Pora na migrację!

Chodziło mi bardziej o tę cyfrową – ale kiedy udało mi się Was zachęcić krótkim nagłówkiem (oby!) do przeczytania tego wpisu, to pora przegadać miejsca dokąd moglibyśmy się udać z serwisów zarządzanych przez największe firmy technologiczne. Nie jest tajemnicą wiadomą od ledwie wczoraj, że wykorzystują one nas do właściwie wszystkiego.

Skutkiem mogą być nawet te najgorsze rzeczy, co idealnie pokazuje to przykład masakry mniejszości muzułmańskiej w Birmie, napędzanej przez właśnie algorytm Facebooka. Ponad 700,000 osób musiało znaleźć sobie bezpieczne miejsce, z dala od palących się wiosek, scen gwałtu czy ciał nieżyjących już muzułmanów/muzułmanek.

Do tego przyczynił się właśnie brak moderacji w lokalnym języku (tj. birmańskim), z której zatrudnieniem do tego osób przeznaczonych Zuckerberg spóźnił się nieco ponad 3 lata. Oczywiście nie wspominając już o tym, że zdążył zarobić na tym pokaźną sumę – bo miliarder za żonę by chętnie wziął pieniądze, a nie prawdziwą kobietę.

Rzeczy do przemyślenia, zanim zaczniesz

Przede wszystkim, nie zakładaj z góry, że wszyscy znajomi czy też rodzina, którą powinno się zachęcić w pierwszej kolejności jeżeli posiadasz z nią grupy na komunikatorach typu Facebook Messenger, czy jeszcze gorzej – WhatsApp, przeniosą się na takiego Signala czy Matrixa (z czego ten drugi wymaga nieco wiedzy technicznej żeby go poskromić – jednak są klienty które możliwie najbardziej ułatwiają proces onboardingu, tj. Element).

Spodziewaj się też typowej gadki (której z pasją nienawidzę) rzędu “ale ja nie mam nic do ukrycia, tylko przestępcy to robią”. Jako iż słynne powiedzenie mówi “do trzech razy sztuka”, najpierw:

UWAGA: różne komunikatory podchodzą różnie do sprawy postów i/lub wiadomości z usuniętych kont. Zazwyczaj sprawa ma się tak, że wiadomości są jedynie anonimizowane (czytaj: usuwa się z tych wiadomości jedynie dane typu kto je wysłał – to są metadane). Zanim klikniesz na ten czerwony przycisk, potraktuj stare wiadomości Redactem (albo innym narzędziem do tego). Nawet po zakończonym procesie, usunięte wiadomości mogą być dalej przechowywane na zapasowych serwerach. Te jednak powinny być stopniowo nadpisywane wraz z tworzeniem się kolejnych kopii na serwerach dostawców niechcianych usług.

Oczywiście odmowa po drugiej stronie może też nastąpić z powodu zwykłego przeciążenia serwisami tej osoby – i jest to całkowicie zrozumiałe. Tutaj jeszcze można w jakiś sposób zadziałać – warto się dopytać, czy ma serwisy na których posiada jeszcze konta, ale z nich nie korzysta. Zasugeruj usunięcie stąd kont oraz aplikacji powiązanych z ewentualnie skasowanymi już kontami – o ile je jeszcze posiada.

Po suchych faktach pora w końcu omówić przykłady serwisów, z których moim zdaniem nie powinna korzystać jedynie mniejszość świadomych internautów.

Where to next?

Rozbiłem rekomendowane przeze mnie aplikacje na kilka kategorii, dzięki czemu ich odszukanie może być łatwiejsze. Nawet jeżeli pozbędziesz się Facebooka oraz spółki, nie zakładaj masowej ilości kont na innych alternatywach. W żaden sposób nie rozwiąże to problemu np. wycieku danych, gdy nastąpi ich już zaledwie kilka na poszczególnych stronach.

Komunikacja

Przynajmniej jeden z nich posiada możliwość zmiany kolorów tła. Tak tylko mówię.

Signal

Elektroniczna pasta do zębów

Tak, pasta do zębów doczekała się jej cyfrowego odpowiednika. Mowa tutaj o Signalu, który jest jednym z bezpieczniejszych komunikatorów. Za tym przemawia nie tylko fakt, że jest otwartoźródłowa i stosuje szyfrowanie end-to-end, ale też to, że Signal zarządzany jest przez organizację non-profit. Pozwala to też od strony moralnej odetchnąć z ulgą – ponieważ zarejestrowanych organizacji non-profit nie można tak po prostu wykupić (o ile w ogóle istnieje taka możliwość).

Do jej rejestracji potrzebujemy jedynie numeru telefonu. Jest to jednocześnie wada i zaleta. Poczynając od tej ciemnej strony medalu, numery telefonu przynajmniej w Polsce podlegają prawnemu obowiązkowi rejestracji wedle ustawy antyterrorystycznej, obowiązującej od przynajmniej 2016 roku. Z kolei użycie numeru telefonu jako jedynej danej do rejestracji umożliwia też (opcjonalnie) wykorzystanie książki kontaktów, co pozwala na odnalezienie już “cyfrowych migrantów”, posiadających już Signala.

Signal niestety znajduje się na terenie USA, co naraża ich twórców na ciągłe żądania danych ze strony służb specjalnych. Na szczęście we wszystkich przypadkach (przynajmniej tych, które znamy) twórcy Signala odbili piłeczkę, zamieszczając w odpowiedzi co najwyżej datę utworzenia konta i ostatniego pomyślnego zalogowania się do Signala. Więc jeżeli masz bzika na tym punkcie, proponowałbym przewijać dalej w dół.

Zalety: domyślne szyfrowanie end-to-end, całkiem prosty w używaniu, twórcy aplikacji należą do organizacji non-profit, zgodność z RODO Wady: wykorzystanie numeru telefonu do rejestracji konta, infrastruktura jest w Stanach Zjednoczonych

Session

Session

Session okazuje się być forkiem Signala. Jakie są jednak różnice między Signalem a Sessionem? Przede wszystkim, ten drugi nie wykorzystuje żadnych danych osobowych. Zamiast tego stosowany jest losowy identyfikator, którego nie da się powiązać z nami – przynajmniej od strony reklamodawców, data brokerów albo rządów.

Po drugie, Session w przeciwieństwie do Signala postawił na rozproszoną infrastrukturę, zarządzaną przez społeczność. Więc, jeżeli jeden z serwerów przestanie działać z różnych powodów, na innych komunikacja dalej może trwać.

W dodatku, oprócz samego szyfrowania end-to-end (które w przypadku Sessiona jest tylko zalążkiem bezpiecznej komunikacji), stosowany jest również tzw. onion routing. Po naszemu, cały ruch jest kierowany przez węzły Tora. Ma to też jednak swoje minusy: ponieważ ruch przynajmniej w przypadku samego Tor Browsera kierowany przez kilka węzłów zanim otrzymamy finalną odpowiedź, to w przypadku Sessiona wiadomości mogą wysyłać się zauważalnie dłużej niż w przypadku większości komunikatorów.

Zalety: domyślne szyfrowanie end-to-end, rozproszona infrastruktura zarządzana przez społeczność, użycie węzłów Tora (onion routing) do kierowania całego ruchu Wady: dosyć wysoki próg wejścia (tj. zastosowanie losowych identyfikatorów zamiast np. adresu e-mail czy numeru telefonu, co utrudnia komunikację z osobami nietechnicznymi), wiadomości mogą wysyłać się zauważalnie dłużej z racji na zastosowanie onion routingu

Matrix

Matrix - połączenie wideo

Matrix z Sessionem ma jedną wspólną rzecz: oba te komunikatory są zdecentralizowane. Oznacza to, że serwery każdy może zainstalować – nawet w domowych warunkach – i komunikować się ze światem ze swojego zakątka.

Warto wspomnieć też, że przynajmniej Element (jeden z głównych klientów do Matrixa) wyglądem przypomina Discorda. Jest to gratka dla “migrantów” właśnie stąd. Dlaczego nie warto korzystać z Discorda, jest pełno artykułów w internecie na ten temat.

Niestety, Matrix potrafi być zasobożerny – w końcu to nie tylko jedna organizacja zarządzająca całą infrastrukturą, ale wiele osób i firm komunikujących się ze sobą nawzajem z własnych czterech ścian. Dlatego też dane, które trzymamy na serwerze mogą być liczone w terabajtach – wszystko zależy, jak bardzo szczęśliwi będziemy, o ile zdecydujemy się postawić własną instancję. Od strony użytkownika, Matrix w zasadzie wad nie posiada.

Zalety: szyfrowanie end-to-end domyślnie w prywatnych konwersacjach/pokojach, oraz opcjonalne dla publicznych pokoi Wady: zasobożerność, a jeżeli nie masz własnej instancji – brak

Media społecznościowe

Kbin

Jako osoba prowadząca blog po polsku, musiałem zacząć te zestawienie od właśnie polskiego tworu. Za Kbinem stoi Ernest Wiśniewski, ale nawet mimo tego nic nie stoi na przeszkodzie, żeby własną instancję nawet za granicą postawić. Wyglądem przypomina trochę Wykop, który też jest polski, ale mu się dostało za nowy interfejs.

Twórca Kbina regularnie publikuje też informacje, co się dzieje z Kbinem, jaki kierunek obiera itd.

Jedyną wadą, jaką się dopatrzyłem w Kbinie, to nieco powolne działanie. Ma to związek z tym, że Kbin napisany jest w PHP, który do najszybszych języków programowania nie należy.

Zalety: polski twór, zaskakująco dobre podejście twórcy do projektu, ciekawa alternatywa dla Wykopu oraz Reddita, komunikacja z innymi projektami tworzącymi tzw. fediwersum Wady: nieco powolne działanie

Mastodon

Jest to kolejny składnik fediwersum – i jak się zdaje, najpopularniejszy. Według oficjalnych statystyk na Mastodonie aktywnych kont jest prawie półtora miliona (przynajmniej na wszystkich instancjach dostępnych na stronie powyżej, zakłada się że na Mastodonie może być nawet ponad 10 milionów kont rozproszonych po ponad 20,000 serwerów).

Niestety, twórca Mastodona (Eugen Rochko / Gargron) opowiada się za przyjęciem Facebooka do fediwersum, co zdecydowanie zagraża stabilności i niezależności nie tylko Mastodona, ale też innych serwisów tworzących całą sieć – np. Pixelfed czy Friendica.

Dodatkowo oficjalna aplikacja w ostatnim czasie stała się zupełną odwrotnością tego, co początkowo Gargron zakładał. Obecnie naciska ona na założenie konta na mastodon[.]social, dlatego warto korzystać z zewnętrznych aplikacji klienckich – na przykład Tusky na Androida.

Zalety: komunikacja z innymi projektami tworzącymi tzw. fediwersum, niezła alternatywa dla Twittera, całkiem spora społeczność jak na budowaną niezależnie Wady: twórca opowiada się za przyjęciem Facebooka do fediwersum (red flag!), naciskanie na założenie konta na mastodon[.]social (dotyczy tylko oficjalnej aplikacji)

Przechowywanie plików

Pendrive / karta SD

Jeżeli chodzi o przechowywanie plików, warto zainwestować kilkadziesiąt złotych na całkiem porządnego pendrive'a albo kartę SD (np. od Sandiska, którego pendrive sam posiadam i sobię chwalę).

Pendrive'y i karty SD są stosunkowo fizycznie niewielkie, i w przeciwieństwie do przechowywania plików w “chmurze” zdecydowanie po myśli Matki Natury. Jednym słowem, zyskujesz całkiem bezpieczne przechowywanie ważnych dla Ciebie plików i to w dodatku z poszanowaniem klimatu.

Niestety, jeżeli pendrive'a złamiesz – to w zasadzie koniec. Plików nie odzyskasz tak prędko (o ile w ogóle). Na szczęście twórcy pendrive'ów zdają sobie z tego sprawę i starają się możliwie najbardziej zabezpieczyć je przed takimi wypadkami.

Jeżeli koniecznie musisz przechowywać pliki w chmurze, wypróbuj opcję poniżej.

Zalety: niewielkie, całkiem poręczne, tanie, w różnych pojemnościach (zazwyczaj starczy 32 GB) i przyjazne klimatowi Wady: złamanie pendrive'a / karty SD równa się permanentnej (!) stracie dostępu do plików

Nextcloud

Powyżej zamieściłem publiczną instancję Nextclouda, na której możesz otrzymać za darmo 15 GB miejsca. Możesz jednak postawić własną – jeżeli masz gdzie, oraz wiesz jak to zrobić.

Nextcloud wyróżnia się również całkiem szeroką gamą aplikacji pozwalających praktycznie w całości zastąpić zamknięte rozwiązania. W dodatku, NC jest otwartoźródłowy.

Usunięcie konta na publicznym serwerze nie należy do najprostszych, ale zazwyczaj wystarczy zwykły mail do administratora instancji.

Zalety: całkowicie Twoje miejsce do przechowywania plików w bezpiecznym miejscu (jeżeli masz instancję tylko dla siebie), ale instancje publiczne też są całkiem w porządku Wady: usunięcie konta wymaga kontaktu z administratorem (publiczna instancja); brak (prywatna instancja)

Wyszukiwarki

SVMetaSearch

Otwartoźródłowa wyszukiwarka bazowana na kodzie źródłowym SearXNG, oprócz tego potrafi liczyć i konwertować jednostki (niestety tylko po angielsku, ale lepszy rydz niż nic). Oprócz tego potrafi powiększyć zdjęcia z infoboksów. Zarządzana przeze mnie, i hostowana na serwerze w Polsce.

Czasami zdarzy się jej nie zwrócić wyników ze względu na tymczasowe bany które mój serwer dostaje; ale sama w sobie jest całkiem w porządku (przynajmniej według niektórych osób, których zapytałem się o opinie).

Zalety: bazowana na kodzie innego otwartoźródłowego projektu, prosty kalkulator jak i konwerter jednostek, można powiększać zdjęcia z infoboksów, sama w sobie też jest otwartoźródłowa Wady: zdarza się jej zwrócić brak wyników ze względu na tymczasowe bany nakładane przez inne wyszukiwarki

Qwant

Wyszukiwarka głównie znana na rynku francuskim, wykorzystywana nawet przez rząd Francji jako główna.

Wadą jest przechowywanie informacji o dokładnych wyszukiwaniach w tytule karty, jak i też w odnośniku do wyników. Akcjonariuszem Qwanta też jest firma z tzw. venture capital (Ringer Axel Springer), na szczęście ich głos nie jest ostateczny (tylko 20% akcji). Qwant nie jest otwartoźródłowy.

Zalety: wykorzystywana przez francuski rząd jako główna wyszukiwarka, podobnie jak SVMetaSearch znajduje się też na terenie Unii Europejskiej Wady: akcjonariuszem jest też firma z tzw. venture capital, nie jest otwartoźródłowa, przechowywanie dokładnych wyszukiwań w historii przeglądania

Podsumowanie

Jak zauważyliście, alternatyw jest całkiem sporo. Polecam Wam wypróbować wszystkie i pozostawić konta tylko tam, gdzie znajdziecie swój nowy dom. W przypadku komunikatorów najtrudniejszą częścią wydaje się przekonanie osób, z którymi najczęściej rozmawiamy, ale później jest tylko z górki.

Powyższa lista nie jest też kompletna; są też aplikacje/serwisy których tutaj nie wymieniłem. Niemniej jednak, dziękuję za poświęcenie kilkunastu minut na przeanalizowanie poszczególnych propozycji.

Kontakt, wsparcie itp.