Wyznania kędziorka
Zmiany nigdy nie są proste, a co dopiero przebudowa własnych przyzwyczajeń, do tego takich, na które godziliśmy się przez minione ponad pół wieku.
Całe życie byłam osobą chaotyczną, robiącą kilka rzeczy na raz, i zawsze mi to trochę przeszkadzało, ale wtedy wierzyłam, że ze wszystkim dam sobie radę. Aż do teraz, kiedy okazało się, że już tak nie potrafię.
zdjęcie własne
Zaczyna mi brakować czasu, który jest jak taśma magnetofonowa na dawnym szpulowcu, a ja już widzę, że za chwilę się skończy i luźna końcówka zacznie się znacząco kręcić wokół szpuli. W magnetofonie szpulowym rzecz była prosta. Zamieniałeś szpule miejscami, podczepiałeś taśmę do pustej szpuli (to czasem nie było łatwe) i jazda, znów można słuchać lub nagrywać. Tyle że z życiem już tak łatwo nie jest, nie da się puścić szpuli na nowo. Miałeś swoje 5 minut kędziorku, a potem trzeba się spakować, wyłączyć magnetofon i powiedzieć wszystkim bye bye.
Cóż zatem można zrobić, aby choć trochę wrócić do przeszłości? Oczywiście, jeśli uważamy, że warto, bo znam co najmniej trzy osoby które sądzą, że wracać myślami do czegoś, co już minęło, to bezsensowna strata czasu. Ja w każdym razie tak nie uważam, choć może moje dzieciństwo nie było aż tak fajne i zabawne, że warto o nim dużo opowiadać. A już na pewno nie na ogólnie dostępnym blogu. Ale niektóre wspomnienia, które tłoczą mi się pod beretem, będę przelewać na wirtualny papier.
zdjęcie z netu
W naszym domu magnetofon szpulowy zagościł na początku lat 70, oczywiście za sprawą mojego brata, który potrafił mamę namówić na każdy zakup. Co mnie się raczej nigdy nie udawało. To prawdopodobnie był jakiś Grundig, bo takie ekskluzywne urządzenia przyjeżdżały do PRL z NRD. Siedział więc brat przy tym Grundigu i nagrywał z radia co się dało. Większość rzeczy mnie nie interesowała, ale pewnego dnia usłyszałam In a broken dream Roda Stewarta. Mam wrażenie, że był to przełomowy moment dla mojej wrażliwości muzycznej. Ten utwór do dziś wywołuje we mnie niezwykłe wzruszenie, a po krzyżu przebiegają mi mróweczki.
Zabawne, że kiedy kilkanaście lat później pojechałam do Stanów i próbowałam kupić ten utwór, w jakiejkolwiek postaci, nie udało mi się – był jakby zupełnie zapomniany. Dopiero niezapomniany Napster mi pomógł, ale to już w wolnej Polsce, lata później.
Tak to już jest z rzeczami, które przychodzą łatwo, że obdarowany szybko się nimi nudzi i rzuca je w kąt. Tak było i z naszym pierwszym Grundigiem, który szybko poszedł w niepamięć, bo brat namówił mamę na kupno powiększalnika. Odziedziczyłam tego rozwieruchtanego już wtedy szpulowca z jedną czy z dwiema taśmami i z moją ukochaną piosenką, którą puszczałam w koło Macieju, aż do kompletnego zniszczenia.
In a broken dream https://youtu.be/dcLlq_DXpY8?si=5vCK59X8d5vAPpfn
#blog #codziennosc #writefreelypl #writeblog #wspomnienia #muzyka
Comment on https://photog.social/@GalArt