Paradoks Czerwonej Królowej


Ostatnio trzy koleżanki poprosiły mnie o adres mojej playlisty, czyli miejsca, gdzie można odsłuchać moje wiersze z muzyką i śpiewem sztucznej inteligencji. Twierdzą, że są w tych piosenkach zakochane. Reszta zazwyczaj wyraża uprzejme zdziwienie, że SI potrafi robić “takie rzeczy”.

To i tak bardzo dobrze, tym bardziej, że wszyscy drżą przed tą okropną SI. Procentowo mniej więcej tak się kształtuje, w moim odczuciu, akceptacja dla sztucznej inteligencji w polskim społeczeństwie. (To nawet trochę pocieszające, bo aż strach pomyśleć, co nasze społeczeństwo mogłoby zrobić, gdyby miało powszechny dostęp do sztucznej inteligencji i ją zaakceptowało.) Rzadko kto myśli o niej jako o przydatnym narzędziu, każda dyskusja obraca się wokół tego, że sztuczna inteligencja wytnie w pień różne zawody, zastępując człowieka i przygotowując w ten czy inny sposób jego nieuchronny upadek. Tymczasem to chyba nie jest aż tak proste, no chyba, że umysł człowieka jest już w fazie stagnacji, przestał się rozwijać i nie ewoluuje. Jak dotąd na drodze ewolucji zawsze było tak, że kolejne przeszkody mobilizowały ten niezwykły narząd do rozwoju, dodawania nowych neuronów, i nowych zwojów. image host Czerwona Królowa, ilustracja wykonana przez SI Być może jednak jesteśmy już rzeczywiście na końcu ewolucji jako gatunek, ale jeśli tak, to jest mi zupełnie obojętne, co zajmie nasze miejsce, czy będzie to sztuczna inteligencja, czy inteligentny szczur. Bowiem już od czasów Alicji w krainie czarów znany jest tzw. paradoks Czerwonej Królowej, który mówi, że jeśli nie biegniemy dość szybko, to stoimy w miejscu. W kontekście biologicznym i ewolucyjnym, paradoks ten opisuje zjawisko, w którym organizmy muszą się nieustannie adaptować i ewoluować nie po to, aby zyskać przewagę, ale by po prostu utrzymać swoją obecną pozycję w stosunku do innych współewoluujących gatunków. Nasza, na razie irracjonalna, obawa przed SI sugeruje, że jesteśmy skłonni uważać tę powstającą nową “siłę intelektualną” za gatunek, który nam zagraża. Człowiek wszakże zawsze potrafił sobie radzić z gatunkami, które, w jego mniemaniu, mu zagrażały. Zazwyczaj kończyło się to dla nich nie najlepiej. Co mnie zadziwia w tym całym rozważaniu na temat sztucznej inteligencji jako potencjalnego czynnika destrukcyjnego, a nie rozbudowanego narzędzia, to fakt, że tak łatwo jesteśmy skłonni oddać pałeczkę kompetencji i uznać swoją słabość w porównaniu z tym czymś, co nawet nie jest jeszcze bytem wirtualnym. Obserwuję z rosnącym niepokojem, jak współczesny człowiek dobrowolnie abdykuje ze swojej pozycji twórcy na rzecz narzędzia, które sam stworzył. To fascynujący paradoks naszych czasów – z jednej strony dumnie kreujemy się na panów technologii, z drugiej – z dziwną pokorą przypisujemy sztucznej inteligencji niemal boskie atrybuty. Amazon, serwis, który do dziś nie przyjmuje książek pisanych w języku polskim, przez selfpublisherów, bo obawia się jakichś polskich przekrętów, przyjmuje masowo książki stworzone przez sztuczną inteligencję. Wystarczy, że algorytm generatywny stworzy przekonujący tekst lub obraz, a już gotowi jesteśmy uznać jego wyższość nad ludzką kreatywnością. Przypomina to sytuację, w której stolarz kłania się swojemu młotkowi, uznając go za lepszego rzemieślnika od siebie. Tymczasem sztuczna inteligencja pozostaje na razie tym, czym była od początku – wyrafinowanym narzędziem, procesorem danych, który przetwarza to, co my, ludzie, wcześniej stworzyliśmy. Nie posiada świadomości, nie rozumie kontekstu w sposób, w jaki my go rozumiemy, nie tworzy z potrzeby serca czy z głębi doświadczeń. Nie stworzy genialnego obrazu, jeśli nie wprowadzimy do jej mechanizmów tej naszej, wyjątkowej, genialnej instrukcji. To my, w swojej niepewności i może też lenistwie intelektualnym, projektujemy na nią cechy, których nie posiada. Może łatwiej jest nam uznać “wyższość” maszyny, niż zmierzyć się z własną kreatywnością i odpowiedzialnością za tworzone dzieła? Może w świecie przytłaczającym nas ilością informacji szukamy wymówki, aby oddać komuś część swojej sprawczości i zanurzyć się w wygodnej bezmyślności? Paradoksalnie, im bardziej rozwinięta staje się sztuczna inteligencja, tym wyraźniej widać, że nie zastąpi tego, co w człowieku najbardziej ludzkie – zdolności do autentycznego przeżywania, oryginalnej kreacji i głębokiego rozumienia kontekstu kulturowego. Może zamiast lękać się sztucznej inteligencji lub bezrefleksyjnie oddawać jej pole, powinniśmy nauczyć się mądrego korzystania z niej – jak z każdego innego narzędzia, które może wspierać, ale nie zastępować ludzkiej myśli i twórczości. image hostbs2.imgbox.com/52/f0/et8TB5PD_t.png” Obawy przed nowymi narzędziami były od zawsze. Już Sokrates* argumentował, że wprowadzenie pisma spowoduje, iż człowiek przestanie być mądry naprawdę, stanie się mądry pozornie. Ironia tego stwierdzenia polega na tym, że znamy je tylko dlatego, że zostało zapisane przez Platona. Przykładów takich niebezpiecznych wynalazków są dziesiątki. Wiele obaw się nie spełniło, na przykład jazda koleją z szybkością 50 km/h nie wywołuje chorób psychicznych, ale niektóre obawy były przynajmniej częściowo uzasadnione. Jak zwykle, nie zależało to od samego wynalazku, ale od tego, co z tym wynalazkiem zrobił człowiek. A zatem zacznijmy lepiej biec, zgodnie z paradoksem Czerwonej Królowej, bo to właśnie zadecyduje o naszej ewentualnej przewadze nad innymi bytami, w tym również wirtualnymi, jeśli kiedykolwiek algorytm spróbuje “wyewoluować” w byt wirtualny.

TBC

https://open.substack.com/pub/monikaibetley/p/paradoks-czerwonej-krolowej?r=3ad945&utm_campaign=post&utm_medium=web&showWelcomeOnShare=true

SI śpiewa moje wiersze: https://tube.pol.social/w/p/vYDeVuC3ZRioH8Nu7W95gf

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely