Save the green planet (2003)
Film o porwaniu CEO – założenie odważne, bo niebespiecznie bliskie wydarzeń z Nowego Jorku. Założenie tym ciekawsze, że nie oryginalne ani nowe. Yórgos Lánthimos adaptuje koreański film z 2003 i okazuje się, że już pierwowzór jest podejrzanie aktualny. Jaki jest więc materiał źródłowy Bugoni? To przede wszystkim film o przegrywie. Być może nie ma problemu ze znalezieniem partnerki; co więcej – z łatwością przychodzi mu manipulowanie i przywiązywanie do siebie kobiet. Jest to jednak osoba zniszczona i wykorzystana przez system. Chłopak z klasy robotniczej, którego otaczała śmierć wynikająca bezpośrednio z warunków pracy bliskich – niewystarczających zabezpieczeń, eksperymentów na ludziach, pacyfikowaniu strajków. Film wyraźnie obiera stanowisko. W żadnym momencie nie empatyzuje z torturowanym prezesem firmy. Punkt wyjścia – czyli uznanie prezesa korporacji przez chorego psychicznie mężczyznę za kosmitę – brzmi jak cyniczny komentarz dotyczący odczłowieczania w propracowniczych dyskusjach postaci wpływowych. W praktyce film zdaje się poważnie zgadzać z tą obserwacją. Teorie spiskowe przez większość czasu ekranowego nie mają znaczenia – uprowadzony nawet i może faktycznie być kosmitą, bo jest tak bardzo wyzbyty empatii i ślepy na skutki działań jego firmy.