGuard easy for the VPN: it allows to manage the VPN server with a couple of clicks. I just need to install WireGuard on my main computer and on the smartphone, open the port on the router and I can access the homelab remotely! PiHole for the DNS server: not only it allows me to create A Record DNS names (chose server.lan and nas.lan) but it does not resolve URLs associated with ads and malware, essentially creating a network-wide uBlock Origin. JellyFin as my media server. Dumped my Movie collection I definitely bought into a folder on my NAS mounted via NFS on the server and it works flawlessly. I rarely watch something but I just think it’s cool to be a mini Netflix in town. HomeAssistant for home automation tasks. The only smart object I have is a RGB light bulb. It feels lonely in HomeAssistant but I plan to add Zigbee sensors in the future. Frigate NVR in order to be able to access the RTSP stream of the cameras I have at home. Supports AI recognition but I have it disabled: it’s too heavy on any CPU and needs a dedicated NPU processor. Maybe in the future I will buy a Google Coral. WordPress, serving the content you’re seeing here. Immich: a Google Photos alternative. It’s amazing. Its AI performs face recognitions and object detections (I can look for photos of a specific person or search “cat” and the pictures of my cat will show up) which I find really helpful. The Android app automatically backs up my pictures. As the Dynamic DNS service I chose duckdns. It’s just free. It’s not a Docker nor a proper application. I just set up a cronotask updating .duckdns.org every 5 minutes with the public-facing IP address.

On The NAS

Software-wise I’ve been a bit unlucky at the beginning with my NAS. The CPU is a 2016 Celeron (note that I bought it this year, in 2024) and I found out it does not work well with TrueNAS: I first tried TrueNAS Scale but it kept crashing. I am still not sure if it was the lack of sufficient RAM (I have 8GiB, the minimum advised for) or an incompatibility with the CPU. Tried to install TrueNAS Scale but it just won’t install. I tried my luck with OpenMediaVault and it’s perfect, I even like it more than TrueNAS.

I split the space this way:

1x 250GB for the OS 2x 500GB BTRFS Mirror 2x 1TB ZFS Mirror

For a total of a mere 1,5TB usable. I say mere because on the internet people casually have 100TB or 20PB of available storage at home, but I don’t have much to store so it’s okay for me.

Why did I use BTRFS and ZFS? Just for fun. As much as I understood there is no much difference between the two for my use-case.

A WiFi setup

If it’s the first time you read about an entire homelab in WiFi, well, it’s my first time too.

The laptop has WiFi capabilities already so I had no issues with it. Regarding the NAS I have two options:

If I don’t require anything too network-intensive I connect a USB WiFi dongle to it as it’s the fastest way. Had to compile the drivers for it which I found in a random GitHub repo but the chip just isn’t good as it’s very slow. If I need more network bandwidth I connect it, via ethernet, to a FritzBox WiFi extender.

I had no other choice but to use WiFi as the router is in another room and I don’t have a switch either. Well, as I have already said too many times: I don’t care (for now). For backups I use an external hard disk I directly connect the NAS to and 70 Mbit/s is more than enough for a couple of simultaneous 1080p video streams which are the second most network-intensive demand I have for this setup. For now, I have no complaints.

 
Read more...

from didleth

Prasówka 15.11.2024

  1. “Sprzedaż danych osobowych własnych wyborców miałoby pomóc zasypać 20-milionową dziurę w partyjnym budżecie”. https://www.facebook.com/akurasinski/posts/pfbid037rYbEkWF39dobQbjGzfioZ1aw392tbefxsF38D7v4WR8XWhNeQncjycGoJryhq2tl

  2. Irlandzki regulator mediów, Coimisiún na Meán (CNAM) stwierdził, że TikTok, Meta i X muszą skuteczniej działać przeciwko rozprzestrzenianiu się treści teorrorystycznych https://www.heise.de/news/Medienaufsicht-X-TikTok-Co-muessen-schaerfer-gegen-Terrorpropaganda-vorgehen-10035847.html

  3. Strategia Cyfryzacji Polski. Komentarz Panoptykonu https://panoptykon.org/strategia-cyfryzacji-polski-komentarz-panoptykonu

  4. Projekt Strategii Cyfryzacji Państwa – komentarz WatchDogPolska https://siecobywatelska.pl/strategia-cyfryzacji-panstwa/

  5. Google testowo usuwa linki do mediów z wyników wyszukiwania https://www.heise.de/news/Google-laesst-gegenueber-Verlagen-in-der-EU-die-Muskeln-spielen-10034578.html

  6. RAZEM PRZECIWKO SLAPP – apel społeczeństwa obywatelskiego https://siecobywatelska.pl/razem-przeciwko-slapp/

  7. Amerykańska policja ostrzega, że iPhone’y „przejęte do analizy” zaczęły się same rebootować. https://sekurak.pl/amerykanska-policja-ostrzega-ze-iphoney-przejete-do-analizy-zaczely-sie-same-rebootowac/

  8. USA: szantażysta i patoinfluencer promujący szkodliwe zachowania wśród dzieci skazany na 30 lat więzienia https://arstechnica.com/tech-policy/2024/11/discord-terrorist-known-as-rabid-gets-30-years-for-preying-on-kids/

  9. Verizon i AT&T twierdzą, że mogą sprzedawać dane lokalizacyjne, bo te nie są chronione https://arstechnica.com/tech-policy/2024/11/verizon-att-tell-courts-fcc-cant-punish-us-for-selling-user-location-data/

  10. Dane to władza – służą do kontrolowania ludzi. Wywiad z Katarzyną Szymielewicz https://prawieoprawie.pl/dane-to-wladza-sluza-do-kontrolowania-ludzi/

  11. Meta zmusi użytkowników do reklam, jeśli ograniczą ich personalizację https://techspresso.cafe/2024/11/13/meta-zmusi-uzytkownikow-do-reklam-jesli-ogranicza-ich-personalizacje/

  12. Polscy politycy z obszaru cyfryzacji i cyberbezpieczeństwa polecieli do USA, żeby zrobić sobie zdjęcie w siedzibie Google'a. Jak to było z tym stawianiem na polskie start upy? I z “W Ministerstwie Cyfryzacji zdanie Big Techu będzie na ostatnim miejscu”? :–/ https://www.facebook.com/apsalaar/posts/pfbid03qvwfyzp9nncN9GRYFA2YxLtcVqbvNoKCFw3y4nXay5bsBeyzafc3VoAPgUhPMtnl

  13. Ulepszanie ludzkiego mózgu. Radio naukowe, link za mastodonem Anny Wasilewskiej-Śpioch https://radionaukowe.pl/podcast/ulepszanie-ludzkiego-mozgu-co-juz-sie-dzieje-a-co-sie-raczej-nie-wydarzy-dr-pawel-boguszewski/

  14. Brave Browser – między prywatnością a kontrowersjami (link za mastodonem Z3C) https://gohack.in/pl/brave-browser-miedzy-prywatnoscia-a-kontrowersjami-czesc-1/

  15. Guardian rezygnuje z X/twittera https://eupolicy.social/@panoptykon/113476263771006862

  16. Amazon chce zmiejszyć zależność od Nvidii https://arstechnica.com/ai/2024/11/amazon-ready-to-use-its-own-ai-chips-reduce-its-dependence-on-nvidia/

  17. Threads wprowadzi reklamy https://www.heise.de/news/Threads-Twitter-Alternative-von-Meta-angeblich-ab-Januar-mit-Werbung-10035593.html

  18. Czym jest Doge? https://twitter.com/techspressocafe/status/1856722526224720018

  19. Ministerstwo cyfryzacji rusza z podcastem https://antyweb.pl/podcast-cyfrowy

  20. Amazon chce konkurować z Temu i Shein https://www.facebook.com/photo/?fbid=1114095384052747&set=a.543726914422933 https://www.heise.de/news/Antwort-auf-Temu-Shein-und-Co-Amazon-testet-in-den-USA-Billigportal-10035763.html

  21. Europol: przestępcy rekrutują nieletnich za pomocą mediów społecznościowych https://www.heise.de/news/Europol-warnt-vor-Rekrutierung-Minderjaehriger-durch-organisiertes-Verbrechen-10027088.html

  22. Po wygranej Trumpa BlueSky zyskuje na popularności https://www.euractiv.com/section/digital/news/bluesky-attracts-millions-as-users-leave-musks-x-after-trump-win/

  23. Oliwier Jaszczyszyn sprawdza obietnice ministra Gawkowskiego dot. BigTechów na podstawie administracji publicznej dużych miast – i robi kupę dobrej roboty. Odpowiedzi urzędów na zadane pytania są dostępne na wikinews https://500plus.slavistapl.eu.org/objects/f64c1d41-4a77-4289-8fc0-f4ee929ac36d https://500plus.slavistapl.eu.org/objects/544aa81a-a7b7-42e6-8a34-857132f14d56

  24. Udziałowiec TikToka i młody miliarder, który chce zamknąć FBI. Oto 13 osób z zaplecza Donalda Trumpa, które będą miały wpływ na jego prezydenturę (paywall, nie czytałam) https://www.forbes.pl/life/wydarzenia/ludzie-donalda-trumpa-kim-bedzie-otaczac-sie-w-bialym-domu/r9vsf4z

  25. Francuski sąd nakazał Google...nie jestem pewna co, bo tekst za paywallem ;) Ale chodzi o spór z mediami i wyniki wyszukiwania Google'a https://www.euractiv.com/section/digital/news/france-court-orders-google-to-halt-news-search-scheme/

  26. Rozmowa z Ewą Stusińską, autorka książki “Deus sex machina. Czy roboty nas pokochają?” (do feministycznej też powinno pójść, ale mi umknęło) https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,31448309,do-krzysztofa-przyszla-skrzynia-w-niej-ludzkie-cialo-glowa.html

  27. Weekendowa Lektura Zaufanej Trzeciej Strony https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/weekendowa-lektura-odcinek-597-2024-11-09-bierzcie-i-czytajcie/

  28. Donald Trump obiecuje “ratować TikToka” w USA https://techspresso.cafe/2024/11/13/donald-trump-obiecuje-ratowac-tiktoka-w-usa/

  29. Szerzy się teoria spiskowa, że Elon Musk ukradł wybory za pomocą starlinków (paywall, nie czytałam) https://www.wired.com/story/elon-musk-starlink-election-fraud-claims-blue-anon/

  30. Japonia chce przeznaczyć 61 miliardów euro na krajowy rozwój chipów i sztucznej inteligencji https://www.heise.de/news/Japan-Milliarden-Plan-zur-Unterstuetzung-der-heimischen-Chipindustrie-10019971.html

  31. UE nakłada na Metę 800 mln euro kary https://arstechnica.com/gadgets/2024/11/eu-fines-meta-e800-million-for-breaking-law-with-marketplace/

  32. Rzut oka na standfordzki eksperyment więzienny 50 lat później https://arstechnica.com/science/2024/11/revisting-the-stanford-prison-experiment-50-years-later/

  33. Co powrót Trumpa oznacza dla cyberbezpieczeństwa USA? (j.w., paywall) https://www.wired.com/story/trump-administration-cybersecurity-policy-reversals/

  34. Przewodnik po konferencji Oh My H@ck 2024 https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/czego-lepiej-nie-przegapic-czyli-przewodnik-po-konferencji-oh-my-hck-2024/

  35. Kremlowskie boty nasiliły atak na platformie X. Teraz uderzają nie tylko w Polaków https://oko.press/kremlowskie-boty-na-platformie-x

  36. Weryfikacja migrantów wjeżdżających ze Wschodu w ramach programu Poland. Business Harbour praktycznie nie istniała https://oko.press/pis-rozbroil-system-ochrony-panstwa-poland-business-harbour

  37. Wikipedia. Czy sztuczna inteligencja zniszczy ten projekt? https://techspresso.cafe/2024/11/14/wikipedia-czy-sztuczna-inteligencja-jej-zagraza/

#prasówka

 
Czytaj dalej...

from didleth

Prasówka feministyczna z zaległości

  1. Niemcy: mała liczba obserwujących nie upoważnia nikogo do wyzywania kobiety w mediach społecznościowych https://www.heise.de/news/Politikerbeleidigung-online-Zahl-der-Follower-irrelevant-10007328.html

  2. Irak debatuje nad wydawaniem za mąż 9letnich dziewczynek https://www.facebook.com/podcastfeministyczny/posts/pfbid0MpT7MtLWDAmpkv1PcRTdJkBGvC9CYzu9dCAHQ7F993i9CLs1FtU4W2wzU13jEeftl https://www.instagram.com/paniodfeminatywow/p/DCQ_S1poxjK/?img_index=1

  3. I przy okazji o małżeństwach dzieci: https://www.instagram.com/paniodfeminatywow/p/DCSE9oKsb9i/?img_index=1

  4. O co nie pytać osób w trakcie in vitro? https://krytykapolityczna.pl/nauka/psychologia/o-co-nie-pytac-osob-w-trakcie-in-vitro/

  5. Studentka w Iranie celowo złamała zasady dotyczące stroju kobiet. https://kobieta.rp.pl/jej-historia/art41423711-studentka-w-iranie-celowo-zlamala-zasady-dotyczace-stroju-kobiet-co-chciala-osiagnac

  6. Kim była Edith Wilson? Kobieta, która zarządzała Ameryką. Podcast feministyczny https://www.youtube.com/watch?v=o4KzWJnDQSk

  7. USA nie są tak progresywne, jak niektórzy by chcieli. Amerykanie wiecznie nie są gotowi na kobietę w Białym Domu (paywall) https://www.forbes.pl/opinie/usa-nie-sa-tak-progresywne-kamala-harris-przegrala-bo-byla-kobieta/8f15b6j

  8. USA – podział głosów wedle płci https://www.instagram.com/paniodfeminatywow/p/DCCvt6quQ-2/?img_index=1

  9. Same w klasie, same w domu, z telefonem w ręku. Jak przerwać samotność dziewczynek? https://kosmosdladziewczynek.pl/portal-wiedzy/relacje/same-w-klasie-same-w-domu-z-telefonem-w-reku-jak-przerwac-samotnosc-dziewczynek

  10. USA: kandydatem na prokuratora generalnego zostanie człowiek podejrzany o przestępstwa seksualne i handel ludźmi? https://www.instagram.com/paniodfeminatywow/p/DCWRSKnIIxi/?img_index=1

  11. Hedy Lamarr: Dlaczego gwiazdę kina nazywają „matką Wi-Fi”? https://kobieta.rp.pl/jej-historia/art41432711-hedy-lamarr-dlaczego-gwiazde-kina-nazywaja-matka-wi-fi

  12. Whoopi Goldberg założyła kanał transmitujący wyłącznie kobiecy sport https://kobieta.rp.pl/ludzie/art41444611-whoopi-goldberg-zalozyla-kanal-transmitujacy-wylacznie-kobiecy-sport

  13. Pierwsza dama na własnych zasadach: Melania Trump nie planuje przeprowadzki do Białego Domu? https://kobieta.rp.pl/ludzie/art41450611-pierwsza-dama-na-wlasnych-zasadach-melania-trump-nie-planuje-przeprowadzki-do-bialego-domu

  14. Dekryminalizacja aborcji przechodzi do komisji https://www.facebook.com/ogolnopolskistrajkkobiet/posts/pfbid02WHATEuMCvJQkFS844gzAnXV6bv7TdVqypp9na8QYtRoqQc65JxeMTbbL9ze4dvel

  15. Jaką szefową była Elżbieta II? https://kobieta.rp.pl/ludzie/art41340441-doskonaly-przywodca-sekretarka-krolowej-elzbiety-opowiedziala-jakim-byla-szefem

  16. Również kiedy byłam radną, wielokrotnie mnie atakowano – nie jako polityczkę, ale jako kobietę – o szklanym suficie w polityce mówi prezydentka Zabrza Agnieszka Rupniewska

  17. https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,31440725,mowili-ze-jestem-glowa-mafii-vat-owskiej-i-rozbilam-rodzine.html

  18. Polska zniechęca do wczesnego macierzyństwa https://oko.press/polska-zniecheca-do-wczesnego-macierzynstwa

  19. 7 listopada – Światowy Dzień Feminizmu. Można się zastanawiać nad sensem kolejnego święta, ale jeśli ktoś czuje potrzebę – niech świętuje, zawsze to jakaś dodatkowa okazja, żeby wrzucić temat do mainstreamu https://www.facebook.com/podcastfeministyczny/posts/pfbid02h6KZN49X1Zi7z7WYiMKX9USsSHPvWw2TWLTpRgFyRQgxpAxQ13tPmGR8RRRmx3cAl

  20. Data wybrana chyba z rozmysłem, bo to urodziny Marie Skłodowskiej-Curie i Lise Meitner https://www.facebook.com/PiekniejszaStronaNauki/posts/pfbid02FJ9QRPPw4kzCGEHmWLS52p59TQytJLEwFmisA3dBtiRsfSLefZw3FyLazHp1at5Xl

  21. “Ja przy pierwszym porodzie usłyszałam od pani z łóżka obok, że moja córka za głośno płacze. A jej synek lubi ciszę.” – o przygodach ze współlokatorkami na salach porodowych. Ale – żeby nie wystraszyć jakiejś potencjalnej przyszłej mamy ;) Łączenie przypadkowych ludzi w jednej sali może się skończyć źle, ale może też dobrze. Zależy, czy macie zbieżne potrzeby i charaktery. https://www.edziecko.pl/rodzice/7,79361,31447388,koszmary-porodowki-te-doswiadczenia-mnie-przetyraly-nastepnym.html

  22. „To kobiety wprowadziły go do Białego Domu”. Jak Donald Trump zbudował poparcie tam, gdzie nikt się nie spodziewał? https://www.forbes.pl/forbeswomen/sekret-donalda-trumpa-kobiety-wprowadzily-go-do-bialego-domu/ewed0fd

  23. Raport o Stanie Świata, ok. 1 h 4 min. – o niewolnictwie Kenijek https://raportostanieswiata.pl/odcinki/raport-o-stanie-swiata-9-listopada-2024/

#femiprasówka

 
Czytaj dalej...

from Codzienność gryzie

Ostatnio trzy koleżanki poprosiły mnie o adres mojej playlisty, czyli miejsca, gdzie można odsłuchać moje wiersze z muzyką i śpiewem sztucznej inteligencji. Twierdzą, że są w tych piosenkach zakochane. Reszta zazwyczaj wyraża uprzejme zdziwienie, że SI potrafi robić “takie rzeczy”.

To i tak bardzo dobrze, tym bardziej, że wszyscy drżą przed tą okropną SI. Procentowo mniej więcej tak się kształtuje, w moim odczuciu, akceptacja dla sztucznej inteligencji w polskim społeczeństwie. (To nawet trochę pocieszające, bo aż strach pomyśleć, co nasze społeczeństwo mogłoby zrobić, gdyby miało powszechny dostęp do sztucznej inteligencji i ją zaakceptowało.) Rzadko kto myśli o niej jako o przydatnym narzędziu, każda dyskusja obraca się wokół tego, że sztuczna inteligencja wytnie w pień różne zawody, zastępując człowieka i przygotowując w ten czy inny sposób jego nieuchronny upadek. Tymczasem to chyba nie jest aż tak proste, no chyba, że umysł człowieka jest już w fazie stagnacji, przestał się rozwijać i nie ewoluuje. Jak dotąd na drodze ewolucji zawsze było tak, że kolejne przeszkody mobilizowały ten niezwykły narząd do rozwoju, dodawania nowych neuronów, i nowych zwojów. image host Czerwona Królowa, ilustracja wykonana przez SI Być może jednak jesteśmy już rzeczywiście na końcu ewolucji jako gatunek, ale jeśli tak, to jest mi zupełnie obojętne, co zajmie nasze miejsce, czy będzie to sztuczna inteligencja, czy inteligentny szczur. Bowiem już od czasów Alicji w krainie czarów znany jest tzw. paradoks Czerwonej Królowej, który mówi, że jeśli nie biegniemy dość szybko, to stoimy w miejscu. W kontekście biologicznym i ewolucyjnym, paradoks ten opisuje zjawisko, w którym organizmy muszą się nieustannie adaptować i ewoluować nie po to, aby zyskać przewagę, ale by po prostu utrzymać swoją obecną pozycję w stosunku do innych współewoluujących gatunków. Nasza, na razie irracjonalna, obawa przed SI sugeruje, że jesteśmy skłonni uważać tę powstającą nową “siłę intelektualną” za gatunek, który nam zagraża. Człowiek wszakże zawsze potrafił sobie radzić z gatunkami, które, w jego mniemaniu, mu zagrażały. Zazwyczaj kończyło się to dla nich nie najlepiej. Co mnie zadziwia w tym całym rozważaniu na temat sztucznej inteligencji jako potencjalnego czynnika destrukcyjnego, a nie rozbudowanego narzędzia, to fakt, że tak łatwo jesteśmy skłonni oddać pałeczkę kompetencji i uznać swoją słabość w porównaniu z tym czymś, co nawet nie jest jeszcze bytem wirtualnym. Obserwuję z rosnącym niepokojem, jak współczesny człowiek dobrowolnie abdykuje ze swojej pozycji twórcy na rzecz narzędzia, które sam stworzył. To fascynujący paradoks naszych czasów – z jednej strony dumnie kreujemy się na panów technologii, z drugiej – z dziwną pokorą przypisujemy sztucznej inteligencji niemal boskie atrybuty. Amazon, serwis, który do dziś nie przyjmuje książek pisanych w języku polskim, przez selfpublisherów, bo obawia się jakichś polskich przekrętów, przyjmuje masowo książki stworzone przez sztuczną inteligencję. Wystarczy, że algorytm generatywny stworzy przekonujący tekst lub obraz, a już gotowi jesteśmy uznać jego wyższość nad ludzką kreatywnością. Przypomina to sytuację, w której stolarz kłania się swojemu młotkowi, uznając go za lepszego rzemieślnika od siebie. Tymczasem sztuczna inteligencja pozostaje na razie tym, czym była od początku – wyrafinowanym narzędziem, procesorem danych, który przetwarza to, co my, ludzie, wcześniej stworzyliśmy. Nie posiada świadomości, nie rozumie kontekstu w sposób, w jaki my go rozumiemy, nie tworzy z potrzeby serca czy z głębi doświadczeń. Nie stworzy genialnego obrazu, jeśli nie wprowadzimy do jej mechanizmów tej naszej, wyjątkowej, genialnej instrukcji. To my, w swojej niepewności i może też lenistwie intelektualnym, projektujemy na nią cechy, których nie posiada. Może łatwiej jest nam uznać “wyższość” maszyny, niż zmierzyć się z własną kreatywnością i odpowiedzialnością za tworzone dzieła? Może w świecie przytłaczającym nas ilością informacji szukamy wymówki, aby oddać komuś część swojej sprawczości i zanurzyć się w wygodnej bezmyślności? Paradoksalnie, im bardziej rozwinięta staje się sztuczna inteligencja, tym wyraźniej widać, że nie zastąpi tego, co w człowieku najbardziej ludzkie – zdolności do autentycznego przeżywania, oryginalnej kreacji i głębokiego rozumienia kontekstu kulturowego. Może zamiast lękać się sztucznej inteligencji lub bezrefleksyjnie oddawać jej pole, powinniśmy nauczyć się mądrego korzystania z niej – jak z każdego innego narzędzia, które może wspierać, ale nie zastępować ludzkiej myśli i twórczości. image hostbs2.imgbox.com/52/f0/et8TB5PD_t.png” Obawy przed nowymi narzędziami były od zawsze. Już Sokrates* argumentował, że wprowadzenie pisma spowoduje, iż człowiek przestanie być mądry naprawdę, stanie się mądry pozornie. Ironia tego stwierdzenia polega na tym, że znamy je tylko dlatego, że zostało zapisane przez Platona. Przykładów takich niebezpiecznych wynalazków są dziesiątki. Wiele obaw się nie spełniło, na przykład jazda koleją z szybkością 50 km/h nie wywołuje chorób psychicznych, ale niektóre obawy były przynajmniej częściowo uzasadnione. Jak zwykle, nie zależało to od samego wynalazku, ale od tego, co z tym wynalazkiem zrobił człowiek. A zatem zacznijmy lepiej biec, zgodnie z paradoksem Czerwonej Królowej, bo to właśnie zadecyduje o naszej ewentualnej przewadze nad innymi bytami, w tym również wirtualnymi, jeśli kiedykolwiek algorytm spróbuje “wyewoluować” w byt wirtualny.

TBC

  • Opowiada o tym Platon w dialogu Fajdros. Sokrates wyraża tam obawę, że pismo, choć może wyglądać jak korzystny wynalazek, w rzeczywistości przynosi pewne zagrożenia, bowiem osłabia pamięć i ludzie przestają polegać na swoich umiejętnościach zapamiętywania i zamiast tego korzystają z zapisów zewnętrznych. Wg niego wiedza jest materią żywą i wymaga aktywnej refleksji oraz dialogu. Gdy zostaje zapisana, ludzie nabierają wrażenia, że wiedzą coś, tylko dlatego, że mają dostęp do tej zapisanej informacji. (Btw, Sokrates wiecznie żywy.)

https://open.substack.com/pub/monikaibetley/p/paradoks-czerwonej-krolowej?r=3ad945&utm_campaign=post&utm_medium=web&showWelcomeOnShare=true

SI śpiewa moje wiersze: https://tube.pol.social/w/p/vYDeVuC3ZRioH8Nu7W95gf

 
Czytaj dalej...

from arkadiusz durszlak

“Z faszystami się nie rozmawia”

Każda z nas i każdy z nas ma różny poziom tolerancji na drugiego człowieka. W zależności od tego jak bardzo chcemy (lubimy) wychodzić poza strefę swojego komfortu, jakie mamy przekonania, wartości czy nastrój, polemika z drugim człowiekiem może przychodzić nam łatwiej lub trudniej.

