Codzienność gryzie

“Człowiek to homo loquens — istota posługująca się językiem, który umożliwia porozumiewanie się, a także kumulowanie wiedzy i doświadczeń.” Racjonalista<

Całe dorosłe życie ocierałam się o kwestie filozoficzne, w biologii, w tłumaczeniach, w rozmowach z mądrymi ludźmi. Nigdy jednak nie miałam czasu, aby się nad niektórymi rzeczami zastanowić. Dlaczego Paul Atryda widzial na księżycu swej planety mysz, a dlaczego ja widzę na naszym twarz? Czemu na przekór nauce wierzą ludzie w szkodliwość szczepionek? Co jest z nami, co jest z tym ludzkim rozumem?


Patrzymy i wyciągamy wnioski. Ale to, co widzimy, nie zawsze jest tym, co naprawdę istnieje – a to, co myślimy, bywa bardziej odbiciem naszych przyzwyczajeń niż rzeczywistości.

Umysł jest wygodny jak stary fotel – dopasowany do kształtu naszych przyzwyczajeń. Lubimy myśleć, że patrzymy na świat obiektywnie, że nasze zmysły i rozum są doskonałymi narzędziami poznania. Ale to właśnie one często prowadzą nas na manowce.

Widujemy zwierzęta w chmurach, twarz na Księżycu, widzimy znaki w zdarzeniach przypadkowych, szukamy wzorców, bo nasz umysł nie znosi chaosu. Upraszcza to, co złożone – z całej skali szarości wybiera czerń albo biel. To nie przypadek, to nieświadome dziedzictwo naszej natury. Tego rodzaju złudzenia dotyczą nas wszystkich, niezależnie od tego, kim jesteśmy. Nosimy w sobie wspomnienia przeszłości: dom, w którym się wychowaliśmy, lektury, które nas ukształtowały, wartości, które przyjęliśmy, zanim nauczyliśmy się pytać. Patrzymy na świat przez pryzmat osobistych doświadczeń, nieświadomi, że widzimy go przez krzywe zwierciadło. To złudzenia jednostkowe – osobiste filtry zmieniające obraz rzeczywistości.

Do tego jest język – piękny, ale zdradliwy. Rozmawiamy, ale nie zawsze mówimy o tym samym. Słowa bywają nieprecyzyjne, pełne naleciałości, skrótów myślowych, stereotypów. Mówimy „bóg”, „honor”, „ojczyzna”, jakby te pojęcia były oczywiste, a tymczasem mają one inne znaczenie w ustach różnych ludzi. Na rynku języka – forum naszych codziennych rozmów – łatwo sprzedać słowo bez treści i trudno ustalić, o czym tak naprawdę rozmawiamy.

I wreszcie teatr – miejsce wielkich narracji. Uczymy się ich z książek, wykładów, tradycji. Przyjmujemy gotowe scenariusze, bo tak jest łatwiej – nie trzeba się zastanawiać, ktoś zrobił to za nas. Ufamy autorytetom, systemom, doktrynom, nie pytając, kto i po co napisał te role dla nas. Takie złudzenia rodzą się z zaufania – czy raczej ślepego podporządkowania scenariuszowi, ktory uwalnia nas od kłopotliwej potrzeby myślenia i stawiania pytań.

Francis Bacon uważał, że świadomość tych złudzeń to pierwszy krok do prawdziwego poznania świata. Dopóki tkwimy w wygodnym fotelu naszych przyzwyczajeń, patrzymy na rzeczywistość przez pryzmat osobistych doświadczeń i wdrukowanych wyobrażeń. Żeby naprawdę poznać świat – musimy wstać, wyjść ze strefy komfortu i wziąć się za bary z czterema bożkami, którzy mydlą nam oczy.

Screenshot-20250325-190141

Francis Bacon – filozof początku nowożytności – jako jeden z pierwszych próbował nazwać te zniekształcenia. Opisał cztery główne typy złudzeń, które niepostrzeżenie wkradają się w nasze poznanie. Wyróżnił cztery rodzaje złudzeń, tzw. idole.

Nazwał je idolami – bo mają siłę fałszywych bożków, którym wierzymy bardziej niż faktom.

Idole plemienne to błędy wynikające z samej natury ludzkiego umysłu – jesteśmy skłonni do upraszczania złożonych zjawisk, bo tak jest wygodniej. Ufamy zmysłom, choć wiemy, że mogą zawodzić. Nasz umysł szuka porządku tam, gdzie go nie ma, i niechętnie przyjmuje nowości.

Idole jaskini (czyli umysłu) wynikają z indywidualnych doświadczeń – każdy z nas patrzy na świat inaczej, przez pryzmat wychowania, lektur, środowiska, poglądów. To, co widzimy, jest filtrowane przez osobistą „jaskinię”.

Idole rynku to pułapki języka. Nazwa polska jest myląca, bo chodzi o rynek jako miejsce wymiany myśli (forum). Mówimy nieprecyzyjnie, używamy słów-wydmuszek, które bardziej zaciemniają niż wyjaśniają. Język, zamiast opisywać rzeczy, często narzuca własną logikę i rozmywa granice pojęć.

Idole teatru to ślepa wiara w autorytety i gotowe systemy. Przyjmujemy je jak przedstawienie – z całym scenariuszem – nie kwestionując, nie sprawdzając, nie myśląc samodzielnie.

Złudzenia te nie są winą jednostki, lecz wpisane są w nasz sposób poznawania świata. Dlatego Bacon podkreślał, że potrzebujemy metody – rygorystycznej, krytycznej, opartej na doświadczeniu. Metody, ktora powoli oczyści nasze poznanie z tych błędów i zbliży nas do rzeczywistości takiej, jaka jest, a nie takiej, jaką sobie wyobrażamy.

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

Skończyłam drugi album obrazów Jana Betleya

To jakby drugie wydanie albumu z 2001 roku, ale dodałam też 11 zdjęć szkiców do stacji drogi krzyżowej do kościoła na Górkach w Płocku — nigdy nie były publikowane, a mają swój urok. Album ma ponad 80 stron i tym razem każdy obraz ma swoją stronę, a kolory nareszcie będą zbliżone do oryginałów.

2025-03-07-15-00-13-Fotoksi-ka-edytor-Colorland-Vivaldi

2025-03-07-14-59-59-Fotoksi-ka-edytor-Colorland-Vivaldi

2025-03-07-15-00-13-Fotoksi-ka-edytor-Colorland-Vivaldi

2025-03-07-15-00-40-Fotoksi-ka-edytor-Colorland-Vivaldi

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

5 marca 2025

(W tekście wykorzystałam kilka oryginalnych ilustracji znajdujących się w domenie publicznej)

Czytałam ostatnio na Substack.com o Fauvelu

Jako osoba zainteresowana etymologią słów i średniowieczem, od razu zaczęłam węszyć w temacie.


Roman de Fauvel (ang. Romance of Fauvel) to średniowieczny francuski poemat satyryczny, napisany w XIV wieku, przypisywany Gervaisowi du Bus, później rozszerzony przez Chaillou de Pesstain.

Jest to jedno z najważniejszych dzieł satyrycznych (a także muzycznych) późnego średniowiecza.

Screenshot-20250304-135446 Zaślubiny Fauvela

Poemat ma formę alegorii, w której Fauvel pnie się po szczeblach kariery, zdobywa wpływy i wtedy doprowadza do chaosu w społeczeństwie.

Treść utworu

Poemat opowiada historię Fauvela, konia o płowej maści i ludzkich cechach charakteru: symbolizuje on występki i korupcję społeczeństwa. Jego imię Fauvel to akrostych, w którym każda litera reprezentuje jedną z sześciu głównych wad moralnych, krytykowanych w poemacie.

Fauvel ucieleśnia następujące wady moralne społeczeństwa:

  • F (Flaterie) – pochlebstwo
  • A (Avarice) – chciwość
  • U (Vilenie) – nikczemność
  • V (Variété) – zmienność/niestałość
  • E (Envie) – zazdrość
  • L (Lâcheté) – tchórzostwo

Litera “U” faktycznie odpowiada słowu Vilenie, ale jest zapisana w formie “U” zamiast “V”, co wynika z ówczesnej pisowni: w średniowiecznych rękopisach “V” i “U” były często wymienne, a w niektórych zapisach spotyka się wersję Fauuel zamiast Fauvel.

Screenshot-20250304-135128 Zabawa głupców

W poemacie Fauvel chce poślubić Dame Fortune, personifikację Losu, ale dostaje kosza i na pocieszenie rękę jej sobowtóra (Fałszywej Fortuny vel Próżnej Chwały), czyli takiego ówczesnego fake'a rzeczywistości, co ma symbolizować, że rządy Fauvela są oparte na iluzji i obłudzie.

Z małżeństwa tego rodzą się małe Fauveaux, które rozprzestrzeniają się po świecie, co symbolizuje szerzenie się zepsucia i niegodziwości.

Dwór naszego średniowiecznego Trumpa szybko zapełnia się postaciami personifikującymi kolejne grzechy i przywary – hipokryzję, zdradę, chciwość.

Społeczeństwo korzy się przed nim i oddaje mu cześć, co znaczy, że świat nalazł się na równi pochyłej i zaczyna się staczać w stan moralnego upadku.

Screenshot-20250304-134955


Fauvel igra z Przeznaczeniem, ale jego bezczelność i zadufanie sprawiają, że ludzie go podziwiają, a nawet biorą za wzór. I biorą, to co robi, za dobrą monetę.

Czemu ta opowiastka tak bardzo przypomina mi ludzkie społeczeństwa i ich przywódców? Jak niewiele trzeba, aby popchnąć całą masę ludzi na złe tory, sprawić, że zaczną oddawać cześć głupcowi tylko dlatego, że ma pieniądze i stanowisko, a także dość bezczelności, aby wszystkie najgorsze ludzkie cechy promować za ich pomocą.

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

Bo pamięć zawsze płata psikusy, robi jakiś szacher-macher z szufladkami, burzy porządek wspomnień, robiąc ni z tego, ni z owego, jakieś wrzutki, otwierając szufladki zamknięte od lat pięćdziesięciu, sześćdziesięciu, stu.

Tatko na rowerze Fot. © (z archiwum rodzinnego) Tatko na rowerze, circa 1912 rok

Na moim blogu po staremu. Znaczy, że nikt chyba nie czyta, najwyżej trafia tu przez pomyłkę. Bo w sumie, co ja oferuję? Trochę wspominek, jakieś opowiadania, sporo narzekania na portale społecznościowe, jakieś fotki bez ładu i składu. Wykwity starczej pamięci. Kogo to obchodzi? Na pewno nie młodych, a to oni głównie siedzą w necie.

Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem, nudziły mnie wspominki ojca i matki. Wydawało mi się, że staruszkowie żyją wspomnieniami, które nijak się mają do współczesności. Teraz wiem, że się myliłam, bo historia nieustannie się powtarza, w takim czy innym wariancie, bardziej dokładnie lub mniej, ale zasadnicze jej aspekty, główne nurty, stale się powtarzają. Dlaczego?

Od pewnego czasu jestem przekonana, że wszystko, co złe w historii, wynika wyłącznie z natury ludzkiej.

Człowiek brzmi dumnie? Wolne żarty. Kto jest największym szkodnikiem na ziemi? Kto nie uczy się na błędach? Kto zabija dla przyjemności?

