WriteFreely

Reader

Przeczytaj najnowsze wpisy na WriteFreely Polska.

from didleth

Prasówka z cyfryzacji 18-25.04.2025

  1. Prawdziwa onuca w debacie, zakaz zdjęć nie ochroni Polski przed szpiegami, kiedy podatek cyfrowy – podsumowanie tygodnia techspresso.cafe https://www.youtube.com/watch?v=B5DDGfK4mis

  2. Co można stracić oddając swój wizerunek AI? Stawka większa niż myślisz https://techspresso.cafe/2025/04/22/co-mozna-stracic-oddajac-swoj-wizerunek-ai-stawka-wieksza-niz-myslisz/

  3. Gawkowski: kto jest przeciwko KSC, dopuszcza się cyfrowej zdrady stanu https://www.wnp.pl/tech/gawkowski-kto-jest-przeciwko-ksc-dopuszcza-sie-cyfrowej-zdrady-stanu,935403.html

  4. Zuckerberg: Meta nie jest monopolistą, mamy ogromnego konkurenta; to TikTok https://techspresso.cafe/2025/04/18/zuckerberg-meta-nie-jest-monopolista-mamy-ogromnego-konkurenta-to-tiktok/

  5. “U dziennikarzy nie zauważa się wypalenia, dopóki nagle nie znikną na długie L4” https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/ingrid-hintz-nowosad-coraz-wiecej-polskich-dziennikarzy-odczuwa-wypalenie-zawodowe

  6. Katarzyna Szymielewicz vs. DLR: Jak się postawić technofeudalizmowi? https://www.youtube.com/watch?v=pE1eg5csZd8

  7. Członkini KRRiT w zarzutami ws. odtajnieniu planu obronnego. „To atak na konstytucyjny organ” https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/czlonkini-krrit-agnieszka-glapiak-zarzuty-pracy-w-mon-to-atak-na-konstytucyjny-organ

  8. Ważna ustawa budzi kontrowersje w rządzie. Zagrożona prywatność https://www.wnp.pl/tech/wazna-ustawa-o-ochronie-dzieci-budzi-kontrowersje-drugi-rownolegly-system-nakladania-kar,935792.html

  9. Temu i Shein straszą Amerykanów wzrostem cen. To przez cła https://techspresso.cafe/2025/04/18/temu-i-shein-strasza-amerykanow-wzrostem-cen-to-przez-cla/

  10. Kongresmani chcą zbadać, co z danymi klientów 23andMe po bankructwie firmy (en) https://techcrunch.com/2025/04/19/congress-has-questions-about-23andme-bankruptcy/

  11. Maile udostępnione przez FTC w związku z procesem antymonopolowym przeciwko Mecie ukazują, jak firma starała się zapobiec spadkowi znaczenia Facebooka (en) https://techcrunch.com/2025/04/20/uncovered-emails-showed-how-meta-struggled-to-keep-facebook-culturally-relevant/

  12. Ministerstwo Cyfryzacji i NASK pracują nad Krajowym Centrum Przetwarzania Danych https://x.com/CYFRA_GOV_PL/status/1915403629462180131

  13. Co papież Franciszek mówił o AI? https://techspresso.cafe/2025/04/22/co-papiez-franciszek-mowil-o-ai/

  14. Przyjęto nowe Standardy Cyberbezpieczeństwa Chmur Obliczeniowych – najważniejsze zmiany https://www.gov.pl/web/cyfryzacja/przyjeto-nowe-standardy-cyberbezpieczenstwa-chmur-obliczeniowych--najwazniejsze-zmiany

  15. Weekendowa lektura Z3S https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/weekendowa-lektura-odcinek-620-2025-04-19-bierzcie-i-czytajcie/

  16. Czy sztuczna inteligencja pozwoli zastąpić testy na zwierzętach? (en) https://www.politico.com/newsletters/digital-future-daily/2025/04/21/the-government-embraces-ai-lab-rats-00301304

  17. Instagram wykorzystuje AI do wyłapywania nastolatków kłamiących co do swojego wieku (en) https://techcrunch.com/2025/04/21/instagram-is-using-ai-to-find-teens-lying-about-their-age-and-restricting-their-accounts/

  18. Czy niemiecki rząd uniezależni się od Amazona? (de) https://netzpolitik.org/2025/verwaltung-in-der-cloud-bund-macht-sich-abhaengig-von-amazon-und-co/

  19. Yahoo przekazało służbom dane chińskich desydentów. Teraz odpowie finansowo (en) https://www.technologyreview.com/2025/04/21/1115518/yahoo-will-give-millions-to-a-settlement-fund-for-chinese-dissidents-decades-after-exposing-user-data/

  20. KE przyjrzy się AI w Google (de) http://heise.de/-10356981

  21. Cursor “zatrudnił” jako pomoc techniczną chatbota, który stwierdził, że awarie są nową polityką firmy (en) https://arstechnica.com/ai/2025/04/cursor-ai-support-bot-invents-fake-policy-and-triggers-user-uproar/

  22. Panoptykon: jak ograniczyć dostęp dzieci do pornografii? https://panoptykon.org/dzieci-weryfikacja-wieku

  23. Higiena cyfrowa Polaków. Tylko co trzeci zawsze weryfikuje informacje (z poprzedniego tygodnia, wcześniej mi umknęło) https://demagog.org.pl/analizy_i_raporty/higiena-cyfrowa-polakow-tylko-co-trzeci-zawsze-weryfikuje-informacje/

  24. Krajowy Instytut Mediów zwolnił większość pracowników. „Patrzę na to z bólem serca” https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/krajowy-instytut-mediow-maciej-swirski-pracownicy-zwolnienia-krrit

  25. Europejskie służby wywiadowcze zaniepokojone o przyszłość współpracy z USA https://www.lemonde.fr/en/international/article/2025/04/22/european-intelligence-services-worry-about-future-of-cooperation-with-us_6740513_4.html

  26. Po śmierci papieża na TikToku rozprzestrzeniło się fejkowe video przedstawiające Franciszka z Donaldem Trumpem (de) https://correctiv.org/faktencheck/2025/04/23/nach-tod-von-papst-franziskus-fake-video-mit-donald-trump-kursiert-erneut-auf-tiktok/

  27. Odpowiedzi ChatuGPT będą teraz uwzględniać artykuły Washington Post – The Washington Post i OpenAI ogłaszają współpracę (en) https://techcrunch.com/2025/04/22/chatgpts-responses-will-now-include-washington-post-articles/

  28. “Rząd USA chce, aby Google sprzedało Chrome'a, przyjrzy się też umowie Samsugna z Gemini (de) http://heise.de/-10357666

  29. eBay wykorzystuje dane klientów do szkolenia AI (de) https://www.golem.de/2504/195550.html

  30. KE zabrania wykorzystywania agentów AI podczas swoich spotkań online (de) http://heise.de/-10357358

  31. Podcast “Brzmienie świata z lotu Drozda” – o SI, strachu i kompetencjach przyszłości https://www.youtube.com/watch?v=iJkuvMnJTcQ&list=PLKLEsLbkPR1bp5Dn98DDlPiXCL8QoZDiF

  32. W. Brytania: Ofcom ogłasza nowe zasady dot. bezpieczeństwa dzieci w internecie (en) https://www.theguardian.com/technology/2025/apr/24/ofcom-rules-protect-keep-children-safe-online

  33. USA: Firma ubezpieczeniowa Blue Shield of California przez lata udostępniała Google prywatne dane zdrowotne milionów osób (en) https://techcrunch.com/2025/04/23/blue-shield-of-california-shared-the-private-health-data-of-millions-with-google-for-years/

  34. Discord ma nowego CEO (de) https://www.golem.de/2504/195612.html

  35. Dalszy ciąg signalgate: czy Hegseth podzielił się informacjami także z żoną i bratem? (de) http://heise.de/-10357423

  36. Pojawiają się pogłoski, że Biały Dom będzie chciał go (Hegsetha, nie signala ;)) zastąpić (en) https://arstechnica.com/tech-policy/2025/04/white-house-plagued-by-signal-controversy-as-pentagon-in-full-blown-meltdown/

  37. Bluesky ograniczył dostęp do 72 kont w Turcji na wniosek tureckich władz (en) https://techcrunch.com/2025/04/23/government-censorship-comes-to-bluesky-but-not-its-third-party-apps-yet/

  38. NOYB przeciwko Ubisoft (en) https://noyb.eu/en/play-alone-ubisoft-still-watching-you

  39. FBI “zgubiło” dokumentację dot. zakupu narzędzi hakerskich (en) https://www.404media.co/the-fbi-cant-find-missing-records-of-its-hacking-tools/

  40. Sygnalista ostrzega, że za dzięki DOGE Rosjanie mogą zdobyć dostęp do ważnych rządowych danych (wątek na twitterze – niestety tylko dla zalogowanych). Info za twitterem Anny Wittenberg https://x.com/mattjay/status/1913023007263543565

  41. Michał Gramatyka o starlinkach dla Ukrainy https://www.facebook.com/akurasinski/posts/pfbid02kneQMCD96BRUVEoVeKQSn8PLfvzr9AU7VSancSWgSuY3QEP1fhUmZDja22Pfx9El

  42. Konstytucjonalista: wątpliwa ochrona dzieci w sieci https://www.instagram.com/p/DIx8mLcMnTc/?e=d2be176e-d28a-4083-90c5-db7750c27014&g=5

  43. Onet został oskarżony o wykorzystywanie sfałszowanych źródeł naukowych, generowanych przez sztuczną inteligencję https://szmer.info/post/7010689

  44. „Ekrany kształtują tożsamość dziewczynek, zanim same zdążą ją poznać.” https://kosmosdladziewczynek.pl/portal-wiedzy/ale-temat/zadne-z-moich-dzieci-nie-ma-jeszcze-telefonu-tak-da-sie

  45. Grupa aferzystów z Rosji stworzyła dwie piramidy, nacięli ofiary na 700 mln euro https://frontstory.pl/recyclix-juicy-fields-piramida-finansowa/

  46. DMA: Komisja Europejska nakłada kary finansowe na Apple i Metę (de) http://heise.de/-10359517

  47. Google Gemini ma 350 mln użytkowników miesięcznie (en) https://techcrunch.com/2025/04/23/google-gemini-has-350m-monthly-users-reveals-court-hearing/

  48. Więcej reklamodawców na Threads – firma dopuści klientów z całego świata (en) https://techcrunch.com/2025/04/23/metas-threads-opens-up-ads-to-global-advertisers/

  49. Organizacje społeczne apelują do Premiera w sprawie proponowanych przez Ministerstwo Finansów zmian w Centralnym Rejestrze Umów https://siecobywatelska.pl/takdlacru/

  50. Sand AI, popularny chiński startup, ma blokować treści niepożądane przez Chiny (en) https://techcrunch.com/2025/04/22/a-chinese-ai-video-startup-appears-to-be-blocking-politically-sensitive-images/

  51. OpenAI zainteresowane zakupem Google Chrome (en) https://techcrunch.com/2025/04/22/openai-exec-says-the-company-would-buy-googles-chrome-browser-if-offered-the-chance/

  52. HFPR broni kierowcy, który nie zatrzymał się na wezwanie zamaskowanych ludzi z bronią, którymi okazali się być policyjni tajniacy https://www.facebook.com/hfhrpl/posts/pfbid02cXoGZ41WUokhGgMert2XmNpVwC5wZfyDqXKPr2iMpm8Qn9FUgBTAfwtcvcWcgJKWl

  53. Demokratyczna członkini Federalnej Komisji Łączności chce walczyć z trumpowską “kampanią cenzury” (en) https://arstechnica.com/tech-policy/2025/04/fcc-democrat-slams-chairman-for-aiding-trumps-campaign-of-censorship/

  54. Kalifornijska Izba Adwokacka wykorzystała sztuczną inteligencję do opracowania części pytań wielokrotnego wyboru na egzaminie adwokackim (en) https://arstechnica.com/tech-policy/2025/04/ai-secretly-helped-write-california-bar-exam-sparking-uproar/

  55. “Media publiczne od 15 miesięcy w likwidacji. Co dalej? ” https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/media-publiczne-likwidacja-sejm-rzad-ministerstwo-kultury-prezydent-ustawa-medialna-krrit

  56. Po zmianie algorytmu rośnie ruch wydawców z Facebooka https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/facebook-zmiana-algorytmu-rosnie-ruch-wydawcow

  57. Nowa funkcja w Gmailu może zwiększyć liczbę ataków phishingowych (en) https://www.wired.com/story/gmail-end-to-end-encryption-scams/

  58. Rząd USA potwierdza, że AI wymaga ogromnych ilości wody (en) https://www.404media.co/even-the-u-s-government-says-ai-requires-massive-amounts-of-water/

  59. Podcast 404 Media: policja wykorzystuje boty AI do podszywania się pod dzieci i protestujących (przyznaję, że nie odsłuchałam, wrzucam “po tytule”) (en) https://www.404media.co/podcast-cops-are-using-ai-bots-to-surveil-people/

  60. Śledztwo w sprawie afery korupcyjno-lobbingowej: przedstawiciele Huawei nie mają już dostępu do urzędników Komisji Europejskiej (de) http://heise.de/-10361594

  61. 500 mln euro dla Apple, 200 mln dla Mety. UE nakłada kary na gigantów technologii https://oko.press/na-zywo/na-zywo-relacja/500-mln-euro-dla-apple-200-mln-dla-mety-ue-naklada-kary-na-mocy-dma

  62. Fałszywy mObywatel w tych wyborach już nie przejdzie? Są wątpliwości https://demagog.org.pl/analizy_i_raporty/falszywy-mobywatel-w-tych-wyborach-juz-nie-przejdzie-sa-watpliwosci/

#prasówka

 
Czytaj dalej...

from didleth

Prasówka feministyczna 18-25.04.2025

  1. “Jeśli zastanawiacie się czy naczelna izba lekarska może upaść niżej, to tak, pokazują, że można. Złożyli zawiadomienie na lek. Gizelę Jagielską za wykonanie legalnej aborcji”. https://pol.social/@kobietywsieci/114391735573184246

  2. Urodzona w getcie Bieta Ficowska: Na drogę na aryjską stronę dostałam srebrną łyżeczkę. Gdy ją trzymam, to jakbym brała mamę za rękę https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,53662,28308823,urodzona-w-getcie-bieta-ficowska-szansa-na-ocalenie.html

  3. Alarm bombowy, seria gróźb, ujawnienie prywatnego adresu lekarki – to nowe skutki antyaborcyjnej nagonki prawicowych polityków na szpital powiatowy w Oleśnicy https://oko.press/na-zywo/na-zywo-relacja/alarm-bombowy-w-szpitalu-w-olesnicy-grozby-wobec-lekarki

  4. Są zarzuty dla hejterów doktor Gizeli Jagielskiej. Dostawała groźby śmierci https://oko.press/na-zywo/na-zywo-relacja/zarzuty-dla-hejterow-doktor-gizeli-jagielskiej

  5. 9 na 10 kobiet pozostaje przy pijącym partnerze, 9 na 10 mężczyzn odchodzi od pijących partnerek. Dlaczego? “Życie alkoholika kręci się wokół flaszki, dla osoby współuzależnionej “flaszką” jest alkoholik” (podcast) https://wyborcza.pl/podcast/0,172673.html?podcast=174145

  6. Pamięci Noaszka. Jak jego mama zaczęła zmianę na dziecięcych oddziałach intensywnej opieki https://oko.press/pamieci-noaszka-jak-jego-mama-zaczela-zmiane-na-dzieciecych-oddzialach-intensywnej-opieki