Czy lubisz ścierać się z osobami o innych od swoich poglądach? Czy uważasz, że budowanie dialogu jest podstawą życia w udanym społeczeństwie, czy jednak są pewne granice, których trzeba strzec i nie przepuszczać za nie nikogo, kto może wnieść w dyskurs publiczny idee mniej lub bardziej szkodliwe?

To nie są pytania, na które łatwo jest odpowiedzieć i nie mam zamiaru się dziś tym zajmować. Co jednak, jeśli ktoś w gronie Twoich bliskich ma skrajnie różne od Ciebie poglądy? I nie mówimy tu o odwiecznym pytaniu “koty czy psy” albo “iOS czy Android”. Mam tutaj na myśli kwestie fundamentalne światopoglądowo jak religia, ekologia, prawa człowieka.

Mam taką osobę w moim życiu. Prezentując skrajnie inne od moich poglądy, jednocześnie będąc moim długoletnim kolegą, wspólne spędzanie wieczorów przy piwie staje się mocno niezręczne, nieraz nawet bardzo trudne. Łatwo wyobrazić sobie także spotkania rodzinne w podobnym tonie.

Emocje, emocje

Lubię ścierać się z osobami o innych poglądach. Uważam, że mam pewne zasoby, które pozwalają mi lepiej niż innym formułować argumentacje i nie daję się łatwo zmanipulować czy być ofiarą zabiegów erystycznych.

Nigdy jednak w pełni nie byłem w stanie dyskutować ”na pełnych obrotach”, przez jeden, ale to bardzo ważny element:

stres, emocje

Dłonie mi się pocą, język się plącze, na twarzy robi się ciepło i zaczynam podnosić głos. Jednocześnie zaczynam się stresować, że wszyscy dookoła to zauważają, moje argumenty nie trafiają celnie i jeszcze bardziej zaczynam się plątać.

Przez długi czas sądziłem, że sztuka opanowania, praca z emocjami to jest to, co pozwoli mi wyjść poza znany schemat, ale okazało się, że jest jeszcze jedno bardzo przydatne narzędzie, dzięki któremu mogę lepiej prowadzić trudne rozmowy.

Trening Dobrego Dialogu

Słuchając jednego z odcinków podcastu Karola Paciorka trafiłem na wywiad z Wawrzyńcem Smoczyńskim z Fundacji Nowej Wspólnoty (1), gdzie opowiadał o tym, jak w ramach swojej fundacji prowadzą moderowane społeczne dialogi na trudne tematy. Temat wydał mi się szalenie inspirujący, zwłaszcza że zawsze lubiłem traktować dyskusję jako rodzaj sportu, w ramach sparingów ścierać się z innymi ludźmi, niejednokrotnie nawet reprezentując nie swoje poglądy!

Zachęcony tematami rozmów (2) postanowiłem zapisać się na jedną z nich. Z różnych przyczyn nie udało mi się dołączyć, później temat ucichł, entuzjazm opadł. Po kilku miesiącach jednak zobaczyłem, że oferowany jest również “Trening Dobrej Rozmowy”, czyli trochę rozmowa na poziomie meta, która bardzo mnie zainteresowała (3).

Tl;dr

Nie będę w szczegółach opisywał treningu. W skrócie opowiem na czym polega i jakie są jego główne przesłania. Jeśli temat dobrego dialogu Cię zainteresował, zachęcam do wzięcia udziału w treningu, to na pewno dobra inwestycja.

Sam trening trwa około trzech godzin, prowadzony jest online. W małych podgrupach (3-4 osoby) przechodzi się przez ćwiczenia rozmowy opierając się na jakimś polaryzującym temacie. W moim przypadku tematem tym była powódź – czy powinniśmy polegać na pomocy państwa czy organizować się sami. Co, naturalnie, łatwo jest przenieść na rolę państwa jako takiego, a stamtąd łatwo wyjść na inne, polaryzujące tematy.

Główne zasady, jakimi kierujemy sie w dobrym dialogu?

No właśnie, używam naprzemiennie słów “dialog” i “rozmowa”, a już w pierwszych minutach wprowadzone jest rozdzielenie między nimi. Trenujemy “dialog”.

Wsłuchujemy się w drugiego człowieka, zamiast wytykać niespójności czy błędy poznawcze staramy się zrozumieć ten punkt widzienia oraz dociec skąd się pojawił. Wychodząc z takiego dialogu nie mamy poczucia wygranej lub przegranej, a lepszej znajomości adwersarza, zgłębienia jego (nieraz oblężonej) twierdzy.

To tylko narzędzie

Trening Dobrej Rozmowy nie jest ostateczną odpowiedzią na pytanie “jak dobrze prowadzić dialog z osobą, z którą się nie zgadzasz”. To jedynie narzędzie, jedno z wielu, które na pewno przyda się osobom często ścierającym swoje poglądy z innymi.

Osobiście uważam, że oprócz umiejętności prowadzenia dobrego, kulturalnego, empatycznego dialogu, należy również wyposażyć się w odpowiednie argumenty i wiedzę. Należy poznać zabiegi erystyczne (4), zgłębić błędy poznawcze (5) oraz czytać (słuchać) lepszych od siebie.

Myślę, że dla wielu jednak poznanie i zrozumienie drugiego człowieka będzie kluczem do odbycia dobrego dialogu.

(1) Wybory 2023 i polityka dzielą Polaków. Jak się dogadać mówi Wawrzyniec Smoczyński | Imponderabilia

(2) Polski Dialog – Nadchodzące Spotkania

(3) Trening Dobrej Rozmowy

(4) JAK WYGRAĆ KAŻDĄ DYSKUSJĘ (8 chwytów erystycznych) feat. A. Schopenhauer

(5) Dlaczego ufamy pseudonauce? Błędy poznawcze, mechanizmy społeczne i teorie spiskowe.

 
Czytaj dalej...

from didleth

Prasówka 4-8.11.2024

  1. Did Elon Musk Win the Election for Donald Trump? (za paywallem, nie czytałam) https://www.wired.com/story/politics-lab-podcast-elon-musk-donald-trump-victory/

  2. Temu narusza prawa konsumentów https://netzpolitik.org/2024/online-marktplatz-temu-fake-rabatte-und-gluecksraeder-verstossen-gegen-verbraucherschutz/

  3. Piwnica Oliwiera: O social mediach i prawnych limitach wiekowych https://blog.oliwierjaszczyszyn.com/o-social-mediach-i-prawnych-limitach-wiekowych

  4. I w temacie mój tekst o pułapkach weryfikacji wieku (napisałam wczoraj na bloga, którego jeszcze nie upubliczniam, bo wciąż go dopracowuję, więc przerzuciłam na writefreely). To nie jest ani współpraca, ani polemika, ani jakieś świadome nawiązanie, ale że napisaliśmy w podobnym czasie na podobny temat to uznałam, że dobrze będzie wyglądać w prasówce jedno pod drugim ;) https://writefreely.pl/didleth/h1weryfikacja-wieku-cudownym-lekiem-na-problemy-z-bigtechami

  5. Duża hurtownia farmaceutyczna w Niemczech zhackowana https://sekurak.pl/duza-hurtownia-farmaceutyczna-w-niemczech-zhackowana-a-dokladniej-ransomware-nie-dzialaja-systemy-it-nie-dzialaja-telefony-kontakt-e-mailowy-jest-bardzo-ograniczony/

  6. Jak Elon Musk zyska na powrocie Trumpa do Białego Domu (techspresso.cafe) https://www.facebook.com/techspresso.cafe/posts/pfbid02Tf9GNnkvhJmvnFPZLce76Ymz3xtNBir2Bmk6VVMEH7ZuioCfXvK65LWWPKoqHX1l

  7. Elon Musk w Białym Domu (Krytyka Polityczna) https://krytykapolityczna.pl/swiat/elon-musk-w-bialym-domu/

  8. Centra danych a środowisko – konflikt bez rozwiązania https://techspresso.cafe/2024/11/04/centra-danych-a-srodowisko-konflikt-bez-rozwiazania/

  9. Elon Musk i Władimir Władimirowicz Putin. Co ich łączy? https://techspresso.cafe/2024/11/05/elon-musk-i-wladimir-wladimirowicz-putin-co-ich-laczy/

  10. Mój tekst dot. okularów z wyszukiwarką i rozpoznawaniem twarzy https://techspresso.cafe/2024/11/06/okulary-z-rozpoznawaniem-twarzy-dlaczego-warto-sie-bac/

  11. Anonimowi internetowi hejterzy przestaną być bezkarni? Sejm zajmie się “ślepym” pozwem (jeszcze nie czytałam, więc się nie odniosę – ogarniam prasówkę na ostatnią chwilę) https://oko.press/hejt-slepy-pozew

  12. Centrum Przeciwdziałania Cyfrowej Nienawiści: algorytm TikToka promuje treści związane z zaburzeniami odżywiania i samookaleczeniami https://www.facebook.com/techspresso.cafe/posts/pfbid0rm1L9mrch9NE2v8sKw32yJXGZE3Z4HSUfFi9W2XgYTF2sDW4w6aA6X8tHH81FRK4l

  13. Wyzwania na TikToku zagrażają życiu dzieci https://arstechnica.com/health/2024/11/for-fame-or-a-death-wish-kids-tiktok-challenge-injuries-stump-psychiatrists/

  14. Czy Trump zniesie regulacje dot. AI? https://arstechnica.com/ai/2024/11/trump-victory-signals-major-shakeup-for-us-ai-regulations/

  15. ADB Podcast (de) https://mdb.anke.domscheit-berg.de/2024/11/der-adb-podcast-40/?utm_source=rss&utm_medium=rss&utm_campaign=der-adb-podcast-40

  16. Nauczka z amerykańskich wyborów: media społecznościowe nie powinny być w rękach miliarderów https://netzpolitik.org/2024/lehren-aus-dem-us-wahlkampf-soziale-medien-gehoeren-nicht-in-die-hand-von-milliardaeren-und-konzernen/

  17. Niemcy: znieważanie polityków i polityczek w mediach społecznościowych jest karalne, nawet, jeśli sprawca nie ma wielu obserwujących https://www.heise.de/news/Politikerbeleidigung-online-Zahl-der-Follower-irrelevant-10007328.html

  18. Wpływ urządzeń ekranowych na sen. Podcast ICO https://www.youtube.com/watch?v=Wa-lA79PnqM&list=PLp5YKUlJ8ll0qHzob6bHziGZSZdZYCMlx

  19. USA: w kilku stanach rozesłano rasistowskie wiadomości – do dzieci i dorosłych. Część z nich zawierała imiona adresatów i przykaz stawienia się w określonym miejscu. Trwa śledztwo w tej sprawie https://www.lemonde.fr/en/international/article/2024/11/08/racist-text-messages-referencing-slavery-raise-alarms-in-multiple-us-states-and-prompt-investigations_6732078_4.html

  20. Kanada zamyka biuro TikToka https://www.heise.de/news/Kanada-schliesst-Tiktoks-Bueros-aber-nicht-die-App-10009169.html##

  21. Komisja śledcza ds. Pegasusa składa wniosek o uchylenie immunitetu Ziobrze https://oko.press/na-zywo/na-zywo-relacja/zioboro-immunitet-pegasus

  22. Going Dark: europejskie organy ochrony danych ostrzegają przed deszyfrowaniem https://netzpolitik.org/2024/going-dark-europaeische-datenschutzbehoerden-warnen-vor-gefaehrlichen-entschluesselungsplaenen/

  23. Niemiecki wywiad nie musi informować, czy korzysta z Pegasusa (i jemu podobnych rozwiązań) – orzekł niemiecki sąd https://netzpolitik.org/2024/bundesverwaltungsgericht-bnd-darf-zu-staatstrojanern-wie-pegasus-schweigen/

  24. W 2026 r. co trzeci szpital będzie używał sztucznej inteligencji (wywiad, paywall, nie czytałam) https://serwisy.gazetaprawna.pl/zdrowie/artykuly/9652689,w-2026-r-co-trzeci-szpital-bedzie-uzywal-sztucznej-inteligencji-wywi.html

  25. Australia podnosi wiek korzystania z socialmediów do 16 r.ż https://www.facebook.com/FundacjaICO/posts/pfbid0uBn6b1i7N4T883QvJ3h331Q87DQqmqNyXHvxMV3Mas4b4QYkqVpj9ioXx199Ny7hl

  26. FBI ostrzega przed cyberprzestępcami wykorzystującymi skradzione cookiesy https://sekurak.pl/przejmuja-konta-pocztowe-w-szczegolnosci-gmail-nie-potrzebujac-nawet-hasla-ofiary-omijaja-tez-dwuczynnikowe-uwierzytelnienie/

  27. Czy VLOPy podejdą rzetelnie do oceny ryzyka? Apel organizacji https://eupolicy.social/@panoptykon/113447620166052713

  28. Mecie nie podoba się narzędzie, które pozwala “odobserwować wszystko” https://arstechnica.com/tech-policy/2024/11/meta-beats-suit-over-tool-that-lets-facebook-users-unfollow-everything/

  29. Samorządy i Campus Polska Przyszłości https://siecobywatelska.pl/samorzady-i-campus-polska-przyszlosci/

  30. ICD promuje fediwersum :) https://mastodon.internet-czas-dzialac.pl/@icd/113442703765519054

  31. Służby wykorzystują bazy danych w prywatnych celach https://eupolicy.social/@panoptykon/113436284921250854

#prasówka #prywatność #technologie #bigtechy

 
Czytaj dalej...

from didleth

Weryfikacja wieku cudownym lekiem na problemy z BigTechami?

Daliśmy się zagonić w pułapkę. Dyskutujemy nad tym, jak skutecznie weryfikować wiek użytkowników w internecie, a korporacje to wykorzystują, by odsunąć uwagę od sedna problemu.

Przez infosferę i internet dość regularnie przetacza się dyskusja nt. weryfikacji wieku. Temat powraca praktycznie każdorazowo przy omawianiu kwestii dotyczących praw dziecka, regulacji prawnych czy nadużyć ze strony BigTechów. Zwolennicy i przeciwnicy poszczególnych rozwiązań spierają się, od ilu lat powinien być dostępny YouTube, Facebook czy TikTok, w jaki sposób powinno się to weryfikować – i czy w ogóle. A firmy technologiczne są tego świadome i zręcznie przesuwają dyskurs w preferowaną przez siebie stronę, by z jednej strony zebrać więcej danych, które będzie można zmonetyzować, a z drugiej odsunąć uwagę od istoty problemu. Czyli tego, że przed szkodliwymi działaniami algorytmów powinno chronić się wszystkich, a nie tylko nieletnich.

Prawo dziecka – do bycia online czy offline?

Psychologowie, pedagodzy, przedstawiciele różnych organizacji i rodzice (plus dodatkowo cała rzesza niepowiązanych „specjalistów” od każdego tematu) toczą zażarte spory o to, czy weryfikacja wieku w ogóle jest potrzebna i jak ten proces przeprowadzić. Jedni i drudzy rozwodzą się nad prawami dziecka – przy czym rozumieją je zupełnie inaczej. Mamy więc nurt dowodzący, że dzieci są z natury kompetentne i wiedzą, czego chcą. Powinny eksplorować rzeczywistość ucząc się na własnych błędach, więc nie można ograniczać ich wolności, bo „zakazany owoc smakuje najbardziej”. Zwykle pomija się tutaj kontekst mechanizmu uzależnień i tego, że BigTechy także wiedzą, czego dzieci chcą – i zatrudniają sztaby marketingowców i innych specjalistów, by te informacje wykorzystać. Bynajmniej nie dla dobra małoletnich, a korporacji czy reklamodawców. Ignorowanie tego problemu sprawia co najwyżej, iż „dzieci, które wiedzą, czego chcą” wiedzą, że chcą wziąć udział w wyzwaniu na TikToku albo wyglądać jak influencerki ze zdjęcia poprawionego 10 filtrami. Rzadko wspomina się też o tym, że te słynne „własne błędy”, na których mają się uczyć nastolatki, dotyczą przemocy rówieśniczej przeniesionej do świata online. Nawet, jeśli sprawca się czegoś nauczy i o sprawie szybko zapomni – to za jego ofiarą skutki wrzucenia do sieci hejterskiego komentarza czy kompromitującego filmiku mogą się ciągnąć latami.

Jako nieodłączny elementem dyskursu nad treściami, do których mają dostęp nieletni, pojawia się zawsze nieśmiertelne: „jeśli dziecko będzie chciało, to i tak zdobędzie dostęp”. Obejdzie blokadę rodzicielską, weryfikację wieku, podejrzy u kolegi. Owszem – ale równie istotne jest to, dlaczego dziecko chce się do danych materiałów dostać i czy w ogóle chce. Czym innym jest naturalna ciekawość, czym innym namolny marketing, presja grupy i bombardowanie treściami, których użytkownik nie chce zobaczyć.

Po drugiej stronie barykady mamy zwolenników całkowitego odcięcia dzieci od internetu, wyrugowania ekranów z ich życia, zakazu smartfonów nie tylko w szkołach – ale w ogóle w rękach nieletnich. W sieci dzieciaki co najwyżej głupieją, marnują czas i wpadają w złe towarzystwo – wiadomo, kiedyś tego nie było i „wszyscy żyjemy”, a teraz młodym i ich niekompetentnym rodzicom w głowach (zwykle pada inne słowo…) się od tego dobrobytu poprzewracało.

Większość rodziców czy nauczycieli znajduje się pomiędzy tymi skrajnościami – dostrzega problem, ale nie wie, jak sobie z nim poradzić. Szukają porady czy to u „specjalistów” (też niekoniecznie obeznanych w temacie), czy u znajomych, czy w socialmediach – gdzie trafiają na masę sprzecznych informacji. Rodzice i nauczyciele obecnych nastolatków dorastali w innych czasach – nie dość więc, że nie mogą skorzystać z własnych doświadczeń, to nieraz sami nie radzą sobie z życiem online. Do raczkującej dopiero dziedziny higieny cyfrowej już wkradli się z jednej strony przedstawiciele biznesu, że swoimi „nowatorskimi” aplikacjami AI do ułatwiania pracy czy elektronicznymi narzędziami kontroli rodzicielskiej, z drugiej zaś politycy i przedstawiciele służb domagający się więcej uprawnień i inwigilacji, oczywiście „dla dobra dzieci”. Znalezienie w tym informacyjnym szumie osób nie tylko realnie obeznanych w temacie ochrony małoletnich w internecie, ale też mających czyste intencje – to jak przysłowiowe złapanie „Pana Boga za nogi”. Tyle, że takie osoby zwykle będą debatować nad problemem weryfikacji wieku – a korporacje chętnie ten temat podchwycą.

Prawa dziecka według korporacji

Jak słusznie ktoś (wybaczcie, nie pamiętam, kto i gdzie dokładnie) zauważył: skuteczna weryfikacja wieku jest potrzebna. I niemożliwa do przeprowadzenia w demokratycznych krajach i przy zachowaniu demokratycznych standardów. Większość dostępnych metod jest zwyczajnie albo nieskuteczna, albo budzi poważne wątpliwości z zakresu ochrony prywatności lub cyberbezpieczeństwa (więcej na ten temat napisała Gosia Fraser w swoich artykule dla techspresso.cafe).

BigTechy nauczyły się już grać na emocjach zlęknionych pedagogów i zatroskanych rodziców, a i z politykami radzą sobie lepiej, niż byśmy tego, jako obywatele demokratycznych społeczeństw, chcieli. Zamiast więc promować wartościowe treści – oferują specjalne konta, dla dzieci. Parafrazując klasykę – bohatersko pokonują dla nas problemy, które sami stworzyli. Oczywiście nie za darmo. A do założenia takiego konta wymagają i danych dziecka, i danych jego opiekuna. Czasami pomaga im w tym państwo – jak np. w przypadku słynnych laptopów dla czwartoklasistów z preinstalowanym windowsem, gdzie wymagano podania danych ucznia i rodzica. Chociaż w bańce „prywatnościowej” wybuchła wtedy burza, to do mainstreamu się nie przebiła. Rodzice będą sobie wzajemnie doradzać, jakie narzędzie kontroli rodzicielskiej zainstalować na telefonie dziecka – ale do polityki prywatności danej aplikacji rzadko zajrzą.

YouTube oferuje płatną opcję dla dzieci – nazywa się to YouTube Kids. Poza potencjalnie nieszkodliwymi treściami zawiera różne przebodźcowujące kreskówki czy instrukcje, jak zrobić Putina w Minecrafcie, nie zawiera za to wielu wartościowych kanałów edukacyjnych kierowanych do dzieciaków z podstawówki. Z jakiegoś powodu YouTube nie uważa ich za stosowne dla małoletnich. Jeśli dziecko chce wykorzystać YouTube’a, by się czegoś nauczyć – musi już mieć prawdziwe konto, ale takie, gdzie będzie podany jego wiek i dane – oraz, oczywiście, dane rodzica. Wtedy dziecko dostanie dostęp do tych wszystkich znanych i cenionych wśród dorosłych influencerskich nauczycieli i nauczycielek. Rodzic może nawet dodać dziecku do listy jakiś edukacyjny kanał. Tyle, że dziecko pododaje sobie własne, popularne wśród kolegów czy koleżanek kanały i jest niewielka szansa na to, że ceniony pedagog wygra konkurs o uwagę z popularnym youtuberem.

Sama się kiedyś nabrałam na YouTube Kids. Dlaczego, skoro jestem teoretycznie świadomym rodzicem? Dlatego, że szukałam jakiejś bezpiecznej dla dzieciaków alternatywy. Nie spodobało mi się to, co YouTube oferuje dzieciom w swojej domyślnej ofercie. Ok, przepraszam, nie dzieciom – niezalogowanym użytkowniczkom i użytkownikom, którzy po prostu oglądają kreskówki czy scenki z konsolowych gier. W ten oto sposób pomiędzy odcinkami czeskich „Sąsiadów” można było trafić na przeróbki serialu, w którym kukiełkom podłożona głosy w języku polskim – chociaż może „w łacinie kuchennej” byłoby lepszym określeniem. Z kolei między video przestawiające grę w popularną platformówkę, Mario, zaplątał się filmik o charakterze seksualnym. W zasadzie to video z podtekstami było więcej, ale jeden szczególnie zapadł mi w pamięć, bo przestawiał scenę gwałtu. Czy mogłam to gdzieś zgłosić? Poprosić youtube’a, żeby więcej takich rzeczy nie pokazywał? Żeby ich domyślnie nie wyświetlał – także mi, osobie dorosłej? Pewnie teoretycznie bym mogła…tylko nie za darmo. Najpierw trzeba się zarejestrować, zalogować, przedstawić i wytłumaczyć, ile mam się lat. A następnie z miną lichą i durnowatą napisać wiadomość i wytłumaczyć się, co jest ze mną nie tak, skoro mimo 40ki na karku wciąż nie chcę oglądać gwałtów w grach czy słuchać bluzgów w filmikach dla dzieci.

Syndrom gotowanej żaby

Internet spopularyzował opowieść o długo gotującej się żabie. Nie jestem zoolożką i nie zamierzam roztrząsać, na ile przedstawiona teza ma realne odzwierciedlenie w faktach, ale jako metafora trafnie odzwierciedla wiele sytuacji. Wedle tej teorii żaba wrzucona do wrzątku odruchowo wyskoczy, jednak włożona do zimnej i stopniowo podgrzewanej wody zacznie zmieniać swoją temperaturę, by ją dopasować do środowiska. Gdy finalnie woda zrobi się za gorąca, płaz nie będzie w stanie ani zaadaptować się jeszcze bardziej, ani wyskoczyć, bo zużył już całą energię na dostosowanie się do otoczenia.

Internet sprzed lat, jaki pamiętamy z czasów list dyskusyjnych czy rozmów na gadu-gadu był trochę jak ta zimna woda w garnku. Był innym środowiskiem, niż obecnie, a my czuliśmy się tam dobrze i wierzyliśmy, że w razie potrzeby zaadaptujemy się do nowych warunków. Nie zauważyliśmy, kiedy zrobiło się zbyt gorąco i wciąż nie zauważamy. Zamiast domagać się, by wyłączyć gaz pod garnkiem dywagujemy nad tym, w którym momencie będzie najkorzystniej wrzucić do niego nasze dzieci.

Prowadzimy zatem z przedstawicielami socialmediów niekończące się kurtuazyjne dysputy, a oni coraz bardziej przesuwają granicę. Mamy więc nastolatki, którym algorytm TikToka w pierwszych minutach od założenia konta sugeruje materiały zachęcające do samookaleczenia i zaburzeń odżywiania, czy filmiki z samobójstwem. Winni? „Bezstresowo wychowane” dziecko i oczywiście rodzice, którzy pozwolili synowi lub córce założyć konto na popularnym portalu. Tyle, że dorosły może nawet nie być świadomy istnienia tych ograniczeń wiekowych, skoro o chińskiej aplikacji wszędzie mówi się jako o tej „popularnej wśród młodzieży”. Może, zamiast przerzucać winę na dziecko lub jego rodziców, skupmy się na tym, że korporacja nie powinna w ogóle podsuwać takich treści? Nikomu? Zwłaszcza, że TikTok, podobnie jak YouTube, działa też w przeglądarce – bez konieczności zakładania konta.

