BLOGOSŁAWIONY OWOC ŻYWOTA
(wpis archiwalny z 2006 roku)
Powiem szczerze: jestem zafascynowana fenomenem blogologii. Zastanawiam się, czy powstają już jakieś prace naukowe na temat blogów, blogowania i wpływu, jaki te czynności mają na życie człowieka.
Bo że mają, to pewne. Czym byłoby nasze życie bez tych blogów, blogasków, flogów, komciów i komentów, i jak to się tam jeszcze to wszystko nazywa... A tak serio, to sądzę, że blogi mają i będą mieć duże znaczenie. Niestety głównie dla ich twórców. Bowiem blog jest jak wentyl bezpieczeństwa, przez który uchodzi nadmiar pary. Dla nas, ludzi XXI wieku, wkręconych w absurdalne trybiki zawodowo-polityczno-medialne, blog bywa prawdziwym zbawieniem.
Błogosławieństwem, rzec można, które ratuje nas czasem przed nadciśnieniem, udarem mózgu i zawałem serca.
Na blogu my som pany, śrubki, które zeskoczyły z trzpieni, wolnomyśliciele, królowie życia! Na blogu możemy wykrzyczeć, co nas mierzi, wkurza, denerwuje, możemy też szeptać, mruczeć i szczebiotać. Możemy pisać o tym, o czym nie chcą słuchać znajomi. Możemy się pochwalić zdjęciami, których nikt nie chce oglądać, wiedzą, która już nikogo poza nami nie obchodzi. Skryci w przepastnej czeluści Internetu możemy rzucać gromy na bliskich, dalekich, szefów i podwładnych, polityków i dziennikarzy.
Krótko mówiąc: możemy pokazać gest Kozakiewicza każdemu, kto według nas na to zasłużył. Panu, pani, o i tamtej pani... (Oops, nie pani, proszę pani, tylko tej drugiej pani, tej której nie lubię.) Gest Kozakiewicza elegancko zapakowany w mądre słowa, porywające paralele, intrygujące porównania.
Jednym blog pozwala zachować szacunek dla siebie, innym pozbierać myśli, jeszcze inni stawiają blog w nadziei, że uda się na nim kogoś ukrzyżować. I tu dochodzimy do sedna sprawy: ręce zajęte stukaniem w klawisze nie chwycą gwoździ i młotka, nie sięgną po nóż i nie wpakują lufy pistoletu do ust ani swemu właścicielowi, ani nikomu innemu. Wraz z literkami uchodzi z nas para, złość, zdenerwowanie, krystalizują się myśli, które tłukły sie po głowie bezładnie, a złorzeczenia zmieniają się we w miarę oględne słowa krytyki. Zamiast prowokować do zbrodni, rękoczynów oraz napaści z zamiarem pobicia, para idzie w gwizdek i powstaje BLOGOSŁAWIONY OWOC ŻYWOTA: WPIS. Amen.
Przeczytaj też te wpisy
Comment on https://photog.social/@GalArt