  7. Feminizm się opłaca biznesowi https://kobieta.rp.pl/biznes/art42108391-feminizm-sie-oplaca-biznesowi-liczby-ktore-mowia-prawde

  8. Zbuntowana księżniczka Amira al-Tawil. Wykorzystała pieniądze męża na pomoc kobietom https://kobieta.rp.pl/jej-historia/art42107051-zbuntowana-ksiezniczka-amira-al-tawil-wykorzystala-pieniadze-meza-na-pomoc-kobietom

  9. Czy można zjeść mięso i dalej być feministką? https://krytykapolityczna.pl/kraj/czy-mozna-zjesc-mieso-i-dalej-byc-feministka-rozmowa/

  10. Francja chce karać za negatywne skutki fast fashion https://kobieta.rp.pl/biznes/art42108391-feminizm-sie-oplaca-biznesowi-liczby-ktore-mowia-prawde

  11. Jedna wielka niewiadoma. Ciąża i poród w II RP (stare, przypomniane przez profil fb Herstoria) https://ciekawostkihistoryczne.pl/2013/10/19/jedna-wielka-niewiadoma-ciaza-i-porod-w-ii-rp/

  12. FEDERA o późnych aborcjach https://www.facebook.com/photo/?fbid=1076784677822347&set=pcb.1076789984488483

  13. „Ekrany kształtują tożsamość dziewczynek, zanim same zdążą ją poznać.” https://kosmosdladziewczynek.pl/portal-wiedzy/ale-temat/zadne-z-moich-dzieci-nie-ma-jeszcze-telefonu-tak-da-sie

  14. Barbara Jatta – kim jest pierwsza w historii kobieta na stanowisku dyrektora Muzeów Watykańskich? https://kobieta.rp.pl/jej-historia/art42159231-pierwsza-kobieta-dyrektor-muzeow-watykanskich-mianowanana-przez-franciszka-kim-jest-barbara-jatta

  15. Czy młodzi mężczyźni będą już zawsze głosować na Konfederację? Podcast Drugi Rzut OKA https://oko.press/czy-mlodzi-mezczyzni-beda-juz-zawsze-glosowac-na-konfederacje-podcast-drugi-rzut-oka

  16. “Kobiety codziennie pracują ponad siły – w pracy i w domu. [...] Po czym wchodzi influencerka cała na biało i oskarża je o lenistwo oraz zasłanianie się samoakceptacją” (Maja Staśko) https://www.instagram.com/p/DI1WTN9oVOY/?e=e3db2aea-67ee-4d83-8b3a-46f84b04a05e&g=5

  17. Na służbie słowo „pedał” słyszę kilka razy dziennie (o żołnierzach LGBT) https://oko.press/na-sluzbie-slowo-pedal-slysze-kilka-razy-dziennie-zolnierze-lgbt

  18. “Presja ma sens. Mamy sukces! Ojcowie mogą przyjść na Gdynia Półmaraton i zostawić swoje pociechy na czas biegu! Oczywiście pod warunkiem, że są kobietami.” https://www.facebook.com/schmorgpl/posts/pfbid0VEW3hyCKPdL8w8zUyhfjVQFdNHUxUrhunWBazR3ozAo2R7jJZjqKn76rpeu6WUDil

  19. “Męskie czytanie” organizuje akcję na Dolnym Śląsku: mężczyźni z dziećmi będą mogli najpierw wspólne zbudować półkę na książki, a potem zapełnić ją ulubionymi pozycjami https://www.facebook.com/schmorgpl/posts/pfbid0L8oFzgKKWYHQ3SE3ZBbY8cmZ9UPiXfTcSUY6cHMFdr7B9ZV93uSdekx1bERbJmyUl

  20. “Menopauza, znowu?” – socjolozki.pl o szumie medialnym i wydawniczym wokół tematu menopauzy https://www.instagram.com/socjolozki.pl/p/DI1tD1UsLWa/?img_index=1

  21. To koniec stref wolnych od LGBT. Ostatnia homofobiczna uchwała wylądowała w koszu https://oko.press/koniec-stref-wolnych-od-lgbt

  22. To już drugi raz w ciągu ostatnich 4 tygodni – znów ktoś oblał wejście do Przychodni Abotak kwasem masłowym https://pol.social/@kobietywsieci/114397211380328307

  23. Ordo Iuris chce, żeby Trybunał Konstytucyjny sprawdził, czy możliwość przerwania ciąży ze względu na zagrożenie zdrowia kobiety jest zgodna z Konstytucją (Pani od feminatywów) https://www.instagram.com/paniodfeminatywow/p/DIwO2UdoCmp/?img_index=1 https://www.instagram.com/p/DI1nhLMI63j/

  24. “Kiedy słyszę, że kobiety lepiej zajmują się dziećmi, ale potem mężczyźni płaczą, gdy sąd przyznaje opiekę matce po rozwodzie” O hipokryzji w ocenianiu kobiet – filmik Ilony Kosteckiej https://www.instagram.com/p/DI1nhLMI63j/

#femiprasówka

 
Czytaj dalej...

from didleth

O naszym podejściu do przeszłości i o tym, dlaczego lepiej spędzić urlop na "polskich i zrujnowanych" terenach, niż w zagranicznym kurorcie

Jeśli szukacie miejsca na urlop, weekend, czy choćby jednodniową wyprawę – to jeźdźcie do Ziemii Kłodzkiej czy innych miejsc objętych wrześniową powodzią. Oni tego potrzebują. TERAZ. Nie ma co czekać, aż się podniosą po powodzi – bo potrzebują turystów, żeby się podnieść.

Dziś wpis okolicznościowy, na inny temat, niż zwykle. Musiałam. Po prostu.

Kiedy południe Polski we wrześniu 2024 roku nawiedziła powódź, Polacy solidarnie rzucili się, aby pomagać. Politycy deklarowali odbudowę i wsparcie finansowe, zwykli ludzie w odruchu dobroci organizowali zbiórki.

Dziś obywatele również okazują solidarność. Politycy – w bierności i zamiataniu problemów pod dywan, bo skoro temat zszedł już z nagłówków, to można uznać, że nie istnieje. Dotknięte powodzią rejony dalej mierzą się z jej skutkami – ale skoro na ich likwidacji nie zbije się kapitału politycznego, to można temat zignorować.

Pozostali ludzie zaś solidaryzują się w przekonaniu, że fajny urlop to można spędzić we Francji czy w Turcji, a nie na biednym południu Polski, gdzie “wszystko jest zniszczone”. Skąd to wiem? Bo niedawno wróciłam z wyprawy w tamte rejony, ale przygotowując się do niej – trochę się nasłuchałam. I przy okazji przypomniało mi się wszystko, czego się dowiedziałam o moich “pomysłach na wakacje” w ostatnich latach...

Nie lubimy mówić o tym, co było. To za mało nowoczesne

Lądek-Zdrój, wraz ze słynnym Mostem św. Jana, był na mojej liście miejsc do odwiedzenia od dawna. Ale że czas nie jest z gumy, Dolny Śląsk ma wiele innych atrakcji do zaoferowania, a podróżując muszę też uwzględniać możliwości i preferencje towarzyszy podróży – odkładałam ten wyjazd z roku na rok. Wydawało mi się, że to “nie ucieknie”, że “za rok też zdążę”. Nie zdążyłam. Dziś z mostu, jak i z wielu innych budowli, zostały tylko ruiny. Tym bardziej chciałam tam jechać – ale ja jestem specyficzna. Przeżywam i historię trwania – i historię znikania. Większości nie interesuje ani jedna, ani druga.

Historia popadła w XXI wieku w niełaskę. Ciężko powiedzieć, kiedy to się dokładnie stało – sama studiowałam historię, mogę mieć więc zaburzone postrzeganie. Wiem, że gdy pod koniec pierwszej dekady obecnego stulecia kończyłam studia i rozeszły się moje drogi z poznanymi tam ludźmi – nie było już nikogo, z kim można by prowadzić dotyczące przeszłości rozmowy czy dyskusje. To jedna z tych rzeczy, których się nie docenia, póki są – a potem znikają bezpowrotnie.

Z czasem było coraz gorzej. Mimo, iż nigdy nie byłam biegła w historii kultury czy sztuki, a kilkanaście lat po studiach mam co najwyżej wrażenie “nic nie wiem, nic nie umiem, nic nie pamiętam” i boję się odezwać przy mądrzejszych ode mnie – to wciąż jestem gdzieś “pomiędzy”. Pomiędzy tymi, którzy się znają i którym zależy, pomiędzy specjalistami czy aktywistami starającymi się zachować i popularyzować dziedzictwo narodowe, a “resztą świata”. Ta “reszta świata” jest dużo liczniejsza. I lobbuje za tym, by to jej punkt widzenia był tym “jedynym słusznym”.

W dobrym tonie jest dziś narzekanie na historię – i jako przedmiot szkolny, i jako przedmiot zainteresowań. Trzeba dodać, jak to nie lubiło się historii w szkole, podkreślać, że powinno być jej mniej (nie, że powinna być inaczej nauczana, bo tutaj się zgodzę – ale właśnie że powinno się ją w ogóle zmarginalizować lub wywalić z planów) – bo jest niepotrzebna i lepiej ją zastąpić angielskim czy informatyką. Podkreślać, że trzeba iść naprzód, że babranie się w przeszłości nikomu nie służy. Na wiadomość, że ktoś interesuje się historią i lubi odwiedzać związane z nią miejsca najlepiej zareagować jak na wieść, że ktoś przybył z kosmosu. Z zaskoczeniem i niedowierzaniem, bo jak to tak, w dzisiejszych czasach...

Dzieci też trzeba wychowywać w duchu postępu. Mają być elastyczne, znać języki obce, ogarniać nowe technologie i nie oglądać się za siebie. Wizyta w muzeum co najwyżej je zanudzi – i trzeba to powtarzać przy maluchach, zanim w ogóle dziecko zobaczy jakiekolwiek muzeum. Żeby skojarzenie “muzeum = nuda” zostało w dzieciaku zaszczepione jeszcze przed jakąkolwiek muzealną wizytą.

Kościoły trzeba traktować wyłącznie jako miejsce kultu religijnego. Jeśli jesteś katolikiem, masz się tam modlić, jeśli ateistą – to omijać szerokim łukiem. Gdybym dostawała 10 zł za każdą reakcję zdziwienia, gdy informuję, że chcę zobaczyć jakiś stary kościół wciąż pozostając ateistką – każdorazowo finansowałabym z tego kolejną wyprawę. Słaba ta wasza wiara w Boga, skoro musicie do niego przekonywać prezentując dzieła ludzkich rąk i – po drugiej stronie – słaby ten wasz ateizm, skoro boicie się, że wizyta w kościele może mu zaszkodzić.

Najlepiej się więc od historii odciąć, udawać, że nie istnieje, a potem można z czystym sumieniem zrównać z ziemią zabytki – i te będące dziedzictwem przyrody, i te powstałe za sprawą człowieka. Będzie więcej miejsca na nowoczesną deweloperkę czy inne nowoczesne atrakcja dla turystów.

Jeśli o zabytkach mowa – to Dolny Śląsk jest jednym z najbardziej w nie bogatym rejonem Polski. Nie przekłada się to na środki na ich odbudowę (https://dziennik.walbrzych.pl/dolny-slask-chca-wiecej-pieniedzy-na-zabytki-na-dolnym-slasku/). Bo to poniemieckie, więc – jak gdzieś usłyszałam – “po okupancie”. Po wojnie dumny naród rozbierał tutejsze budowle, żeby wywieźć cegły na odbudowę stolicy – i 80 lat po wojnie wciąż uważa to za powód do dumy, o czym można co jakiś czas usłyszeć od różnej maści warszawskich “aktywistów”. Ludzie z alergią na tę niemodną wiedzę historyczną nie przetwarzają informacji na poziomie podstawówki. Nie dociera do nich, że akurat w niemieckich wtedy miastach Niemcy nie stanowili “okupantów”, bo byli “u siebie”. Nie dociera także jakimś cudem to, że rejony przyłączone do Polski po wojnie stały się polskie – i niszcząc zabytki robi się na złość nie mitycznym “Niemcom” (zwłaszcza w XXI w., w którym Niemcy są sojusznikami, nie wrogami), a Polakom. Ale...może właśnie o to chodzi?

Wakacje w Polsce to powód do wstydu?

Chwalenie się tym, że na urlop pojechało się za granicę i wyśmiewanie tego, że ktoś świadomie spędził go w Polsce jest jeszcze powszechniejsze, niż wyśmiewanie historii. Jakbyśmy, jako Polacy, musieli w ten sposób podleczyć nasze narodowe kompleksy. Pół biedy, jeśli ktoś wyjeżdża za granicę, bo akurat tak chce – ale z równym zrozumieniem i tolerancją podchodzi do tego, że ktoś woli inaczej. Przy każdej mojej chęci wybrania się czy to do określonego miejsca na Dolnym Śląsku, czy to nad polskie morze, mogę policzyć na palcach jednej ręki osoby, które rozumieją taki wybór. Grono tych, które skrytykują czy wyśmieją, jest zawsze większe – i to nie jest kwestia “cudze chwalicie, swego nie znacie”. To raczej “cudze chwalicie, swoim gardzicie, a nie znacie ani jednego, ani drugiego”.

Bo jak dzisiaj należy spędzać wakacje? Zaliczając modne punkty. Kiedyś nie rozumiałam, dlaczego niektórzy to krytykują, przecież ja też “zaliczam” różne atrakcje. Jeśli mam czas dobrze przygotować się do wyprawy – zawsze mam listę rzeczy do obejrzenia. Zrozumiałam krytykę, gdy zorientowałam się, w jaki sposób inni “zaliczają” atrakcje turystyczne i – co gorsza – takiego samego sposobu oczekują od innych.

Żyjemy dziś modnie i szybko – i w taki sam sposób traktujemy turystykę. Trzeba podjechać, najlepiej samochodem, do jakiegoś modnego miejsca, zrobić mu zdjęcie, wysłać rodzinie lub wstawić na socialmedia, odhaczyć i przejść do kolejnego punktu wycieczki. Szybko, w biegu, nie eksplorować, nie badać – bo to nudne, czasochłonne, wymagające, bo trzeba szybko wrócić do socialmediów w smartfonie lub gry na komputerze. Lepiej leżeć plackiem na plaży, niż chodzić po górach, bo w górach to nogi bolą (i mówię to ja, czterdziestoparolatka z kondycją emerytki, zaniepokojona tym, jak do szlaków dla emerytów podchodzą nieraz młodzi i zdrowi przedstawiciele kolejnego pokolenia). A poza tym w górach można się potknąć i nie ma się jak podeprzeć, trzymając smartfon w rękach.

Miejsca są trochę jak ludzie. Nie dowiesz się wiele o danym człowieku, widząc go jeden raz, z daleka, z okien samochodu, czy cykając mu zdjęcie, bo akurat ktoś na TikToku powiedział, że z tym człowiekiem to warto się sfotografować (w ogóle nie powinno się nikomu robić zdjęć bez jego zgody, ale to już poza tematem). Żeby kogoś lepiej poznać, musisz się wysilić, dać coś z siebie, spędzić z nim czas. Jeśli chcesz, by stał się dla Ciebie kimś ważnym i się dla Ciebie otworzył – musisz zaakceptować jego dobre i złe strony. Do dobrych miejsc się wraca tak, jak wraca się odwiedzić dobrych przyjaciół. Mimo tego, że przecież już ich kiedyś widzieliśmy i już kilka zdjęć mamy. Nie zostawia się przyjaciela w potrzebie – i analogicznie nie powinno się odpuszczać odwiedzenia wartościowych miejsc tylko dlatego, że zmagają się ze skutkami kataklizmu. Wręcz przeciwnie. Tylko najpierw trzeba do siebie dopuścić myśl, że dane miejsce jest wartościowe.