Podobno młodsze pokolenia nie dzielą już rzeczywistości na tę realną i wirtualną, gdyż oba te światy wzajemnie się przenikają. Owszem. Ale w takim razie zagrożenia ze świata online powinno się traktować tak samo poważnie, jak te offline.

A teraz wyobraźmy sobie taką sytuację: po osiedlu chodzi banda wprawdzie miłych i na pierwszy rzut oka profesjonalnie wyglądających, ale jednak jakoś podejrzanych typów. Zaczepiają wszystkich mieszkańców i przechodniów – niezależnie od ich płci, wieku czy profesji. Nie przyjmują do wiadomości, że ktoś nie ma czasu i nie jest ich ofertą zainteresowany. Na Panią Iksińską, która ma chore lub niepełnosprawne dziecko, dzień w dzień czekają tuż pod drzwiami. Gdy ta tylko wyjdzie na spacer czy do sklepu, wciskają ulotki i raczą dołującymi opowieściami o innych chorych dzieciach. Zaczepiają Pana Igrekowskiego i dowiedziawszy się o jego depresji zaczynają mu sugerować, by popełnił samobójstwo. Gdy ich zignoruje – następnego dnia ponawiają sugestie. W dodatku to ekshibicjoniści, jak tylko zobaczą młodą dziewczynę, to nieproszeni pokazują jej, co kryją pod płaszczem. Sytuacja nie jest jednostkowa, więc zbiera się rada osiedla, debatuje nad problemem i…uradza, że trzeba członków bandy zmusić, by skutecznie weryfikowali wiek swoich ofiar. Mają poprosić panią Iksińską, pana Igrekowskiego i zaczepiane dziewczyny o dowód osobisty, kartę płatniczą czy odcisk palca, żeby w ten sposób skutecznie chronić nieletnich.

Brzmi absurdalnie? Owszem – ale właśnie w ten sposób zachowujemy się wobec BigTechów. Jedyna różnica jest taka, że te szkodliwe treści docierają czy to do nas, czy do naszych bliskich za pomocą komunikacji online, a nie offline, ale nie są przez to mniej szkodliwe – nieraz wręcz przeciwnie. Przysłowiowego osiedlowego typa spod ciemnej gwiazdy łatwiej zauważyć i zareagować na czas.

Tak zażarcie kłócimy się o skuteczne blokady rodzicielskie i o to, czy nieletni znajdą sposób, by je obejść, że umyka nam sedno problemu. Dziecko zwykle nie ma potrzeby, by przesiadywać na stronach dla dorosłych – i dorosły także nie. Zamiast tego człowiek, niezależnie od wieku, wolałby czuć się bezpiecznie – offline i online. Wolałby nie być atakowany szkodliwymi treściami. To naprawdę nie jest tak, że nastolatkę w wieku 17 lat i 364 dni trzeba za pomocą restrykcyjnych środków i specjalnych aplikacji gromadzącej jej dane chronić przed niechcianymi zdjęciami męskich genitaliów, ale w dniu swoich 18 urodzin dziewczyna w cudowny sposób się z takiego zdjęcia ucieszy.

Co zamiast weryfikacji wieku?

Odruchowo reagujemy silnymi emocjami na krzywdę dzieci – a w emocjach jesteśmy bardziej podatni na manipulacje. Korporacje to wiedzą i wykorzystują. W ramach wybielanie się wprowadzą „ograniczenia czasowe w korzystaniu z aplikacji dla użytkowników w wieku 13-18 lat” – po czym masowo zarzucają szkodliwymi treściami wszystkich pozostałych, łącznie z nieletnimi użytkownikami już poza aplikacją. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem od weryfikacji wieku byłaby skuteczna moderacja – a do tej BigTechy jakoś się nie kwapią. Masa szkodliwych treści nader często nie narusza standardów korporacyjnej „społeczności”. A jeden z przedstawicieli technologicznej korporacji zapytany o zwiększenie liczby moderatorów beztrosko przyznał, że nie widzi takiej potrzeby.

Dorastanie było trudne i przed erą socialmediów, a my zafundowaliśmy kolejnemu pokoleniu świat, którego jako dorośli sami nie ogarniamy. Młodzi ludzie potrzebują przede wszystkich szacunku, zaufania i bezpieczeństwa. Przestrzeni – online i offline – w której będą czuć się komfortowo, nie musząc jednocześnie gonić za coraz dziwniejszymi trendami, by dopasować się do grupy. Chcą mieć bezpieczne miejsce do nawiązywania relacji czy wymiany zdań – z jednoczesnym poczuciem, że nic złego się w tej przestrzeni nie stanie, jeśli wyjadą na tydzień bez internetu. Chcą mieć prawo do wolności, swobody i eksperymentowania – ale także do reagowania i szukania pomocy, gdy zajdzie taka potrzeba. A my, jako dorośli, zamiast zbudować to zaufanie i realnie rozwiązywać problemy, de facto próbujemy przerzucić odpowiedzialność na młodzież. Zastanawiamy się, w jaki sposób 13- czy 15latek ma udowadniać różnych złym ludziom, że jest jest wystarczająco „dorosły”, by wejść do ich świata. Nie tędy droga. Źródła i inspiracje:

https://panoptykon.org/algorytmy-traumy-2-podcast https://techspresso.cafe/2024/03/13/pornhub-nie-zgadza-sie-z-dsa-chodzi-m-in-o-weryfikacje-wieku/ https://home.crin.org/readlistenwatch/stories/privacy-and-protection https://szmer.info/post/2335085 https://www.linkedin.com/posts/magdabigaj_loseweight-activity-7124801319432822784-23ft/?originalSubdomain=pl https://www.youtube.com/watch?v=IKg_kEgsKzw https://www.youtube.com/watch?v=PXL6_8_sDjA

 
Czytaj dalej...

from Codzienność gryzie

Ech, Bieszczady, ech, Bieszczady, na Bieszczady nie ma rady, chciałeś sobie pokowboić, a tu trzeba krowy doić...

Śpiewaliśmy tak kiedyś przy ognisku, a było tych bieszczadzkich ognisk i piosenek co niemiara. Była w tych piosenkach tęsknota za przygodą, ale i trochę rozczarowania, że gdy już udało nam się tu dotrzeć, to rzeczywistość dawała nam popalić.

Powinnam zacząć inaczej, jak w moim ulubionym filmie “Pożegnanie z Afryką”. Nie, nie miałam farmy w Bieszczadach, ale byłam tam strażnikiem przyrody w czasach, gdy Park dopiero powstawał. To było takie społeczne strażowanie, za dobrych studenckich czasów. Trzeba było przejść szkolenie, zdać egzamin i dostawało się blachę, błogosławieństwo na drogę i darmowy kemping w bieszczadzkim błotku.

Domyślacie się, że niczym to nasze patrolowanie nie przypominało kowbojenia. No bo kowboj, wiadomo, chojrak jest, colt u pasa, strzelba przy siodle, a ty plecak na grzbiecie i kij w dłoni, bardziej dziada przypominasz niż kowboja, no i bez broni palnej to argumenty masz raczej mizerne: że przyroda, że nie wolno zrywać jagód, bo park. Jaki park, gówniarzu, wypierpapier….

_________

Byłam strażnikiem przyrody w Bieszczadach. Kilkadziesiąt lat temu, gdy Park Bieszczadzki dopiero powstawał. Znałam Bieszczady już wcześniej, gdy jeszcze się tam o Parku w ogóle nikomu nie śniło, ale gdy narodziła się ta idea, to jej przyklasnęłam z radością. Chodziłam po tych górach, zwracałam uwagę turystom, jak nie powinni postępować. Były to jednak inne czasy, turystów w Bieszczadach było niewiele więcej niż nas, strażników. Miejscowym tośmy nawet chyba raz czy dwa wiadro z jagodami zarekwirowali, do odbioru w zarządzie parku było, ale się właściciele nie zgłosili. Za to my najedliśmy się strachu, bośmy wcale nie myśleli, że nam to wiaderko tak łatwo oddadzą, a nie wiedzieliśmy, czy mściwi nie są… Ech, Bieszczady… image host

Po wielu latach spędzonych na innych ścieżkach, w górach polskich, włoskich i amerykańskich, wróciłam w moje stare Bieszczady. Próbuję znaleźć znajome szlaki, rozglądam się po złażonych kiedyś drogach… I tęsknota mnie bierze za tą dzikością i nieporządkiem, które kiedyś po cichutku w duszy przeklinałam, nie przeczuwając nawet, że może być gorzej. Bo choć Park się pięknie rozrósł, to wiele zmian na szlakach trudno uznać za pozytywne. I choć włożono wiele trudu w jego rozwój, to zrobiono to bez sensu, i bez zrozumienia dla idei turystyki pieszej. A wystarczyło zapytać stare dobre PTTK, jak się szlaki trasuje, by wielu tych błędów uniknąć.

Bieszczady to góry niezbyt strome, w lasach od zawsze były ścieżki, którymi chodzili Bojkowie, Łemkowie, partyzanci, drwale, smolarze, a na koniec turyści. A jakże, chodziliśmy, mlaskając tłustym bieszczadzkim błotem, które odwdzięczało się nam, amortyzując nasze upadki. Od wieków ludzie dreptali pod górę, i wjeżdżali wozami, zygzakami, które obrazowo nazwano zakosami. Takie zakosy bardzo oszczędzają siły przy wchodzeniu, a kolana przy schodzeniu. Wiedzą to autochtoni górskich okolic, wiedzieli to działacze PTTK, trasując szlaki w Tatrach. Ale zapomniały o tym władze Bieszczadzkiego Parku Narodowego, które do trasowania szlaków wysłały najwyraźniej ludzi niedoświadczonych. Młodych, szybkich i napalonych. — Leć Kaziu, machnij ten szlak na Jawornik, byle szybko. No to poleciał, Kaziu, i machnął prawie pionowo w górę, bo góra niewysoka, to co mu wisi, nie będzie łaził zakosami po starej drodze zrywkowej, którą od wielu lat chodzili turyści, tylko myk, szybko w górę, znaki namalował, dumny, że sprawił się tak zgrabnie. — Idźcie, chłopaki, zróbcie ten szlak, co go Kaziu machnął, tylko migiem. I poszła, drużyna pierścienia, drogą na jawornikowy Mordor, zryła ziemię, gdzie Kaziu znaki namalował, tabliczki postawiła, że schodzić ze ścieżki nie wolno, i zadowolona. Minął rok, dwa, może pięć, a tu na Kaziowej stromej ścieżynie błoto co roku wzbiera, leje się po stromiźnie, co coraz bardziej głęboką i zaognioną ranę przypomina. Gdzie jej tam, do łagodnej i płytkiej blizny, ledwie widocznej a dla nóg przyjaznej, którą dreptałam ongiś, przed parkowymi czasy. Rana w jawornikowym cielsku błotem jak krwią wzbiera po każdej ulewie, a błoto to już wcale kroków nie amortyzuje, tylko turystów w dół porywa, krzywdzi i kaleczy. — Bierzcie się chłopaki za siekierki, trzeba stok umacniać, bo całkiem się nam rozlezie. Ruchy, ruchy… No to wzięli, chłopaki, siekierki i piły, i poszli w jawornikowym lesie nowe wspaniałe poprawki robić. Umyślili, że w poprzek błotnistej rany szwy założą, że ją spoją tymi bukowymi drągami jak chirurgicznymi szwami, żeby się ta błotnista krew lać przestała. Nacięli młodych buczków i dawaj, jeden nad drugim układać, bo stromizna duża i jeden za mało, żeby stopień zrobić. To trzy, albo i cztery bale na jeden stopień trzeba. Że wysokość duża? Co tam, turysta po to łazi, żeby się zmęczyć.

Pospinali tymi pniakami brzegi rany, a tu deszcz znowu leje, raną błoto nadal płynie, spod bali wodospadami wypływa, a czasem to i pniak jakiś ze sobą porwie. Popatrzyli, ramionami wzruszyli na tę dziwną, nieokiełznaną naturę Bieszczad, i postawili więcej tabliczek, aby z drogi nie zbaczać, bo tu rekultywacja przyrodniczego otoczenia się odbywa. image host

Sznyty na cierpiącym ciele Jawornika nic a nic się zagoić nie chcą. Łagodna droga zrywkowa, którą można było kiedyś sobie pójść na spacer na Jawornik (bo wszak to nie Mont Everest, tylko niewielki leśny pagórek, którego nie trzeba “zdobywać”, na który wchodzić się powinno powoli, smakując zapach lasu i kolor liści), zarosła kompletnie, choć jeszcze tu i tam ją widać, gdy kto wie, gdzie szukać. Nie tylko góra cierpi wskutek działań Parku i napalonego Kazia.

Cierpią też turyści, którym coraz trudniej schodzić, a coraz łatwiej coś sobie złamać lub skręcić. Bo jakże schodzić w tym bieszczadzkim błocie, gdy stopnie mają po pół metra wysokości, a czasem nawet do pasa sięgają?

image host

Byłam tam, widziałam. Starą drogę, co nią kiedyś drzewo zwożono, też widziałam. Pnie się łagodnie w górę, na niepozorny grzbiet Jawornika, zarośnięta i nieużywana, z roku na rok mniej wyraźna, jak moje wspomnienie o powojennych Bieszczadach, które stworzyli na nowo turyści, a Park Narodowy przyszedł już na gotowe. I tych turystów nie uszanował.

 
Czytaj dalej...

from Przemyślenia Anedroida

Mojego koledze ze studiów, niulajtowi

Społeczeństwo globalne gdzieś od XIX wieku, ukierunkowało się zasadniczo na rozwój technologii z granicą dążącą ku nieskończoności. Za punkt zwrotny często podaje się wynalezienie maszyny parowej – urządzenia, które potrafiło przekształcać energię cieplną w energię mechaniczną. Tak rozpoczęła się epoka mechanizacji, ludzie stworzyli maszyny wykonujące za nich prace wymagające dużej siły lub powtarzalnych ruchów, zbudowali też fabryki wytwarzające dobra na wielką skalę (te, w których wykorzystywano dzieci jako tanią siłę roboczą).

Uważam, że właśnie wtedy zaszła diametralna zmiana w powszechnym światopoglądzie. Światu po raz pierwszy dane było zasmakować wygody automatyzacji: tę samą pracę można było wykonać albo mniejszym nakładem sił, albo przez mniejszą liczbę osób, albo zrobić więcej...

Potem nadeszły komputery i Internet, w zasadzie potęgując wcześniejsze procesy mechanizacji. I znów jako ludzie zostaliśmy odciążeni przez maszyny. Gdybym w tym miejscu zakończył, jakbyście ocenili te zjawiska? Być może grupa moich czytelników jest specyficzna, jednak ogół społeczeństwa zwykł postrzegać postęp technologiczny jako zjawisko jednoznacznie pozytywne. Ostatecznie przecież nowe technologie ułatwiają nam życie, pozwalają zwiększyć produktywność, podczas gdy my możemy się zrelaksować, dostarczają nam rozrywki...

Minęło 200 lat. Czy rzeczywiście nasze życie stało się łatwiejsze?

Maszyny wymagają nadzorowania. Nadzorowania, konserwacji, czyszczenia, naprawiania. Nie można zostawić maszyny bez nadzoru. Ktoś musi ją obsługiwać, dostarczać jej składników, odprowadzać produkty.

Jeśli pracę maszyny koordynują autonomiczne systemy, również nad nimi ktoś musi sprawować kontrolę, pilnować czy działają tak jak powinny, czy realizują założone cele. Musi to być osoba odpowiedzialna, przewidująca i zdolna do podejmowania decyzji. Potrzebne są też osoby, które zaprogramują takie systemy. Błąd na tym poziomie często ma większe konsekwencje niż awaria pojedynczej maszyny.

Jeśli pieczę nad algorytmami i tzw. logiką biznesową sprawuje sztuczna inteligencja – wielka czarna skrzynka zbudowana z miliardów przykładów, co powinna zrobić w danej sytuacji, wraz z algorytmem generującym statystycznie podobne wyniki, zdolna do samodzielnego podejmowania decyzji – nawet wówczas musi ona być poddana kontroli. Bez tego, wszystko może się potoczyć w zupełnie nieoczekiwanym (i niechcianym!) kierunku.

I ponownie, nadzorowanie takiego monstrum, praca nad nim, poprawianie błędów i tłumaczenie się z nich, czyni zarządzanie jeszcze bardziej skomplikowanym. Okazuje się bowiem, że trudno o zbiór danych, który nie skrywałby naszych ludzkich przywar, uprzedzeń i stereotypów. Powstałe na ich bazie modele powielają zaobserwowane wzorce, dobre czy złe, a nawet uwydatniają, polaryzują. Do tego dochodzi podatność na manipulacje, ochrona praw człowieka, zaskakujące zachowanie systemu w obliczu nietypowych sytuacji... Na autorach i wdrażających takie systemy spoczywa olbrzymia odpowiedzialność, ryzyko i stres.

Tak więc czy rzeczywiście żyje nam się łatwiej?

Nie jestem specjalistą...

Świat nie składa się z samych geniuszy zdolnych wziąć na swoje barki odpowiedzialność za losy całego społeczeństwa. Statystycznie rzecz biorąc, niemożliwym jest, aby większość jednostek wykazywała ponadprzeciętne możliwości – czy to intelektualne, czy inne. Większość społeczeństwa zawsze była, jest i będzie, przeciętna. Takie są prawa matematyki. Muszą być ludzie, którzy będą wykonywać zwykłą pracę. A żeby mogli wykonywać zwykłą pracę, zwykła praca musi istnieć.

Każdy przełom technologiczny, po którym życie nie było już takie samo, wywoływał wśród klasy średniej i niskiej, sprzeciw. Jednych zastąpiły maszyny, drugich komputery, a jeszcze innych – już wkrótce – AI. Kto potrzebuje dzisiaj artystów, skoro taniej lub nawet za darmo może to dla nich zrobić komputer? I ja rozumiem ich wzburzenie. Tak, mogą się przebranżowić, mogą nauczyć się nowego zawodu, ale wielu z nich poświęciło całe życie doskonaleniu jakiejś specjalizacji i z tego żyło. Dlaczego teraz to wszystko miałoby pójść na marne – bo właśnie zostali zastąpieni przez coś, co nawet nie jest człowiekiem?

Współczesny człowiek odczuwa presję, żeby być wykształconym, łatwo adaptować się do zmieniającego się otoczenia, gonić za trendami. Tylko wtedy ma szansę odnieść sukces zawodowy i żyć na poziomie, o jakim marzy. Tempo naszego życia przyspieszyło, jesteśmy zabiegani, zajęci, zestresowani. Jest to moim zdaniem antidotum na poczucie szczęścia i spełnienia. Żeby być szczęśliwym, trzeba przerwać tę szaleńczą gonitwę. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: co w swoim życiu uważam za najważniejsze? Czy poświęcam temu dostatecznie dużo uwagi? A może pochłaniają ją inne sprawy? Czy mój sposób realizowania tego celu okazał się, jak dotąd, skuteczny?

Maksymalizacja zysków

Powiedzieliśmy sobie wcześniej, że nowe technologie mają potencjał do zoptymalizowania naszej pracy. W dużym skrócie, są 2 możliwe rezultaty pojawienia się takiego czynnika optymalizującego:

  • robimy tyle co wcześniej, ale mniejszym kosztem,
  • robimy więcej takim samym kosztem.

Teraz, która możliwość jest bardziej kusząca dla przedsiębiorstw? Oczywiście, że ta druga. Człowiek bowiem z natury swej jest pazerny, dlatego jeżeli będzie mógł mieć więcej, to weźmie więcej. W praktyce jednak roboty jest więcej, gdyż do dotychczasowych obowiązków dochodzi uporanie się z problemami technicznymi.

W tym miejscu rozwiewa się iluzja wydajniejszej pracy – praca jest owszem, wydajniejsza, ale to my – pracownicy – ponosimy koszty. Tymi zaś, którzy zbierają plony, są menedżerowie, dyrektorzy i prezesi. Zresztą, nasze potrzeby też zostały napompowane.

Technologia – rozwiąże każdy problem?

Wracając myślami do pierwszego etapu owej „rewolucji technologicznej” z XIX wieku, jestem przekonany, że to był czas narodzin idei zwanej „techoptymizmem” bądź „techsolucjonizmem”, która jest obecnie głęboko zakorzeniona w globalnym społeczeństwie, a która głosi, że – jak w tytule – każdy problem można rozwiązać przy pomocy technologii. Nie mówi się o niej, gdyż stała się czymś w rodzaju aksjomatu, niezaprzeczalnego faktu.

Jest to idea o tyle niebezpieczna, że usypia naszą czujność. Technologia oślepia nas swoim blaskiem tak bardzo, że nie potrafimy (lub nie chcemy) dostrzec zagrożeń takich jak: utrata prywatności, uzależnienia od social mediów, manipulacja opinią publiczną, obniżona samoocena, ułatwiony dostęp do pornografii czy zanik relacji interpersonalnych w świecie realnym.

Dla niejednego Internet stał się całym światem. Tam mają znajomych, zdjęcia, mapy, dokumenty, pieniądze, tam szukają odpowiedzi na wszystkie pytania, stamtąd czerpią rozrywkę. Wyczekują dużych aktualizacji ulubionych gier, systemów operacyjnych, czekają na nowe modele iPhonów. Bez telefonu są nieporadni jak dziecko we mgle.

Wierzymy w chmurę, że nasze pliki nigdy tam nie zginą i nigdy nie nastąpi awaria. Nie hostujemy już własnych stron www – mamy strony na Facebooku. Bezmyślnie pobieramy i uruchamiamy randomowe pliki z sieci, bo antywirus i tak nas ochroni. Z VPN-em czujemy się całkowicie anonimowi i chronieni przed hackerami. Nie odczuwamy potrzeby zrozumienia technologii z których na co dzień korzystamy – skoro korzystają z nich miliony, to z pewnością można na nich polegać!

Techsolucjonizm odwraca uwagę społeczeństwa od rozwiązań innych niż technologiczne, nawet gdy są one lepsze. Tym samym, podważa zdroworozsądkowe i trzeźwe spojrzenie na problem. Doskonale obrazuje to unijny projekt Chat Control: https://mastodon.internet-czas-dzialac.pl/@icd/112642835663458707

Jaki problem próbujesz rozwiązać?

Nawiasem mówiąc, fakt istnienia w Polskim kraju Ministerstwa Cyfryzacji potwierdza tezę, że cyfryzacja jest jednym z wypowiedzianych celów funkcjonowania państwa. Cyfryzacja, jako cel sam w sobie, jest bezwartościowa. Jak wszystko, tak i cyfryzacja powinna być jedynie narzędziem do rozwiązania konkretnych problemów.

Jeżeli poszukuje się problemu do rozwiązania za pomocą np. AI (lub czegokolwiek innego), to istnieje duża szansa, że to „rozwiązanie” zaowocuje stertą nowych problemów. Najpierw uświadamiamy sobie istnienie problemu, a dopiero potem szukamy rozwiązania. Rozwiązanie nie powinno być podyktowane modą, a indywidualnymi potrzebami po przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw”. Warto też od czasu do czasu przypomnieć sobie postawione cele i sprawdzić, czy wciąż są realizowane.

Na przykład media społecznościowe: z założenia miały łączyć ludzi, pomóc pozostać w łączności na odległość. Czy tak jest w twoim przypadku? Czy czujesz, że wnoszą coś wartościowego do twojego życia? Pamiętaj, masz tylko jedno życie. Trzymaj się tego, co daje ci prawdziwe szczęście i satysfakcję, a odrzuć to, co wywiera na ciebie szkodliwy wpływ.

 
Read more...

from Privacy Matters

Why you won't find me on WhatsApp and why you shouldn't use it yourself? For one simple reason: there's a better alternative called Signal. That's it. I could probably stop here and call it a day.

However, for those of you who need a little more persuasion I've got a few more reasons to switch.

  1. Signal is a non-profit and it's been around for many years now. Thus, you can safely assume that it will be here for many years to come. In other words, it's a stable platform that won't leave you stranded.
  2. As opposed to WA, Signal is open source and its end-to-end encryption is a gold standard in the industry.
  3. Signal doesn't really collect metadata.
  4. Signal does not offer a cloud backup, which is actually a good thing. WA nags users to enable backups that are often unencrypted. This, in my opinion, undermines the whole idea of E2E encrypted messaging.
  5. Coming back to point 1, Signal doesn't have any incentive to collect your data as it's funded by its users. I gladly donate to the project each month and I'd like to encourage you to do the same. This way we can keep Signal independent from Big Tech.

I think these reasons alone should be enough to try out Signal. Obviously it's not the only secure messenger out there. But it's one of the most user-friendly options available atm. The more people who sign up, the better off we'll be as a society.

 
Czytaj dalej...

from Przemyślenia Anedroida

Hmm, na chwilę obecną zebrałem 10 wyświetleń. Być może nabiłem ich sobie sam, sprawdzając raz po raz, czy wygląda ok. Mimo to sam nie przeczytałem swoich wypocin w całości – zabrakło mi odwagi. Zresztą... co by to dało? Nie ma co żyć przeszłością, trzeba działać, iść naprzód...

Lubię Steve'a i Annie Chapman – to znaczy ich muzykę, nie znam tych ludzi osobiście. Tych kilka albumów, które wydali, powstawało w latach 80' i 90' XX w. Ich muzyka poświęcona jest tematom miłości, rodziny, małżeństwa oraz relacji człowieka ze Stwórcą. Nie wiem nawet, jakiego konkretnie są wyznania, ale jeżeli żyją zgodnie z tym, co śpiewają, muszą być wspaniałymi chrześcijanami.

