Codzienność gryzie

“Człowiek to homo loquens — istota posługująca się językiem, który umożliwia porozumiewanie się, a także kumulowanie wiedzy i doświadczeń.” Racjonalista

Czasem wydaje mi się, że tylko mnie zależy na tych rodzinnych wspomnieniach. Na pewno nie zależy na nich Staśkowi. Pod tym względem jest podobny do swojego ojca, który nie lubił wracać pamięcią do przeszłości. A mój ojciec? No cóż, o ile pamiętam, to był świetnym gawędziarzem, ale wspominał raczej tylko jakieś krotochwilne, anegdotyczne zdarzenia, które przecież nie mogą stanowić całej historii rodziny. O tragicznych zdarzeniach rzadko mówił, a już na pewno nie mnie, bo przecież byłam tylko dzieckiem.

W rezultacie co mi zostało? Opowieści brata, pewnie nieco przetworzone, bo każdy gawędziarz zmienia trochę treść opowieści wg własnego uznania.

Stąd wzięło mnie na poszukiwania genealogiczne. To się zaczęło wraz z Internetem — na początku to były jakieś szczątkowe informacje, dziś to prawdziwa skarbnica, jeśli umie się oddzielić ziarno od plew. Niestety, prawie wszystko jest dziś w necie płatne, a płaci się za kota w worku. Pewien znany serwis genealogiczny, firmowany nazwiskiem właściciela i jego tytułem naukowym, jest pełen błędów i to błędów zawinionych przez tegoż właściciela, bo wyraźnie podkreśla on, że osobiście zamieszcza nowe informacje i dane. Jak to wygląda? Przesłałam mu kiedyś dane o mojej rodzinie, bo na stronie były duże dziury informacyjne. Po jakimś czasie zajrzałam na stronę i ku mojej zgrozie zastałam pod fiszką mojej rodziny prawdziwy groch z kapustą — pomylone daty, imiona, koneksje.

No cóż, na miejscu tego pana bym się tak nie chwaliła, że zmiany wprowadzam sama, bo jakość tego wprowadzania podaje w wątpliwość wartość merytoryczną całej strony. Ale i tak korzystam z tej strony, za opłatą oczywiście, bo jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Muszę tylko sprawdzać pewne dane osobiście, bo po prostu już temu serwisowi nie ufam.

2012-12-08-22-17-03

To trochę jak z ChatGPT — prosisz go o informacje, on ci wysmaży piękną odpowiedź, a ty i tak musisz wszystko sprawdzić, bo łże jak bura suka. Gdy go przyłapiesz na kłamstwie, przyznaje, że napisał coś bez sensu i dziękuje za poprawki. Ale to nie znaczy, że drugi raz na to samo pytanie odpowie dobrze. Potrafi nawet fabrykować tytuły książek, podawać wymyślone spisy treści i wiele innych uciesznych rzeczy. Dlatego myślę, że pragnąc zdobyć relatywnie wiarygodne informacje, będziemy jeszcze długo grzebać w książkach samodzielnie. Chyba że zmądrzeje AI. Ale panu doktorowi M. już nic chyba nie pomoże.

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

(a miał być Samotny Biały Żagiel)

Kontynuując na emeryturze to, co robiłam jako tłumacz wolny strzelec, czuję się trochę jak Statek Widmo: pojawiam się na horyzoncie, a potem znikam, i nikt tak naprawdę nie wie, czy istnieję jako selfpublisher, czy może jestem jakimś mirażem. Problem z tym selfpublishingiem mam jeden: brak mi menedżera, który zadbałby o reklamę moich książeczek. A sama nie potrafię, no i jako chaotyczna osoba z umysłowym ADHD po prostu nie jestem w stanie skupić się na tej czynności. Tym bardziej, że przecież tu chodzi o pisanie, tłumaczenie, a nie sprzedawanie. To zupełnie inny rodzaj działania.

W rezultacie naprawdę jestem jak Statek Widmo, pływam po morzu selfpublishingu, buja mną, kołysze, czasem osiadam na mieliźnie, ale tak naprawdę to ledwie mnie widać, i to tylko z daleka.

