Dlaczego rozpowszechnianie deepfakeporn kandydatek do sejmu na twitterze to realny problem?
Ok, nie, żebym miała ochotę ten tekst pisać, ale...chyba trzeba. Dla części osób problem jest oczywisty, dla innych – mniej oczywisty i to głównie do nich kieruję ten tekst. Zacznijmy od tego, że to nie jest pojedynczy problem, tylko połączeniu kilku różnych kwestii, z których każda wymaga reakcji. Po kolei więc:
1:
“Właściwie co jest złego w erotyce/pornografii?”
Jeśli to wasze prywatne zdjęcia, robione tylko dla was i dla waszego partnera/partnerki – to nic. Ale wtedy takie zdjęcie powinno pozostać prywatne. Jeśli wasza partnerka zgodziła się zrobić dla was nagie zdjęcie – to zgodziła się zrobić je dla was, a nie dla waszych kumpli. Nie pokazujcie go, ani tym bardziej nie rozsyłajcie. Wypadałoby też okazać klasę i te zdjęcia usunąć w przypadku rozstania. Zwróćcie także uwagę na to, czym te obrazy robicie – cykanie fotek telefonem i trzymanie ich w chmurze niekoniecznie jest najlepszą opcją. Jeśli zastanawiacie się, czy kobiety przejmują się tym, że pan z Google'a czy policji może w ten sposób oglądać ich erotyczne fotografie – tak, przejmują się. Nieraz też wcale nie mają na te zdjęcia ochoty. Po prostu w patriarchalnym społeczeństwie boją się do tego przyznać facetom, bo zostały wychowane tak, by się im przypodobać, więc jak naciskacie, to często obawiają się przeciwstawić.
2:
“Ale to nie są prawdziwe fotografie, więc co w tym złego? Na tych zdjęciach kobiety wyglądają lepiej, niż naprawdę!”
A chcielibyście, żeby ktoś przerobił tak wasze fotki, za pomocą sztucznej inteligencji nadał im erotyczny charakter i poprawił argumentując, że teraz wszystko wygląda jak trzeba, bo bez AI to w zasadzie nie było się czym chwalić? No właśnie...
Dodatkowo przeciętny człowiek nie odróżni, które zdjęcie zostało zrobione naprawdę, a które wygenerowane przez AI. Odbiorca dostaje więc komunikat “ta kobieta zdecydowała się na rozbieraną sesję zdjęciową”. Jeśli jesteś facetem i nie wiesz, gdzie tu problem, bo przecież w takich sesjach nie ma nic złego – wyobraź sobie, że wśród znajomych krążą twoje nagie zdjęcia z rzekomej sesji fotograficznej do gejowskiego czasopisma, na którą nigdy się nie decydowałeś. W takich sesjach przecież też nie ma nic złego. Jeżeli wciąż nie widzisz problemu – to wyobraź sobie, że spotkało to jakąś wrażliwą osobę z Twojego otoczenia, która na takie zdjęcia nigdy by się nie zdecydowała.
3:
“To może spotkać też faceta, więc nie dramatyzujcie”
Może, ale facetów spotyka to zdecydowanie rzadziej, bo tak się jakoś w patriarchacie przyjęło, że to facet jest podmiotem, a kobieta – obiektem seksualnym. Jednocześnie ta seksualność kobiet ma być czymś złym i grzesznym. Cały nasz język i kultura jest przesiąknięta jakąś fiksacją na tym punkcie – facet to “ogier”, ale dziewczyna jest “puszczalska”, katolicy (wedle spisu powszechnego w Polsce to wciąż ponad 70% społeczeństwa...) modlą się do “Maryi zawsze dziewicy”, a nie do “Jezusa zawsze prawiczka” itp. Prozaicznie łatwiej jest uderzyć w kobiety odwołując się do ich seksualności. Rzućcie sobie okiem na piramidę kultury gwałtu https://pl.wikipedia.org/wiki/Kultura_gwa%C5%82tu Im wyżej kobieta chce wejść po drabinie w “męskim świecie” (tj. miejscach stereotypowo przypisywanych mężczyznom), tym bardziej jest narażona na takie ataki.