A o to trudno w świecie, w którym, zamiast być bardziej otwartymi na miejsca i ich historie, jesteśmy coraz bardziej zamknięci i na miejsca, i na ludzi. Moją analogię do “dobrych przyjaciół” też zrozumieją tylko niektórzy, tacy, którzy dobrych przyjaciół mieli lub mają. Bo coraz więcej osób zalicza znajomości tak, jak zalicza się miejsca do odhaczenia na urlopie. Dodawanie kogoś do znajomych, bo akurat mamy wspólnego znajomego, niedopuszczanie do siebie ludzi, bo akurat nie są z naszej bańki i wymaganie od tych z naszej bańki, by byli “idealni” i we wszystkim się z nami zgadzali. Jeśli nie, to pożegnamy się bez żalu i w socialmediach znajdziemy sobie ciekawszych “przyjaciół” na ich miejsce, tak, jak znajdziemy sobie kolejne modne miejsce do odwiedzenia na wakacjach, bo to poprzednie było nie dość idealne i nie spełniło w 100% naszych oczekiwań. Zanim dobrze poznamy czy to danego człowieka, czy miejsce, już uznamy, że coś jest w nim nie tak, że szkoda naszego cennego czasu, spieszymy się, odhaczamy szybko jako – udaną czy nieudaną – atrakcję towarzyską czy turystyczną i idziemy szukać kolejnej.

Tymczasem każde miejsce, tak, jak każdy człowiek – ma swoje historie i swoje tajemnice. Miasta, jak ludzie, nie są takie same – i dostrzeżemy to, jeśli zmienimy perspektywę. Można albo przyjąć, że mamy do czynienia z kolejnym nudnym miasteczkiem, z ratuszem otoczonym kamienicami – albo przyjąć, że każdy ratusz i każda kamienica ma swoją historię i zechcieć ją zgłębić. Żeby to jednak zrobić – najpierw trzeba włożyć wysiłek w pozbycie się własnych uprzedzeń. Zwłaszcza tych, które mamy wobec swojego kraju.

Pensjonat w historycznym budynku w Polsce? Stare, babcine, “wieś śpiewa i tańczy”. Stara kamieniczka we Włoszech? Ależ cóż za urocze miejsce! Hotel w Polsce? Ale drożyzna! Droższa lub podobna cenowo oferta w Grecji – nic, tylko brać, przecież to tyle, co w Polsce! Polskie miasteczko zniszczone po powodzi? Haha, ale ruina, haha, polskie wakacje, można się było spodziewać. Zagraniczna atrakcja po podobnych doświadczeniach? No nic dziwnego, przecież potrzebują czasu, żeby się pozbierać! Coś, co w Polsce jest wymarłym zadupiem, w którym “nic nie ma”, za granicą cudownie zmienia się upragnioną oazę ciszy i spokoju, zaś “męczące tłumy”, na które narzekamy w Polsce, za granicą stają się “tętniącym życiem miastem”. Polska rzeka cuchnie. Wenecja pachnie romantyzmem. W Polsce mamy “pedalarzy” czy “idiotów” nie rozumiejących, że to kierowca samochodu ma zawsze rację i pierwszeństwo. Ale Amsterdam to już nowoczesne miasto, w którym rozumie się, jak ważna jest ekologia. Turcja jest bezpieczna, bo mimo, że “muzułmańska”, to szanuje się tam turystów. Polskie góry bezpieczne nie są, bo mieszkają tam górale, a to oznacza, że są katolikami i zwolennikami PiSu – to ostatnie usłyszałam w odniesieniu do miejscowości z Dolnego Śląska od osoby mieszkającej na stałe w mieście, w którym wyniki ostatnich wyborów były porównywalne. No ale wiadomo, “polskie” góry, więc trzeba się doczepić. Polskie koleje zawsze się spóźniają. Niemieckie są idealne. Jeździłam niemieckimi pociągami i nie, wcale takie idealne nie są.

O tym, że w Polsce jest wiecznie zimno, a gdzie indziej “normalnie” może nie będę się rozwodzić, bo gdy przy 19 stopniach w cieniu wymsknęła mi się na głos myślozbrodnia, że jest “trochę za gorąco”, to pożałowałam ;)

Zmierzam jednak do tego, że to nie “polski” (żeby wiedzieć, na ile “polski”, to już by trzeba się bardziej zainteresować tą “niemodną i nudną” historią) Dolny Śląsk jest problemem. Problemem jest nasze nastawienie. Podobno jeśli chce się coś zrobić, szuka się sposobu, jeśli nie chce – szuka się powodu. Szukamy powodów, aby nie docenić tego, co mamy u siebie. Leczymy własne narodowe kompleksy kosztem ludzi, którzy właśnie teraz najbardziej potrzebują naszej solidarności. Butelka wody i paczka baterii w pierwszym popowodziowym zrywie to za mało. Czas na prawdziwe działanie jest właśnie teraz.

Wbrew tym wszystkim głosom zdziwienia, że jak to można chcieć jechać w polskie góry do zniszczonych miast, zamiast do zagranicznego kurortu, turyści w Sudetach się pojawiają – i oby było ich jak najwięcej.

Nie chciałabym zostać źle zrozumiana – nie ma nic złego w zagranicznych wyjazdach. Problem pojawia się wtedy, gdy łechtamy sobie ego specyficznie rozumianą “polską solidarnością”, a wcale tacy solidarni nie jesteśmy. Kiedy chcemy jeździć tylko za granicę, bo uważamy, że do polskich miast nie warto i gdy te same przekonania zaszczepiamy dzieciom. Kiedy krytykujemy innych, że wolą odwiedzić Karkonosze, niż Alpy. Gdy wyolbrzymiamy rzekome wady polskich miast i miasteczek, te same cechy w zagranicznych miejscowościach uznając za zalety. Wreszcie, gdy dając się namówić na taką wyprawę cały czas szukamy wad, mając nadzieję, że tym samym zniechęcimy współpodróżników, którzy dzięki temu pójdą po rozum do głowy i zrozumieją, że w Polsce to warto spędzać czas w socialmediach, a na urlop trzeba jechać za granicę.

Można iść na kompromisy. Spędzać urlop naprzemienne raz w Polsce, raz za granicą. Podróżując tą samą grupą osób pozwolić, by za każdym razem ktoś inny wybierał cel podróży – i pozwolić mu pokazać Wam to, co uzna za warte pokazania. Możecie poznać ciekawą historię lub legendę związaną z danym miejscem, możecie poznać naprawdę ciekawe zakątki, jeśli nie będziecie całej energii marnować na udowadnianie innym, że włoskie góry są lepsze od polskich i że lepiej wejść na wieżę Eiffla w Paryżu, niż na Śnieżnik czy Śnieżkę (jakby to w ogóle porównywalne kategorie były – błagam, jak już musicie, to przynajmniej porównujcie szczyty do szczytów i stolice do stolic). Możecie jednego dnia zwiedzić zabytkowy kościół, a drugiego odwiedzić park rozrywki – lub rozdzielić się na 1 dzień i pozwolić, by każdy wybrał się tam, gdzie mu bardziej pasuje. Jako osoba, która w moim towarzystwie jest najbardziej wkręcona czy to w góry, czy w miejsca szeroko rozumianego dziedzictwa kulturowego, zwykle chodzę po tych górach mniej, niż bym wolała i zwiedzam mniej, niż bym preferowała – ale jednocześnie dużo więcej, niż by chcieli inni towarzysze podróży. Na tym polegają kompromisy – tylko trzeba chcieć i trzeba rozmawiać.

Trzeba włożyć wysiłek w zrozumienie, że wypocząć można nie tylko w modnych zagranicznych kurortach, że wystarczy wziąć bluzę, żeby w tym mitycznym polskim “zimnie” nie zmarznąć, przewodnik (książkowy czy internetowy) – żeby dane miejsce nie jawiło się jako “kolejna nudna skała” czy “kolejne nudne miasteczko” i pozwolić sobie na eksplorowanie okolicy z podziwem czy zaciekawieniem, zamiast traktować wyjazd na urlop jak tabelkę z exela z miejscami do odhaczenia. Wtedy może okazać się, że będziemy chcieli tam wracać spontanicznie, na weekend, czy to chcąc odwiedzić znane miejsca z sentymentu, czy chcąc zobaczyć więcej. Tylko trzeba wyrzucić z głowy po pierwsze – przekonanie, że wyjeżdżając na weekend marnujemy czas, który moglibyśmy spędzić przed ekranem, po drugie – uprzedzenia względem tych “złych, bo polskich i w dodatku poniemieckich” regionów. Tutaj naprawdę jest co zwiedzać – i warto z tego skorzystać, póki nie jest za późno. A z roku na rok – coraz bardziej jest.

A już tak bardziej zaczepnie, do tych wszystkich “patriotów” – skoro ci źli Niemcy dbali, a Wy gardzicie, bo to polskie i “jak można chcieć spędzić urlop w Polsce” – to ładne wystawiacie sobie świadectwo.

I tak, wiem, że znów się czepiam, że znów nie rozumiem, że piszę za długo, za nudno i ogólnie wypisuję dziwne rzeczy w internecie. I to w dodatku nawet nie o feminizmie czy cyfryzacji. Nie musicie czytać. Wybierzcie się lepiej na wycieczkę. Wiecie, dokąd ;p

 
Czytaj dalej...

from didleth

Prasówka z cyfryzacji 14-18.04.2025

  1. Propaganda. Czy wybory to transakcja rynkowa? (podcast techspresso.cafe) https://www.youtube.com/watch?v=2imV681aGmw

  2. Komisja Europejska: delegacja do USA tylko z jednorazowym telefonem https://techspresso.cafe/2025/04/16/komisja-europejska-delegacja-do-usa-tylko-z-jednorazowym-telefonem/

  3. Kancelaria Prezydenta i Ministerstwo Edukacji firmują przymusowy sharenting – zgoda na publikowanie zdjęć warunkiem udziału w zawodach sportowych https://niebezpiecznik.pl/post/bezduszna-decyzja-pzpn-dotyczaca-dzieci-puchar-tymbarku/

  4. USA: Palantir pomoże ICE (Immigration and Customs Enforcement) lokalizować ludzi przeznaczonych do deportacji https://www.404media.co/leaked-palantirs-plan-to-help-ice-deport-people/ https://www.404media.co/ice-just-paid-palantir-tens-of-millions-for-complete-target-analysis-of-known-populations/

  5. Europejscy ministrowie także rozmawiają za pomocą Signala https://www.ftm.eu/articles/eu-signal-group-confirmed-transparency-rules http://heise.de/-10353749

  6. NASK: Wdrożenie Aktu o Sztucznej Inteligencji w państwach UE cz. 2 https://cyberpolicy.nask.pl/wdrozenie-aktu-o-sztucznej-inteligencji-w-panstwach-ue-cz-2/

  7. Gawkowski: rośnie liczba zgłoszeń incydentów bezpieczeństwa https://techspresso.cafe/2025/04/16/gawkowski-rosnie-liczba-zgloszen-incydentow-bezpieczenstwa/

  8. O dyskusji nad “ustawą o zakazie smartfonów” – Magda Bigaj https://www.instagram.com/p/DIhNWIcIyi7/?img_index=1

  9. “Piszę o tym dlatego, że mam po prostu dość tej żenującej wyższości idealnych ekspertów nad nami, maluczkimi.” Paweł Lęcki o zakazie telefonów w szkołach, ale bardziej to o systemie edukacji https://www.facebook.com/pawel.lecki79/posts/pfbid0XdJYuD4rxFEpXtgE19sd8EGZ925o372QzXVGczuLiHMn7uQKpR8VhqDbcuQKg2GPl

  10. Zakaz smartfonów w szkołach? Kto i co powinien zrobić, by wyrwać dzieci ze smartfonów https://panoptykon.org/zakaz-smartfonow-w-szkolach-jak-wyrwac-dzieci

  11. Kiedy podatek cyfrowy w Polsce? Ministerstwo Cyfryzacji podaje szczegóły https://techspresso.cafe/2025/04/15/kiedy-podatek-cyfrowy-w-polsce-ministerstwo-cyfryzacji-podaje-szczegoly/

  12. Meta jednak będzie trenować AI w oparciu o nasze dane https://techspresso.cafe/2025/04/15/meta-jednak-bedzie-trenowac-ai-w-oparciu-o-nasze-dane/

  13. Shein i Temu podnoszą ceny dla klientów z USA w odpowiedzi na cła Trumpa https://techcrunch.com/2025/04/17/shein-and-temu-to-raise-prices-for-us-shoppers-in-response-to-tariffs/

  14. CEO Nvidii z wizytą w Pekinie https://www.theguardian.com/technology/2025/apr/17/nvidias-ceo-surprise-visit-beijing-restricts-chip-sales-china

  15. Deweloper zbudował narzędzie do testowania tego, jak różne modele AI podchodzą do kontrowersyjnych tematów https://techcrunch.com/2025/04/16/theres-now-a-benchmark-for-how-free-an-ai-chatbot-is-to-talk-about-controversial-topics/

  16. DHgate, chiński marketplace, najpopularniejszą aplikacją w USA https://techcrunch.com/2025/04/14/chinese-marketplace-dhgate-becomes-a-top-us-app-as-trade-war-intensifies/

  17. Telefony z Androidem będą się same restartować co 3 dni https://techcrunch.com/2025/04/15/for-security-android-phones-will-now-auto-reboot-after-three-days/

  18. Apple chce wykorzystywać dane użytkowników do szkolenia AI https://techcrunch.com/2025/04/15/apple-details-how-it-plans-to-improve-its-ai-models-by-privately-analyzing-user-data/

  19. NOYB krytykuje unijne negocjacje dot. RODO https://noyb.eu/en/eu-pledged-improve-gdpr-cooperation-and-made-it-worse https://netzpolitik.org/2025/fuer-bessere-zusammenarbeit-gelingt-der-eu-das-nachjustieren-beim-datenschutz/

  20. Aktywiści składają skargę przeciwko Mecie – brak alternatywnego feedu ma naruszać DSA http://heise.de/-10354635 https://edri.org/our-work/civil-society-files-dsa-complaint-against-meta-for-toxic-profiling-fueled-feeds/

  21. Francuski rząd chce weryfikacji wieku na stronach erotycznych http://heise.de/-10351833

  22. Niemcy: rośnie opór przeciwko wykorzystywania przez policję oprogramowania Palantir http://heise.de/-10351797

  23. Anna Dyner: jak w Polsce werbują białoruskie i rosyjskie służby https://www.rp.pl/sluzby/art42078741-anna-dyner-jak-w-polsce-werbuja-bialoruskie-i-rosyjskie-sluzby

  24. EDRi o działaniach Panoptykonu https://edri.org/our-work/panoptykon-foundation-challenges-the-data-retention-regime-in-poland-telecom-companies-requested-to-delete-activists-data/

  25. Co z pracami zespołu Brzoski? https://x.com/annawitten/status/1912756468547248376 https://x.com/annawitten/status/1912756801109471426

  26. OpenAI pracuje nad własną platformą w stylu twittera https://techcrunch.com/2025/04/15/openai-is-reportedly-developing-its-own-x-like-social-media-platform/

  27. Wyciek danych z 4chan https://techcrunch.com/2025/04/15/notorious-image-board-4chan-hacked-and-internal-data-leaked/

  28. TikTok wprowadza funkcje recenzowania miejsc oraz coś na wzór community notes https://techcrunch.com/2025/04/15/tiktok-takes-on-google-maps-by-surfacing-reviews-in-the-comments-tab/ https://techcrunch.com/2025/04/16/tiktok-begins-testing-footnotes-a-new-community-notes-like-feature/

  29. Nowy Wspaniały Świat: Influencing. Czy influencerzy mają realny wpływ na tzw. mainstream? https://podcasty.polskieradio.pl/podcast/nowy-wspanialy-swiat,501/odcinek/influencing-czy-influencerzy-maja-realny-wplyw-na-tzw-mainstream-analizuja-tomasz-dzialowy-oraz-janusz-schwetner,0842f203-c825-45e0-a5ed-b79529cf7735

  30. Proces antymonopolowy Mety. Co powiedział Zuckerberg w sądzie? https://techspresso.cafe/2025/04/15/proces-antymonopolowy-mety-co-powiedzial-zuckerberg-w-sadzie/

  31. Niemcy: kontrowersyjne elektroniczne karty pacjenta od 29 kwietnia w całym kraju https://netzpolitik.org/2025/bundesgesundheitsministerium-elektronische-patientenakte-kann-ab-29-april-bundesweit-genutzt-werden/

  32. O oversharentingu i zdjęciach (nie tylko) ze sobą https://blog.oliwierjaszczyszyn.com/o-oversharentingu-i-zdjeciach-nie-tylko-ze-soba

  33. CVE (Common Vulnerability and Exposures) było o “kilka godzin” od zamknięcia https://arstechnica.com/security/2025/04/crucial-cve-flaw-tracking-database-narrowly-avoids-closure-to-dhs-cuts/

  34. Zdaniem ministra cyfryzacji polskie firmy wdrażają AI za wolno https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/zdaniem-ministra-cyfryzacji-polskie-firmy-wdrazaja-ai-za-wolno

  35. Sąd: Google zmonopolizowało rynek reklamy w sieci https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/sad-orzekl-ze-firma-google-zmonopolizowala-rynek-reklamy-internetowej

#prasówka

 
Czytaj dalej...

from didleth

Prasówka feministyczna 11-18.04.2025

  1. Prokuratura wszczęła dochodzenie po incydencie z Braunem w Oleśnicy https://oko.press/na-zywo/na-zywo-relacja/prokuratura-wszczela-dochodzenie-po-incydencie-z-braunem-w-olesnicy

  2. Patricia Vargas Llosa. Trwała przy mężu nobliście pół wieku, wybaczyła mu zdradę https://kobieta.rp.pl/jej-historia/art42133611-patricia-vargas-llosa-trwala-przy-mezu-nobliscie-pol-wieku-wybaczyla-mu-zdrade

  3. Sarah Bowman na Dzikim Zachodzie https://ciekawostkihistoryczne.pl/2025/04/14/sarah-bowman-na-dzikim-zachodzie/

  4. Pani od feminatywów o ataku Brauna na szpital w Oleśnicy https://www.instagram.com/paniodfeminatywow/p/DIgua6uIwvL/?img_index=1

  5. Frida Kahlo, która życia od sztuki nie oddzielała https://open.spotify.com/episode/1muvuCkAF4guJ9oe0sZLGz

  6. Aborcja we Włoszech. „Meloni łączy neofaszyzm z neoliberalizmem” https://krytykapolityczna.pl/swiat/ue/wlochy-aborcja-klauzula-sumienia/

  7. Paryż uhonoruje naukowczynie poprzez wyrycie ich nazwisk na wieży Eiffla https://www.instagram.com/p/DIPDhBQuNZx/?img_index=1

  8. Gdyby kobiety rozmawiały z mężczyznami tak, jak oni z nami (Ilona Kostecka, filmik) https://www.instagram.com/p/DIPDhBQuNZx/?img_index=1

  9. Senat organizuje konkurs na pisanie listów do ojca https://www.facebook.com/schmorgpl/posts/pfbid0uYWWBVpd1qpKRJ1Q28Gb83qxAkhBo9pdPMZA1GLcL55piq7YjKtYhFUR7tDkkteWl

  10. O nierównym traktowaniu matek i ojców (Ilona Kostecka, filmik) https://www.instagram.com/p/DIWpqDTopfj/

  11. Duda przeciwko zmianom, które miały chronić mniejszości. Odesłał nowelę kodeksu do TK https://oko.press/na-zywo/na-zywo-relacja/duda-nowela-kodeks-karny-tk-ochrona-mniejszosci-lgbt

  12. SChM o propozycji zmian prawa rodzinnego https://www.facebook.com/schmorgpl/posts/pfbid02bCN8fUnVYrxTGaaRuX2eUrDENx8HJ2uBHQqugS2tyvdkUxMChZbd932bHjaeunePl

  13. Nie pomagam żonie przy dzieciach. To też moje dzieci i mój ojcowski obowiązek” https://www.edziecko.pl/rodzice/7,79361,31848036,nie-pomagam-zonie-przy-dzieciach-to-tez-moje-dzieci-i-to-moj.html

#femiprasówka

 
Czytaj dalej...

from arkadiusz durszlak

Wstęp

Jako mieszkaniec Gliwic – a dokładniej Starego Miasta – zamieszkujący ulicę wyłączoną z ruchu samochodowego (z wyjątkiem pojazdów upoważnionych), bez przypisanego miejsca parkingowego ani dostępu do podwórza, chciałbym podzielić się kilkoma obserwacjami dotyczącymi funkcjonowania ruchu i parkowania w centrum miasta. Piszę jako pieszy, rowerzysta i kierowca – jednocześnie jako osoba zaangażowana w życie tej przestrzeni.

Zachęcam do podjęcia działań zmierzających do poprawy jakości życia mieszkańców, zwiększenia bezpieczeństwa i lepszego uporządkowania zasad parkowania oraz egzekwowania przepisów. Choć poruszam kilka różnych kwestii, łączy je jeden mianownik: nieprecyzyjne, od lat nieaktualizowane regulacje oraz niska skuteczność (a może raczej wydajność) Straży Miejskiej w ich egzekwowaniu.

Ulice (w teorii) zamknięte dla ruchu

Od czasu wprowadzenia zakazu ruchu samochodowego na wybranych ulicach Starówki w 2021 roku obserwuję – dosłownie z okna – jak przepis ten jest ignorowany. Z przykrością muszę stwierdzić, że zakaz działa jedynie częściowo. Jest regularnie łamany, i to nie przez zagubionych turystów, lecz przez mieszkańców Gliwic i okolicznych miejscowości – o czym świadczą tablice rejestracyjne pojazdów.

Egzekwowanie przepisów jest utrudnione z wiadomych przyczyn – wjazdy są krótkie, kierowcy poruszają się szybko (łamiąc ograniczenie prędkości do 20 km/h), generując hałas i zagrożenie dla pieszych. Rozwiązaniem mogłoby być systematyczne analizowanie materiałów z miejskiego monitoringu i każdorazowe dokumentowanie wykroczeń, jednak zdaję sobie sprawę z tego jak wielkiego nakładu pracy by to wymagało.

Niekiedy wjazd pod zakaz wynika z niejasności oznakowania – zwłaszcza gdy w strefie zakazanej znajdują się legalne miejsca postojowe (dla osób do tego upoważnionych, t.j. mieszkańców). Może dobrym pomysłem byłoby wyraźniejsze oznaczenie tych miejsc (np. koperty i dodatkowe oznakowanie pionowe), choć ryzykujemy wtedy „znakozę”, która i tak jest już zauważalna w przestrzeni Starówki.

Warto też zaznaczyć, że nie jestem przeciwnikiem jakiegokolwiek ruchu samochodowego w obrębie Starówki. Dostawy, taksówki, kurierzy, służby techniczne czy osoby z niepełnosprawnościami – ich potrzeba mobilności musi być uwzględniona. Problem w tym, że większość przypadków łamania zakazu dotyczy pojazdów do tego nieuprawnionych – najczęściej w godzinach wzmożonego zapotrzebowania na miejsca parkingowe, np. w weekendy lub podczas nabożeństw w pobliskim kościele.

Jeszcze w 2021 roku skierowałem zapytanie do Zarządu Dróg Miejskich, czy planowane są rozwiązania takie jak automatyczne rozpoznawanie tablic rejestracyjnych, opuszczane słupki lub inne środki kontroli. Odpowiedź brzmiała, że obecny model jest pilotażowy i będzie oceniany w przyszłości. Dziś, po niemal czterech latach, można z całą pewnością stwierdzić, że pilotaż się nie sprawdził i czas na konkretne zmiany.

Nie mam wystarczającej wiedzy technicznej, by zaproponować gotowe rozwiązanie – rozumiem złożoność tematu, konieczność uwzględnienia różnych grup użytkowników oraz tymczasowych zezwoleń. Wierzę jednak, że osoby odpowiedzialne za organizację ruchu w mieście posiadają odpowiednie narzędzia i kompetencje, by stworzyć sprawny, elastyczny system.

Warto również zasięgnąć opinii i doświadczeń innych samorządów, które zmagają się z podobnymi wyzwaniami. Gliwice nie są odosobnionym przypadkiem, a problemy związane z ruchem i parkowaniem w ścisłym centrum występują w wielu polskich miastach. Dialog z przedstawicielami miast, które wdrożyły skuteczne rozwiązania (czy to w zakresie oznakowania, technologii czy organizacji przestrzeni) mógłby przynieść wymierne korzyści. Dobrym przykładem mógłby być Szczecin, który dość poważnie podchodzi do problemów z parkowaniem.

Parkowanie nielegalne i egzekwowanie kar

Brak skutecznego egzekwowania zakazu ruchu na Starówce sprzyja nielegalnemu parkowaniu w Strefie Płatnego Parkowania. Problemem są nie tylko źle zaparkowane samochody, ale też sam model działania tej strefy. Obecne przepisy wymagają, by miejsca postojowe były wyraźnie oznaczone – przez co de facto kontrolowana jest jedynie przestrzeń tych miejsc, a nie cała strefa.

Tymczasem wiele samochodów parkuje poza wyznaczonymi miejscami, płacąc niższy koszt niż kierowcy parkujący legalnie. Dzienna opłata w podstrefie A to 30 zł. Tymczasem kara za nielegalne parkowanie to 100 zł – często dopiero po zgłoszeniu, a co istotne – mandat można dostać tylko raz za każde „zaparkowanie”. Jeśli nikt nie wezwie Straży Miejskiej przez kilka dni, pojazd nie ponosi żadnych dalszych konsekwencji. Mandat jest jednorazowy, niezależnie od tego, ile dni auto stoi w niedozwolonym miejscu. W wyniku tych przepisów samochód parkowany legalnie w strefie kosztuje 150 zł na tydzień, a nielegalnie – maksymalnie 100 zł, choć może wynieść to również 0, jeśli pojazd akurat stoi na dzikim parkingu, na które przymyka się oko.

Dzikie parkingi to osobny temat – przestrzenie zniszczone przez codzienne, nielegalne użytkowanie. Dotyczy to również terenów z historyczną nawierzchnią, zielenią, miejscami o potencjale rekreacyjnym czy estetycznym. Warto dodać, że najczęściej dojazd do takiego parkingu odbywa się przez dojazd wzdłuż po chodniku, co jest niezgodne z prawem.

Te wszystkie elementy prowadzą do jednego – w Polsce z “parkingozą” walczymi za pomocą “słupkozy”. Nie jest to rozwiązanie optymalne, ale – wygląda na to – najtańsze i najpopularniejsze, również w Gliwicach. Myślę, że dobrym pomysłem byłoby rewitalizowanie terenów zniszczonych przez dzikie parkowanie oraz proponowanie dodatkowej infrastruktury dla pieszych czy rowerzystów w miejscach, gdzie samochodom stawać nie wolno. Dodatkowo możliwe, że warto rozważyć dodatkowe tablice informacyjne na Starówce, które informowałyby o pobliskich wielopoziomowych parkingach.

Nawiasem mówiąc, kilkukrotnie pojawił się argument, że prywatnych parkingów wielopoziomowych nie powinniśmy liczyć do puli miejsc parkingowych. Jednak jeśli samochodem przyjeżdżamy zjeść w prywatnej restauracji czy zrobić zakupy w prywatnym sklepie, nie widzę przeszkód, żeby prywatne parkingi wliczać do puli miejsc parkingowych w mieście.

Działanie kontrolerów SPP

Na tle Straży Miejskiej znacznie skuteczniejsze wydają się być działania kontrolerów Strefy Płatnego Parkowania. Są obecni na Starówce w większej liczbie, działają częściej i – co ważne – wykonują swoje obowiązki proaktywnie, bez konieczności wezwania. Z punktu widzenia efektywności systemu jest to ogromna zaleta.

Co więcej, kontrolerzy SPP mogą zgodnie z prawem wystawiać więcej niż jeden mandat za ten sam pojazd – jeśli ten parkuje bez opłaty przez kilka dni. W przypadku Straży Miejskiej jest to niemożliwe, gdyż karany jest wyłącznie fakt “zaparkowania”, nie sam ciągły postój w miejscu do tego nieprzeznaczonym.

W związku z tym zasadne wydaje się pytanie, czy nie warto byłoby rozważyć rozszerzenia uprawnień kontrolerów SPP – tak, aby mogli oni również karać za parkowanie poza wyznaczonymi miejscami w obrębie strefy. Pozwoliłoby to w praktyce kontrolować rzeczywiście całą “strefę”, a nie wyłącznie konkretne, oznakowane miejsca. Byłby to realny krok ku zwiększeniu skuteczności systemu.

Systemowy charakter problemu

Zdaję sobie sprawę z tego, że na poziomie miasta (samorządowym) niewiele jesteśmy w stanie zrobić, bo jest to problem systemowy. Problem z brakiem odpowiednich przepisów, interpretacją innych oraz brakiem w aktualizacji taryfikatora mandatów za parkowanie od kilkudziesięciu (sic!) lat.

Dlatego właśnie, korzystając z okazji, chciałbym zachęcić wszystkich Państwa do zapoznania się ze społecznymi postulatami nowelizacji przepisów. Na stronie internetowej Miejskiej Agendy Parkingowej można zapoznać się ze skrótowo przedstawionymi głównymi założeniami. Zachęcam Państwa, jako osoby posiadające sprawczość, do zaangażowania się w zmianę prawa i do dopisania się do listy sygnatariuszy postulatów.

Budowa nowych parkingów

Na koniec chciałbym poruszyć wątek rzekomego braku miejsc parkingowych w centrum. Na lokalnych grupach społecznościowych regularnie pojawiają się głosy, że w Gliwicach “nie da się zaparkować”. W mojej ocenie jest to mit.

Ruch samochodowy związany z poszukiwaniem miejsc parkingowych nasila się w trzech okresach tygodnia: podczas mszy świętej, w porze obiadowej w weekendy oraz w sobotnie przedpołudnie (zakupy na małym rynku). W tych momentach – według moich obserwacji – nawet połowa zaparkowanych samochodów stoi nielegalnie. Powodem może być również fakt, że parkingi wielopoziomowe są płatne, a SPP w weekndy – darmowa. Pytanie, czy potencjalnie wybudowany wielopoziomowy parking “miejski” również byłby darmowy…?

Jak już wspominałem, jestem kierowcą – posiadam samochód i od kilku miesięcy dokumentuję miejsca, w których parkuję. Chciałem w ten sposób pokazać, że parkowanie w centrum Gliwic wcale nie musi być problemem. Legalne miejsca są dostępne, a ich znalezienie nie zajmuje pół godziny. Na przygotowanej przeze mnie stronie internetowej od lutego prowadzę dokumentację swoich parkowań i zachęcam Państwa do zapoznania się z tym materiałem. Oczywiście mam świadomość, że to dowód anegdotyczny – niemniej pokazuje on, że miejsca szukam o różnych porach dnia i w różnych dniach tygodnia, i zawsze udaje mi się je znaleźć. Zdarzało się, że musiałem zaparkować nieco dalej, ale przez osiem lat mieszkania na Starówce nigdy nie musiałem zostawiać auta dalej niż na ul. Chopina. Czy to daleko od Rynku? Dla niektórych być może tak – dla mnie to po prostu koszt mieszkania w ścisłym centrum.

W Gliwicach istnieją już dwa parkingi wielopoziomowe – przy ul. Dunikowskiego i ul. Jana Pawła II – zlokalizowane w bardzo bliskiej odległości od Rynku. Obecnie są one wykorzystywane zaledwie częściowo – np. parking przy Dunikowskiego ma w weekendy jedynie 40% obłożenia (informację taką otrzymałem od zarządcy parkingu). Problemem nie jest więc brak infrastruktury, a nastawienie kierowców, którzy chcieliby parkować jak najbliżej celu podróży.

W kampanii pani prezydentki pojawiały się koncepcje parkingu wielopoziomowego, zaprojektowanego przez panią urbanistkę. Koncepcja jak najbardziej interesująca i estetyczna – więcej takich inicjatyw w Gliwicach przyjąłbym z ogromną radością. Chciałbym jednak upewnić się, że miasto wykona (bo liczę, że decyzja o takiej budowie jeszcze nie zapadła) odpowiednią pracę w temacie zbadania potrzeb parkingowych.

W dyskusjach o parkowaniu często pojawia się argument, że osoby starsze lub z niepełnosprawnościami nie mogą przejść kilkuset metrów do restauracji czy sklepu. Oczywiście – osoby z ograniczeniami ruchowymi powinny mieć zapewniony możliwie najwygodniejszy dostęp do celu. Problem w tym, że ten argument najczęściej podnoszą... młodzi, zdrowi kierowcy. Najlepiej widać to w sobotnie poranki na małym rynku: starsze osoby przyjeżdżają tam autobusem, z wózkami na zakupy, pokonując spory dystans pieszo. W tym samym czasie okolice targu zastawiane są przez nowe auta – zazwyczaj prowadzone przez młodszych, sprawnych ludzi, którzy bez problemu mogliby zostawić samochód kilka kroków dalej. Przypomnę tylko, że tuż obok znajduje się wielopoziomowy parking (i to naprawdę obok, w bezpośrednim sąsiedztwie). Podobna sytuacja powtarza się w niedziele – na czas mszy świętej plac przy zabytkowym kościele zamieniany jest w parking (co jest decyzją księdza proboszcza, a plac jest częścią parafii, więc wydaje się być to w porządku), a z aut parkujących w miejscach niedozwolonych wysiadają całe rodziny, często również w pełni sprawne i młode.

Podsumowanie

Pozostaje więc odwieczne pytanie: jak wpłynąć na mentalność kierowców, żeby sami z siebie zrozumieli, że miejsc parkingowych wokół Starówki wystarczy dla wszystkich – o ile tylko przestaną próbować dojechać pod same drzwi. Wystarczy przecież zaparkować w rejonie aresztu (gdzie zawsze jest sporo wolnych miejsc), skorzystać z wielopoziomowych parkingów czy nawet z parkingu nad DTŚ i przejść spacerem na niedzielny obiad z rodziną (nie wspominając już o alternatywnych środkach transportu).

Chciałbym jeszcze raz zwrócić uwagę na to, że nie obwiniam o obecny stan ani Straży Miejskiej, ani władz miasta. Problemem jest system, który sprzyja kierowcom łamiącym prawo, przez co zapłacenie mandatu jest zwyczajnie tańsze niż legalne opłacenie postoju.

Po raz kolejny zachęcam Państwa do zapoznania się z Agendą Parkingową i do poruszenia tych tematów na wyższym szczeblu – z nadzieją, że wspólna presja wywierana na ustawodawcach doprowadzi do korzystnych zmian w prawie. Korzystnych zwłaszcza dla tych kierowców, którzy już dziś parkują zgodnie z przepisami.

Mam nadzieję, że przyszłe decyzje dotyczące organizacji ruchu, budowy parkingów czy rewitalizacji przestrzeni będą poprzedzone rzetelnymi konsultacjami społecznymi – takimi, które pozwolą wszystkim stronom przedstawić argumenty i wypracować możliwie najlepsze rozwiązania.

 
Czytaj dalej...

from Codzienność gryzie

Całe dorosłe życie ocierałam się o kwestie filozoficzne, w biologii, w tłumaczeniach, w rozmowach z mądrymi ludźmi. Nigdy jednak nie miałam czasu, aby się nad niektórymi rzeczami zastanowić. Dlaczego Paul Atryda widzial na księżycu swej planety mysz, a dlaczego ja widzę na naszym twarz? Czemu na przekór nauce wierzą ludzie w szkodliwość szczepionek? Co jest z nami, co jest z tym ludzkim rozumem?


Patrzymy i wyciągamy wnioski. Ale to, co widzimy, nie zawsze jest tym, co naprawdę istnieje – a to, co myślimy, bywa bardziej odbiciem naszych przyzwyczajeń niż rzeczywistości.

Umysł jest wygodny jak stary fotel – dopasowany do kształtu naszych przyzwyczajeń. Lubimy myśleć, że patrzymy na świat obiektywnie, że nasze zmysły i rozum są doskonałymi narzędziami poznania. Ale to właśnie one często prowadzą nas na manowce.

Widujemy zwierzęta w chmurach, twarz na Księżycu, widzimy znaki w zdarzeniach przypadkowych, szukamy wzorców, bo nasz umysł nie znosi chaosu. Upraszcza to, co złożone – z całej skali szarości wybiera czerń albo biel. To nie przypadek, to nieświadome dziedzictwo naszej natury. Tego rodzaju złudzenia dotyczą nas wszystkich, niezależnie od tego, kim jesteśmy. Nosimy w sobie wspomnienia przeszłości: dom, w którym się wychowaliśmy, lektury, które nas ukształtowały, wartości, które przyjęliśmy, zanim nauczyliśmy się pytać. Patrzymy na świat przez pryzmat osobistych doświadczeń, nieświadomi, że widzimy go przez krzywe zwierciadło. To złudzenia jednostkowe – osobiste filtry zmieniające obraz rzeczywistości.

Do tego jest język – piękny, ale zdradliwy. Rozmawiamy, ale nie zawsze mówimy o tym samym. Słowa bywają nieprecyzyjne, pełne naleciałości, skrótów myślowych, stereotypów. Mówimy „bóg”, „honor”, „ojczyzna”, jakby te pojęcia były oczywiste, a tymczasem mają one inne znaczenie w ustach różnych ludzi. Na rynku języka – forum naszych codziennych rozmów – łatwo sprzedać słowo bez treści i trudno ustalić, o czym tak naprawdę rozmawiamy.

I wreszcie teatr – miejsce wielkich narracji. Uczymy się ich z książek, wykładów, tradycji. Przyjmujemy gotowe scenariusze, bo tak jest łatwiej – nie trzeba się zastanawiać, ktoś zrobił to za nas. Ufamy autorytetom, systemom, doktrynom, nie pytając, kto i po co napisał te role dla nas. Takie złudzenia rodzą się z zaufania – czy raczej ślepego podporządkowania scenariuszowi, ktory uwalnia nas od kłopotliwej potrzeby myślenia i stawiania pytań.

Francis Bacon uważał, że świadomość tych złudzeń to pierwszy krok do prawdziwego poznania świata. Dopóki tkwimy w wygodnym fotelu naszych przyzwyczajeń, patrzymy na rzeczywistość przez pryzmat osobistych doświadczeń i wdrukowanych wyobrażeń. Żeby naprawdę poznać świat – musimy wstać, wyjść ze strefy komfortu i wziąć się za bary z czterema bożkami, którzy mydlą nam oczy.

Screenshot-20250325-190141

Francis Bacon – filozof początku nowożytności – jako jeden z pierwszych próbował nazwać te zniekształcenia. Opisał cztery główne typy złudzeń, które niepostrzeżenie wkradają się w nasze poznanie. Wyróżnił cztery rodzaje złudzeń, tzw. idole.

Nazwał je idolami – bo mają siłę fałszywych bożków, którym wierzymy bardziej niż faktom.

Idole plemienne to błędy wynikające z samej natury ludzkiego umysłu – jesteśmy skłonni do upraszczania złożonych zjawisk, bo tak jest wygodniej. Ufamy zmysłom, choć wiemy, że mogą zawodzić. Nasz umysł szuka porządku tam, gdzie go nie ma, i niechętnie przyjmuje nowości.

Idole jaskini (czyli umysłu) wynikają z indywidualnych doświadczeń – każdy z nas patrzy na świat inaczej, przez pryzmat wychowania, lektur, środowiska, poglądów. To, co widzimy, jest filtrowane przez osobistą „jaskinię”.

Idole rynku to pułapki języka. Nazwa polska jest myląca, bo chodzi o rynek jako miejsce wymiany myśli (forum). Mówimy nieprecyzyjnie, używamy słów-wydmuszek, które bardziej zaciemniają niż wyjaśniają. Język, zamiast opisywać rzeczy, często narzuca własną logikę i rozmywa granice pojęć.

Idole teatru to ślepa wiara w autorytety i gotowe systemy. Przyjmujemy je jak przedstawienie – z całym scenariuszem – nie kwestionując, nie sprawdzając, nie myśląc samodzielnie.

Złudzenia te nie są winą jednostki, lecz wpisane są w nasz sposób poznawania świata. Dlatego Bacon podkreślał, że potrzebujemy metody – rygorystycznej, krytycznej, opartej na doświadczeniu. Metody, ktora powoli oczyści nasze poznanie z tych błędów i zbliży nas do rzeczywistości takiej, jaka jest, a nie takiej, jaką sobie wyobrażamy.

 
Czytaj dalej...

from Codzienność gryzie

Skończyłam drugi album obrazów Jana Betleya

To jakby drugie wydanie albumu z 2001 roku, ale dodałam też 11 zdjęć szkiców do stacji drogi krzyżowej do kościoła na Górkach w Płocku — nigdy nie były publikowane, a mają swój urok. Album ma ponad 80 stron i tym razem każdy obraz ma swoją stronę, a kolory nareszcie będą zbliżone do oryginałów.

2025-03-07-15-00-13-Fotoksi-ka-edytor-Colorland-Vivaldi

2025-03-07-14-59-59-Fotoksi-ka-edytor-Colorland-Vivaldi

2025-03-07-15-00-13-Fotoksi-ka-edytor-Colorland-Vivaldi

2025-03-07-15-00-40-Fotoksi-ka-edytor-Colorland-Vivaldi

 
Czytaj dalej...

from Przemyślenia Anedroida

Android – system operacyjny na urządzenia takie jak smartfony i tablety, ale także znajduje się go w telewizorach, zegarkach i innych akcesoriach. anedroid – nie-typowy użytkownik mający inny system niż wszyscy, autor tego bloga i tego bloga.

Nie posiadam Androida w czystej (niezmienionej) postaci... choć jest ona zdecydowanie czystsza niż ta stojąca na sklepowej półce: bez GAPPS-ów, usług Googla, nawet Google Play tam nie ma. Brzmi jak Huawei z App Gallery? Niektórym to się nawet nie mieści w głowie, że apki da się pobierać z innych źródeł i może to być nawet bezpieczniejsze!

Mit otwartości

Systemu open source, którym tak chwali się Google, nie znajdziecie w żadnym ze swoich smartfonów (o ile sami go tam nie wgraliście). AOSP (Android Open Source Project) stanowi bazę dla wszystkich dystrybucji Androida. Zawiera tylko podstawowe funkcjonalności.

Android w wydaniu Googla (znajdziemy go m.in. w smartfonach Pixel) stanowi własnościowe rozszerzenie AOSP z dodaną integracją usług Googla. Integracja ta jest zaszyta głęboko w system, lub – cały system jest nią przesiąknięty. To nie tylko aplikacje jak YouTube, Gmail i Kontakty, ale również interfejsy programistyczne (API) na których polega wiele popularnych aplikacji jak Netflix, mObywatel, MS Teams, jakdojade, i wiele innych. Uruchomione na AOSP bez tych interfejsów mogą nie zadziałać.

Dodatkowo, producenci smartfonów często rozszerzają Googlowego Androida o swoje dodatki i preinstalowane apki 3rd party (Facebook, TikTok, Messenger, Twitter, etc.), własne apki do kontrolowania urządzenia i oczywiście własny ekran ustawień, który musi być inny w każdym smartfonie, aby nie można było łatwo odnaleźć tego co trzeba. A zbiór oprogramowania rośnie, pojawiają się podwójne aplikacje: galerii, menedżera plików (nawet 3), przeglądarki czy poczty, a oprócz tego całe mnóstwo ukrytego i zamaskowanego spyware, który albo sam was szpieguje, albo daje aplikacjom 3rd party taką możliwość.

Właściwie Google jest autorem także AOSP, więc ma pełną kontrolę nad kierunkiem jego rozwoju. Od pewnego czasu przyjął taką strategię, że tworzy i rozwija GAPPS-y zastępujące oryginalne kontakty, dialer, kalendarz czy galerię – tamtych już nie rozwija, jak najwięcej przenosi do Google Androida, tak że z AOSP zostaje sama skorupa, niezbyt atrakcyjna wizualnie i niezbyt używalna out-of-the-box. Ale dzięki AOSP zachowuje pozór otwartości.

Więc nie, nie używacie otwartego Androida. Ja używam otwartego Androida. Nie AOSP, lepszego.

Alternatywny Android?

LineageOS (dawniej Cyanogenmod) bazuje na AOSP i jest rozszerzeniem 3rd party. Całość pozostaje open source poza własnościowymi sterownikami, bez których sprzęt by nie działał. Są podstawowe aplikacje systemowe zastępujące te z AOSP, są dodatkowe opcje customizacji, gesty, etc. i tyle. Resztę mogę doinstalować i ustawić po swojemu – może inny launcher, może coś z pakietu Fossify, może ciekawszą klawiaturkę – żyć, nie umierać. Mogę uczynić swój telefon tak bardzo minimalistycznym lub zbloatowanym jak zechcę.

Skąd biorę aplikacje, skoro nie z Google Play? 99% z F-Droida. Polecam to źródło, jest bezpieczniejsze, nieskażone korporacyjnymi interesami i zawiera wyłącznie aplikacje open source. Drugim źródłem jest nieco luźniejszy w swej polityce IzzyOnDroid. Czasem coś przydatnego uda się znaleźć na Githubie w zakładce Releases, choć tu już trzeba zachować dozę ostrożności.

Jak coś jest tylko na Google Play, zapewne plik apk krąży po stronach jak apkmirror, apkpure, apkcombo, etc. Nie do końca im ufam, ale to samo tyczy się Googla. Niezaufanych aplikacji należy unikać, a gdy to niemożliwe – izolować w Shelterze. I oczywiście nie dawać niepotrzebnych uprawnień typu lokalizacja czy mikrofon. Jednak z powodu braku własnościowych API Googla, niektóre apki mogą u mnie nie działać częściowo lub w ogóle.

W Androidzie aplikacje mogą posiadać uprawnienia do instalacji innych aplikacji (za każdorazowym potwierdzeniem użytkownika). Są to: przeglądarki, menedżery plików i sklepy z aplikacjami. W każdym przypadku całość sprowadza się do otwarcia wcześniej pobranego pliku apk (stąd apki). Do instalacji nie jest potrzebny internet – plik można np. przesłać z komputera przez USB lub z innego telefonu Bluetoothem. Sklep jak F-Droid ułatwia wyszukiwanie i instalowanie nowych, ale też sprawdza aktualizacje i w zależności od ustawień – albo wyświetla powiadomienie, albo dokonuje aktualizacji automatycznie.

 
Read more...

from Codzienność gryzie

5 marca 2025

(W tekście wykorzystałam kilka oryginalnych ilustracji znajdujących się w domenie publicznej)

Czytałam ostatnio na Substack.com o Fauvelu

Jako osoba zainteresowana etymologią słów i średniowieczem, od razu zaczęłam węszyć w temacie.


Roman de Fauvel (ang. Romance of Fauvel) to średniowieczny francuski poemat satyryczny, napisany w XIV wieku, przypisywany Gervaisowi du Bus, później rozszerzony przez Chaillou de Pesstain.

Jest to jedno z najważniejszych dzieł satyrycznych (a także muzycznych) późnego średniowiecza.

Screenshot-20250304-135446 Zaślubiny Fauvela

Poemat ma formę alegorii, w której Fauvel pnie się po szczeblach kariery, zdobywa wpływy i wtedy doprowadza do chaosu w społeczeństwie.

Treść utworu

Poemat opowiada historię Fauvela, konia o płowej maści i ludzkich cechach charakteru: symbolizuje on występki i korupcję społeczeństwa. Jego imię Fauvel to akrostych, w którym każda litera reprezentuje jedną z sześciu głównych wad moralnych, krytykowanych w poemacie.

Fauvel ucieleśnia następujące wady moralne społeczeństwa:

  • F (Flaterie) – pochlebstwo
  • A (Avarice) – chciwość
  • U (Vilenie) – nikczemność
  • V (Variété) – zmienność/niestałość
  • E (Envie) – zazdrość
  • L (Lâcheté) – tchórzostwo

Litera “U” faktycznie odpowiada słowu Vilenie, ale jest zapisana w formie “U” zamiast “V”, co wynika z ówczesnej pisowni: w średniowiecznych rękopisach “V” i “U” były często wymienne, a w niektórych zapisach spotyka się wersję Fauuel zamiast Fauvel.

Screenshot-20250304-135128 Zabawa głupców

W poemacie Fauvel chce poślubić Dame Fortune, personifikację Losu, ale dostaje kosza i na pocieszenie rękę jej sobowtóra (Fałszywej Fortuny vel Próżnej Chwały), czyli takiego ówczesnego fake'a rzeczywistości, co ma symbolizować, że rządy Fauvela są oparte na iluzji i obłudzie.

Z małżeństwa tego rodzą się małe Fauveaux, które rozprzestrzeniają się po świecie, co symbolizuje szerzenie się zepsucia i niegodziwości.

Dwór naszego średniowiecznego Trumpa szybko zapełnia się postaciami personifikującymi kolejne grzechy i przywary – hipokryzję, zdradę, chciwość.

Społeczeństwo korzy się przed nim i oddaje mu cześć, co znaczy, że świat nalazł się na równi pochyłej i zaczyna się staczać w stan moralnego upadku.

Screenshot-20250304-134955


Fauvel igra z Przeznaczeniem, ale jego bezczelność i zadufanie sprawiają, że ludzie go podziwiają, a nawet biorą za wzór. I biorą, to co robi, za dobrą monetę.

Czemu ta opowiastka tak bardzo przypomina mi ludzkie społeczeństwa i ich przywódców? Jak niewiele trzeba, aby popchnąć całą masę ludzi na złe tory, sprawić, że zaczną oddawać cześć głupcowi tylko dlatego, że ma pieniądze i stanowisko, a także dość bezczelności, aby wszystkie najgorsze ludzkie cechy promować za ich pomocą.

 
Czytaj dalej...

from Codzienność gryzie

Bo pamięć zawsze płata psikusy, robi jakiś szacher-macher z szufladkami, burzy porządek wspomnień, robiąc ni z tego, ni z owego, jakieś wrzutki, otwierając szufladki zamknięte od lat pięćdziesięciu, sześćdziesięciu, stu.

Tatko na rowerze Fot. © (z archiwum rodzinnego) Tatko na rowerze, circa 1912 rok

Na moim blogu po staremu. Znaczy, że nikt chyba nie czyta, najwyżej trafia tu przez pomyłkę. Bo w sumie, co ja oferuję? Trochę wspominek, jakieś opowiadania, sporo narzekania na portale społecznościowe, jakieś fotki bez ładu i składu. Wykwity starczej pamięci. Kogo to obchodzi? Na pewno nie młodych, a to oni głównie siedzą w necie.

Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem, nudziły mnie wspominki ojca i matki. Wydawało mi się, że staruszkowie żyją wspomnieniami, które nijak się mają do współczesności. Teraz wiem, że się myliłam, bo historia nieustannie się powtarza, w takim czy innym wariancie, bardziej dokładnie lub mniej, ale zasadnicze jej aspekty, główne nurty, stale się powtarzają. Dlaczego?

Od pewnego czasu jestem przekonana, że wszystko, co złe w historii, wynika wyłącznie z natury ludzkiej.

Człowiek brzmi dumnie? Wolne żarty. Kto jest największym szkodnikiem na ziemi? Kto nie uczy się na błędach? Kto zabija dla przyjemności?

Życie ojca swobodnie mogłoby posłużyć jako scenariusz filmowy. Pierwsza wojna światowa, rewolucja, wojna sowiecko-polska, druga wojna światowa. Kilka formacji wojskowych, młodość w okopach.

Nie odebrało mu to radości życia. Był cudownym bajarzem, tylko ja byłam za mała i za głupia. Zmarł zbyt wcześnie, abym umiała docenić jego umiejętności. Zostały urywki wspomnień, niedopowiedzenia, bo byłam wtedy za mała, aby mógł mówić wszystko.

Ojciec miał jednak jedną wadę: w ogóle nie umiał pisać. Już nawet nie mówię o bykach ortograficznych, które mu się przydarzały, ale o konstrukcji zdania. Wychował się w zaborze rosyjskim, w szkole pod rosyjskim zarządem. Język polski w owym czasie był równie pełen rusycyzmów i germanizmów co dzisiaj amerykanizmów.

A w ogóle ojciec to był człowiekiem czynu, o ścisłym umyśle. Do biurka siadał tylko wtedy, gdy trzeba było coś policzyć lub skonstruować. Już samo pisanie listów było dla niego katorgą, na którą zgadzał się tylko dla mojej mamy. A wtedy zaczynał: Moja najdroższa Ireniu!

Może gdyby wtedy były komputery z edytorami tekstu, to pisałby chętniej? Ile bym dała, aby zostawił jakieś notatki. Pamięć ludzka jest zawodna, pamięć dziecka wybiera do zapamiętania tylko to, co w jego wieku jest dla niego najistotniejsze. Jak dziecko mogłoby zapamiętać skomplikowane historie z dziejów I Legionu, I Pułku Ułanów? Wtedy, na skraju niepodległości, tyle rzeczy było pierwszych.

Zapamiętałam najprostsze, najbardziej przemawiające do wyobraźni opowieści. Można je nazwać awanturniczymi, bo przecież w takim życiorysie znaleźć się musi też coś pikantnego. Opowiedziane kiedyś jako dykteryjka, ubrane przez ojca w żartobliwe szczegóły, przetrwały w pamięci dziecka, a dziś... dziś próbuję je odtworzyć i spisać. Aby nie popełnić błędu ojca, który nie zostawił żadnych notatek.

Czemu w blogu, a nie w pamiętniku? Pamiętnik, czy raczej nieco-dziennik też prowadzę, ale wspomnienia ojca to coś, co już właściwie nie jest prywatne. To historia Polski w jej jednostkowym wydaniu. To świat, który warto pokazywać, nawet jeśli tylko niektórzy się tym zainteresują.

Jest jeszcze jedna, praktyczna przyczyna, dla której chciałabym, żeby na ten blog zaglądali ludzie zainteresowani przeszłością Polski: liczę na korygowanie tego, co mój młodzieńczy umysł umieścił w złej szufladce pamięci. Bo pamięć zawsze płata psikusy, robi jakiś szacher-macher z szufladkami, burzy porządek wspomnień, robiąc, ni z tego, ni z owego, jakieś wrzutki, otwierając szufladki zamknięte od pięćdziesięciu lat, przekształcając przypadkowe deja vu w zapamiętane fakty.

Coraz częściej widzę obrazy z najwcześniejszego dzieciństwa. Mam o czym pisać. Jeśli nikt tu nie zajrzy, trudno. I bez czytelników ten blog będzie świadectwem minionych dni. Przyda się, gdy moja pamięć, zamiast otwierać nowe szufladki, wszystkie podstępnie zatrzaśnie, zalakuje i oprószy kurzem dla niepoznaki.

Przyda się, gdy synowie zaczną pytać o przeszłość. Bo na razie starcza im teraźniejszość.

Ja jednak już wiem, że teraźniejszość starcza na krótko.

A, i to pisałam ja, a nie SI (tak na wszelki wypadek)

 
Czytaj dalej...

from fruktozaur

Wczoraj miałem urodziny.

Skończyłem czterdzieści pięć lat.

Trochę to do mnie nie dociera jeszcze – kiedy myślę “chłop po czterdziestce” to wyobrażam sobie jakiegoś poważnego typa w garniturze i z neseserem, jadącego samochodem do pracy. Patrzę w lustro i nie widzę żadnego podobieństwa.

Kryzys wieku średniego bierze się podobno z poczucia straconego czasu i świadomości nieuchronnie nadciągającego końca. Jeśli tak, to w tym momencie tkwię w nim bardzo głęboko.

 
Czytaj dalej...

from Opowiadania

Pokój przypominał starą serwerownię w piwnicy opuszczonego od kilkudziesięciu lat budynku. Lars z trudem znalazł miejsce, żeby usiąść, pomiędzy kanciastymi szarymi skrzyniami i rozkręconym sprzętem, z którego wylewały się kłęby grubych przewodów. Wszystko pokryte było grubą warstwą kurzu a w odległym kącie chłopak zobaczył gęstą pajęczynę. Obecnie utrzymanie porządku było bardzo nisko na liście priorytetów jego przyjaciółki. Lars patrzył na plecy Enlai i jej długie białe włosy, związane w koński ogon. Tamta nawet się nie odwróciła, kiedy nieoczekiwanie postanowiła przerwać ciszę, wypełnioną tylko szumem licznych komputerów. – Mam to! – Eee… gratulacje? – mruknął Lars. Nie wiedział jak powinien zareagować. Wstał i podszedł bliżej, próbując zobaczyć coś na trzech ekranach nad stołem, dwóch fizycznych i jednym holograficznym. Widział tylko liczne terminale z szybko zmieniającym się tekstem. Na jednym z nich, w dolnym rogu ekranu po prawej stronie, linijka po linijce pojawiały się duże liczby, na pierwszy rzut oka coraz większe, jak przyspieszone odliczanie do eksplozji. – No dobra – odezwał się Lars po dłuższej chwili – Zarobiłaś już swoje uczciwie zasłużone punkty szpanu. Możesz teraz po prostu włączyć wizualizację? Enlai, nie odrywając wzroku od środkowego ekranu, szybkim ruchem wcisnęła sekwencję klawiszy na staroświeckiej klawiaturze. Na prawym ekranie pojawiła się świecąca siatka na ciemnozielonym tle, po którym powoli i chaotycznie poruszał się ciemnoczerwony kleks, stale zmieniający kształt. Lars miał wrażenie, że coś mu to przypomina, poza tym, że plama zdawała się próbować uciec. – To znowu jakaś twoja sztuczna inteligencja? – spytał. Enlai skinęła głową i w końcu odwróciła się do przyjaciela. Cybernetyczne oczy z czarnego matowego metalu kontrastowały z jej jasną cerą. – Tak. I dobrze wiem, że dalsze testy będę musiała przeprowadzać na bardziej złożonym modelu. Plama na ekranie zaczęła się zmniejszać, poruszała się też zdecydowanie wolniej. Enlai znowu nacisnęła kilka klawiszy i w rogu wizualizacji zaczęły pojawiać się liczby, tym razem malejące. – Chyba się poddaje – stwierdziła Enlai z satysfakcją. Plama przybrała ciemniejszy, bardziej fioletowy kolor i zmniejszyła się jeszcze bardziej. Po długiej chwili napięcia, od którego rozgrzane powietrze w pokoju zrobiło się gęste, całkiem zniknęła. – Zabiłaś go? – spytał Lars cicho. – Na to wygląda. Obecnie wystarczy, żeby spróbował analizować kod i już to łapie. Lars zauważył, że przyjaciółka mówi szybko i głośno, jakby próbowała przykryć zdenerwowanie. – Czyli naprawdę się udało. Gratuluję. Teraz możesz pozwolić sobie na chwilę odpoczynku, zanim padniesz tu ze zmęczenia. Enlai westchnęła i podniosła się z taboretu, który mimo małych rozmiarów z ledwością mieścił się wśród pokrywającego podłogę złomu. Dziewczyna z trudem utrzymała równowagę, próbując odejść od biurka. Była na środku pokoju, kiedy zorientowała się, że nadal ma przewód podłączony do wejścia wszczepionego w nadgarstek. Wyrwała go niecierpliwym ruchem. – Chyba wolałem, kiedy całe dnie grałaś w Superego i nabijałaś statusy – mruknął Lars – Nawet jak zarwałaś parę nocy, nie wyglądałaś jak zombie tak jak teraz. To trwa już chyba pół roku. – Wiesz, dlaczego to robię. – Wiem. I mam nadzieję, że kiedy w końcu ci się uda, znowu będzie jak dawniej. Będziemy grać w spacenecie… – Nie – przerwała Enlai gwałtownie – Nie zamierzam więcej grać w Superego. Żadnych gier produkowanych przez… – To akurat nie jest produkcji Blueleaf – zauważył Lars. – Korporacje – dokończyła Enlai – Żadnych produktów megakorporacji. Widzisz, do czego to nas wszystkich doprowadziło. Jakby na potwierdzenie jej słów na zewnątrz rozległ się donośny huk, który dotarł do nich przez uchylone okna w innych pomieszczeniach. Oboje podskoczyli. Nie próbowali odsłonić okna, do którego dostęp mógłby być wyzwaniem, i od razu pobiegli do kuchni. Zdążyli zobaczyć jak dwa samochody, które chwilę wcześniej zderzyły się na torze powietrznym kilkanaście metrów wyżej, teraz w kłębach czarnego dymu spadały w dół. Na kładkach łączących najbliższe drapacze chmur zaczęły zapalać się czerwone światła a chwilę później zawyła syrena. – To chyba jakaś awaria – powiedział cicho Lars – Na tych wysokościach mało kto jeździ bez autopilota. – Pewnie to też Szepty – syknęła Enlai, mimowolnie zaciskając pięści – Będą coraz częściej przebijać się przez firewalle aż w końcu żadna bariera ich nie powstrzyma. Chyba, że ktoś coś z tym zrobi. – Ty będziesz tym kimś? Enlai zaśmiała się gorzko. – Nawet na to nie liczę. Nie nadążę za ich samodoskonaleniem. Ja chcę tylko uwolnić swoich. A ci, których wyeliminuję po drodze, będą tylko kroplą w morzu. Lars widział, że ręce dziewczyny drżą. Zrozumiał w końcu, z czym kojarzyła mu się zanikająca zmiennokształtna plama. Na slajdach, które dawno temu oglądał w szkole na lekcjach biologii, podobnie wyglądały wizualizacje komórek nowotworowych niszczonych przez przeciwciała.

