Najśliczniejszy dzień kobiet

To było tak: od dawna myślałam o tablecie do pisania, znaczy takim z prawdziwą klawiaturą. Pisywałam na tabletach i smartfonach, nie mówiąc o moim staple hardware, czyli laptopie robiącym za peceta, ale każda z tych opcji miała swoje wady i od dawna wydawało mi się, że mały laptop z ekranem dotykowym będzie dla moich pisarskich celów najlepszy.

No to zrobiłam sobie prezent na dzień kobiet, choć nigdy tego komunistycznego (sic!) święta nie obchodziłam.

Choć, gdy napisałam to zdanie, przyszło mi do głowy, że jednak raz je obeszłam.

Właściwie to nie wiem, czy ja je obeszłam, czy ono obeszło mnie. Było to na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy pracowałam w pewnej szanowanej instytucji wydawniczej na stanowisku redaktora tekstów naukowych. W dniu kobiet gruchnęła wieść, że korytarzem zbliża się dyrekcja z orszakiem. Otworzyły się drzwi i wparowali: sekretarka dyrektora z tacą maleńkich paczuszek. [Kto wtedy żył, to pamięta te jednorazowe rajtki, sprzedawane w małych plastikowych torebeczkach.] Za sekretarką szedł dyrektor, jak zwykle poprzedzany przez swoje gigantyczne EGO. Ego coś mówiło, a dyrektor wręczał obowiązkowego tulipana. [Nóżką do góry, bo tulipanki były słabowite i łebek im opadał jak niemowlakowi w nosidełkach.] Na końcu szła kobitka nieznanej mi pracowej proweniencji, która niosła wielki metrowy wydruk komputerowy z tabelą: |DATA | NAZWISKO | POKWITOWANIE|.

A juści, pokwitowałam odbiór przysługującej mi jednorazówki, bo czasy były nie takie jak dziś, kiedy dobra wszelakie leżą na ulicy i tylko miotła się nimi — z rzadka — interesuje.

d-analog-foma-BWa-07 zdjęcie własne: Stara miotła mało zainteresowana sprzątaniem

Od tego czasu mam wstręt do dnia kobiet i nawet umyślnie piszę go z małej litery. Choć, muszę przyznać, że piszę na moim nowym najśliczniejszym poleasingowcu, przecudnej urody, i pisze mi się bardzo przyjemnie. Siedzę sobie bowiem na tapczanie — z nóżkami w górze — i jest mi bosko.

Ale nie wszystko było tak super od razu. Pierwszy egzemplarz, jaki przyniosłam do domu, dostał, chyba ze szczęścia, że go adoptowałam, rzucawki błogostanowej i po uruchomieniu, a następnie zainstalowaniu dwóch niezbędnych do pisania programów, zaczął otwierać losowe okienka i to w tempie większym niż ja zamykałam. Wyglądało to tak, jakby jakiś złośliwy gnom przejął mój pulpit i robił sobie jaja z mojej miny, którą pewnie widać było w kamerce. Albo może sprzedawca sprzedał mi też niechcący wirusa?

Zebrałam więc manatki i poszłam wymienić. Pan się zdziwił, że tak szybko, a jak mu powiedziałam, że zainstalowałam itp. to spojrzał na mnie, na włos tyleż potargany, co siwizną gęsto pokryty, i zapytał z niezmierzonym zdziwieniem: — To pani umie sama instalować? Ale potem już był całkiem normalny. No i chyba się poczuwał, bo powiedział, że wynajdzie mi z pozostałych im jeszcze kilkudziesięciu egzemplarzy najśliczniejszy. Znaczy szukał takiego z niestartymi literkami, nie wytartą płytką dotykową i wszystkimi potrzebnymi nalepkami. I znalazł.

I to będzie mój najśliczniejszy dzień kobiet w życiu!

#wspomnienia #dzienkobiet #blog #writefreelypl #pisanie #codziennosc

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely