Tylko nie bieda-kronika
Nie lubię ekshibicjonizmu. Wiem, co mówię: spotkałam kiedyś jednego takiego w parku, o siódmej rano, gdy szłam do pracy. Wyskoczył z krzaków, w długim paltociku i z gołymi nogami w zimowych butach, rozłożył poły, pomachał interesem i uciekł w krzaki, pewnie osiągnąć pełnię szczęścia.
Smutek mnie wziął, gdy o nim pomyślałam. Przedwiośnie, zimno, wiatr dmucha, a on tam biedak bez sensu w krzaczkach to swoje bieda-szczęście klepie…
Pisanie o sobie, a także o swojej rodzinie, jest jak ekshibicjonizm. Jedni to lubią, inni nie, jednym to wystarcza, a innym nie, jedni mają materiały — jak pewna moja koleżanka — a inni nie. Mnie nie wystarcza i nie mam — chyba dlatego wciąż nie mogę tej rodzinnej kroniki napisać.
Bo to nie powinna być bieda-kronika, a taką byłaby, gdybym dysponując skromnymi materiałami, chciała ją napisać na poważnie. Materiałów byłoby pewnie więcej, gdyby brat kiedyś ich na śmietnik nie kazał wynieść studentowi, który mieszkanie po zmarłej mamie sprzątał.
Brat odszedł, nie ma komu nawrzucać — trzeba się pogodzić z sytuacją i jakoś tę swoją potrzebę pisania zrealizować. To dlatego stworzyłam kiedyś postać Pani Peonii. Poznacie ją lepiej, wraz z wątkami historyczno-biograficznymi w mojej serii o „Babce Kasandrze”. Pierwszy fragment już wrzuciłam — mało kto do niego zajrzał. (https://monikaibetley.substack.com/p/babcia-kasandra-eksploduje)
Może i słusznie, bo kogo obchodzą tamte czasy w czasach wielkiego zamętu?
Jednakże żyć trzeba, a gdy potrzebą życiową jest pisanie — trzeba pisać. Te krótkie opowiadanka będą się wysypywać jak orzechy z koszyka, trochę bez ładu i składu, jak na autorkę z ADHD przystało. To nie będzie prawda historyczna, nie będzie to nawet rodzinna historia, bo jak wspomniałam żal mi ekshibicjonistów, którzy nawet nie bardzo mają co pokazać…
#blog #codziennosc #writefreelypl #writeblog
Znajdź mnie na Substack.com
Comment on https://photog.social/@GalArt