didleth

Prasówka feministyczna 7.10.2024

  1. “odkąd 10 miesięcy temu urodziłam córkę, słyszę pytanie, do której szkoły ona pójdzie!” – polecam nie tyle tekst (ot, zwykłe reakcje rodziców na pytanie “jaką szkołę wybrać”), co powyższy cytat https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177341,31333413,przed-wyborem-dzieciom-szkoly-czulam-ogromna-presje-ale-zycie.html

  2. Uniewinnione w pierwszej instancji. Jest wyrok w sprawie liderek Strajku Kobiet https://oko.press/uniewinnione-w-pierwszej-instancji-jest-wyrok-w-sprawie-liderek-strajku-kobiet

  3. “Fake newsy o seksualności rozpowszechnia nawet prezydent. To groźne” https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,31327299,fake-newsy-o-seksualnosci-rozpowszechnia-nawet-prezydent-to.html

  4. Polska na ostatnim miejscu w Europie w rankingu dostępności antykoncepcji https://www.instagram.com/p/DAY8xG8IGPd/

  5. 27,8% Polaków usprawiedliwia niepłacenie alimentów https://www.instagram.com/p/DAwHxG3IH-D/

  6. Trzynastolatkę odesłało kilka szpitali. “My przerwaliśmy tę ciążę” https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,31341041,ciezarna-13-latke-odeslalo-kilka-szpitali-my-przerwalismy.html

  7. Ministra ds. Równości Katarzyna Kotula występuje w sprawie nierównego traktowania mężczyzn i kobiet w zakładach penitencjarnych do Ministerstwa Sprawiedliwości https://www.facebook.com/schmorgpl/posts/pfbid02QFCXhg2bnhis9hM9qht6jgXmQLjLKtZauGKTWLjX44AQrsZRfpdP4C2DioJYcysMl

  8. Stowarzyszenie The Dad Shift zawiązało na posągach chusty do noszenia dzieci, aby zwiększyć świadomość na temat urlopu ojcowskiego https://nowymarketing.pl/stowarzyszenie-the-dad-shift-chusty-urlop-ojcowski/

  9. „Wyczyściła w CV datę urodzenia. Podała ją dopiero przy podpisywaniu umowy, ale i tak kilka dni później dostała wypowiedzenie”. 50-latkowie ukrywają swój wiek https://www.forbes.pl/praca/50-latkowie-nie-moga-znalezc-pracy-firmy-nie-chca-byc-kojarzone-ze-staruszkami/8tdxzym

  10. “W Polsce wystarczy być mężczyzną, żeby zarabiać o kilkaset zł więcej” https://www.forbes.pl/gospodarka/znamy-mediane-wynagrodzen-polowa-polakow-zarabia-znacznie-mniej-niz-srednia-krajowa/hzn8w71

  11. Gdy przeniosła się z Microsoftu do Ministerstwa Cyfryzacji, ludzie pukali się w głowę. “Poczułam się tam jak w serialu “The Office” https://www.forbes.pl/kariera/30-przed-30-kim-jest-pamela-krzypkowska/xx2rdnj

  12. 80letnia Koreanka w Miss Universe https://kobieta.rp.pl/jej-historia/art41247331-80-letnia-koreanka-zrobila-furore-jako-uczestniczka-konkursu-miss-universe

  13. Jak wygląda życie osób transpłciowych w więzieniach? “Zamykanie w izolatkach i odcinanie od leków” https://www.rp.pl/spoleczenstwo/art41241671-jak-wyglada-zycie-osob-transplciowych-w-wiezieniach-zamykanie-w-izolatkach-i-odcinanie-od-lekow

#femiprasówka #feminizm

Prasówka feministyczna, a raczej jej zalążek...na więcej nie starczyło czasu

  1. Polka w Wenezueli: alimentów nikt tutaj nie płaci. Kobieta zostaje z kilkorgiem dzieci z różnych związków https://kobieta.rp.pl/wywiad/art41126431-polka-w-wenezueli-alimentow-nikt-tutaj-nie-placi-kobieta-zostaje-z-kilkorgiem-dzieci-z-roznych-zwiazkow

  2. „Ekspert”, „menedżer”, „doradca”. Brak żeńskich form w ogłoszeniach o pracę nie tylko zniechęca kobiety do rekrutacji. Może też być niezgodny z prawem https://www.forbes.pl/forbeswomen/ekspert-menedzer-doradca-brak-zenskich-form-w-ogloszeniach-zniecheca-kobiety-do/k3yl7dh

  3. Dziewczyński stres 2024 – raport dziennikarski https://kosmosdladziewczynek.pl/portal-wiedzy/ale-temat/dziewczynski-stres-2024-raport-dziennikarski

  4. Mobbing w instytucjach kultury. Sprawcy (i sprawczynie) wciąż mają się świetnie https://krytykapolityczna.pl/kultura/mobbing-w-instytucjach-kultury-sprawcy-maja-sie-swietnie/

  5. Brak równości małżeńskiej powoduje rozwody https://krytykapolityczna.pl/kraj/brak-rownosci-malzenskiej-powoduje-rozwody/

  6. Dochodzenie w sprawie śmierci Agnieszki, zmuszonej do noszenia przez tydzień martwego płodu, zostało umorzone https://www.facebook.com/ogolnopolskistrajkkobiet/posts/pfbid02WewgNEQxUzzELmTC2yniK3b7nCebFUNEtfXaVNQyFiDAreKUyCVij9U94YwmtidPl

  7. Czy szkoły katolickie odradzają uczniom i uczennicom szczepienie na HPV? https://www.instagram.com/p/DAOpwO_uP79/

  8. Aplikacja do śledzenia cyklu udostępniała Google dane zdrowotne kobiet: tło sprawy opisane przez Gosię Fraser https://techspresso.cafe/2021/01/21/aplikacja-flo-do-monitorowania-miesiaczki-przekazywala-wrazliwe-dane-facebookowi-i-google/ oraz nowy tweet Anny Wittenberg https://x.com/annawitten/status/1838471332394340445 I przy okazji warto przypomnieć: https://panoptykon.org/przeglad-aplikacji-dla-kobiet#1

Prasówka 23-27.09.2025

  1. Malware w Google Play. 11 mln pobrań aplikacji zainfekowanych złośliwym oprogramowaniem https://arstechnica.com/security/2024/09/11-million-devices-infected-with-botnet-malware-hosted-in-google-play/

  2. Francuska minister cyfryzacji: AI zajmuje “szczególne miejsce” w sercu francuskiego rządu https://www.euractiv.com/section/artificial-intelligence/news/ai-has-a-special-place-in-french-government-says-new-ai-and-digital-minister/

  3. Sygnaliści mogą ujawnić nieprawidłowości w mediach społecznościowych https://pro.rp.pl/prawo-i-podatki/art41178661-sygnalisci-moga-ujawnic-nieprawidlowosci-w-mediach-spolecznosciowych

  4. Firefox po cichu włączył funkcję śledzącą użytkowników https://noyb.eu/en/firefox-tracks-you-privacy-preserving-feature

  5. Telegram zmienia swoją politykę – na wniosek władz będzie im udostępniać adresy IP i numery telefonów użytkowników https://pol.social/@m0bi13/113188325374254471 https://heise.de/-9949730

  6. Podcast Wittenberg rozmawia o technologiach – czy technologia zawiodła w trakcie powodzi? https://www.youtube.com/watch?v=lGLrmx1gM2M

  7. Dlaczego nie znosimy swojej pracy? podcast techspresso.cafe https://www.youtube.com/watch?v=ZrnEnjCmK8A

  8. Rosną kontrowersje wokół e-dzienników https://twitter.com/annawitten/status/1838291365895245907

  9. Krytyka działań rządu podczas powodzi nie oznacza, że jest się z PiS https://www.instagram.com/p/DATWmmUKa5n/

  10. Musk chce umożliwić zablokowanym hejterom czytanie wpisów ich ofiar https://www.instagram.com/p/DATg_p1MPlT/

  11. W związku z wyborami w USA Tik Tok usuwa rosyjskie media państwowe https://www.instagram.com/p/DAV0fpvMOxD/

  12. O zakazie telefonów w szkołach i ekranowych inkwizytorach. Felieton Magdy Bigaj https://magazynpismo.pl/idee/felietony/listy-z-cyfrowego-roju/zakaz-uzywania-smartfonow-w-szkolach/