To się teraz poreklamuję w miejscu, w które mało kto zagląda.

Sami widzicie, jak to ze mną jest.

https://books2read.com/OpowiadaniaJanaNerudy

image-1


Jan Neruda (1834-1891)

Jan Neruda był jednym z niewielu dziewiętnastowiecznych czeskich pisarzy, którzy wywarli wpływ na literaturę czeską. Wyróżnił się niemal w każdym dziale literackim: w publicystyce, poezji, beletrystyce, erystyce dramatycznej, szkicach z podróży, felietonach, itd. W krytyce satyrycznej na tematy społeczne, historyczne i literackie Neruda nie miał sobie równych ani w Czechach, ani w Austrii. Jego Malostranské povidky (Opowieści z Małej Strany) są napisane w duchu nostalgicznych felietonów, a zbiór poezji Písně kosmické (Pieśni kosmiczne) były za życia pisarza uznawane za jego najlepsze dzieło.

Niepowtarzalny sposób przekazu w jego felietonach często budził zgorszenie zmanierowanego towarzystwa, a przywiązanie do języka ojczystego nie znajdowało uznania na niemieckich salonach. Zarzucano mu też bezwyznaniowość.


Swego czasu przetłumaczyłam i wydałam w postaci ebooka kilka opowiadań Nerudy. Nie, nie tłumaczyłam z czeskiego, bo tego języka nie znam. Jako podstawy użyłam dwudziestowiecznych przekładów Nerudy na język angielski — oczywiście przekładów w domenie publicznej, bo po przejściu na emeryturę tłumaczę już tylko takie. Wierzę, że były wierne oryginałowi, bo przekładając je na polski, wyraźnie poczułam duszną atmosferę praskiej Belle Epoque, czeskiej bohemy, słowiańszczyzny przytłoczonej niemieckimi wpływami.

Tłumacząc Jana Nerudę po raz pierwszy poczułam żal, że nie znam czeskiego, i że już nie zdążę się go nauczyć. Bo jednak tłumaczenie z przekładu to nie to samo, co z oryginału. A sądząc po wersjach angielskich mogłabym się w pismach tego autora zakochać.

W zbiorku, który wydałam, znajduje się bodaj najsławniejsze opowiadanie Jana Nerudy Wampir.

Sami zobaczcie, jak nieudolna jestem marketingowo: zamiast ten tytuł umieścić na okładce, aby przyciągał uwagę, dałam tam tytuł mojego ulubionego opowiadania Dziennik reportera.

Jaka ja jestem niedzisiejsza...

#selfpublishing #translating #ebooks

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

Wysłuchałam dziś o poranku dyskusji w ramach audycji Wybory w toku. Był tam jeden pan, zdaje się z konfederacji, który bardzo protestował przeciwko Zielonemu Ładowi, argumentując, że zielony ład można wprowadzić, ale nie teraz, tylko za jakiś czas, kiedy wszyscy się do tego dostosujemy, kiedy uznamy, że już jesteśmy gotowi na takie wielkie przemiany.

Jednym słowem, kiedy już wszyscy zbudujemy sobie piękne wille z basenem i będziemy jeździć olbrzymimi limuzynami.

Kiedy tak słuchałam tego pana i pana z PISu, który przytakiwał mu ochoczo, pomyślałam sobie, że owszem, czemu nie, możemy machnąć ręką na zielony ład i poczekać na te lepsze czasy, kiedy się już do tego zielonego ładu psychicznie, i fizycznie, a przede wszystkim materialnie przygotujemy. Tyle że wtedy pewnie już w ogóle nie będziemy musieli się wysilać. Czemu?

Bo w międzyczasie Golfsztrom zmieni kierunek, Norwegia pokryje się wiecznym śniegiem, a Polska stanie się krajem stepowym, pokrytym krzaczastą tundrą, po której znów będą hasać stada mamutów (podobno ktoś już próbuje przywrócić je do życia — będą jak znalazł).