Kiedy na środku terminala pojawił się zielony komunikat „OK”, Enlai natychmiast przełączyła się na wewnętrzną sieć, odizolowaną od globalnego internetu. Na sąsiednim ekranie transmisja wiadomości nagle się zatrzymała. Dla Enlai nie miało to znaczenia, zdążyła już usłyszeć, że Rory Kalvin, który za życia był popularnym wśród dzieci i młodzieży influencerem, ogłosił kolejne wyzwanie, polegające na demontowaniu urządzeń domowych i zdążył doprowadzić do serii pożarów i śmierci kilku dzieciaków. – Żałuję, że nie mogę cię dopaść, Kalvin – mruknęła dziewczyna z furią. Gdyby to jego Szept był jej kolejnym obiektem doświadczalnym, satysfakcja z sukcesu ulepszonej wersji zabójczego kodu byłaby większa. Jednocześnie Enlai miała świadomość, że praktycznie każdy z nich stanowił podobne zagrożenie. Większość Szeptów jeszcze czekała na swój czas, żeby mocno uderzyć. To był jeden z tych dni, kiedy Enlai z niedowierzaniem zadawała sobie pytanie, jak do tego wszystkiego doszło w ciągu zaledwie kilku lat. Pamiętała przemówienie Nolana Brankilda, prezesa korporacji Blueleaf, ogłaszającego swój nowy rewolucyjny projekt. Nadal trzymała archiwalne nagranie, na którym Brankild ogłaszał, że już wkrótce będzie możliwe odtworzenie osobowości człowieka po śmierci, wykorzystując dane zebrane z implantów w mózgu i treści publikowanych w sieci, z naciskiem na należący do Blueleaf popularny portal społecznościowy Sfera. Blueleaf równolegle wypuścił własną linię implantów i specjalne oprogramowanie do wgrania na urządzenia, które większość ludzi i tak już miała w czaszkach. Enlai pamiętała, że wśród jej znajomych ta zapowiedź spotkała się z drwiną. Nikt z nich nie wróżył projektowi powodzenia. Czatbot będący karykaturą zmarłej matki albo przyjaciela? Sama myśl o tym wydawała im się upiorna. Jednak ku ich zaskoczeniu program Blueleaf natychmiast po opublikowaniu pobił jakiś obłędny rekord popularności. Któryś medialny kaznodzieja-celebryta nazwał to wtedy świętokradztwem i ostrzegał, że zabawą w Boga ludzie nie stworzą na Ziemi raju, najwyżej piekło albo czyściec. Jego wypowiedzi Enlai nie zarchiwizowała. Rok później uznała słowa kaznodziei za prorocze. Dziewczyna nacisnęła klawisz, wywołując na centralnym ekranie komunikat o gotowości do skopiowania kodu na odizolowany, prawie pusty serwer. Potwierdziła go i włączyła wizualizację na ekranie po prawej stronie. Na tle zielonej siatki pojawił się jasno świecący, migoczący, zmiennokształtny punkt. Enlai poczuła, że patrzy na żywą istotę schwytaną w pułapkę. Nikt chyba umiał powiedzieć, jaki poziom samoświadomości posiadały Szepty. Niewątpliwie miały zdolność do celowego działania i to czyniło je tak niebezpiecznymi. Mniej więcej rok po stworzeniu pierwszego z nich z okruchów wspomnień zmarłego przyjaciela Nolana Brankilda, w globalnej sieci krążyło ponad osiem milionów Szeptów. Wkrótce potem zaczął się chaos. Jakby po przekroczeniu jakiejś masy krytycznej wirtualne awatary zmarłych masowo zmieniły się w złośliwe poltergeisty, które za cel obrały dręczenie żyjących. Mogły nie tylko psychologicznie gnębić swoje rodziny przez negatywne wiadomości i manipulację, ale też powodować jak najbardziej mierzalne szkody, przejmując kontrolę nad podłączonymi do sieci urządzeniami. Nie miało znaczenia, czy była to kuchenka, ekspres do kawy, system miejskiego monitoringu czy mające kontakt z internetem serwery firm. Wszystko mogło paść ofiarą niespokojnych bytów, nieustannie ewoluujących i coraz lepiej pokonujących zabezpieczenia. Internet wraz ze spacenetem, zaawansowaną wirtualną rzeczywistością, z łączącej ludzi przestrzeni przekształciły się w pole bitwy. Kolejne próby zatrzymania albo niszczenia Szeptów prowadziły głównie do spektakularnych awarii i stopniowej fragmentacji sieci. Nawet jeśli wcześniej zaświaty i potępione dusze nie istniały, ludzie stworzyli je sobie na własne życzenie. Cichy sygnał z serwera za plecami Enlai poinformował, że kod-pułapka został skopiowany. Wokół zielonej siatki wizualizacji pojawił się czerwony obrys. Dziewczyna odsunęła ręce od klawiatury i zacisnęła palce na krawędzi stołu. Świetlisty punkt zbliżył się do obwodu i wysłał ku czerwonej krawędzi ciąg nieco ciemniejszych małych kropek. Chwilę później sam zmienił kolor na jaskrawą czerwień. Przez chwilę Enlai jednocześnie śledziła wizualizację i ciągi liczb w terminalu. Czuła, że się przeliczyła i tym razem próba nie zakończy się pełnym sukcesem. Po eksperymentach z prymitywnym AI nauczyła się przewidywać efekt na podstawie tych wartości. Kiedy po boleśnie długim oczekiwaniu dość ciemna bezkształtna plama nie chciała zniknąć, dziewczyna ręcznie wysłała do serwera polecenie destrukcji. Przez terminal przebiegł ciąg kolejnych wielkich liczb. Na chwilę przed ostatecznym zniknięciem plamy, w rogu ekranu pojawiło się małe, niewyraźne zdjęcie przedstawiające twarz mężczyzny, z ustami szeroko otwartymi w krzyku. Trwało to tak krótko, że mogło równie dobrze być złudzeniem. Enlai odskoczyła, prawie przewracając taboret. Poczuła jak jej ciało oblewa zimny pot. Powróciła myśl, która kilka miesięcy wcześniej skłoniła ją do rozpoczęcia tego projektu. W oryginalnych historiach o wampirach nie chodziło o polowanie ani o zemstę. Niszcząc krwiożercze stworzenie, które niejednokrotnie za życia było kimś bliskim, uwalniało się potępioną duszę, dając jej szansę na wieczny spoczynek. Enlai zacisnęła zęby i prostym poleceniem przywołała log na centralny ekran. Musiała jak najszybciej dopracować swój kod. Każdy mijający dzień oznaczał dłuższą niewolę jej dziadka i wujka, skazanych na cyfrowy wampiryzm.

Kod-pułapka zadziałał w pełni przy trzeciej próbie. Enlai ciągle miała wrażenie, że wyniki testów na względnie młodych, słabych Szeptach, które dały się zwabić do jej sieci, nie mogą być wiarygodne. Przez kilkanaście następnych dni z pomocą Larsa próbowała przeprowadzać testy w terenie. W tym przypadku oznaczało to publiczny internet i spacenet. Ogłaszali fałszywe wydarzenia przez Sferę. Był to chyba najskuteczniejszy sposób częściowego wpływu na Szepty. Tym zajmował się Lars, który nadal posiadał konto na tym portalu. Enlai usunęła swoje lata temu, zanim jeszcze usługa posiadała pełną integrację ze spacenetem – w tamtym czasie niewiele osób decydowało się na taki krok. – Wiesz co jest w tym najgorsze? – spytała dziewczyna ponuro, kiedy wraz z przyjacielem szykowali kolejny próbny atak – Że szefowie Blueleaf nie ponieśli właściwie żadnych konsekwencji. Odpalili program samozniszczenia cywilizacji, wydali jakieś oświadczenie na konferencji prasowej i stwierdzili, że nikt nie mógł tego przewidzieć. I to wszystko, proszę się rozejść. – Wartość na giełdzie trochę im spadła – bąknął niepewnie Lars. – Ale i tak nadal mają więcej niż przed oficjalnym otwarciem tego wirtualnego czyśćca. Eksperymenty w spacenecie pozostawili na koniec, kiedy mniej więcej wiedzieli, czego mogą się spodziewać. Na tym etapie mieli już na koncie osiem anihilowanych Szeptów. Enlai nie wiedziała, kim te osoby były za życia i wolała się nad tym nie zastanawiać. Dwa razy widziała przez ułamek sekundy podobne niewielkie fotografie jak przy pierwszej próbie. Teoretycznie mogłaby próbować je przechwycić i porównać z bazą zdjęć profilowych na Sferze, ale zdecydowała się tego nie robić. Nie potrzebowała dodatkowych rozterek moralnych. Gdyby Szepty były tylko tworem podobnym do AI, byłoby prościej, ale użycie danych z implantów zmarłych osób nasuwało pytanie, czy jakaś część ich jaźni nie została przeniesiona do wirtualnego awatara. Enlai musiała powtarzać sobie, że unicestwienie takiego bytu było aktem łaski. Miała po prostu egzorcyzmować zabłąkane duchy. Widziała, że jest w tym skuteczna. Obecna wersja programu powodowała wysyłanie sygnałów na jej serwer przez zainfekowany Szept, do momentu eliminacji, niezależnie od jego przemieszczania się w sieci. Przy pierwszym wejściu do spacenetu Lars był zaskoczony. W przeciwieństwie do Enlai od kilku lat nie bywał w publicznej przestrzeni, a na pewno nie logował się tam od początku kryzysu z Szeptami. Sieć wirtualnych miast przypominała obecnie sypiącą się ruinę. Większość osób logowała się do zamkniętych enklaw, pozwalając na przyspieszony rozkład ogólnodostępnej części. Tu od kilku lat królowały Szepty a przypadkowe spotkanie zalogowanego człowieka graniczyło z cudem. Enlai rozstawiała wśród ruin pułapki, tutaj materializujące się jako sześcienne skrzynki, i czekała ukryta w pobliżu. Nie była pewna, czy to obecność jej kodu, czy raczej jej własna, bardziej przyciągała Szepty. Od razu mogła ich rozpoznać, ludzkie sylwetki, dziwnie rozciągnięte, o długich kończynach i palcach, otoczone ciemną aurą jakby wydobywał się z nich gęsty dym. Kiedy wystarczająco zbliżyli się do zabójczych skrzynek, wśród trzasku wyładowań stanęli w ogniu. Enlai widziała, że ciemniejsze postacie, spowite bardziej gęstą mgłą, nie zapalały się tak łatwo i częściej trzymały bezpieczny dystans. Starsze, bardziej doświadczone wampiry, przeszło jej przez głowę. Przed ostateczną akcją należało wzmocnić program autodestrukcji.

Enlai była pewna dwóch rzeczy. Że musiała się spieszyć z zastawieniem pułapki na awatary dziadka i wujka, i że powinna zrobić to w spacenecie. Trochę wbrew sobie czuła, że musi jeszcze zobaczyć ich twarze, zanim pożegna się z nimi na zawsze. Wspomniała o tym Larsowi tylko raz i nie była szczególnie zaskoczona jego reakcją. Przyjaciel stwierdził, że byłoby to niezdrowe i potencjalnie niebezpieczne. Enlai pozwoliła mu w ten sposób uciąć dyskusję i już do tego nie wracała. Łapała się na tym, że przy kolejnych doniesieniach o spowodowanych przez Szepty awariach, zastanawiała się, czy brały w tym udział uwięzione w sieci duchy jej bliskich. Z goryczą pomyślała, że nie tak chciała zapamiętać dziadka i wujka. Ich historia powinna zakończyć się dwa lata temu, po wypadku samochodowym, kiedy ratownik z pogotowia uczciwie stwierdził, że już nic nie da się zrobić. Ale obaj tragicznie zmarli mieli implanty w głowach i konta na Sferze. I obaj pobrali na implanty oprogramowanie Nolana Brankilda, kupieni przez jego złudną obietnicę nieśmiertelności. Podpisywanie cyrografu nigdy nikomu nie wyszło na dobre, pomyślała Enlai, wysyłając wiadomość na dawne skrzynki mailowe wujka i dziadka. Kiedy już nie mogła się wycofać, bo jej zaproszenie poleciało w eter, dziewczyna poczuła przypływ nagłego lęku. Czy Lars mógł mieć rację i rzeczywiście coś jej groziło? Spacenet był wirtualnym światem i najgorszym problemem było najwyżej wylogowanie. Nie był to też pierwszy raz, kiedy wabiła Szepty do wydzielonej części własnej sieci. Raczej nie musiała się obawiać próby ataku na domowe urządzenia, bo już w czasach szkolnych zaczęła je modyfikować. Ze wszystkiego usunęła własnościowy firmware i nie podłączała niczego do publicznego internetu. Zhackowała nawet własne implanty, żeby mieć pewność, że będą służyć tylko jej, a nie interesom producentów. Fizycznie nie powinna być zagrożona. Od początku kryzysu Szeptów awarie dotykające sąsiadów i wspólnej przestrzeni wieżowca zwykle omijały jej mieszkanie. Po tym jak raz w całym budynku wyłączył się prąd, dziewczyna odkupiła od znajomego zapasowy akumulator, który teraz miała w pogotowiu. Nie zamierzała dać się siłą wyrwać z sieci w krytycznym momencie. Podłączyła przewody do wejść wszczepionych w nadgarstek i za lewym uchem, po czym usiadła pod biurkiem, opierając się o ścianę. To była jedyna możliwa bezpieczna pozycja w tym zagraconym pomieszczeniu. Zanim odcięła się od zewnętrznego świata, pomyślała, że w końcu doprowadzi ten pokój do porządku. Kiedyś. Jak już będzie po wszystkim.

Przygotowana do spotkania część prywatnego spacenetu Enlai była staroświecko umeblowanym pokojem. Dziewczyna inspirowała się zdjęciami ze starych rodzinnych albumów, tworząc pomieszczenie o żółtych ścianach, z kanapami pokrytymi białą wełnianą narzutą, miękkimi fotelami i pufami, małym stolikiem z ręcznie robioną serwetą i licznymi tanimi obrazami na ścianach. Już po fakcie, kiedy miała gotowy projekt, zdała sobie sprawę, że taki wystrój wyszedł z mody kilka pokoleń przed narodzinami dziadka, ale wówczas nie miała już siły ani ochoty nic zmieniać. Enlai usiadła na kanapie naprzeciwko ciemnych drewnianych drzwi. Pokój miał tylko jedno wejście, co też było zaplanowane. Kiedy dziewczyna przełączała się na widzenie kolejnych warstw w przestrzeni, mogła się upewnić, że złota świetlista siatka wypełnia wszystkie ściany. Wokół futryny drzwi lśnił potrójny obwód. System czekał w gotowości. Enlai nie zamierzała pozwolić, żeby Szepty jej zmarłych krewnych uciekły, jeśli cokolwiek pójdzie nie tak. Drzwi w końcu się otworzyły. Do pokoju weszła dwójka nienaturalnie wysokich mężczyzn, otoczonych szarosinymi pasmami dymu. Enlai od razu rozpoznała ich twarze, które nawet wydłużone, zachowały swoje rysy. Dziadek miał na sobie garnitur, w którym został pochowany, wujek nosił luźny sweter i dżinsy. Ich oczy na przemian wyglądały zwyczajnie ludzko albo rozpalały się złowieszczym fioletowym blaskiem. – Dawno się nie widzieliśmy – powiedział dziadek. Na chwilę połowa jego twarzy zniekształciła się w bryłę z dużych pikseli. Dał kilka kroków w stronę fotela przy stoliku. Enlai nerwowo spojrzała pod blat. Tamci raczej nie zdawali sobie sprawy z ukrytej pod stołem skrzynki ani z tego, że drzwi za nimi zostały całkowicie zablokowane. – Nie mieliśmy od ciebie żadnych wieści na Sferze – zauważył wujek, celując w nią oskarżycielsko palcem, bardziej przypominającym wydłużony szpon. – Usunęłam konto – wyjąkała Enlai – Już dawno. Na długo przed waszą śmiercią, dokończyła smutno w myślach. Szepty najwyraźniej nie posiadały wszystkich wspomnień, ale to nadal nie wykluczało możliwości, że nosiły w sobie cząstkę oryginalnej osobowości. Zarówno proces przenoszenia świadomości na serwery jak i późniejsza spontaniczna ewolucja mogły degenerować umysły. – Cały czas za wami tęskniłam – wykrztusiła Enlai – Bardzo mi was brakuje. Często o was myślę. – Więc mogłaś czasem porozmawiać – zauważył dziadek z wyrzutem. W tym momencie wciąż zachowywał normalny wygląd i względny spokój. Twarz wujka natomiast coraz bardziej przypominała dziób drapieżnego ptaka, a palce wydłużyły się jeszcze bardziej. Stwór zaczął powoli zbliżać się do Enlai – ale między nim a bratanicą cały czas znajdował się stolik z ukrytą pod blatem zabójczą pułapką. Kiedy przemieniony mężczyzna otarł się bokiem o blat, jego ciało otoczyły pomarańczowe pasma błyskawic. Stwór zawył, odrzucając głowę w tył. Dziadek gwałtownie zerwał się z fotela, tym samym zmniejszając dystans. Na ręce, które znalazły się blisko stołu, przeskoczyła jasna iskra. Starzec spojrzał na swoje płonące, jaśniejące dłonie. – Enlai, ty… – wychrypiał, patrząc na wnuczkę z niedowierzaniem. – Kocham was – powiedziała cicho Enlai – Będziecie zawsze żyć w mojej pamięci. A teraz odpuśćcie sobie i spocznijcie w pokoju. Jesteście wolni.

Kiedy płonące jasnym światłem postacie rozbiły się w chmurę iskier, aby ostatecznie zniknąć, umysł Enlai nadal pozostawał w wirtualnym pokoju. Emocje były jednak tak samo prawdziwe. Jeszcze zanim dziewczyna powróciła do rzeczywistości, jej skulonym ciałem wstrząsnął bezgłośny płacz.

 
Czytaj dalej...

from Privacy Matters

I've been using private email providers for a few years now, switching between Proton and Tuta. I believe both are great options and they are doing an incredible job of making privacy accessible to masses. Both offer free plans but it's best to support them with your money, especially if you need more disk space or certain (paid) features. Proton seems to be more encompassing and user-friendly while Tuta is cheaper and offers simpler interface. Lately I've come back to Tuta because apparently I don't need all the bells and whistles of Proton ecosystem. I must admit, though, that I still use Proton for certain tasks other than email (mostly Drive and VPN). Proton Pass is nice as well but I happen to prefer Bitwarden for my password management.

Back to email. Why am I using Tuta and why you should at least consider switching to a more privacy-oriented email provider? The following points apply to most private email services (Proton, Tuta, etc.)

  • No ads. Since you pay with money and not your data, as in the case of Gmail and many other 'free' email services, you can enjoy an ad-free inbox. It's true even for free tiers.
  • No tracking or spying. Yup, they just have no incentive to track you or spy on you. Even more importantly, your messages won't be used to feed the beast (i.e. train AI models).
  • Secure storage. Your emails are fully encrypted so the provider cannot access your inbox (even if they wanted to).
  • End-to-end encryption for in-house messages. For example, I can exchange E2EE emails with my wife who also uses Tuta 🙂
  • Intuitive interface. I prefer the simplicity of Tuta but Proton is probably the best looking private email out there.
  • Support for custom domains. A must-have for me; this is a paid feature, which shouldn't surprise anyone.

I'm sure I forgot about something but these are the points / benefits that I first came up with. It's 2025. We have amazing tools at our disposal. You really have no excuse not to try out some of them. Why not start with a private email and get a cool new address? Or use your existing domain(s) and move seamlessly between providers. It's up to you.

Let me know what you think about these private email providers. Drop me an email and I'll make sure to include your comments in a follow-up post. You can reach me at: mnarecki@tuta.com (did anybody mention cool domains? 😉)

 
Czytaj dalej...

from smootnyclown

Inżynieria oprogramowania i polityka

Wprowadzenie

Zawodowo zajmuję się inżynierią oprogramowania. Jeśli jeszcze was nie straciłem, to muszę was uspokoić. Nie będę was przekonywał, że to jest super (choć jest). Zamiast tego chciałem wam pokazać, jak inżynieria oprogramowania łączy się z demokracją.

Spokojnie, nie będzie nic o tym, jak big tech manipuluje naszymi umysłami, żebyśmy myśleli w taki a nie inny sposób i głosowali na tych, a nie innych kandydatów (przynajmniej nie tym razem). Nie będzie też o błazenskich technikach NLP, niech takie banialuki uprawiają kołczowie z linkedina.

Na poczatku musimy sobie powiedzieć, co to jest inżynieria oprogramowania. Spośród szeregu różnych definicji, mnie najbardziej podoba się ta autorstwa Iana Sommerville'a: > inżynieria oprogramowania jest dziedziną inżynierii obejmującą wszystkie aspekty produkcji oprogramowania – od wstępnej koncepcji po jego działanie i obsługę (konserwację).

Jedną z poddziedzin Inżynierii oprogramowania jest coś, co moglibyśmy określić mianem inżynierii wymagań. Ten sam Sommerville inżynierią wymagań określa jako > proces prowadzący do zrozumienia i zdefiniowania usług wymaganych od systemu oraz zidentyfikowania ograniczeń narzucanych na działanie systemu i jego budowę.

Co ciekawe, podobnej definicji używają Dean Leffingwell i Don Widrig dla pojęcia zarządzania wymaganiami: > systematyczne podejście do uzyskiwania, organizowania i dokumentowania wymagań systemu (...).

Jeśli pracujecie na budowie systemów IT, to pewnie zaobserwowaliście, że w tym momencie często zdefiniowanie wymagań ma formę tzw. user story (wierzcie lub nie, ale telefon zrobił mi autokorektę do pojęcia USSR story, co nawet nie byłoby takie głupie).

User Story

User story ma strukturę: As a (role, persona) I (want to), so that (something).

User story nie jest głupie, naprawdę. User story niesie w sobie szereg istotnych wartości (i dla klienta, i dla nas, inżynierów oprogramowania): 1. Pozwala nam skupić się na potrzebie klienta 2. Prezentuje perspektywę biznesową abstrahując od warstwy systemowej, 3. Daje nam szybki przegląd ról naszych użytkowników i może być podstawą do zarządzania rolami i uprawnieniami w systemie. Dodatkowo każde user story powinno być okraszone kryteriami akceptacji, które powiedzą nam, kiedy klient uzna, że wymaganie zostało zrealizowane. Te kryteria akceptacji mogą z kolei nam służyć jako wstęp do pisania scenariuszy testów.

User story spopularyzowane zostały przy wykorzystywaniu zwinnych praktyk tworzenia oprogramowania (a kto dziś nie tworzy oprogramowania zwinnie?). Jedna ważna rzecz: user story to nie wymagania. Pisanie user story to nie inżynieria wymagań. Jeśli pracujecie na budowie systemów IT, to pewnie o tym wiecie (i co z tego, ja też wiem, a byłem w takim projekcie), jeśli nie, to pewnie nic was to nie obchodzi, co ten typ bredzi i gdzie ta cała polityka?

5 Whys

Zwinne wytwarzanie oprogramowania pełnymi garściami czerpie z filozofii lean. Taichii Ochno, jeden z twórców Toyota Production System opracował technikę zwaną dzisiaj 5 Whys (5 razy Dlaczego). Ta technika była wykorzystywania w procesach doskonalenia procesów produkcji i generalnie sprowadzała się do czegoś, co można by określić mianem techniki trzylatka. Każdy rodzic nieraz pewnie doświadczył tej techniki na własnej skórze, gdy dziecko nie zaspokojone odpowiedzią rodzica zadaje kolejne pytania DLACZEGO?

Możemy sobie wyobrazić przypadek systemu do zapisywania się do lekarza. Możemy trafić na user story w stylu “jako zalogowany użytkownik chcę mieć możliwość wyboru specjalisty, aby móc się do niego zapisać”.

Taki opis można potraktować jako proste wymaganie wyświetlania listy specjalistów, możemy sobie z klientem porozmawiać jeszcze o jakiejś paginacji, jeśli jest ich dużo czy wyświetlać od razu nazwiska, czy na razie tylko specjalizacje, albo co tam jeszcze. A później proste SELECT * FROM TABELA, JESTEM MISTRZEM SQL-a.

Ale możemy też to wymaganie potraktować jako wstęp do rozmowy i drążyć, drążyć, drążyć, aż znajdziemy źródło wymagania. No bo przecież, po co mi lista specjalistów, jeśli wiem, do kogo potrzebuję się zapisać? Może wystarczy, żebym jako użytkownik dostał pole tekstowe, w które zacznę wpisywać endok..., a system sam podpowie mi resztę i pozwoli umówić wizytę u endokrynologa.

Możemy więc zapytać, dlaczego potrzebujemy funkcji wyboru specjalisty? Może się wtedy dowiemy, że chodzi nam o szybkość i prostotę (keep it simple, stupid), żeby użytkownik nie musiał nie wiadomo ile scrollować (ajajaj, wtedy może nam nie być na rękę, ani pełna lista, ani nawet paginacja). No więc możemy drążyć dalej: dlaczego ta prostota? Wtedy być może dowiemy się, że być może nie zawsze użytkownik wie, czego potrzebuje i zależy nam na tym, by mu ten wybór ułatwić (tutaj akurat lista może pomóc, ale niekoniecznie rozwiązuje problem “nie wiem, czego potrzebuję; czym w ogóle zajmuje się endokrynolog?”).

Zadając kolejne pytania możemy dojść do wniosku, że zależy nam na tym, żeby na podstawie wskazanych symptomów zasugerować użytkownikowi potencjalnego specjalistę. Przechodząc przez 5 Whys możemy dojść do naszego wymagania źródłowego i odkryć, że to, czego chcemy w naszej aplikacji to nie lista specjalistów, ale algorytm doboru odpowiednich specjalistów na podstawie opisu objawów pacjenta.

I być może właśnie to powinniśmy implementować. Bo jeżeli robimy aplikację dla sieci placówek medycznych, to to jest właśnie nasz core business, tutaj powinniśmy szykować efekt wow. Uczy nas tego zarówno Business Model Canvas, jak i Domain Driven Design.

Dobra, dobra, geeku, nie pie*ol, gdzie ta polityka?

Co jest systemem w naszej polityce? Państwo. Kto jest biznesem, kto jest klientem w naszym państwie? My, obywatele. Kto jest dostawcą oprogramowania? Politycy. Well, właściwie to administracja, ale to politycy są inżynierami wymagań w tej analogii.

Problem w tym, że oni mają trudniej, niż inżynierowie wymagań w budowlance systemów IT. Trudniej, ponieważ nie mają listy wymagań, ani nawet user story. Oni trochę szyją. Szyją na podstawie badań (ta, jasne!), albo tego, co do nich dotrze z kółeczka adoratorów na śp. Twitterze (prędzej) lub od projektantów contentu w osobach tzw. spin doctorów (był taki czas, że byli modni).

Więc młucą. Młucą pomysły na prawo i lewo, często suflują jakieś pomysły mniej lub bardziej jawnie. Czasem produkują (projektują) problem pod swoje rozwiązanie, albo chociaż ramkują dyskusję tak, jak im wygodnie.

Aż zażre. A jak zażre, to już będą się tego trzymać. Jak Polska w ruinie i 500 plus dziesięć lat temu (!!!). Jak uciskani przedsiębiorcy, prześladowani katolicy, czy co tam nam zażre w danej kampanii.

Weźmy sobie zagadnienie, o którym było głośno w niejednej kampanii, a w tej nadchodzącej ma znowu potencjał. Mieszkalnictwo. Ubierzmy to w formułę user story: jako obywatel chcę mieć możliwość wzięcia taniego kredytu na zakup mieszkania, aby mieć gdzie mieszkać i nie wydawać połowy pensji na czynsz.

Teraz spróbujmy rozbić tę potrzebę (pamiętajmy: nie wymaganie) w poszukiwaniu potrzeby źródłowej (root cause).

  1. Dlaczego chcesz mieć możliwość wzięcia taniego kredytu na zakup mieszkania? Ponieważ chcę mieć własne mieszkanie, które jest tańsze w utrzymaniu niż wynajem.
  2. Dlaczego chcesz mieć własne mieszkanie, które jest tańsze w utrzymaniu niż wynajem? Ponieważ wynajem jest niepewny, a koszty rosną, co utrudnia planowanie wydatków w dłuższym okresie.
  3. Dlaczego wynajem jest niepewny i rosnące koszty utrudniają planowanie wydatków? Ponieważ właściciele mogą w dowolnym momencie podnieść czynsz lub wypowiedzieć umowę, co sprawia, że brakuje stabilności mieszkaniowej.
  4. Dlaczego właściciele mają dużą swobodę w podnoszeniu czynszów i wypowiadaniu umów? Ponieważ brakuje regulacji, które chroniłyby najemców i wspierały stabilność rynku mieszkaniowego.
  5. Dlaczego brakuje regulacji wspierających stabilność rynku mieszkaniowego? Ponieważ system mieszkaniowy nie zapewnia długoterminowych rozwiązań wspierających zarówno wynajem, jak i zakup mieszkań w przystępnych cenach.

Weryfikując wyartykułowaną potrzebę taniego kredytu mieszkaniowego możemy odkryć, że celem nie jest tani kredyt na mieszkanie, tylko stabilność mieszkaniowa i bezpieczeństwo finansowe. Tani kredyt nie jest jedyną możliwością zaspokojenia tej potrzeby. Prawdziwa potrzeba mogłaby być sformułowana jako user story o treści jako obywatel chcę stabilnych i dostępnych rozwiązań mieszkaniowych, aby móc mieszkać bez obaw o nieprzwidywane koszty i brak stabilności.

To oczywiście też nie jest koniec pracy, w następnych krokach należałoby spisać potencjalne możliwości (tani kredyt, mieszkania na długoterminowy najem od jednostek samorządu terytorialnego, regulacja czynszów lub najmów od prywatnych właścicieli itp.), a następnie przeprowadzić OSR dla wskazanych rozwiązań i zdecydować się na to, które potencjalnie powinno przynieść największe korzyści dla klienta. Czyli ostatecznie dla nas wszystkich.

 
Czytaj dalej...