  13. Radio Dreyeckland (sprawa nalotu za linkowanie do archiwum indymediów) ostatecznie uniewinnione https://www.heise.de/news/Radio-Dreyeckland-Freispruch-fuer-Link-zu-linksunten-indymedia-ist-rechtskraeftig-9953593.html

  14. Meta wykorzystuje czas powodzi na wojnę z polskimi mediami – przy linkowaniu do polskich mediów nie pojawiają się grafiki https://www.facebook.com/akurasinski/posts/pfbid031r917LPBHK9nL7FVvYojdHJ4VJgHwba7DUU3JfmbHaJxbUXjwjjXWLVvooWxk9F7l

  15. AI będzie oceniać scenariusze w Hollywood? Link za fb Artura Kurasińskiego https://www.technologyreview.com/2024/09/24/1104356/an-ai-script-editor-could-help-decide-what-films-get-made-in-hollywood/

  16. USA: reaktywacja nieczynnej elektrowni atomowej w związku z działaniami Microsoftu i rozwojem sztucznej inteligencji https://www.politico.com/newsletters/digital-future-daily/2024/09/25/ai-zombie-nuclear-plants-three-mile-microsoft-00181020

  17. Współpraca Palantira z Microsoftem to zagrożenie dla cyfrowych praw obywatelskich https://netzpolitik.org/2024/palantir-und-microsoft-warum-der-deal-ein-verlust-fuer-digitale-buergerrechte-ist/

  18. Facebook usunął stronę fb mistrzowie.org, która miała 350 000 polubień https://next.gazeta.pl/next/7,151243,31339113,facebook-usunal-strone-mistrzowie-org-kuriozalny-powod-mamy.html

Prasówka 20-22.09.2024

  1. X/twitter ugina się pod brazylijskim wymiarem sprawiedliwości https://www.theverge.com/2024/9/21/24250697/x-complies-brazil-supreme-court

  2. Mozilla opuszcza fediwersum i zamyka swoją instancję mastodona https://www.heise.de/news/Mozilla-verlaesst-das-Fediverse-und-schliesst-die-eigene-Mastodon-Instanz-9901767.html

  3. Kontrola czatu – krótkie podsumowanie, z wyszczególnieniem stanowisk poszczególnych państw (strona Patricka Breyera) https://www.patrick-breyer.de/beitraege/chatkontrolle/

  4. Rozmowa z dr. Jackiem Pyżalskim o zachowaniach nastolatków w sieci. Polecam, warto https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177344,31313010,chcemy-sie-wybielic-mowiac-to-internet-robi-im-krzywde-my.html

  5. Weekendowa lektura Z3S https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/weekendowa-lektura-odcinek-590-2024-09-20-bierzcie-i-czytajcie/

  6. Niemcy: potwierdzono wyciek danych ze schronisk młodzieżowych https://www.heise.de/news/Jugendherbergen-offenbar-Opfer-von-Ransomware-Bande-Hunters-9938226.html

  7. Europa chce chronić media. Polska – inwigilować dziennikarzy? https://panoptykon.org/emfa-w-polsce-inwigilacja-dziennikarzy

  8. USA: TikTok broni się argumentując, że inne chińskie firmy mogą gromadzić tyle samo danych (paywall) https://www.wired.com/story/tiktok-defense-china-ban/

  9. Komisja Spraw Wewnętrznych Bundestagu dyskutowała dziś nad „pakietem bezpieczeństwa” – organizacje broniące praw człowieka zwracają uwagę, że proponowana w jego ramach inwigilacja jest nieproporcjonalna do zagrożenia i może być niezgodna z prawem https://netzpolitik.org/2024/anhoerung-im-innenausschuss-harte-kritik-am-ueberwachungspaket/

  10. Pluralistic – o gromadzeniu danych i naruszaniu prywatności przez “sektor prywatny” https://pluralistic.net/2024/09/20/water-also-wet/

Ktoś wykorzystał dziecko chore na raka, by nakręcić filmik w modnym trendzie...

Oburza Was afera z “Sarą, mała dziennikarką” czy dyrektorka szkoły, która podsyła burmistrzowi dzieci do wyborczego sharentingu w gazecie? To trzymajcie się, bo można upaść jeszcze niżej...

Z racji, że wakacje się kończą, to w ramach wychodzenia z własnej strefy komfortu (do której chyba jednak muszę na trochę wrócić, bo mi się niedobrze zrobiło...) weszłam sobie na Xtwittera. Kojarzycie ten nowy trend na filmiki stylizowane na modną reklamę hotelu, nie? To ktoś postanowił pójść o krok dalej – zamiast wyśmiać lub zareklamować w ten sposób firmę czy instytucję postanowił wykorzystać dziecko chore na raka (a tak przynajmniej wynika z filmiku) do reklamy oddziału onkologicznego. I nie – to nie jest historia typu “nie stać nas na leczenie dziecka, a państwo o to nie dba, więc wybieramy mniejsze zło i sharenting, żeby uwiarygodnić zbiórkę na leczenie i rehabilitację”. Takie coś byłoby bardziej zrozumiałe, sama w podobnych akcjach biorę udział, bo to właśnie “mniejsze zło”, a dzieciaki nie mają czasu czekać, aż państwo i społeczeństwo się ogarną – potrzebują pomocy “tu i teraz”. Ale tutaj mamy do czynienia z czymś innym.

Na filmiku dziecko w wieku na oko wczesnoszkolnym reklamuje oddział onkologiczny, hasłami “tutaj fundacja”, “tutaj chemia” itp., video nie zawiera żadnych dodatkowych treści dotyczących czy to wsparcia tego dziecka, czy chociażby wspomnianego szpitala czy fundacji – ot, zwykły sharentingowy filmik dla lajków i kliknięć, bo “modny trend”. A że z wykorzystaniem dziecka chorego na raka? No a kto by się prawami dziecka przejmował. Wiadomo, że przecież dzieciak ze szpitala nie ucieknie, a jeśli rodzice się sprzeciwią? No cóż, teoretycznie mają do tego prawo – tylko potem nagle badanie czy zwykłe założenie wenflonu może bardziej boleć (i nie da się udowodnić, że to nie przypadek), obsługa na oddziale może być wobec rodziny mniej przyjazna – oczywiście nie przez odmowę rodziców na udostępnienie dziecka do durnowatego filmiku, a ze zmęczenia, które przypadkiem akurat teraz uderzyło ze zdwojoną mocą, a fundacja zawsze może uznać, że na opiekę nad “zbuntowanym” dzieckiem akurat nie ma zasobów i podziękować za “współpracę”. Algorytmy podrzuciły mi to video jako “najsłodszą i najlepszą wersję” trendu tych przeróbek, z 1000 udostępnień i 14 000 lajków. Ciekawe, czy tzw. “rzeczniczka praw dziecka” tym razem byłaby rzeczniczką rodziców rozumiejącą, że ich “zgoda” jest we wspomnianym kontekście dyskusyjna, czy rzeczniczką fundacji/szpitala, bo że nie rzeczniczką praw samego dziecka – to co do tego, po sytuacji z “dziennikarką Sarą”, jakoś nie mam wątpliwości...

#sharenting #dzieci #szpital #sluzbazdrowia #RODO

Dorzucam do ostatniej prasówki

  1. Google and Meta ignored their own rules in secret teen-targeting ad deals https://arstechnica.com/tech-policy/2024/08/google-and-meta-ignored-their-own-rules-in-secret-teen-targeting-ad-deals/

  2. Zakaz PUODO dla Mety: Facebook i Instagram mają przestać wyświetlać reklamy z deep fake https://oko.press/na-zywo/na-zywo-relacja/przelomowy-zakaz-facebook-i-instagram-maja-przestac-wyswietlac-reklamy-z-deep-fake

  3. Technologie bez kobiet – czyli jak wyglądałby świat, gdyby nie wynalazczynie https://www.instagram.com/p/C-bKXQUuw0d/

  4. Palantir (korzystający z technologii OpenAI) i Microsoft rozszerzają współpracę na rzecz amerykańskich służb wojskowych i wywiadowczych https://www.heise.de/news/KI-Podukte-fuer-US-Geheimdienst-Palantir-und-Microsoft-erweitern-Zusammenarbeit-9829343.html?wt_mc=rss.red.ho.ho.rdf.beitrag.beitrag

  5. Socialmedia to miejsce autowyzysku https://www.instagram.com/p/C-UyGtmOXMC/

  6. Laptopy i tablety dla szkół https://twitter.com/annawitten/status/1821084154206753094

  7. Demagog o sharentingu https://twitter.com/DemagogPL/status/1821158096447619499

Prasówka z zaległości

  1. “Dzieci i nastolatki do nocy „siedzą” w smartfonach i w internecie. Ich sen skrócił się nawet o trzy godziny – wskazuje badanie naukowców.” Do opisywanego raportu nie dotarłam, ale sam artykuł brzmi niepokojąco (chociaż skłamałabym pisząc, że wyniki badań są dla mnie zaskoczeniem) https://www.rp.pl/spoleczenstwo/art40776641-smartfony-kradna-dzieciom-sen-wyniki-badan-w-polsce-niepokoja

  2. USA: Google nielegalnie zmonopolizował rynki wyszukiwania https://pol.social/@m0bi13/112913560880739236

  3. WhatsApp wprowadzi możliwość modyfikacji zdjęć za pomocą AI. Uwzględniając, jak wielu uczniów – także tych poniżej 13 r.ż – korzysta z WhatsApp, brzmi to niepokojąco. https://www.heise.de/news/WhatsApp-Nutzer-koennen-wohl-bald-Bilder-von-KI-untersuchen-und-aendern-lassen-9792670.html?wt_mc=rss.red.ho.ho.rdf.beitrag.beitrag

  4. Skarga z NOYB: Xandr (platforma Microsoftu zajmująca się reklamą online) odrzuca wnioski o ujawnienie informacji czy usunięcie danych https://netzpolitik.org/2024/beschwerde-von-noyb-xandr-verweigert-jede-datenauskunft/

  5. W jaki sposób rosyjska dezinformacja pojawia się w wynikach wyszukiwania google? https://arstechnica.com/ai/2024/07/how-disinformation-from-a-russian-ai-spam-farm-ended-up-on-top-of-google-search-results/

  6. Cyfrowe korporacje spod znaku Big Tech kolonizują świat. Pierwszą ofiarą będą media informacyjne – jeden z moich zdaniem lepszych tekstów w tym temacie https://oko.press/big-tech-jak-obronic-media-informacyjne

  7. Polityk w radiu powiedział coś zaskakującego: że nie wie https://krytykapolityczna.pl/kraj/polityk-w-radio-powiedzial-cos-zaskakujacego-ze-nie-wie/

  8. Gigantyczny wyciek danych telekomunikacyjnych w USA. Wyciekły logi połączeń ~wszystkich klientów AT&T. Wyciekły również logi SMSów. https://sekurak.pl/gigantyczny-wyciek-danych-telekomunikacyjnych-w-usa-wyciekly-logi-polaczen-wszystkich-klientow-att-wyciekly-rowniez-logi-smsow/

  9. OKO.press wygrało z deweloperem od Roma Tower. Sąd: Dziennikarze działali w interesie społecznym https://oko.press/oko-press-wygralo-z-deweloperem-od-roma-tower

  10. Orbán zaskarża unijne prawo chroniące media do Trybunału Sprawiedliwości UE https://oko.press/orban-zaskarza-unijne-prawo-chroniace-media-do-trybunalu-sprawiedliwosci-ue

  11. Jak zatrzymać śledzenie lokalizacji na telefonie? https://netzpolitik.org/2024/databroker-files-so-stoppt-man-das-standort-tracking-am-handy/ i przy okazji zbiór artykułów dot. handlem danymi lokalizacyjnymi w Niemczech https://netzpolitik.org/2024/databroker-files-die-grosse-datenhaendler-recherche-im-ueberblick/#12

  12. Sąd: TikTok podlega pod DMA https://techspresso.cafe/2024/07/17/sad-tiktok-podlega-pod-dma/

  13. Co dalej ze wsparciem UE dla OpenSource? https://netzpolitik.org/2024/next-generation-internet-eu-apparently-set-to-end-open-source-programme/

  14. Kto stworzył Commodore C64? https://ciekawostkihistoryczne.pl/2024/07/19/kto-stworzyl-commodore-c64/

  15. Belgian data marketplace publishes passport data of thousands of people https://netzpolitik.org/2024/databroker-belgian-data-marketplace-publishes-passport-data-of-thousands-of-people/

  16. Siła słabych więzi. To dzięki niej hula dezinformacja https://techspresso.cafe/2024/07/23/sila-slabych-wiezi-to-dzieki-niej-hula-dezinformacja/

  17. USA: Meta (FB/Insta) zapłaci kolejne 1,4 miliarda dolarów za rozpoznawanie twarzy bez zgody https://szmer.info/post/4020729

  18. How Russia-linked malware cut heat to 600 Ukrainian buildings in deep winter https://arstechnica.com/security/2024/07/how-russia-linked-malware-cut-heat-to-600-ukrainian-buildings-in-deep-winter/

  19. Ściganie za odmowę aborcji w trakcie rządów PiS. Prokuratura Krajowa publikuje raport https://oko.press/na-zywo/na-zywo-relacja/sciganie-za-odmowe-aborcji-w-trakcie-rzadow-pis-prokuratura-krajowa-publikuje-raport

  20. Awaria CrowdStrike. Microsoft cynicznie zrzuca winę na Unię Europejską https://oko.press/crowdstrike-microsoft-zrzuca-wine-na-unie-europejska

  21. Sudan: Brutalne gwałty na dziewięciolatkach, niechciane ciąże i przymusowe małżeństwa https://krytykapolityczna.pl/swiat/sudan-brutalne-gwalty-na-dziewieciolatkach-niechciane-ciaze-i-przymusowe-malzenstwa/

  22. Polskie Watergate. Jak nasze państwo nadal narusza Twoje prawo do prywatności i co z tym zrobić? https://oko.press/polskie-watergate-jak-nasze-panstwo-nadal-narusza-twoje-prawo-do-prywatnosci-i-co-z-tym-zrobic

  23. Pięć lat unijnych sprawozdań o praworządności — podsumowanie https://siecobywatelska.pl/unijne-sprawozdania-o-praworzadnosci/

  24. The Kids Online Safety Act (KOSA) przeszła przez Senat. Może przynieść więcej szkód, niż pożytku? https://arstechnica.com/tech-policy/2024/07/kids-online-safety-act-passes-senate-despite-concerns-it-will-harm-kids/ i jeszcze w temacie https://www.politico.com/newsletters/digital-future-daily/2024/07/31/the-long-road-to-child-safety-in-the-metaverse-00172137

  25. Zmarła Barbara Sowa, najstarsza uczestniczka powstania warszawskiego https://wiadomosci.onet.pl/kraj/barbara-sowa-ps-basia-nie-zyje-komentuja-smierc-uczestniczki-powstania/rx8s6mr

  26. Dlaczego sąd nakazał przywrócenie konta SIN na Facebooku i Instagramie? Uzasadnienie wyroku https://panoptykon.org/sin-vs-facebook-pierwsza-sprawa-wyrok

  27. AI Act zaczyna obowiązywać. Co ostudzi tech optymizm polskich władz? https://panoptykon.org/ai-act-zaczyna-obowiazywac-komentarz

  28. Departament Sprawiedliwości USA pozywa Tik Toka https://arstechnica.com/tech-policy/2024/08/doj-sues-tiktok-alleging-massive-scale-invasions-of-childrens-privacy/

  29. Doctorow: Sztuczna inteligencja udaje, że pracuje https://krytykapolityczna.pl/weekend/doctorow-sztuczna-inteligencja-udaje-ze-pracuje/

  30. Niemcy chcą zreformować Federalny Trybunał Konstytucyjny. Polska i Stany Zjednoczone przestrogą https://oko.press/niemcy-chca-zreformowac-federalny-trybunal-konstytucyjny

  31. TikTok Lite to permanently suspend Rewards Program in EU, closing Commission investigation over addictive effects https://www.euractiv.com/section/platforms/news/tiktok-lite-to-permanently-suspend-rewards-program-in-eu-closing-commission-investigation-over-addictive-effects/

  32. Jesteśmy autonomicznym ruchem społecznym, nie „podziemiem aborcyjnym” https://krytykapolityczna.pl/kraj/jestesmy-autonomicznym-ruchem-spolecznym-nie-podziemiem-aborcyjnym/

  33. Głupiejemy. Powód tego procesu trzymamy w kieszeni (link za fb ICO) https://spidersweb.pl/plus/2024/08/glupiejemy-przez-smartfony-media-spolecznosciowe

  34. CBA i dokumentacja medyczna – ciąg dalszy sprawy ze Szczecina https://siecobywatelska.pl/cba-i-dokumentacja-medyczna-ciag-dalszy-sprawy-ze-szczecina/

  35. Irlandzki organ ochrony danych wszczyna postępowanie sądowe przeciwko Xtwitterowi za przetwarzanie danych na potrzeby szkolenia AI https://www.euractiv.com/section/data-privacy/news/irish-privacy-watchdog-takes-x-to-court-over-data-processing-for-ai-training/

Dlaczego organizacje i osoby publiczne korzystają korporacyjnych socialmediów?

Wpadłam na pomysł tego tekstu przy okazji jakiejś dyskusji w fediwersum – konkretniej to chciałam komuś odpisać i okazało się, że to, co mam w tej kwestii do powiedzenia, zdecydowanie nie zmieści się w jednym toocie. Uznałam więc, że wstrzymam się z tematem i napiszę na ten temat osobny tekst – który pierwotnie miał być lepszy i trochę bardziej analityczny, ale...jest lato i na solidniejsze analizy nie mam czasu i siły, a temat ciągle powraca, więc niech będzie czysta publicystyka. Zwłaszcza, że wyszłam z formy. Kiedyś napiszę na ten temat lepszy tekst – i je sobie porównam, w ramach eksperymentu i oceny własnych możliwości w okresie wakacyjnym i poza nim ;)

Co jakiś czas w fediwersum wybucha dyskusja odnośnie tego, dlaczego dana organizacja ma konto na Facebooku, dziennikarz na X-twitterze, a przecież mogliby zrezygnować z usług big techów, założyć konto w fediwersum i byłoby to z korzyścią dla wszystkich. Czasami słyszę też teksty o tym, jak to wraz z przejściem danej organizacji lub osoby na Mastodona przejdą też ludzie obserwujący ją na Tik Toku czy LinkdedIn , więc nikt nie straci, a jeśli ktoś się nie zdecyduje – to nie warto się takim człowiekiem przejmować. No...nie, to tak nie działa. Ale po kolei.

Myślenie “jakość obroni się sama” i “nasi czytelnicy z nami zostaną” przerabialiśmy już wraz z upowszechnianiem się internetu, kiedy część osób związana z mediami wierzyła, iż internet nie zaszkodzi tradycyjnej, papierowej prasie. I wszyscy wiedzą, jak to się skończyło. Mamy obecnie (nie tylko w fedi, a ogólnie, jako społeczeństwo) tendencję do zerojedynkowego postrzegania rzeczywistości i niedostrzegania cudzej perspektywy – co jest w dużym stopniu zasługą właśnie zamykania się w bańkach. W praktyce sprowadza się to do myślenia mniej więcej na poziomie “gdybym to ja był prezesem organizacji X, zlikwidowałbym konto na Facebooku i założył je na Mastodonie, i dalej miałbym obserwujących, bo 3 moich kumpli też ma konto na Mastodonie. I nawet przeprowadziłbym darmowe warsztaty i wszyscy w organizacji przesiedliby się na linuxa i zaczęli używać pinephonów, jak moi 3 kumple i byłoby fajnie, bezpiecznie i prywatnie”. I podejrzewam, że cała koncepcja zostałaby lepiej przyjęta w fediwersum czy wśród geeków, ale już jednak gorzej przez wspomnianego prezesa organizacji X i wśród jego obserwujących. Bynajmniej nie z powodu jakiejś niechęci do prywatności i cyberbezpieczeństwa, wspomniany prezes może sobie być nawet adminem jakiejś mastodonowej instancji – ale będzie też realistą. Jeśli zajmuje się np. adopcją psów – to facebook da mu większe zasięgi (tak, te mityczne i wyśmiewane na mastodonie zasięgi wbrew pozorom bywają istotne), więcej kontaktów wśród ludzi, dla których szukanie psom nowych domów ma większy priorytet, niż ochrona prywatności i którzy wolą poświęcić wolny czas na pomoc zwierzętom, niż na naukę pinephone'a. Czy gdyby wspomniani animalsi wystarczająco się postarali i przestali “szukać wymówek”, to byliby w stanie polikwidować swoje tik toki, instagramy i zacząć działać w fedi? Zapewne tak. Tyle, że byłoby to kosztem ich działalności i prozaicznie nie widzą powodu, by zaspokajać wymagania jakiegoś mastodonowego Iksińskiego, który ma wobec nich takie oczekiwania. Analogicznie jak mastodonowy Iksiński nie widzi powodu, by zaspokajać potrzeby animalsów i woli tworzyć kod wolnego oprogramowania, zamiast biegać po okolicy wyłapując dzikie koty do sterylizacji (tudzież pomagać chorym dzieciom, zajmować się odrestaurowywaniem starych nagrobków czy organizować wsparcie prawne dla ofiar przemocy domowej*). A nawet, jakby bardzo chciał i namówił do tego samego swoich 3 znajomych geeków – to fizycznie nie byliby w stanie zastąpić 3 tys. czy 30 tys. ludzi z facebooka. I nie chodzi o to, że jedno jest mniej lub bardziej potrzebne od drugiego – a o to, że ludzie są różni, mają różne sytuacje, potrzeby i priorytety. I m. in. niedostrzeganie tego stanowi problem zamykania się we własnych bańkach.

Kolejna grupa – osoby publiczne. W zasadzie podobnie, jak przy organizacjach. Swego czasu miałam na mastodonie wymianę zdań odnośnie X-twittera z jedną polityczką – pisała, że to nie tylko kwestia zasięgów, które na mastodonie są w takim zakresie nieosiągalne, ale także tego, że do jej tweetów odnoszą się media, że inni poszukując z nią kontaktu korzystają właśnie z X-twittera. I mnie ta argumentacja przekonuje. Ktoś inny dodał, że wychodząc z twittera zostawia się go całkowicie w rękach oszołomów, którzy poczują się tam jeszcze lepiej – i coś w tym jest. Sama nie mam siły na użeranie się z hejterami – ale jeśli ktoś czuje się na siłach i decyduje się mimo wszystko reagować na mowę nienawiści w korpomediach – to ma moje błogosławieństwo. I ciężko jest mi jednoznacznie potępić polityków korzystających z tik toka – bo regulacji póki co brakuje, politycy skrajnej prawicy i tak sieją tam swoją propagandę i docierają do niezdecydowanego elektoratu. A użytkownicy tik toka nie stwierdzą nagle “a, jednak zagłosuję na jakiegoś polityka z mastodona” (bo o istnieniu mastodona nieraz nawet nie wiedzą).

Podobnie sprawa ma się z dziennikarzami – muszą docierać do ogółu społeczeństwa, a “ogół społeczeństwa” nie jest tożsamy z użytkownikami mastodona. Ok, z użytkownikami instagrama też nie – ale statystycznie jest ich tam po prostu więcej. Kojarzę jednego polskojęzycznego dziennikarza bez konta w korporacyjnych socialmediach – ale pisze on do serwisu, który swoje konto w socialmediach ma. I nie wiem, czy bez tego wspomniany serwis by się utrzymał. I tutaj kolejna kwestia, o której orędownicy wyjścia z korpomediów zdają się zapominać: dla dziennikarzy – ale też dla polityków, blogerów, influencerów, przedsiębiorców, ale także pracowników organizacji – socialmedia to część ich pracy zawodowej. Czasami idą czy to w płatne subskrypcje (coś jak paywall – twórca udostępnia na instagramie treści, które mogą zobaczyć tylko ci, którzy wykupili płatną subskrypcję), czy w różne współprace biznesowe (jeśli jakiś influencer zachwala jakiś hotel, w którym spędził wakacje czy aplikacje, która mu coś ułatwiła – to nieraz nie chodzi o realne osobiste doświadczenia, a bardziej zawoalowaną formę reklamy), nieraz w jedno i drugie. Nieraz po prostu wrzucają linki do swojego sklepu czy strony www – w które mało kto by kliknął, gdyby nie zobaczył ich na facebooku. Jeśli przedsiębiorca prowadzi internetowy sklep z zabawkami – zyskuje za każdym razem, gdy jakiś parentingowy influencer pochwali jego produkty (i traci, gdy skrytykuje). Twórcy z facebooka czy instagrama, jak wszyscy inni ludzie, muszą utrzymać ze swojej pracy siebie i swoje rodziny. Moralizatorskim tootem Iksińskiego o tym, że skoro już są w fedi, to powinni wybrać inną instancję, rachunków nie zapłacą ani garnków nie napełnią. A tezy, że edukatorzy czy dziennikarze nie powinni na swojej pracy zarabiać, tylko wolontariacko działać po godzinach “prawdziwej” pracy (autentyk), są nie tylko pozbawione empatii, ale zwyczajnie niebezpieczne dla funkcjonowania demokracji.

Sytuacja staje się jeszcze bardziej nerwowa, gdy temat dotyczy osób czy organizacji zajmujących się szeroko pojętą prywatnością, higieną cyfrową, walką z dezinformacją, ochroną danych, prawami dziecka itp. I w dużej mierze to rozumiem – sama potrafię skrytykować na fb jakieś szkolenia z RODO, na których wymaga się obowiązkowo zainstalowania oprogramowania Microsoft. I nie przekonuje mnie argument, że działalność takich osób czy organizacji nie jest w fediwersum potrzebna – bo siedzę tu wystarczająco długo, by widzieć wypowiedzi nie tylko osób zorientowanych w temacie, ale także tych, ekhm...no, powiedzmy, że mniej uświadomionych O:–) I wiem, jak dużo kosztuje mnie emocjonalnie przetrawienie faktu, iż nie mam dostępu do jakiejś interesującej mnie treści za “zbrodnię” nieposiadania instagramowej aplikacji. Boli – i wolę się wtedy wziąć kilka (czy kilkaset ;p) głębszych wdechów i trzymać z dala od komputera, żeby nie napisać gdzieś czegoś, czego później będę żałować. Jednocześnie wiem, że to właśnie tam jest największy sens mówić o zagrożeniach i to tam statystycznie jest dużo więcej osób, do których trzeba dotrzeć. Dlatego cieszę się, że Demagog zajmuje się zwalczaniem dezinformacji na TikToku czy Xtwitterze. Dzięki naszemu narzekaniu na mastodonie poziom dezinformacji w korpomediach nie spadnie, ale dzięki działalności organizacji factcheckingowych – może.

Schodząc na poziom osób prywatnych – one też często używają mediów korporacyjnych. Bo tego wymaga ich praca, szkoła czy znajomi. Swego czasu ktoś na mastodonie mnie okrzyczał, że powinnam zlikwidować facebooka, bo przecież on nie ma, nie potrzebuje i ogólnie wszyscy jego znajomi się bez niego obywają – no i jeśli rzeczywiście ma taką sytuację, że nie potrzebuje fb i whatsappa, to szczerze zazdroszczę – ale dla mnie cała ta gadanina ma tyle samo sensu, co “zostań primabaleriną i nie szukaj wymówek, bo ja i moi znajomi świetnie odnajdujemy się w świecie muzyki i baletu”.

Ogólnie nie podoba mi się obecny w Polsce (nie wiem, jak jest gdzie indziej) poziom braku zrozumienia czy poszanowania dla cudzej sytuacji czy wyborów. Problem jest w zasadzie wszechobecny, w kwestii fediwersowej sprowadźmy go do takich sytuacji:

  1. A: “Mam blog kulinarny na instagramie” B: “zlikwiduj instagram, przejdź do fediwersum!”
  2. A: “ale to moja praca, reklamodawcy i followersi za mną nie pójdą” B: “to ich przekonaj, znajdź inną pracę!”
  3. A: “w mojej okolicy ciężko o pracę” B: “to się przeprowadź”
  4. A: “nie mogę, moje dziecko chodzi tutaj do szkoły o wybranym profilu” B: A kto ci kazał mieć dzieci? Mogła/eś się zabezpieczyć, ja bym się nigdy na dzieci nie zdecydował/a. A w ogóle to dlaczego w przepisie na zapiekany makaron w twojej książce kucharskiej są brokuły zamiast szpinaku? Próbowałem, z tymi brokułami jest ohydny, ty w ogóle nie potrafisz gotować, nie powinieneś prowadzić takiego bloga!!”

Rozumiecie, o co mi chodzi? Obstawiam, że większość tak – ale w fediwersum znajdują się także ludzie, którzy nie rozumieją, a którzy odstraszają potencjalnych użytkowników czy użytkowniczki swoją postawą – i dla nich szersze wyjaśnienie. W przedstawionej sytuacji to nie osoba A jest problemem. Osoba A mieszka sobie w małej miejscowości, ma rodzinę, dobrze gotuje i prowadzi blog na Instagramie. Nie pyta B. o jego/jej poglądy dot. posiadania dzieci czy mieszkania w danej okolicy. I generalnie nikomu, poza osobie B. i jej podobnym, nie przeszkadza. To osoba B. jest do tego stopnia zafiksowana na temacie fediwersum i na własnym ego, że stosuje napastliwy ton rozmowy i przekracza cudze granice. Dlaczego aż tak się na ten temat rozpisuję? Bo już niejeden raz prowadziłam w fedi dyskusje na właśnie tego typu poziomie (szczęśliwie większość kończyła się na punkcie 3, ale te zawierające punkt 4 też się zdarzały) – czy to mówiąc wprost o własnych doświadczeniach, czy – w 3 osobie – o cudzych, a rozmówca był do tego stopnia zafiksowany na obronie swoich racji, że sedno problemu w ogóle do niego nie docierało. I sednem bynajmniej nie było to, dlaczego “A” nie przerzuci się z instagrama na pixelfeda, a sposób prowadzenia rozmowy.

Złotym rozwiązaniem wydaje się tutaj półśrodek – promowane przez ICD “publikuj u siebie, rozpowszechniaj wszędzie”. Można by tę samą treść wrzucać i na swojej stronie, i na facebooku, i w fediwersum. Byłoby to na pewno sprawiedliwsze i nie tworzyło poczucia, że warto walczyć o prawa tylko tych kobiet, które używają instagrama (tak, to przytyk do braku organizacji kobiecych w fedi ;p). Dlaczego więc większość osób czy organizacji się na to nie decyduje? Powody są bardzo prozaiczne: nie mają dość zasobów. Finansowych, ludzkich, mentalnych. Jeśli nie macie doświadczenia w działalności w NGOsach – to wyobraźcie sobie, ile waszym zdaniem dana organizacja ma ludzi czy środków i śmiało możecie to podzielić przez 10. Sama teoretycznie mogłabym wszystko powielać i treści z mastodona wrzucać na twittera czy bluesky, przecież to tylko proste “kopiuj/wklej”, prawda? Tylko że nawet bez tego “kopiuj/wklej” nie wyrabiam się już z tym, co robię i zdarza mi się wrzucić jakiś toot czy post w biegu nawet go wcześniej nie czytając, bo powinnam wyjść z domu już 5 minut wcześniej. Teraz wyobraźmy sobie, że reprezentuję konkretny projekt, markę, biznes czy organizację: każdy taki wpis to reakcje, komentarze, które trzeba przeczytać, jakoś na nie zareagować – to wszystko zabiera czas.

I na dzisiaj tyle starczy ;)

*nawias dodałam, na wypadek jakby ktoś poczuł się wywołany do tablicy i zaczął dowodzić, że on ma mastodona, pinephone i praktycznie co tydzień zanosi jakiegoś kota do sterylizacji, więc się da, jak się chce. Ok – ale to wtedy nie zajmuje się już innymi rzeczami, nie ma czasu działać na rzecz prawa do aborcji albo dziecko nie widziało go od 3 tygodni – można robić jedną rzecz, czasami można robić kilka, ale nie da się robić wszystkiego jednocześnie.

Jest wiele powodów, dla których rodzice wybierają dla dzieci prywatne placówki edukacyjne - ale obawa przed tym, że dziecko zaprzyjaźni się z kolegą z podwórka, nie jest jedną z nich

W ramach polemiki z jedną z tez, jakie dzisiaj usłyszałam (w jednym z wywiadów dot. higieny cyfrowej): “zawozimy dzieci do prywatnych szkół, po co dzieci mają się znać z jednego podwórka? Trzeba wierzyć, że dobrze będzie tylko w szkole prywatnej. Gdyby chodziły do szkoły pobliskiej, to prawdopodobnie od drugiej klasy już by mogły sobie chodzić razem, spędzać razem czas”.

Tymczasem:
1) o ile w przypadku żłobków, przedszkoli czy klubów malucha statystyki mogą wyglądać inaczej, to na etapie szkoły większość uczniów i uczennic uczęszcza mimo wszystko do szkół publicznych
2) to w tych szkołach publicznych są nieraz dyskryminowane i wyśmiewane za “brak smartfona” lub przekonywane, że muszą pozować do zdjęć z jakimiś politykiem, bo trwa kampania wyborcza i muszą ocieplić wizerunek
3) to, czy dzieci znają się z jednego podwórka zależy od ich stanu zdrowia, szeroko rozumianego charakteru (czy są nieśmiałe czy przebojowe, neurotypowe czy neuroróżnorodne, introwertyczne czy ekstrawertyczne itp.) i miejsca zamieszkania, a nie od tego, czy rodzice marnują godzinę na dowóz do szkoły publicznej 7 wsi dalej, czy wysyłają je do szkoły prywatnej (nieraz bliższej czy to względem miejsca zamieszkania, czy miejsca pracy rodziców)
4) nieraz słyszałam, że w konkretnej szkole będzie lepiej (z szeregu różnych powodów), ale z dorosłym człowiekiem twierdzącym, że “w szkole prywatnej będzie dobrze” nigdy się nie zetknęłam. Dużo częściej słyszę za to o dylematach typu “w rejonowej przemoc i przeładowane klasy, ale taniej, bliżej i trudniej z niej dziecko wyrzucić”
5) dziecko zgodnie z prawem od 7 r.ż. może poruszać się samodzielnie po drogach publicznych. Niezależnie od tego, czy chodzi do szkoły prywatnej, czy państwowej. To, że 8latki zwykle nie wracają razem ze szkoły to kwestia wielu czynników – od samodzielności dzieci, przez bezpieczeństwo na drodze po postawę społeczną (kiedyś “pacyfikowałam” nawiedzone mamuśki dowodzące, że widząc dziecko na oko 12letnie siedzące w samochodzie bez osoby dorosłej trzeba wzywać policję)
6) Wie ktoś, jaki jest cel głoszenia tego typu tekstów? Przychodzi mi do głowy jedynie nakręcanie polaryzacji, a w środowisku higieny cyfrowej to jednak tym bardziej nie przystoi... Znam ludzi posyłających dzieci do szkoły państwowej – bo blisko, bo dobra i “żeby miały towarzystwo po szkole, jak będą starsze”, znam takich posyłających do szkoły państwowej “bo sensownej prywatnej nie ma w okolicy”, znam posyłających do prywatnej – “bo jedna zmiana, wyższy poziom, a w publicznej był problem z przemocą”. Ba! Nieraz w tej samej rodzinie wychowują się dzieci, z których jedno uczęszcza do placówki prywatnej, a drugiej do państwowej i rodzice nie tylko nie zabraniają im bawić się razem na podwórku, ale – o zgrozo! – czasami urządzają im wspólny pokój. ANI RAZU nie usłyszałam argumentu “posyłam dziecko do szkoły prywatnej bo nie chcę, żeby miało znajomych na podwórku i mogło spędzać z nimi czas”. Także, jak w tytule – jest wiele powodów, dla których rodzice wybierają prywatne placówki – ale obawa przed tym, że dziecko zaprzyjaźni się z kolegą z podwórka, nie jest jedną z nich.

#higienacyfrowa #edukacja #szkoła #rodzicielstwo #dezinformacja #szkolnictwo #dzieci #wychowanie

O przeciążeniu informacyjnym i komunikacyjnym

Zastanawiałam się, czy w ogóle powinnam ten tekst pisać – przecież zaraz ktoś wyskoczy z “ale co Ty niby możesz wiedzieć o przeciążeniu informacyjnym, przecież nie pracujesz w mojej branży!!” – i będzie miał rację. Tyle, że problem jest szerszy i nie dotyczy jednej branży – a w zasadzie wszystkich dziedzin życia i odnoszę (subiektywne) wrażenie, że z pokolenia na pokolenie się nasila.

Poniżej wrzucam więc (lepiej późno, niż wcale ;p) obiecany tekst o przeciążeniu informacyjnym, który przyszedł mi do głowy przed którymś długim weekendem. Zrezygnowałam wtedy z cotygodniowych prasówek i od razu pojawiła się myśl, że za te parę dni “spokoju” zapłacę “nadrabianiem zaległości” po powrocie, czyli w praktyce “rzucę okiem” na nagłówki i nie zagłębię się w treść. Bo dziennikarze, nie wiedzieć czemu, wolnych weekendów nie mają, chociaż gdyby mieli – to wyszłoby to z korzyścią dla wszystkich. I o ile przy prowadzeniu bloga to jeszcze pół biedy – bo zawsze można temat na jakiś czas odpuścić (co właśnie robię – prasówki wrócą, ale kiedyś, muszę się teraz skupić na innych rzeczach), o tyle w pracy już tak łatwo nie ma. I...nie tylko w pracy. Tematu przeciążenia informacyjnego nie da się w zasadzie oddzielić od tematu higieny cyfrowej (i paru innych kwestii).

Nie zamierzam romantyzować “starych, dobrych czasów” – bo wiem, że te, mimo zalet, miały sporo wad. Nie trzeba było szukać po nocach wiadomości potrzebnych do pracy – bo nie było gdzie, za to było wiadomo, że szef ma zawsze rację no i “czy się stoi, czy się leży...”. Pracowało się czasami krócej, czasami dłużej – ale jednak w określonych godzinach i nikt o dziwnych porach głowy nie zawracał – najpierw telefonów w ogóle nie było, potem był np. jeden na daną ulicę, szefostwo dostawało więc telefon “do sąsiada” lub kogoś z rodziny i mogło co najwyżej liczyć na to, że sąsiad w razie potrzeby akurat będzie w domu, przejdzie się do pracownika, który też akurat będzie w domu i przekaże mu wiadomość. Sama wychowałam się już z telefonem – ale na wakacjach trzeba się już było przejść na pocztę i zamówić rozmowę (ogarniał ktoś z dorosłych). Nie szukało się na grupach w socialmediach informacji o polecanych specjalistach – bo tylu specjalistów nie było. Rodzice nie pytali, jak wychowywać dzieci – było powszechnie wiadomo, że małe zamknąć w łóżeczku, potem wsadzić do chodzika, a starsze wygonić na dwór i przylać w razie potrzeby. Nauczyciel, który nie radził sobie z dzieckiem, nie wzywał rodziców prosząc o pilniejsze odebranie – po prostu dzieciak dostawał lanie przy całej grupie, a nieraz z jej udziałem (do tej pory pamiętam, jak musieliśmy karnie chodzić w kółeczku wokół jakiegoś niesfornego dziecka i każde z nas musiało mu wymierzyć karę cielesną – kto nie przylał lub przylał dwa razy, też dostawał lanie). Innymi słowy – nie twierdzę, że kiedyś było lepiej. Ale było inaczej, wiele ze wspomnianych problemów miał rozwiązać internet czy demokratyzacja informacji. Może jak nauczycielka przedszkolna wyczyta gdzieś, że nie powinno się wychowywać dzieci biciem – to przestanie? A uczeń dowie się, że jest nie tylko uczniem, ale też człowiekiem i ma jakieś prawa? No i rzeczywiście część problemów zostało – może nie globalnie rozwiązanych, ale przynajmniej uwzględnionych w działaniach czy to władzy, czy społeczeństwa. Tyle, że pojawiły się nowe.

Pomijając ludzi wykluczonych cyfrowo – nie mamy już problemu z brakiem dostępu do informacji. Wręcz przeciwnie – jesteśmy nimi otoczeni ze wszystkich stron, a szum komunikacyjny wdarł się we wszystkie dziedziny naszego życia. Nie wiem, czy jest jakaś branża wolna od nadmiaru informacji, z którymi pracownicy muszą być w mniejszym lub większym stopniu “na bieżąco”. Nowe trendy w gastronomii, marketingu, informatyce, archiwistyce – obstawiam, że każdy mógłby tutaj dorzucić coś od siebie. Niby zawsze trzeba się było uczyć nowych rzeczy – ale na zupełnie inną skalę, niż obecnie. Pokolenie naszych rodziców czy dziadków pracowało nieraz w tym samym miejscu od ukończenia szkoły do emerytury, podczas gdy przedstawiciele pokolenia naszego czy – tym bardziej – naszych dzieci, często zmieniają i miejsce zamieszkania, i pracę, i branżę. Klient zawsze może wysłać nam wiadomość w sobotę o 22:07, a 10 minut później kolejną – z pretensjami, że nie odpowiedzieliśmy. Szef zawsze może nas wezwać z urlopu z pilnym telefonem. I zanim jakiś wysokiej klasy specjalista stwierdzi “zawsze można nie brać telefonu służbowego na wakacje” niech uwzględni, że nie każdy jest “wysokiej klasy specjalistą”, nie każdy ma telefon służbowy, nie każdy mieszka na tyle blisko dużego miasta, by przebierać w ofertach pracy. Skoro jesteśmy w temacie: to samo tyczy się także nieużywania X-twittera, Instagrama czy Whats'appa. Słyszałam już głosy typu “zawsze jest jakieś wyjście, zawsze można się wyprowadzić, wyjechać, zmienić pracę” – i inne teksty z kategorii “jak biedni nie mają chleba, to niech jedzą ciastka” (btw Maria Antonina tak nie powiedziała – jakby ktoś się zastanawiał, czy dezinformacja istniała przed Facebookiem czy TikTokiem, to owszem, jak najbardziej istniała). Najlepsze są tutaj uwagi kierowane w stronę rodziców, sprowadzające się do “trzeba było nie rodzić dzieci”, ilekroć ktoś wspomni o jakichś problemach z potomstwem. Generalnie już widzę tę osobę z małej miejscowości, która bierze sobie do serca te wszystkie dobre rady, więc zostawia komputer, telefon, rzuca pracę, chorą matkę zostawia bez opieki na “łasce boskiej”, 12latka upycha w oknie życia i “szczęśliwa” wyjeżdża w przysłowiowe Bieszczady.

Ale nie trzeba wcale pracować zawodowo, żeby czuć się przeciążonym informacyjnie. To już w dużej mierze zasługa socialmediów – oraz ludzi uznających je za swój główny kanał komunikacyjny. Szukasz lekarza, prawnika, korepetytora, firmy remontowej? Kiedyś wystarczała poczta pantoflowa, teraz niby też działa, ale... ludzie są mniej skorzy do spotykania się i zawierania nowych znajomości (pisałam kiedyś o tym), a przez wzgląd na częste przeprowadzki nieraz znajdujemy się w miejscu, w którym nikogo nie znamy i nie mamy kogo spytać. Pozostaje więc Google (ludzie z poza bańki “prywatnościowej” nawet nie będą świadomi istnienia innych wyszukiwarek...) – wyrzucające nieraz nieaktualne namiary, albo grupy w mediach społecznościowych. A tam owszem, potrzebny namiar nieraz dostaniemy – ale będziemy musieli go wyłuskać spośród masy innych komentarzy. Koleje wrota piekieł to pod tym względem grupy rodzicielskie. Kojarzycie ten mem od “dziecko się zatrzasnęło w pokoju, jest pożar, co robić” (https://kwejk.pl/obrazek/3239563/pozar.html)? Wcale nie jest przejaskrawiony, powiedziałabym nawet, że wręcz przeciwnie – bo na przeciętnej grupie byłoby – zamiast kilkunastu – kilkadziesiąt czy kilkaset odpowiedzi, przez które trzeba się przebić. Jednocześnie uwzględniając, jak wygląda w Polsce edukacja czy służba zdrowia – nie ma się co dziwić, że rodzice szukają informacji u obcych ludzi w internecie. Uległam kiedyś myśli “będę się słuchać lekarki a nie obcych mamusiek z grupy na fb” – i od wielu lat żałuję, bo to “obce mamuśki z facebooka” okazały się bardziej kompetentne od wspomnianej lekarki. I w drugą stronę – zdarza wam się czasami pomyśleć “jak on/ona mógł zrobić taką głupotę, przecież tłumaczyłam, ostrzegałam, przecież jest internet...”? No właśnie – jest internet, ludzie są bombardowani masą różnych komunikatów ze wszystkich stron – i mogą mieć zwyczajnie dość. Jeśli dodacie do tego algorytmy socialmediów – cóż... Jeśli ktoś mający wątpliwości w kwestii np. szczepionek dostanie od bliskich kilka uwag odnośnie swojej głupoty i ciemnoty, w internecie trafi przypadkiem na jakiegoś antyszczepionkowca okazującego empatię, a algorytmy masowo podrzucą antyszczepionkowe treści...to podatność na dezinformację już wcale tak nie dziwi.

Żeby było zabawniej – wcale nie trzeba prosić o radę, żeby ją otrzymać. Problem istnieje w zasadzie od zawsze – bo zawsze były osoby gotowe pouczać innych. To ten przypadek, w którym technologia jest jednocześnie przekleństwem i błogosławieństwem. Osoba LGBT wychowana w małej konserwatywnej społeczności, której wszyscy wokół wmawiają, że jest chora i powinna się leczyć – może znaleźć w internecie wsparcie. Ale może też paść ofiarą hejtu – który przyciągnie więcej osób, niż kazanie w lokalnym kościele. Najgorzej pod tym względem mają osoby publiczne. Kiedyś wychodziłam z założenia, że jeśli ktoś jest osobą publiczną, to generalnie ma nerwy ze stali no i nie powinien się dziwić, że ludzie go krytykują, bo taką pracę wybrał – analogicznie jak ja sama pracowałam w obsłudze klienta, a klienci zdarzali się różni. Zmądrzałam, gdy zaczęłam obserwować znane osobistości w socialmediach. I zobaczyłam, że ten hejt czy krytyka to nie kilka komentarzy pod pojedynczymi wypowiedziami, a często kilkaset – jeśli ktoś był bardziej aktywny na twitterze, to przykładowo przy 15 tweetach pod trzema czy czterema z nich znajdowało po kilkaset komentarzy. Czasami miłych, czasami niemiłych, ale spora część to zwykłe popisywanie się ignorancją, trolling i kręcenie inby dla samego kręcenia inby. I oczywiście zawsze w tego typu sytuacjach pojawia się temat mowy nienawiści, dezinformacji, moderacji na mediach społecznościowych i wolności wypowiedzi. Nieraz słyszę, że powinno się to wszystko zostawić bez jakiejkolwiek kontroli w imię właśnie “wolności słowa”. Że zawsze można kogoś zablokować, jak nam się nie podoba (i de facto nie mieć życia poza blokowaniem trolli, bo tyle czasu na to zejdzie). Raz miałam na mastodonie “stalkera” (cudzysłów, bo pan wywoływał u mnie raczej śmiech i politowanie, niż strach) – blokowałam konto, delikwent po chwili wracał z innej instancji i zaczynał obserwować. Innym razem zablokowałam jakiegoś człowieka, żeby nie wdawać się w tzw. “gównoburzę” – i wybuchła całodniowa inba o to, że nie chcę się wdawać w inby. Byłam nią tak wykończona, że finalnie odpuściłam aktywność na danym portalu. I jeśli mam takie doświadczenia posiadając małe konto w fediwersum, to co przeżywają osoby publiczne? Jedna z moich ulubionych twórczyń, mająca na mastodonie 18 tysięcy obserwujących, kiedyś tłumaczyła ludziom z kontem mniejszym od mojego, dlaczego nie odpowiada na wszystkie komentarze, albo dlaczego przebijanie się przez komentarze na mastodonie jest dla niej mniej wygodne. Gdyby była jakaś międzynarodowa nagroda za cierpliwość, to imo powinna ją otrzymać...

Kolejna kwestia – przeciążenie komunikacyjne. Niedawno znalazłam swój pamiętnik z czasów szkolnych. Opisywałam tam swoje podekscytowanie z powodu otrzymania listu. Ta chęć, żeby jak najszybciej otworzyć i przeczytać... Tyle, że odpisać można już było w wolnym czasie – czasami po tygodniu, czasami po miesiącu lub dwóch. W dobie smartfonów, socialmediów i komunikatorów też – tak jak w przypadku listów – czujemy podekscytowanie i chcemy od razu zobaczyć, kto i co do nas napisał, ale jednocześnie oczekuje się od nas natychmiastowej reakcji. Nie odczekamy 2 miesięcy czy nawet tygodnia, a gdy odpiszemy – też oczekujemy odpowiedzi w podobnym trybie. Listy pisałam praktycznie od końca podstawówki przez całe liceum – i nie zdarzyło mi się z nikim w ten sposób pokłócić, nawet, jeśli napisało się coś w nerwach, to był wieczór, poczta i tak zamknięta, do rana człowiek się ze sprawą przespał i zdążył ochłonąć. Obecnie przeciętna osoba, jeśli ma gorszy dzień, zdąży się wdać w kilka kłótni reagując na coś podsuniętego jej przez algorytmy (nieraz nie zgłębiając tematu), pokłócić przez messengera i przegapić jakąś ważną wiadomość wrzuconą na chacie grupowym między plotkami i memami. Ewentualnie, jeśli jest bardziej świadoma i dba o higienę cyfrową oberwie, że nie chce się na jakiś temat wypowiedzieć lub że nie reaguje na wysłaną jej wiadomość w trybie natychmiastowym.

Reasumując: praktycznie przez cały czas i zewsząd docierają do nas różne komunikaty. Więcej, niż nasz mózg jest w stanie przetworzyć. Nawet, jeśli jesteś młodym, zdrowym, zdolnym i pozbawionym zobowiązań człowiekiem, który chce pracować np. w edukacji i zechcesz zgłębić temat, będziesz mieć problem, żeby się w tym wszystkim połapać. Trafisz na jakieś forum, zapytasz o polecane nurty pedagogiczne...i wpadniesz w środek awantury, ludzie zaczną Ci dowodzić wyższości ich ulubionego nurtu nad pozostałymi i – z dużym prawdopodobieństwem – wyzywać siebie nawzajem, jest też spora szansa na to, że trafisz na już konkretną bańkę, wpatrzoną w “jedyny słuszny” nurt niczym członkowie sekty w swojego guru. A jeśli odetniesz się od informacji – wypadniesz z obiegu i tutaj wcale nie chodzi tylko o FOMO. W pracy nie będziesz dość konkurencyjny względem koleżanek i kolegów, którzy się nie odcięli. W życiu prywatnym, jeśli ktoś z Twoich bliskich zachoruje, a Ty wybierzesz złego lekarza czy złą metodę leczenia – ani Ty sobie tego nie wybaczysz, ani internet Ci tego nie daruje, a po fakcie wszyscy będą mądrzejsi. Kiedyś można było wprost przyznać “gdybym wcześniej wiedział(a), że...” – teraz to żadne usprawiedliwienie, bo przecież “wszystkie potrzebne informacje były w internecie”. Tylko że życia w społeczeństwie informacyjnym nikt nas nigdy nie uczył. I tutaj pojawia się kolejny problem – jak mamy uczyć tego kolejne pokolenia, skoro sami jesteśmy niekompetentni?

Zwykle na końcu tekstu coś doradzam, ale w tym wypadku sama nie wiem, co. Żyjąc w społeczeństwie nie możemy po prostu odciąć się od informacji. Ale możemy ograniczyć ich ilość, bardziej starannie wybierać źródła, przemyśleć swoje priorytety. I nauczyć się stawiać granice – WSZYSTKIM. Nie chodzi o to, by – jak głoszą piewcy higieny cyfrowej – odpuścić “obcych ludzi z internetu” na rzecz stania się posłuszną i na wszystko się zgadzającą żoną, matką, córką i pracownicą, której obcy ludzie z internetu wkręcają, że jest człowiekiem z jakimiś prawami, a przecież zdanie szefa czy ojca, którzy są “ludźmi z reala”, ma być ważniejsze. Chodzi o to, by umieć powiedzieć “nie” i “bliskim z reala”, i “obcym ludziom z internetu”. Nie zawsze można, nie zawsze się da – ale próbować warto. Zwłaszcza, że przeciążeni informacjami są wszyscy, więc prawem statystyki w naszym otoczeniu znajdzie się ktoś, kto komunikat “sprawdzam wiadomości raz dziennie/raz na tydzień” też przyjmie z ulgą. Warto przemyśleć swoje relacje z ludźmi – na niektóre osoby jesteśmy z takich czy innych względów skazani, ale nie o każdą znajomość warto walczyć. Babcia po raz n-ty umrze, bo nie jesz mięsa lub nie chodzisz do kościoła? Stary numer, ale jakoś nigdzie w karcie zgonu nie widnieje wpis “wnuk ośmielił się być człowiekiem zamiast niewolnikiem”, a niektórzy, bardziej asertywni, “śmierć” babci przeżywają średnio kilka razy w tygodniu od 30 czy 40 lat. Wujaszek odgraża się zerwaniem kontaktu, bo nie masz ochoty na kolejną popijawę i jego opowieści o spisku klimatycznym? Takich wujaszków są miliony, wszystkich nie przekonasz, możesz ulec takiemu szantażowi – ale możesz zamiast tego zrobić coś przyjemnego, dla siebie. Koleżanka co chwilę ma pretensje, że nie odpisujesz jej natychmiast na messengerze, a kolega nie przyjmuje do wiadomości twojego “nie wiem, nie znam się na tym, to nie moja dziedzina” i namolnie próbuje do czegoś przekonać? To może warto poszukać innej koleżanki i kolegi albo, zamiast marnować na nich czas, po prostu poświęcić go na czytanie, sport lub spacer? Można szukać kompromisów – ograniczyć powiadomienia, zadbać o swoją higienę cyfrową, olać namolnych ekstrawertyków (którzy w swojej zdolności do grania na nerwach przebijają nieraz algorytmy socialmediów) i po prostu wyjść gdzieś samemu, bez telefonu, żeby usłyszeć własne myśli. Olewając wszystkie “a jakby się coś stało”. Coś się dzieje non stop – ale to nie znaczy, że musimy to wszystko na bieżąco śledzić – jeśli zadzieje się coś naprawdę istotnego, to informacja znajdzie nas i tak. A wszystkim nie wiedzącym, jak zareagować na “bądź zawsze dostępny, bo jakby mi się coś stało...” radzę odpowiedzieć “jakby coś Ci się stało, to dzwoń na 112, a nie do mnie”.