PSX-20240228-210625 zdjęcie własne

Oczywiście, jeśli wcześniej Putin nie naciśnie czerwonego guziczka, i nie rozwali tego wszystkiego w drebiezgi.

hobbiton001 zdjęcie własne

Nie rozumiem, dlaczego tak mało jest informacji na temat zbliżających się zmian klimatycznych. Mało w naszej telewizji, mało w naszym internecie. To oczywiście nie jest wygodne, mówić o rzeczach, które się ludziom nie podobają, jednakże jak dotąd nikt nie wymyślił lepszego sposobu na szybką edukację społeczeństwa.

Może zamiast całych godzin reklam, namawiających ludzi do kupowania szybkich samochodów, znakomitych suplementów, oraz płynu do zwalczania wszawicy i infekcji intymnych, warto by było wrzucić kilka spotów na temat tego jak będzie wyglądała przyroda, środowisko, a wreszcie życie Europejczyka za 10-15 lat, jeśli tego wszystkiego nie opanujemy już teraz, choć trochę.

Przecież to nie jest jakaś wiedza tajemna, a symulacje na ten temat wykonywane są w wielu instytutach naukowych. Wyślijmy do nich kilku naszych dziennikarzy śledczych, którzy na co dzień zajmują się sprawami o wiele mniej istotnymi niż nadchodzące zmiany klimatyczne i środowiskowe.

Jasne, że ludzie nie chcą słuchać o głupich rzeczach, które robią, bo to nie wpływa dobrze na ich samopoczucie, a tym bardziej na ich ego. A jeszcze mniej chcą słuchać o głupich rzeczach, który wywierają negatywny wpływ na przyszłość ich dzieci i wnuków.

No cóż, zawsze byli ludzie, którzy lubili chować głowę w piasek, nie brakowało też takich, którzy wyznawali zasadę po nas choćby potop. Zawsze też byli ludzie, którzy na klęskach żywiołowych, wojnach, powodziach i tragediach, robili dobry interes. Tyle że w przypadku tego, co może stać się w Europie, trudno sobie wyobrazić jak i kto mógłby zrobić na tych zmianach dobry interes. Poza łowcami mamutów, oczywiście!

#środowisko #klimat

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

Zmiany nigdy nie są proste, a co dopiero przebudowa własnych przyzwyczajeń, do tego takich, na które godziliśmy się przez minione ponad pół wieku.

Całe życie byłam osobą chaotyczną, robiącą kilka rzeczy na raz, i zawsze mi to trochę przeszkadzało, ale wtedy wierzyłam, że ze wszystkim dam sobie radę. Aż do teraz, kiedy okazało się, że już tak nie potrafię.

imm006-5-A zdjęcie własne

Zaczyna mi brakować czasu, który jest jak taśma magnetofonowa na dawnym szpulowcu, a ja już widzę, że za chwilę się skończy i luźna końcówka zacznie się znacząco kręcić wokół szpuli. W magnetofonie szpulowym rzecz była prosta. Zamieniałeś szpule miejscami, podczepiałeś taśmę do pustej szpuli (to czasem nie było łatwe) i jazda, znów można słuchać lub nagrywać. Tyle że z życiem już tak łatwo nie jest, nie da się puścić szpuli na nowo. Miałeś swoje 5 minut kędziorku, a potem trzeba się spakować, wyłączyć magnetofon i powiedzieć wszystkim bye bye.

Cóż zatem można zrobić, aby choć trochę wrócić do przeszłości? Oczywiście, jeśli uważamy, że warto, bo znam co najmniej trzy osoby które sądzą, że wracać myślami do czegoś, co już minęło, to bezsensowna strata czasu. Ja w każdym razie tak nie uważam, choć może moje dzieciństwo nie było aż tak fajne i zabawne, że warto o nim dużo opowiadać. A już na pewno nie na ogólnie dostępnym blogu. Ale niektóre wspomnienia, które tłoczą mi się pod beretem, będę przelewać na wirtualny papier.


pexels-cottonbro-studio-8382288 zdjęcie z netu

W naszym domu magnetofon szpulowy zagościł na początku lat 70, oczywiście za sprawą mojego brata, który potrafił mamę namówić na każdy zakup. Co mnie się raczej nigdy nie udawało. To prawdopodobnie był jakiś Grundig, bo takie ekskluzywne urządzenia przyjeżdżały do PRL z NRD. Siedział więc brat przy tym Grundigu i nagrywał z radia co się dało. Większość rzeczy mnie nie interesowała, ale pewnego dnia usłyszałam In a broken dream Roda Stewarta. Mam wrażenie, że był to przełomowy moment dla mojej wrażliwości muzycznej. Ten utwór do dziś wywołuje we mnie niezwykłe wzruszenie, a po krzyżu przebiegają mi mróweczki.

Zabawne, że kiedy kilkanaście lat później pojechałam do Stanów i próbowałam kupić ten utwór, w jakiejkolwiek postaci, nie udało mi się – był jakby zupełnie zapomniany. Dopiero niezapomniany Napster mi pomógł, ale to już w wolnej Polsce, lata później.

Tak to już jest z rzeczami, które przychodzą łatwo, że obdarowany szybko się nimi nudzi i rzuca je w kąt. Tak było i z naszym pierwszym Grundigiem, który szybko poszedł w niepamięć, bo brat namówił mamę na kupno powiększalnika. Odziedziczyłam tego rozwieruchtanego już wtedy szpulowca z jedną czy z dwiema taśmami i z moją ukochaną piosenką, którą puszczałam w koło Macieju, aż do kompletnego zniszczenia.

In a broken dream https://youtu.be/dcLlq_DXpY8?si=5vCK59X8d5vAPpfn

#blog #codziennosc #writefreelypl #writeblog #wspomnienia #muzyka

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

(Wieczne opowiadanie nr 32)

— To Czuszka – powiedział rozanielonym głosem. Duśka się zakrztusiła. Gdy skończyła się dławić, powiedziała ze śmiertelną powagą, wyciągając do dziewczyny rękę z pędzlem. – Bardzo mi miło. Wiele o tobie słyszałam. Maciek jest tobą oczarowany. Czuszka spojrzała na nią jakoś dziwnie, z pietyzmem uścisnęła najmniejszy palec Duśki, pracowicie obciągnęła kusą spódniczkę i zagaiła: – On też nam o pani opowiadał. – Nam? – No tak, mnie i mamusi. Duśka miała w oczach śmierć. Wiedziałam, co to znaczy. Ukochany Maciuś, oczko w głowie, szlaja się po obcych mamusiach! Patrzyłam z podziwem, jak się powstrzymuje, aby nie plunąć jadem, który najwyraźniej zaczął się jej zbierać w ustach. Młodzi odpłynęli z wolna, nieuchronnie kierując się w stronę pokoju Maciusia. Duśka patrzyła z nienawiścią na zgrabne, gołe nogi Czuszki. – Żmija, podstępna żmija – syknęła z nietajoną nienawiścią. – Żmije nie mają zgrabnych dolnych kończyn – włożyłam z lubością kij w mrowisko. Jeszcze chwilę, a zacznie toczyć pianę – pomyślałam jednak z litością i szybko zmieniłam temat: – Więc jak właściwie jest z tym pierścionkiem? Z rezygnacją pokiwała głową, gdy drzwi pokoju Maciusia zamknęły się ze złowieszczym zgrzytem. Wiedziałam, o czym myśli. – Nie, no co ty, chyba nie sobie wyobrażasz, że oni nie mają nic do roboty, tylko uprawiać seks w domu pełnym starych bab malujących ściany? Czy ty w ogóle myślisz, że twój Maciuś jest zdolny rzucić się na nią w tym pokoju i namiętnie zedrzeć z niej ubranie? – Tfy, na psa urok, o czym ty gadasz, kobieto! Jakie ubranie, przecież ona prawie nic na sobie nie ma! A przede wszystkim, co za stare baby? A propos, czy nie mogłybyśmy teraz pomalować pokoju Maciusia? Nim zdołałam ją powstrzymać z promiennym uśmiechem pukała do drzwi pokoju syna.

#opowiadania #wieczne #pisanki #niepoważne

2024-02-24-20-29-55-2

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

(satyra wierszem z przedwiecznych czasów Wikipedii)

Mało kto pamięta pierwsze lata polskiej Wikipedii. No cóż, była to trochę partyzantka. Adminów było kilku, zasad niewiele, chętnych do tworzenia tego projektu takoż. Czasem dochodziło do scysji na temat pryncypiów, czasem szło o drobiazgi, ale wióry leciały zawsze.

2020-09-09-20-41-53-1-2

Wpis archiwalny

Z Wikipedii, wolnej encyklopedii

(pod wpływem kłótni między adminami)

Powiało chłodem na Wikipedii - Ranking maleje! Admini zbledli! Stub, stuba, stubem każdy odmienia Beno kwituje: “Stan zagównienia”.

Czyli jak zwykle swojski bardaczek, rzadko w nim bywa Chepry, Boraczek, nie ma Matusza, Jersza nie wspomnę, Silthor był – zniknął innych nie pomnę...

Ci co zostali, knują na liście, jak zrobić więcej, lepiej i czyściej... Komu skasować, komu darować, co trzeba będzie wimmeryzować?

Dyskusji chęcią namiętną dyszą – im więcej leją tym słabiej piszą... ...A Beno z wdziękiem zwykłym nadmienia, że jego zdaniem stan zagównienia...

#wiersze #satyra #humor #wikipedia #blog

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

To nie będzie kolejny blog kulinarny. Ten etap też już mam za sobą – wydałam dwie książki kulinarne i to w pełni zaspokoiło moje potrzeby w tym względzie.

Ale to blog codzienny, również o rzeczach takich jak pieczenie chleba. Dlatego ten wpis jest o ZAKWASIE. IMG-20240228-190257588

Zrobienie zakwasu nie jest takie trudne jak się czasami wydaje, a chleb który wyrósł na zakwasie, jest trwały, wilgotny i przede wszystkim smaczny oraz zdrowy. W internecie znalazłam tysiące przepisów na zrobienie zakwasu, ale jako starsza pani preferuje słowo pisane i drukowane, przynajmniej w tym wypadku. O to przepis na zakwas, który znalazłam w czasopiśmie kuchnia, magazyn dla smakoszy. W kolekcji dla smakoszy, w wydaniu specjalnym z lutego 2015 roku. Kuchnia była jedynym czasopismem z przepisami i poradami kuchennymi, które kupowałam i szanowałam. Szanuję zresztą do dzisiaj, chodź już nie kupuję, bo to czasopismo wydawane z wielkim pietyzmem i sympatią dla kuchni całego świata.

Zakwas

Najczęściej jest żytni i zawsze pieczemy na nim chleby żytnie. Żytni chleb na drożdżach po prostu nie wyjdzie, a raczej wyjdzie twardy i niesmaczny. Jednocześnie żytni zakwas może być dodawany do pieczywa z mąk mieszanych lub pszennych. Dzięki temu jest smaczniejsze i dłużej zachowuje świeżość. Pszenny zakwas także jest popularny – ma barwę jaśniejszą od żytniego i jest mniej kwaśny. Za produkcję zakwasu odpowiedzialne są, między innymi (bo pracują tu także bakterie kwasu mlekowego), drożdże, tyle że dzikie, działające wolniej i bardziej chimeryczne niż te kupione w sklepie – tak więc produkcja zakwasu i pieczenie chleba na nim wymaga cierpliwości i szacunku dla zagadek natury. Wielkim cudem zakwasu jest bowiem to, że wystarczy jego niewielka porcja, aby wyprodukować dowolną ilość ciasta.

Jak zrobić zakwas? Produkcja trwa trzy dni. Pierwszego odmierzamy 80-100 g żytniej mąki razowej typ 2000 i mieszamy ze 120 ml przegotowanej i ostudzonej do temperatury pokojowej wody. Wlewamy mieszaninę do słoja i przykrywamy ściereczką (musi być dostęp powietrza). Naczynie stawiamy w ciepłym miejscu. Po 12 godzinach mieszamy, chyba że zacznie mocno kipieć, wtedy mieszamy wcześniej.

Drugiego dnia zaczynamy karmienie zakwasu: dodajemy do niego tyle samo mąki i wody, ile użyliśmy pierwszego dnia. Po 12 godzinach mieszamy. Trzeciego dnia robimy to samo, co drugiego. Czwartego dnia dokarmiamy zakwas po raz ostatni. Po ostatnim mieszaniu odstawiamy go jeszcze na 2-3 godziny i gotowe! Odmierzamy tyle zakwasu, ile potrzeba nam do przepisu, a resztę zamykamy w słoiku i chowamy w lodówce. Tam spokojnie przeżyje 2-3 tygodnie.

Czego zakwasowi nie wolno? Pachnieć octem, zmienić barwy na czerwoną, zieloną lub czarną, ani spleśnieć – gdy tak się stanie, trzeba go wyrzucić.

#kuchnia #gotowanie #przepisy #czytelnia #czasopisma

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

Zawsze mnie zadziwia przemiana, jaka zachodzi w przyrodzie, gdy odchodzi zima.

Zielska dosłownie prześcigają się w wyścigu do słońca. Nic dziwnego, latem liczą się tylko te najwyższe, największe.

Z drugiej strony dzięki nim te mniejsze mają się gdzie skryć przez słońcem. Bo jak przyjdzie słońce.🤔

Jak to opowiadał pewien farmer z Tekasu:

– U nas w tym roku były takie upały, że salamandry właziły do ogniska, żeby się skryć przed słońcem w cieniu patelni.

2023-04-30-T12-20-56-02-00

#przyroda #wiosna

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

Mam ADHD. Starsze panie też miewają. Takie umysłowe, nie fizyczne. Bardzo to utrudnia uporządkowanie życia.

Wczoraj obudziłam się z poczuciem, że mam strasznie dużo rzeczy do zrobienia. Pół dnia chodziłam z tą przytłaczającą świadomością, nie robiąc nic z tego, co powinnam.

W końcu usiadłam do komputera i zrobiłam coś zupełnie innego, a spać poszłam znów z myślą, że mam strasznie dużo rzeczy do zrobienia.


Dziś znów obudziłam się z poczuciem że mam strasznie dużo rzeczy do zrobienia. I tak w koło Macieju do końca życia będzie.

Tymczasem wspominkowy album letnich kwiatów

Kwiaty i liścieKwiaty i liście

#adhd #osobiste

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

Co jakiś czas dostaję głupawki analogowej. To znaczy, że mam ochotę na robienie zdjęć analogowych – albo takie przerabianie cyfrówek, żeby wyglądały jak analogowe. Jednym z objawów głupawki jest też takie przerabianie zdjęć (cyfrowych lub analogowych), aby wyglądały jak stary obraz analogowy. Mam na to swój własny, nieznany nikomu sposób. Żadnych filtrów efektowych, o nie!

Ja wiem, że to atawizm, ale doskonałość cyfrowa zawsze mi przeszkadzała.

Kiedyś mąż stwierdził, patrząc na cyfrowe zdjęcia szkockich włochatych krów, że przecież one tak nie wyglądają. Bo one nigdy nie wydają się takie “ostre”, zawsze wyglądają trochę niewyraźnie, mgliście, nieostro – to skutek ich puszystości i albo mgły, albo igraszek światła, czyli tego, czego w Szkocji jest po kokardy. Oko ludzkie odbiera ten obraz inaczej niż aparat o iluśtam pierdylionach pikseli.

Zwykle głupawka nachodzi mnie jesienią, kiedy jestem nasycona, przesycona i przywalona wakacyjnymi cyfrakami. Nie myślcie, że nie lubię cyfrówki – jej wygoda i taniość eksploatacji to zalety, których nie da się lekceważyć. Ale jest też to małe coś w analogu, co sprawia, że ciągle do niego wracam.

#fotografia #analog #KrotkiText #750words

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely