DuckDuckGo, czyli Schroedinger prywatnych wyszukiwarek

Od czasu, kiedy przestałem korzystać z DuckDuckGo po postawieniu własnej instancji SearXNG ponad 9 miesięcy temu (która zresztą jest publiczna, a nawet ma swoje dodatki i własny branding), zacząłem namawiać innych do porzucenia DDG na rzecz SVMetaSearch, Qwanta, MetaGera, itd. Problem dotyczący DuckDuckGo jest złożony – i wiele osób zaczynających przygodę z odzyskaniem przynajmniej namiastki prywatności popełnia katastrofalny błąd, oddając się w ręce kolejnej amerykańskiej korporacji wspieranej przez inwestorów. Niestety, ja również byłem tą osobą, ale na szczęście się nawróciłem.

Powód #1: złe umiejscowienie siedziby

DuckDuckGo jest zarządzane przez Gabriela Weinberga, który z kolei jest właścicielem korporacji o tej samej nazwie, co rzeczona wyszukiwarka. Z Wikipedii możemy się dowiedzieć, że siedziba znajduje się w Filadelfii w Stanach Zjednoczonych.

Nie trzeba być prawnikiem, żeby wiedzieć, że prawo do prywatności w Internecie w USA nie dorównuje jego europejskiej edycji – o ile w ogóle istnieje. Faktem jest, że jej umiejscowienie w takim miejscu może stanowić poniekąd ruch oporu przeciwko obecnie obowiązującym regulacjom (innym przykładem może być Session w Australii należącej również do programu Five Eyes), ale dla własnego bezpieczeństwa powinniśmy korzystać z produktów przechowujących dane tylko na terenie Unii Europejskiej – najlepiej by było, żeby siedziby również tam były.

Jednym z przykładów jest francuski Qwant, który jest odporny na PATRIOT Act – nakazujący wszystkim prowadzącym główne centrum dowodzenia w Stanach spisywanie dokładnych dzienników używania i przesyłania ich do rządu USA na każde żądanie. Nie można przy tym powiadomić użytkownika, że jest śledzony – inaczej właścicielom grozi więzienie. To się nazywa “gag order”.

Powód #2: DuckDuckGo ma zamknięty kod podstawowej funkcjonalności na cztery spusty

Choć rzeczy takie jak kod wtyczek do przeglądarki, czy nawet poprzednie wersje centrum pomocy przechowywane są na oficjalnym GitHubie (co po raz kolejny pokazuje hipokryzję DuckDuckGo promującego “prywatność”), tak wyszukiwarka jest zamknięta na cztery spusty. Nie wiadomo, jaki kod w chwili obecnej jest uruchamiany podczas wyszukiwania. Można też podejrzeć ruch sieciowy zamkniętego programu, ale nie daje to stuprocentowej gwarancji, że nawet gdyby ruch sieciowy się odbywał między innymi stronami, to jest to jej jedyny problem.

Powód #3: Głębokie relacje z Microsoftem

Nie jest tajemnicą, że DuckDuckGo ma bardzo ciepłe relacje z tą amerykańską korporacją z Big Techu. Przez długi czas wtyczki DDG blokowały wyłącznie skrypty śledzące Google'a i Facebooka – z kolei przepuszczając te od Microsoftu. Najbardziej wiarygodnym wydaje się być ten post z ex-Twittera, ukazującym od kuchni ten problem.

Dodatkowo, według artykułu z Komputronik NANO, Gabriel Weinberg uważa, że korzystanie z przeglądarki DuckDuckGo jest bardziej bezpieczne niż nawet z... Firefoxa, co uważam za argument na poziomie co najwyżej trzecioklasisty.

Istnieje wiele projektów bazujących na Firefoxie, które usuwają wiele niepotrzebnych elementów tj. synchronizacja czy Pocket, pozostawiając przeglądarkę taką, do czego powinna była służyć od momentu jej wynalezienia. Niektóre z nich, na przykład Librewolf (z którego sam korzystam i sobie go bardzo chwalę), instalują dodatkowo wtyczkę uBlock Origin, która wydaje się być bardziej skuteczna – i co najważniejsze, umożliwia dopasowanie jej ustawień pod siebie.

Do reklam wykorzystywany jest również system reklamowy Microsoftu, który wedle polityki prywatności DDG otrzymuje wyłącznie dwa pierwsze człony adresu IP – co jest bzdurne, bo kto bardziej świadomy by zaufał tak trywialnej głupocie? Microsoft wbrew pozorom zbiera znacznie więcej danych, nawet gdyby kliknięcia miały pochodzić prosto z “prywatnej” wyszukiwarki. Pełny adres IP, a także user agent przesyłany przez przeglądarkę to wierzchołek góry lodowej.

Wyniki w wyszukiwarce DuckDuckGo również pochodzą z Binga, a ilość stron przechowywanych w ich własnym indeksie jest zdecydowanie jak na lekarstwo.

Powód #4: venture capital

To powinno od razu dyskwalifikować z listy wyszukiwarek szanujących prywatność. Dziękuję, dobranoc.

Alternatywne wyszukiwarki

Poniżej lista wyszukiwarek, które z mojej perspektywy wydają się chronić prywatność w dużo lepszym stopniu niż DuckDuckGo (i nie naciskają również na sztuczną inteligencję, lub ją wykorzystują wyłącznie do lepszego dopasowania wyników w nieinwazyjny sposób).

Kontakt, wsparcie itp.