Jest wiele powodów, dla których rodzice wybierają dla dzieci prywatne placówki edukacyjne - ale obawa przed tym, że dziecko zaprzyjaźni się z kolegą z podwórka, nie jest jedną z nich

W ramach polemiki z jedną z tez, jakie dzisiaj usłyszałam (w jednym z wywiadów dot. higieny cyfrowej): “zawozimy dzieci do prywatnych szkół, po co dzieci mają się znać z jednego podwórka? Trzeba wierzyć, że dobrze będzie tylko w szkole prywatnej. Gdyby chodziły do szkoły pobliskiej, to prawdopodobnie od drugiej klasy już by mogły sobie chodzić razem, spędzać razem czas”.

Tymczasem:
1) o ile w przypadku żłobków, przedszkoli czy klubów malucha statystyki mogą wyglądać inaczej, to na etapie szkoły większość uczniów i uczennic uczęszcza mimo wszystko do szkół publicznych
2) to w tych szkołach publicznych są nieraz dyskryminowane i wyśmiewane za “brak smartfona” lub przekonywane, że muszą pozować do zdjęć z jakimiś politykiem, bo trwa kampania wyborcza i muszą ocieplić wizerunek
3) to, czy dzieci znają się z jednego podwórka zależy od ich stanu zdrowia, szeroko rozumianego charakteru (czy są nieśmiałe czy przebojowe, neurotypowe czy neuroróżnorodne, introwertyczne czy ekstrawertyczne itp.) i miejsca zamieszkania, a nie od tego, czy rodzice marnują godzinę na dowóz do szkoły publicznej 7 wsi dalej, czy wysyłają je do szkoły prywatnej (nieraz bliższej czy to względem miejsca zamieszkania, czy miejsca pracy rodziców)
4) nieraz słyszałam, że w konkretnej szkole będzie lepiej (z szeregu różnych powodów), ale z dorosłym człowiekiem twierdzącym, że “w szkole prywatnej będzie dobrze” nigdy się nie zetknęłam. Dużo częściej słyszę za to o dylematach typu “w rejonowej przemoc i przeładowane klasy, ale taniej, bliżej i trudniej z niej dziecko wyrzucić”
5) dziecko zgodnie z prawem od 7 r.ż. może poruszać się samodzielnie po drogach publicznych. Niezależnie od tego, czy chodzi do szkoły prywatnej, czy państwowej. To, że 8latki zwykle nie wracają razem ze szkoły to kwestia wielu czynników – od samodzielności dzieci, przez bezpieczeństwo na drodze po postawę społeczną (kiedyś “pacyfikowałam” nawiedzone mamuśki dowodzące, że widząc dziecko na oko 12letnie siedzące w samochodzie bez osoby dorosłej trzeba wzywać policję)
6) Wie ktoś, jaki jest cel głoszenia tego typu tekstów? Przychodzi mi do głowy jedynie nakręcanie polaryzacji, a w środowisku higieny cyfrowej to jednak tym bardziej nie przystoi... Znam ludzi posyłających dzieci do szkoły państwowej – bo blisko, bo dobra i “żeby miały towarzystwo po szkole, jak będą starsze”, znam takich posyłających do szkoły państwowej “bo sensownej prywatnej nie ma w okolicy”, znam posyłających do prywatnej – “bo jedna zmiana, wyższy poziom, a w publicznej był problem z przemocą”. Ba! Nieraz w tej samej rodzinie wychowują się dzieci, z których jedno uczęszcza do placówki prywatnej, a drugiej do państwowej i rodzice nie tylko nie zabraniają im bawić się razem na podwórku, ale – o zgrozo! – czasami urządzają im wspólny pokój. ANI RAZU nie usłyszałam argumentu “posyłam dziecko do szkoły prywatnej bo nie chcę, żeby miało znajomych na podwórku i mogło spędzać z nimi czas”. Także, jak w tytule – jest wiele powodów, dla których rodzice wybierają prywatne placówki – ale obawa przed tym, że dziecko zaprzyjaźni się z kolegą z podwórka, nie jest jedną z nich.

#higienacyfrowa #edukacja #szkoła #rodzicielstwo #dezinformacja #szkolnictwo #dzieci #wychowanie