Życie ojca swobodnie mogłoby posłużyć jako scenariusz filmowy. Pierwsza wojna światowa, rewolucja, wojna sowiecko-polska, druga wojna światowa. Kilka formacji wojskowych, młodość w okopach.

Nie odebrało mu to radości życia. Był cudownym bajarzem, tylko ja byłam za mała i za głupia. Zmarł zbyt wcześnie, abym umiała docenić jego umiejętności. Zostały urywki wspomnień, niedopowiedzenia, bo byłam wtedy za mała, aby mógł mówić wszystko.

Ojciec miał jednak jedną wadę: w ogóle nie umiał pisać. Już nawet nie mówię o bykach ortograficznych, które mu się przydarzały, ale o konstrukcji zdania. Wychował się w zaborze rosyjskim, w szkole pod rosyjskim zarządem. Język polski w owym czasie był równie pełen rusycyzmów i germanizmów co dzisiaj amerykanizmów.

A w ogóle ojciec to był człowiekiem czynu, o ścisłym umyśle. Do biurka siadał tylko wtedy, gdy trzeba było coś policzyć lub skonstruować. Już samo pisanie listów było dla niego katorgą, na którą zgadzał się tylko dla mojej mamy. A wtedy zaczynał: Moja najdroższa Ireniu!

Może gdyby wtedy były komputery z edytorami tekstu, to pisałby chętniej? Ile bym dała, aby zostawił jakieś notatki. Pamięć ludzka jest zawodna, pamięć dziecka wybiera do zapamiętania tylko to, co w jego wieku jest dla niego najistotniejsze. Jak dziecko mogłoby zapamiętać skomplikowane historie z dziejów I Legionu, I Pułku Ułanów? Wtedy, na skraju niepodległości, tyle rzeczy było pierwszych.

Zapamiętałam najprostsze, najbardziej przemawiające do wyobraźni opowieści. Można je nazwać awanturniczymi, bo przecież w takim życiorysie znaleźć się musi też coś pikantnego. Opowiedziane kiedyś jako dykteryjka, ubrane przez ojca w żartobliwe szczegóły, przetrwały w pamięci dziecka, a dziś... dziś próbuję je odtworzyć i spisać. Aby nie popełnić błędu ojca, który nie zostawił żadnych notatek.

Czemu w blogu, a nie w pamiętniku? Pamiętnik, czy raczej nieco-dziennik też prowadzę, ale wspomnienia ojca to coś, co już właściwie nie jest prywatne. To historia Polski w jej jednostkowym wydaniu. To świat, który warto pokazywać, nawet jeśli tylko niektórzy się tym zainteresują.

Jest jeszcze jedna, praktyczna przyczyna, dla której chciałabym, żeby na ten blog zaglądali ludzie zainteresowani przeszłością Polski: liczę na korygowanie tego, co mój młodzieńczy umysł umieścił w złej szufladce pamięci. Bo pamięć zawsze płata psikusy, robi jakiś szacher-macher z szufladkami, burzy porządek wspomnień, robiąc, ni z tego, ni z owego, jakieś wrzutki, otwierając szufladki zamknięte od pięćdziesięciu lat, przekształcając przypadkowe deja vu w zapamiętane fakty.

Coraz częściej widzę obrazy z najwcześniejszego dzieciństwa. Mam o czym pisać. Jeśli nikt tu nie zajrzy, trudno. I bez czytelników ten blog będzie świadectwem minionych dni. Przyda się, gdy moja pamięć, zamiast otwierać nowe szufladki, wszystkie podstępnie zatrzaśnie, zalakuje i oprószy kurzem dla niepoznaki.

Przyda się, gdy synowie zaczną pytać o przeszłość. Bo na razie starcza im teraźniejszość.

Ja jednak już wiem, że teraźniejszość starcza na krótko.

