Spór o mamidło
Widmo Brockenu, to zjawisko, z którym bardziej zaawansowany turysta górski spotkał się co najmniej raz w życiu. Zjawisko to, nazwane tak dlatego, że po raz pierwszy zaobserwowano je ze szczytu Brocken w górach Harzu, od dawna rozpala wyobraźnię turystów i taterników, którzy często nie są nawet świadomi, skąd bierze się zła wróżba powiązana z tym zdarzeniem.
Zjawisko polega na odbiciu powiększonego cienia obserwatora na chmurze, czemu zwykle towarzyszy tęczowe halo. Zdjęcie poniżej obrazuje sposób powstania widma, ale nim nie jest. To tylko przykład, że zupełnie zwykłe zjawiska przechodzą do historii, a nawet obracają się w legendę, dzięki czyjejś bujnej wyobraźni.
Powyższe zdjęcie przedstawia obraz, który powstał na chmurze śniegu wzniesionej przez gwałtownie hamującego narciarza, uchwycony migawką aparatu fotograficznego od przeciwnej strony chmury, czyli od strony, z której normalnie widma Brockenu nie obserwujemy.
A legenda powstała w 1925 roku, kiedy to prawdopodobnie wymyślił ją taternik J.A. Szczepański, opowiadający wszem i wobec, że napotkanie widma, mamidła czy mnicha (bo i tak widmo Brockenu nazywano) oznacza przepowiednię śmierci dla tego, kto się z nim spotka.
Osobiście spotkałam mamidło w górach kilka razy, a żyję, choć raz faktycznie moje życie w górach wisiało na przysłowiowym włosku. Może zatem prawdą jest dalsza część przepowiedni, a mianowicie, że trzykrotne spotkanie mamidła uodparnia na nieszczęśliwe górskie wypadki (choć nie na głupotę, niestety). Wszystkich, którzy je spotkali i którzy snują smutne rozważania na temat szans swego dożycia sędziwego wieku, pocieszam: po trzech razach nie ma się już czego bać, ale ja wyszłam z życiem po pierwszym razie i po drugim również.
Widmo Brockenu na chmurze nad Trotternishem w Szkocji
Wersja, jakoby trzeci raz zwiastował śmierć nieuchronną, to jakaś jeszcze nowsza interpretacja, wymyślona przez tych, co wiedzą, że dzwony, tylko nie wiedzą, w którym kościele.
Comment on https://photog.social/@GalArt