Trzy kropki

Niebo gwiaździs­te na­de mną i pra­wo mo­ral­ne we mnie. The star­ry skies abo­ve me and the mo­ral law in­si­de me. (ang.) Der ges­tir­nte Him­mel über mir und das mo­ralis­che Ge­setz in mir. (niem.) Le ciel étoilé au-des­sus de moi et la loi mo­rale en moi. (franc.) El cielo es­trel­la­do sob­re mí, y la ley mo­ral de mí mis­mo. (hiszp.) Immanuel Kant

Powiem szczerze – cała moja młodość to było bujanie myślami w chmurach i kosmosie. Nic tak wtedy nie pobudzało wyobraźni jak rozmyślania o dalekich światach, pełnych istot odmiennych, ale zorganizowanych w społeczności, czasem zupełnie odmienne od ludzi, a czasem do nich podobne, czasem wręcz karykaturalnie. Co stało się z poczciwą fantastyką naukową? Taką uczciwą, bez jakichś abrakadabra, czary mary i hokus pokus? Czy już całkiem powiesiliśmy ją na kołku i przestaliśmy patrzeć w niebo? Nie widzimy już  tam miejsca dla siebie, naszych wnuków, prawnuków? Nie przeszkadza już nam fakt, że tak mało wiemy?  Kiedy byłam młoda, a było to wtedy, kiedy mamuty chodziły po drzewach*, z czarów i czarodziejów wyrastało się szybko. Po prostu nie wypadało się takimi bajdami fascynować. Co innego Kosmos, inne cywilizacje, sztuczne planety i niezmiernie długie podróże w towarzystwie robotów. To z tamtego okresu pochodzi jeden z najwspanialszych filmów SF, a mianowicie Odyseja kosmiczna 2001. Tak, wtedy myśleliśmy, że w 2001 roku będziemy latać w głębiny Kosmosu! Co stało się z tym marzeniem?

Na co zamieniliśmy? Na marzenie o lepszym samochodzie czy 70 calowym telewizorze? A może kolejnym ajfonie, ajpadzie, którym będziemy sobie robić selfy, korzystając z półmetrowego patyka?

Miałam piękną młodość, choć byłam półsierotą. Miałam książki, cudowne filmy, mogłam wędrować miesiąc po Bieszczadach, jedząc byle co, byle gdzie, myjąc się w jeziorach czy strumieniach. Wieczorami siadaliśmy przed namiotem i gapiliśmy się w niebo. Szukaliśmy Oriona, Wielkiej Niedźwiedzicy i zadawaliśmy sobie tysiące razy pytanie: czy kiedyś tam polecimy? My – ludzkość. Czy kiedyś człowiek będzie na tyle mądry, by wymyślić sposób na szybkie przemieszczanie się w próżni kosmicznej? Czy nasze prawnuki zasiedlą Kosmos? Do dziś mi to zostało, choć coraz częściej wątpię w ludzkość. Martwi mnie, że jedynym prawdziwym spiritus movens człowieka są wojny, przemysł zbrojeniowy, choroby i epidemie. Zupełnie jakbyśmy już położyli lachę na pozytywistycznym podejściu do świata. To tak, jakby tylko łatać dziury w ubraniu, zamiast szyć i projektować nowe. Być może nasza cywilizacja faktycznie już dochodzi kresu. Może ta konstrukcja świata musi się zawalić, tak jak zawaliło się Cesarstwo Rzymskie. Może człowiek, ludzkość, ma wbudowane w umysł ograniczenie, które sprawia, że doszedłszy do pewnego punktu dobrobytu po prostu zaczyna gnuśnieć i świrować. Dziecinnieje, zaczyna się bawić zabawkami i cofa się w rozwoju.   Zapomina i o tym prawie moralnym, co ponoć jest w nas naturalne, i o tym niebie gwiaździstym, co nam wiruje nad głową. Przestaje wypatrywać Oriona, bo dawno zapomniał, czego właściwie chciał od tych trzech kropek na niebie. Ani ich dotknąć, ani do kieszeni schować, ani sobie z nimi selfa pstryknąć. W cholerę z nimi....

*) ulubione określenie moich dzieci, oznaczające, że jestem bardzo, bardzo stara...

#kosmos #przyszłość

Comment on https://photog.social/@GalArt

https://writefreely.pl Czytaj blogi na Writefreely