A, i to pisałam ja, a nie SI (tak na wszelki wypadek)

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

Nigdy nie przepracowałam moich dziecięcych traum, nie zrobię tego publicznie. Stać mnie tylko na takie publiczne abstrakcyjne lamentacje.

file-Wq-Ndkn-WD5-Ps-H5q-DNP1-Syo-S

Mam dwa opowiadania na warsztacie, opowieść z początków XX wieku, z elementami historii rodzinnej, oraz opowiadanie science fiction. Jak to u mnie – od Sasa do Lasa. Postanowiłam pisać je i publikować w odcinkach na Substacku, bo może zmobilizuje mnie to ich ukończenia. Wszystko jak zwykle zależy od pozytywnego odzewu. Dlaczego? Otóż jestem człowiekiem, który reaguje eksplozją energii na każdy pozytywny feedback, a jednocześnie kompletnie traci zapał przy odzewie negatywnym. Tak było od zawsze: każda nagana od mamy albo nauczyciela po prostu mnie paraliżowała i uciekałam w swój świat, gdzie było mi dobrze. Pisałam opowiadania i wiersze, wyobrażałam sobie, że jestem zupełnie kimś innym. Niestety, zwykle pogarszało to sytuację – mama uważała mnie za krnąbrną, a nauczyciele za zdolną, ale leniwą. Mama nigdy się nie przekonała do moich osiągnięć, bo to, co robiłam, było dla niej zbyt abstrakcyjne. Nigdy nie przekonałam jej o swojej wartości. Umarła przekonana, że jestem “dziwna” i obca. Dopiero lata później stanęłam na nogi, dzięki kochającemu mężowi i świetnym dzieciom, którzy jako pierwsi zrozumieli, że “matka musi, inaczej się udusi”. Choć i tak mam na to czas dopiero teraz, na emeryturze.

#wspomnienia

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

Nie lubię ekshibicjonizmu. Wiem, co mówię: spotkałam kiedyś jednego takiego w parku, o siódmej rano, gdy szłam do pracy. Wyskoczył z krzaków, w długim paltociku i z gołymi nogami w zimowych butach, rozłożył poły, pomachał interesem i uciekł w krzaki, pewnie osiągnąć pełnię szczęścia.

Smutek mnie wziął, gdy o nim pomyślałam. Przedwiośnie, zimno, wiatr dmucha, a on tam biedak bez sensu w krzaczkach to swoje bieda-szczęście klepie…

Pisanie o sobie, a także o swojej rodzinie, jest jak ekshibicjonizm. Jedni to lubią, inni nie, jednym to wystarcza, a innym nie, jedni mają materiały — jak pewna moja koleżanka — a inni nie. Mnie nie wystarcza i nie mam — chyba dlatego wciąż nie mogę tej rodzinnej kroniki napisać.

Bo to nie powinna być bieda-kronika, a taką byłaby, gdybym dysponując skromnymi materiałami, chciała ją napisać na poważnie. Materiałów byłoby pewnie więcej, gdyby brat kiedyś ich na śmietnik nie kazał wynieść studentowi, który mieszkanie po zmarłej mamie sprzątał.

Brat odszedł, nie ma komu nawrzucać — trzeba się pogodzić z sytuacją i jakoś tę swoją potrzebę pisania zrealizować. To dlatego stworzyłam kiedyś postać Pani Peonii. Poznacie ją lepiej, wraz z wątkami historyczno-biograficznymi w mojej serii o „Babce Kasandrze”. Pierwszy fragment już wrzuciłam — mało kto do niego zajrzał. (https://monikaibetley.substack.com/p/babcia-kasandra-eksploduje)

Może i słusznie, bo kogo obchodzą tamte czasy w czasach wielkiego zamętu?

Jednakże żyć trzeba, a gdy potrzebą życiową jest pisanie — trzeba pisać. Te krótkie opowiadanka będą się wysypywać jak orzechy z koszyka, trochę bez ładu i składu, jak na autorkę z ADHD przystało. To nie będzie prawda historyczna, nie będzie to nawet rodzinna historia, bo jak wspomniałam żal mi ekshibicjonistów, którzy nawet nie bardzo mają co pokazać…

#blog #codziennosc #writefreelypl #writeblog

Znajdź mnie na Substack.com

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

🇫🅰️〽️🚶👢🚶👖💍〽️🚶🇰💍👖

ⱿᗣƮŁᙀᙅⱿOᙁƳ

Nie, nie chodzi o brutalne morderstwo. Słowa tego używała moja opiekunka, gdy chciała wyrazić swoje zdegustowane stanem czystości, czy raczej zabrudzenia ubrania. Zatłuczone bywały nogawki spodni, rękawy kurtki, kołnierzyki. Stan zatłuczenia nie był zwykłym ubrudzeniem. Był to brud utrwalony, wielokrotnie powielony, który wgryzł się do wnętrza materiału i w rezultacie będzie bardzo trudny do usunięcia: będzie wymagał namaczania, wyszukanych proszków do prania, może nawet szorowania szczotką.

balia Pranie w warunkach miejskich w latach 50tych

Bardzo zatłuczone ubranie (np. spodnie, na których zjeżdżano po trawie, aż chlorofil wgryzł się w każde włókno materiału) bynajmniej nie lądowały w koszu na śmieci. Były poddawane procesom pielęgnacyjnym, czy raczej naprawczym, a jeśli te żmudne zabiegi nie przynosiły pożądanego skutku, delikwent lub delikwentka musiał to wziąć na klatę i chodzić w niedoskonałym, może nawet żałosnym ciuszku do następnej zakupowej okazji.

Zatłuczony – to drugie hasło mojego słownika rodzinnych dziwnych słów i powiedzeń o nazwie FAMILINOMIKON.

Każde z nich ma swoją historię, niektóre są bardzo osobiste, czasem zabawne, i mają niepowtarzalny urok, czasem towarzyszy mu jakaś dłuższa opowieść lub anegdota. Zapraszam do obserwowania mojego 🅱🅻🅾🅶🅰.

Przypisy: “zatłuczony” – o przedmiocie (najczęściej ubraniu) wielokrotnie zabrudzonym, z brudem trudnym do usunięcia

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

Od kilku dni borykam się z korektą mojego własnego tłumaczenia, dzielnie wspierana przez firmę Microsoft, a raczej jej sztandarowy produkt, czyli Worda. Włączyłam nawet sprawdzanie gramatyki i patrzcie państwo: okazało się, że nie dość, że jestem językowym matuzalemem, to jeszcze świńtuszę.

A jakże, literatura wiktoriańska, jak wiadomo, ocieka świńskimi sformułowaniami, na szczęście wychwyconymi przez ten znakomity edytor tekstu. Jednym z nich jest słowo “laska”. Okazuje się, że sformułowanie “podnieść laskę” jest BARDZO nieprzyzwoite — Word określa je nawet mianem wulgarnego! A że to takie czasy, że tam ciągle ktoś nosi, podnosi lub stawia laskę, więc mój tekst aż ocieka zielonymi szlaczkami błędów gramatycznych.

Myślę, że zniosłabym to bez pisania tego posta, gdyby nie fakt, że edytor zarzucił mi też, że moje tłumaczenie jest PRZESTARZAŁE. Przyczyną było słowo “lubi”, też podkreślone na zielono. “Wyraz uważany za przestarzały”.

I jak tu żyć ze świadomością, że jestem przestarzała, a jednak nieprzyzwoita?

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely

inspirowane japońskimi figurkami netsuke

Netsuke – tradycja i inspiracja

Świat unikalnych figurek drewnianych, czerpiących inspirację z japońskiej tradycji netsuke – małych, misternie rzeźbionych dzieł sztuki.

Samuraj Figurynka samuraja z drewna bukszpanowego inspirowana netsuke (ok. 5 cm wysokości)

Samuraj Figurynka samuraja z drewna bukszpanowego inspirowana netsuke

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely