Cmentarz

Odwiedziłam rodzinę. Na cmentarzu. Tuż przed deszczem, szłam pod wiatr, dokoła leżały połamane gałęzie. Nabrzmiałe żyły korzeni pulsowały pod asfaltem, którym wylano ścieżkę. Nagle zwróciłam uwagę na delikatny zapach – jak gasnące kadzidełko. To światełka, nieliczne światełka na grobach tych, których dziś odwiedzono. Zasmuciłam się – nie miałam dziś ze sobą ani kwiatów, ani lampek, tylko nożyce do trawy i grabki. A ten zapach był taki piękny, właśnie na tle woni wiatru. O ile subtelniejszy niż w święto zmarłych. Delikatniejszy, ale dobitny poprzez kontrast z zapachem wiatru i deszczu. Poczułam się naprawdę szczęśliwa. Taki piękny jest ten cmentarz, taki niezwykły, taki pobudzający wyobraźnię. Taki jak zawsze, a jednak za każdym razem inny. Uśmiechnęłam się do Awdzi jak zwykle i poszłam lekkim krokiem w stronę bramy. W nabrzmiałych żyłach cmentarnych drzew grało życie.

#Powązki

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely