Nowy system biletowy w WTP ma wiele wad

Poczynając na kwestiach zagrożenia dla prywatności, kończąc na pogłębieniu się problemu wykluczenia cyfrowego, alienacji tych którzy wolą płacić gotówką i przede wszystkim... zwiększenia i tak dość dużej zależności od aut nawet w samej stolicy Polski.

Według ustawy o banku narodowym, środkiem płatniczym są banknoty i monety (w języku prawa “znaki pieniężne”). Karty bankowe powinny służyć jako dopełnienie możliwości zapłacenia w inny sposób za daną usługę, a nie zastępować gotówkę. Tymczasem dzieje się rzecz zupełnie odwrotna. Wszystko stopniowo zastępowane jest płatnościami bezgotówkowymi. I teraz tak wyłącznie możemy kupić bilet w warszawskim autobusie czy tramwaju. W metrze, czy też na przystankach naziemnych nie ma jeszcze tragedii (są biletomaty przyjmujące gotówkę), ale pamiętajmy, że metro nie dojeżdża do każdej dzielnicy, a naziemnych biletomatów stacjonarnych w Warszawie jest jak na lekarstwo.

Nowa metoda, proponowana przez ZTM, zakłada “unowocześnienie podróżowania po Warszawie”. Cytując informację prasową – “będzie szybko, łatwo, komfortowo i intuicyjnie”. Prawda jest taka, że wprowadzając taki system w świetle zatrważających statystyk o wykluczeniu transportowym (a mówimy tutaj o nawet jednej trzeciej Polaków!), uniemożliwienie płacenia gotówką za przejazdy transportem publicznym zmusi niektórych, w szczególności osoby starsze i nietechniczne, do przesiadki do samochodów, lub co gorsza, Uberów / Boltów – w których wsiadając, możemy albo dojechać cali, albo zakładając czarny scenariusz – być zgwałconym/zgwałconą.

Skutek jest taki, że Warszawa jest bardziej zakorkowana, i tutaj żadne strefy czystego transportu nie pomogą. Do tego, Warszawa w ostatnim czasie zmaga się z dość słabą jakością powietrza (według czujników Airly wokół Warszawy, praktycznie wszystkie wskazują podwyższony poziom pyłów).

A czasu na walkę ze zmianami klimatu jest coraz mniej.

Kontakt, wsparcie itp.