Pobrałem i otagowałem wszystkie ich albumy, jakie udało mi się znaleźć:

  • A Man And A Woman
  • Circle Of Two
  • Precious Moments
  • Times And Seasons
  • This House Still Stands
  • Guest of Honor
  • The Ships Are Burning oraz album pt. „Steve & Annie Chapman” (pierwszy, najstarszy).

Dzięki temu mogę ich słuchać offline i nie zużywać danych mobilnych ani spowalniać sobie łącza.

Kilka z tych piosenek znam na pamięć lub w znacznej części:

The Good Years – opowiada o małżeństwie, które na początku nie miało zbyt wiele, ale bardzo się kochało. Pewnego dnia, on oświadczył, że gdy kiedyś będzie bogaty, będzie jej kupował wiele fajnych rzeczy. Z czasem pragnienie zdobycia bogactwa ziściło się. Mają teraz duży dom i 3 samochody. Jednak prawie ze sobą nie rozmawiają. Coś się skończyło. I dziewczyna owszem, dostaje mnóstwo fajnych rzeczy, jednak najchętniej sprzedałaby je, gdyby mogło to przywrócić ich dobre lata, kiedy się kochali.

The Greatest Gift – mówi, że nie warto pokładać nadziei w bogactwach tego świata, ponieważ one przeminą. Jest jednak dar, który można ofiarować swoim dzieciom, a który nigdy nie przeminie, lecz trwać będzie wiecznie: życie dla Chrystusa, znajomość PANA.

Turn Your Heart Toward Home – wyraża tęsknotę i żal ojca za synem marnotrawnym, który odszedł zbuntowany i nie ma go już długi czas. Jednak podobnie jak ojciec pragnie, by jego syn wrócił do domu, są też ojcowie i matki, które odchodzą, zajęci własnymi sprawami. W końcu, są też tacy, którzy nigdy nie odeszli, lecz tak naprawdę w ich sercach od domu dzieli ich wiele mil. Może być tak, że jedynym, który o tym wie, jest Ojciec w Niebie...

Two Children – dwoje dzieci w dzieciństwie doświadczało przemocy w rodzinie ze strony ojca, oboje tak samo. Oboje dorośli, jednak z jakiegoś powodu jedno z nich po kres życia pogrążone jest w zgorzknieniu, podczas gdy drugie wręcz przeciwnie – promienieje radością. Cała tajemnica leży w przebaczeniu i zostawieniu złych wspomnień za sobą.

Seasons Of A Man – opowiada o przemijaniu, o kolejnych okresach życia człowieka, porównując je do pór roku. Mija wiosna, lato, jesień i nadchodzi zima – dni są zimne i gorzkie. Są problemy z pamięcią, z chodzeniem, człowiek żałuje, że młodość już przeminęła, jednak... nie wszystko stracone. Wszak po zimie znów nadchodzi wiosna, która tym razem, będzie trwać na wieki.

Nie jest to muzyka, jaką lubi słuchać młodzież. Nie jest ani głośna, ani popularna, ani nie zawiera wulgaryzmu. Nie ma w niej nawet cienia nastroju buntu, pogardy, zmysłowości... wybaczcie skojarzenia. Musicie wiedzieć, że sam klasyfikuję się jako młodzież. Mam 20 lat, studiuję na uniwersytecie. Czuję się pod wieloma względami inny od moich rówieśników. Nie pociąga mnie palenie, picie, imprezy. Czuję się mocno związany emocjonalnie ze swoją rodziną: tatą, mamą, babcią, młodszą siostrą...

W chwilach samotności, gdy przebywam w swoim pokoju w akademiku, ta muzyka dodaje mi otuchy. Zdarza się, że powoduje u mnie wzruszenie, a nawet łzy. Nawet teraz, gdy piszę te słowa, z tęsknotą w sercu wspominam tych, których zostawiłem aż do piątku. Jestem samodzielny, potrafię sobie poradzić z nauką, z zakupami i załatwianiem spraw. Po prostu brakuje mi ich. W moim systemie wartości rodzina zajmuje 2 miejsce, edukacja – dopiero 5.

Nie jesteśmy idealni. Faktycznie, wiele brakuje nam do ideału. Ale drodzy czytelnicy, czy znacie jakąkolwiek rodzinę, w której nie ma żadnych problemów? W której wszystko idzie jak po maśle? Chciałbym, ale niestety takich rodzin nie ma.

Jeśli jest coś, do czego chciałbym was zachęcić, to do dbania o swoje rodziny, do cenienia ich i stawiania w swoim życiu ponad karierą zawodową. Czy w życiu naprawdę chodzi o odniesienie sukcesu? Czy jest on wart poświęcenia relacji z żoną i z dziećmi, których wychowają koledzy, telewizja i Internet? Czy naprawdę pieniądze potrafią uczynić człowieka szczęśliwym? Posłuchajcie, co Steve i Annie Chapman, mają nam do powiedzenia.

 
Read more...

from Przemyślenia Anedroida

Źle zaczęliśmy znajomość. URL https://writefreely.pl/anedroid powinien prowadzić do przemyśleń Anedroida, a nie do „oficjalnego” przewodnika. Do przewodnika powinien prowadzić URL https://writefreely.pl/przewodnik. Nie popełnię już drugi raz tego błędu z kanałem wideo na PeerTubie.

Gdybym chciał teraz zaktualizować link – mógłbym po prostu przenieść stare wpisy pod nowy adres (/przewodnik), a w miejsce starego (/anedroid) zbudować nowy blog (ten). Tylko, że jest jeden problem: do mojego bloga linkują inne strony. Jestem odpowiedzialny za to, aby https://writefreely.pl/anedroid prowadziło do Przewodnika po alternatywnym internecie. Nie mogę psuć linków. Będzie brzydko, ale przynajmniej stabilnie.

To samo mogę powiedzieć o tzw. slugach w URL-ach. Początkowo nie dbałem o ich zwięzłość. Nie mogę ich jednak zaktualizować (chyba, że jakimś sposobem udałoby mi się uczynić przekierowanie). Oto aktualna lista linków do wpisów z przewodnika ułożona w kolejności chronologicznej:

Jak widzicie, dopiero od Delta Chat postać linków uległa skróceniu. Bo w końcu to jest tematem czy sednem wpisu, tytuł to tylko okładka, ma przyciągnąć uwagę, i może się zmienić. Link nie. Zrozumiałem to dopiero po czasie.

Jednak dla zachowania ciągłości, czuję się w obowiązku zachować je tak jak są.

Widzicie, jestem perfekcjonistą. Przykładam dużą dbałość do detali w swojej pracy, a niedoskonałości wywołują we mnie uczucie dyskomfortu. Chwilami perfekcjonizm utrudnia mi zobaczenie szerszego obrazu. Nawet w tej chwili poprawiam ostatnie zdanie, tak aby lepiej brzmiało, zamiast myśleć o tym, co dalej napiszę. Programowanie, którego uczę się od lat, totalnie mi nie wychodzi, rozjeżdżam się gdy mam napisać konkretny program. Trudno mi porzucić wstępne założenia implementacji, nawet gdy okażą się one błędne. Dlatego też czuję, że nie mam nic, czym mógłbym się pochwalić. Przyznaję się do winy.

Dobrym pomysłem okazało się zaprojektowanie spisu treści. W przyszłości planowałem go rozbudować o podział na kategorie i tagi, nie tylko wg daty. Ten blog miał stać się swoistym wiki poświęconym alternatywnemu internetowi.

W sekcji „o przewodniku” widnieje 6 zasad, założeń, które postawiłem sobie, pisząc tego bloga. Dla mnie osobiście są one czymś więcej niż tylko wytycznymi, mającymi utrzymać przewodnik w ideologicznych ryzach. Sam stosuję je w praktyce, podejmując decyzje, jakiego... narzędzia będę używał.

  1. Krytyczne spojrzenie na technologię. Nie ulegamy pułapce technoentuzjazmu, lecz przyglądamy się zarówno korzyściom jak i zagrożeniom. Ostateczna decyzja, czego będziecie używać, należy oczywiście do Państwa.
  2. Korporacjom mówimy absolutne NIE. One miały już swoją szansę i wielokrotnie zawiodły nasze zaufanie. Internet korporacji już widzieliśmy – nie zdał egzaminu.
  3. Niezależność od twórcy kodu. Tylko wolne i otwarte oprogramowanie (FOSS) jest pod kontrolą społeczną i może być ulepszane oraz modyfikowane do woli, aby jak najlepiej wykonać swoją pracę. Nie polecamy żadnych programów o restrykcyjnych licencjach lub niejawnym kodzie.
  4. Decentralizacja komunikacji. Nie polegamy na jedynym pośredniku, ponieważ może zawieść. Stawiamy na technologię niezależną od pośrednika.
  5. Prywatność jest ważna. Kiedy to możliwe, korzystamy z szyfrowania, aby zachować kontrolę nad tym, komu co udostępniamy. Używamy narzędzi, które na nas nie donoszą.
  6. Rozwijamy kompetencje cyfrowe. Czynimy z osób nietechnicznych osoby techniczne. Uczymy odpowiednio dobierać narzędzia i metody, rozumieć skutki swoich działań oraz naturę i przyczyny problemów.

Tak więc nie rzucam się z ekscytacją na nowinki jak AI, web3, kryptowaluty, mObywatela (jakkolwiek niecodzienna nie byłaby to kombinacja), lecz do każdej nowej rzeczy podchodzę z ostrożnością, starając się najpierw zrozumieć, czym naprawdę jest i w jaki sposób działa. Zdobycie przez to mojego zaufania wymaga czasu, poznania słabych i mocnych stron i ogólnej oceny wpływu tego czegoś na moje życie. Z drugiej strony, niewiele czasu potrzeba, by to zaufanie podważyć. Wystarczy jeden-dwa niefortunne incydenty sugerujące nieszczerość, dajmy na to, organizacji wobec opinii publicznej czy też ignorowanie istotnych problemów, i istnieje duża szansa, że będę tego unikał i jeżeli tylko będę miał taką możliwość, wybiorę coś innego.

To właśnie miałem na myśli, pisząc o zaufaniu wobec korporacji. W przeszłości poświęcałem wiele czasu, obnażając przed, że tak to ujmę, pospolitym tłumem niewykształconych użytkowników świata realnego, o szkodliwości Big Techu i jego licznych przewinieniach. Prowadziłem stronę internetową z linkami do artykułów anty-googlowych (w jeszcze bardziej zamierzchłej przeszłości byłem jego wielkim fanem, dopóki w mojej świadomości nie zaszła drastyczna, choć niegwałtowna, lecz trwająca pewien czas zmiana). Gdziekolwiek natknąłem się na niepochlebny nagłówek „Google zrobił to, czy tamto”, od razu dodawałem go do listy. Drugim „ulubieńcem” (w sarkastycznym tego słowa znaczeniu) był Facebook, zwący się w dniach współczesnych autorowi „Meta” (od metawersu, kolejnego „przełomowego” projektu mającego na celu, jak można się domyślać, zarobienie dużych pieniędzy).

Skoro mowa o Facebooku, wiedzieliście, że od jakiegoś czasu wykorzystuje wasze posty jako dane treningowe do swojego AI, zgoda jest domyślnie „na tak” (opt-out, to się chyba tak nazywa), a odmawiającym jeszcze każe się z tego faktu tłumaczyć – i wtedy może, może uzna naszą prośbę? Nie łudziłbym się jednak, że zostanie ona wzięta pod uwagę – dane i tak trafią do bazy treningowej. Tak uważam i nie wierzę Facebookowi na słowo. Nie wierzę też, że gdy zapłacę za brak spersonalizowanych reklam, przestaną mnie śledzić. Ze sprzedaży moich danych osobowych zyskają znacznie więcej, niż te marne, w przeliczeniu na polskie, jakieś 70 zł.

Skoro mowa o Facebooku, wiedzieliście, że Anedroid tak jak każdy normalny człowiek posiada na nim konto? (linka nie dam, sorry). Mało tego, są na nim jego zdjęcia! Oto treść mojego ostatniego wpisu, z 1 września br.:

Drodzy, to już 1 września. Przypominam, że z końcem tego roku – czyli już za 4 miesiące – usuwam swoje konto na Facebooku. Tak więc jeśli ktokolwiek chciałby złapać ze mną kontakt (telefoniczny, mailowy, przez komunikator), radzę tego nie odwlekać, bo potem może być ciężko. Zainteresowanych proszę o wiadomość bezpośrednią na Messenger.

Ależ sensacja, no chyba gościowi już kompletnie odbiło! Usuwać Facebooka? Odcinać się od przyjaciół, rodziny?! Zgadnijcie, ile reakcji zgarnąłem pod tym postem: okrągłe zero. Jak sądzę, znajdą się tacy, którzy czytając te słowa pomyślą, albo być może nie tylko pomyślą, że tak właśnie wyglądają moje relacje ze światem realnym, że jestem jakimś „odklejeńcem”, „odludkiem”. Dla tych osób specjalnie przygotowałem inną teorię:

Tak działa Facebook. Gdy piszesz, że odchodzisz, albo że istnieje szanująca prawa użytkowników konkurencja, albo w ogóle o czymkolwiek, co w jakiś sposób mogłoby zaszkodzić jego biznesowi, ten zrobi wszystko, byś jedyną osobą, jaka zobaczy ten post, był ty. Na poparcie swojej teorii dodam, że w świecie realnym nie jestem tak olewany.

...a więc jednak pojechałem po Facebooku. A myślałem, że mimo wszystko do tego nie dojdzie. Nie macie, ludzie, pojęcia, jakim za przeproszeniem, wrzodem na tyłku, jest dla mnie Messenger oraz WhatsApp, oraz ludzie przekonani, że Facebooka to przecież każdy ma. A jak nie ma, to jest nie normalny, bo kto by nie chciał się socjalizować? Jak wczoraj napisałem swojemu znajomemu ze studiów (na Signalu):

Choć w przypadku social mediów i komunikatorów warto zauważyć, że wiele osób posiada je z przymusu, pod wpływem presji społecznej – bo są tam znajomi, których znajomi też tam siedzą, i ich znajomi też, i tak jeden na drugiego oddziałuje jak grawitacja. Jeden używa Facebooka bo lubi, a drugi, bo musi. Tym bardziej, że niektórzy uważają posiadanie tam konta za pewnik i nie ułatwiają tym życia osobom, które chciałyby inaczej. Pracodawcy wymagają tego od pracowników, szkoły od uczniów, koledzy od kolegów... Z kolei Meta stawia przed użytkownikiem stos wymagań, które ten musi zaakceptować.

Wspomniany efekt grawitacyjny nazywa się „efektem sieci” i faktycznie stanowi psychologiczną barierię i siłę napędową spółki Zuckerberga, a właściwie każdej większej spółki, która w swoich dobrych czasach zdołała wytworzyć wokół siebie wystarczająco silne pole grawitacyjne. Potem może sobie robić co chce, balansować na granicy tego co legalne, a etyczne, a czasami ją przekraczać w imię „wyższego dobra” (którym jest pieniądz, oczywiście).

Również Apple, Microsoft, Amazon, czy Netflix, mają sporo na sumieniu. Dlaczego więc w przewodniku prawie o nich nie wspominam? Bo wiem, że ludzie i tak nie chcą o tym słuchać. Ostatecznie celem jest uświadomienie ludzkości istnienia alternatyw – do migracji dojdzie, gdy poczują taką potrzebę. Jestem już zmęczony nieustającym tłumaczeniem wciąż na nowo tego samego, z tak miernym skutkiem, oraz przekonywania ich, dlaczego powinni dbać o prywatność. Trochę się poddałem, muszę przyznać. Teraz chcę po prostu, abym przynajmniej ja mógł sobie bez przeszkód używać takiego oprogramowania, jakie chcę. Ale gdy szkoła, uczelnia czy znajomi wymuszają na mnie uczestnictwo w tym szalonym cyrku... słów mi brakuje. I nie wiem, co odpowiedzieć i ile.

A skoro mowa o prywatności, to nie tak, że żyję w ciągłym strachu, że ktoś czegoś o mnie się dowie. Mam świadomość, że danych, które raz pójdą w obieg już nie wycofam. W praktyce nie zastanawiam się zbyt wiele, co ci „oni” z tymi danymi zrobią. Po prostu dla zasady (zasady nr 5, prywatność jest ważna), co mogę – szyfruję, czego nie muszę – nie podaję. Jak nie puszczę danych w obieg, to nie ma czym się martwić, proste. Równie proste jest zainstalowanie w przeglądarce uBlock Origina, instalacja Linuxa, zmiana przeglądarki na nieszpiegującą... robi się to tylko raz. I nie zapomnijcie o menedżerze haseł!

Mam w fediverse znajomego – Oliwiera Jaszczyszyna – który niejednokrotnie na łamach swojego bloga, podobnie jak ja, narzekał na Big Techy, na Facebooka i na, za przeproszeniem, tępy tłum, do którego nic nie dociera (choć może kiedyś dotrze, kto wie?), jak również wskazywał na problem dyskryminacji cyfrowej. Kilka razy linkowałem do jego artykułów, ponieważ, trzeba przyznać, jego uwagi są bardzo trafne. On ma jeszcze siłę krzyczeć. Ja – coraz mniej. Mimo wszystko otuchy dodaje mi świadomość, że jest taka osoba, która potrafi mnie w tej kwestii zrozumieć.

...co z obiecanym filmem, zapytacie. Dlaczego nic nie piszę? Byłem na wakacjach. Odpoczywałem. Zwiedziłem polskie góry, Tatry. Spędziłem ten czas z bliskimi memu sercu osobami, z którymi jestem mocno związany emocjonalnie. Nadal chcę prowadzić ten projekt, pomimo również innych niedoskonałości niż tylko wygląd linków, który jakby się postarać, można olać. Chcę mieć na niego czas, a tu zaczyna się rok akademicki. Znowu mnie przygniotą jakimiś ciężkimi zagadnieniami i będę kuł do egzaminu, żeby dostać 3. Rozważałem też pomysł założenia podcastu – jak Internet. Czas działać!. Wymagałoby to ode mnie zdecydowanie mniej nakładu pracy niż prowadzenie kanału wideo, ale – umówmy się – mniej osób słucha podcastów niż ogląda filmów. Na podcaście nie wszystko też można pokazać... Właściwie, nic nie można pokazać, a w przypadku uczenia świata alternatywnego internetu, jednak by się przydało.

Jako że lubię pisać, a limit znaków na Mastodonie bywa zbyt mały, posty zbyt ulotne, interfejs niesprzyjający dłuższym formom wypowiedzi... stąd pomysł, zby zamiast tego przelać to na jakiegoś bloga. Taki rodzaj autoterapii, jaka każdemu by się przydała.

I cóż, zbliżamy się do brzegu. Użyłem tutaj sporo, jak na mój język, ostrych słów. Wulgarny język w czasach szkoły średniej był u mnie czymś normalnym, jednak z pełną świadomością zaniechałem tego paskudnego nawyku. Nieraz jeszcze łapię się na tym, że w myślach powiem jakieś brzydkie słowo, ale zawsze w takich momentach staram się wyrazić swoją frustrację w sposób bardziej... alternatywny. Do zobaczenia.

 
Read more...

from Tomasz Dunia - to3k

Na wstępie chciałem szczerze przeprosić za to, że WriteFreely Polska było niedostępne przez ostatnie 24 godziny! Na szczęście wygląda na to, że już wszystko wróciło do normy. Jeszcze ustalam co się stało wraz z Piotrem Sikorą z Fundacji Technologie dla Ludzi (FTdL), na której infrastrukturze stoi fizycznie ta instancja. Znając przyczynę problemów trzeba będzie także ustalić co należy zrobić, aby taka sytuacja się nie powtórzyła.

 
Czytaj dalej...

from Codzienność gryzie

Hagi-yaki to wyjątkowa ceramika pochodząca z małego miasteczka w Japonii, która kryje w sobie fascynującą historię i piękno.

Historia Hagi

Hagi to niewielka miejscowość położona w prefekturze Yamaguchi[1], niegdyś znanej jako prowincja Nagato. Przez stulecia ziemiami tymi władał samurajski klan Ouchi, sąsiadujący z klanem Mori[2]. Los tych ziem często zależał od wyników pojedynczych bitew i politycznych decyzji.

Na początku XVII wieku rodzina Mori otrzymała prawo do wybudowania zamku w Hagi[3]. To właśnie oni sprowadzili z Korei mistrzów garncarskich, którzy nie tylko odkryli wspaniałe złoża glinki idealnej do wypalania naczyń, ale także nauczyli tej sztuki Japończyków.

Renoma Hagi-yaki

W Japonii istnieje przysłowie: “Ichi Raku, ni Hagi, san Karatsu”[4]. Oznacza to: “Czarki Raku są najlepsze, drugie są z Hagi, a trzecie z Karatsu”. To przysłowie świadczy o wysokiej randze ceramiki z Hagi w japońskiej kulturze.

Podobno samo Hagi też jest miejscem godnym polecenia do zwiedzania nie tylko ze względu na swoją wspaniałą historię polityczną i licznych ludzi, którzy zmienili bieg polityki w Japonii, ale także ze względu na bogactwo zabytków. Niestety, nigdy w Japonii nie byłam, a moja miłość do sztuki tego kraju ma charakter zupełnie platoniczny.

Cechy charakterystyczne Hagi-yaki

Ceramika wytwarzana w Hagi do dziś nosi nazwę Hagi-yaki, co stało się swoistą marką tych wyrobów. Unikalna glinka (glinka z regionu Hagi charakteryzuje się wysoką zawartością krzemionki i stosunkowo niską zawartością żelaza) i technologia wytwarzania sprawiają, że ceramika z Hagi jest rozpoznawalna na pierwszy rzut oka. Piękne kolory szkliwa nadają jej bardzo szczególny wygląd.

Co ciekawe, wraz z upływem czasu i stałym użytkowaniem, kolory tych wyrobów się zmieniają. Dzieje się tak za sprawą mikroskopijnych porów, które zamykają się w wyniku napełniania czarek zieloną herbatą czy innymi płynami[5].

Tradycja i innowacja

Najbardziej widoczną cechą ceramiki z Hagi jest małe wycięcie na krawędzi dna naczynia. Ta cecha ma interesującą historię. Według dawnych regulacji shoguna, ceramiki z Hagi mogli używać wyłącznie samurajowie. Przepisy przewidywały jednak, że jeśli zostanie wyprodukowany wyrób wadliwy, to można go sprzedać każdemu.

Sprytni rzemieślnicy zaczęli więc celowo wycinać mały ząbek na obrzeżu dna naczyń, co pozwalało na natychmiastowe uznanie wyrobu za “wadliwy”[6]. Chociaż czasy samurajskie dawno minęły, to wycięcie stosuje się do dziś jako znak rozpoznawczy ceramiki Hagi-yaki.

Współczesne Hagi-yaki

Współczesna produkcja Hagi-yaki zachwyca różnorodnością form i rozmiarów. Choć asortyment jest szeroki, to właśnie czarki do sake i herbaty oraz miseczki do ryżu zyskały największą sławę. Te wytwory sztuki garncarskiej przyciągają uwagę nie tylko przystępną ceną, ale przede wszystkim niezwykłym pięknem. Co ciekawe, ich urok podbija serca zarówno Japończyków, jak i zagranicznych miłośników ceramiki. Hagi-yaki bowl

Sekretem uniwersalnego uroku Hagi-yaki jest charakterystyczna paleta barw. Mistrzowie ceramiki stosują glazury w subtelnych, pastelowych odcieniach. Stonowane szarości, delikatne błękity czy ciepłe, jesienne brązy sprawiają, że naczynia te z łatwością komponują się z różnorodnymi stylami wnętrzarskimi, dodając im nutę japońskiej elegancji.

W świecie japońskiej sztuki, proweniencja dzieła odgrywa kluczową rolę. Dla koneserów Hagi-yaki, certyfikat potwierdzający wykonanie przez uznanego mistrza jest bezcenny. Choć dla niewprawnego oka dwie czarki mogą wydawać się identyczne, ta opatrzona sygnaturą cenionego artysty może osiągać zawrotne ceny, nawet tysiąckrotnie przewyższające wartość podobnego, lecz anonimowego wyrobu[7]. To pokazuje, jak wielką wagę w japońskiej kulturze przywiązuje się do tradycji i kunsztu rzemieślniczego.


Przypisy: [1] Prefektura Yamaguchi – jedna z 47 prefektur Japonii, położona w regionie Chugoku na zachodnim krańcu wyspy Honsiu. [2] Klany Ouchi i Mori – potężne rody samurajskie, które odegrały znaczącą rolę w historii Japonii okresu Sengoku (1467-1615). [3] Zamek w Hagi – zbudowany w 1604 roku przez klan Mori po przegranej w bitwie pod Sekigaharą. [4] “Ichi Raku, ni Hagi, san Karatsu” – japońskie przysłowie określające ranking najlepszych ceramik do herbaty. [5] Zjawisko zmiany koloru ceramiki Hagi-yaki – nazywane w Japonii “siedmioma przemianami Hagi”. [6] Historia “wady” w ceramice Hagi-yaki – przykład kreatywnego obejścia restrykcyjnych przepisów feudalnej Japonii. [7] Znaczenie certyfikatu mistrza – w japońskiej sztuce autentyczność i proweniencja dzieła często mają większe znaczenie niż jego wygląd zewnętrzny.

#ceramika #sztuka #Japonia

Inne ciekawe wpisy na blogu:

Bieszczady

O Bieszczadach

10 miejsc na idealny wypoczynek w naturze

Widmo Brockenu

O SI

O Sztucznej Inteligencji

 
Czytaj dalej...