4:
“Nie będę na takie sytuacje reagować, bo nie jestem kobietą”
Właśnie dlatego powinieneś reagować. Jeśli ktoś gardzi kobietami – to jako mężczyzna masz u niego większy autorytet i większą szansę, że do niego dotrzesz. I to niezależnie od tego, czy chodzi o rozpowszechnianie nagich zdjęć dziewczyn, powielanie stereotypów czy jeszcze coś innego. W drugą stronę też to działa – tj. dziewczyny też powinny reagować słysząc seksistowskie teksty pod adresem chłopaków (“facet co mało zarabia to nie facet”, “ojcowie nie powinni zajmować się dziećmi bo się na tym nie znają” itp.). Dotąd tego nie robiłeś? Nigdy nie jest za późno, by zacząć. Chcesz zacząć, ale ci nie wychodzi, ciągle śmiejesz się z seksistowskich żartów, zamiast zwrócić uwagę? Próbuj dalej, błędy są od tego, by wyciągać z nich wnioski. Wyrośliśmy w patriarchacie – i mężczyźni, i kobiety – idealnie nie będzie, ale zawsze możemy nad sobą pracować.
5:
“To były kandydatki opcji przeciwnej, więc dobrze im tak.”
Nie, nie “dobrze im tak”. Po pierwsze – jakoś kandydatów opcji przeciwnej nikt w ten sposób nie potraktował, więc to ewidentne uderzenie nie w samą “opcję przeciwną”, a w reprezentujące ją kobiety. Po drugie – te kobiety nie zostały ukarane za popieranie takiej czy innej frakcji, a za ambicje polityczne. Pani Iksińska z warzywniaka i pani nauczycielka z przedszkola, które też wolą PiStacje od KOlendry, nie oberwały w ten sposób, bo nie startowały w wyborach. Przekaz całej tej akcji jest jasny: “Kobieto, jesteś jedynie obiektem seksualnym, gdzie do sejmu? Pokażemy Ci twoje miejsce!”. Po trzecie – to wprowadzanie kampanii wyborczej i dyskursu politycznego na zupełnie nowy i niebezpieczny poziom. I jak nie strzela się do przeciwniczek i przeciwników politycznych, tak samo nie powinno się ich seksualizować. Jeśli zezwolimy na takie rzeczy w kampanii politycznej – to staną się one akceptowalnym standardem i następnym razem ich ofiarą padną już nie tylko przedstawiciele i przedstawicielki drugiej strony.
6:
A może to wcale nie był deepfake? A może one kiedyś naprawdę zrobiły sobie takie zdjęcie i je gdzieś opublikowały?
Victimblaming – i przy okazji jeden z celów takich akcji. Zauważyłam, że kobiety zainteresowane IT od razu wychwyciły, że to deepfake przedwyborczy, ale dla wielu innych (nie wszystkich oczywiście) – łącznie z mężczyznami z IT czy kobietami niezainteresowanymi technologią to już nie było takie oczywiste. A w tym kontekście to sprawa drugorzędna – co więcej prowadzenie socialmediowego śledztwa w tej sprawie jeszcze bardziej naruszyłoby prywatność ofiar. Wyobraźcie sobie, że startujecie w tej kampanii wyborczej, wasz kolega z partii jest pytany o kwestie dotyczące zdrowia, gospodarki czy edukacji i inne, w których może się wykazać kompetencją lub jej brakiem, a was publicznie pytają nie o gospodarkę czy ochronę granic, a o to, czy robiliście sobie kiedyś nagie zdjęcia, jeśli nie – to czy aby na pewno nie, jeśli tak to dlaczego i w jakich okolicznościach itp... Zresztą, niektórzy tu są do tego stopnia antypolityczni, że może im być trudno się wczuć. Wyobraźcie sobie więc, że jako pracownicy branży IT idziecie dobrze przygotowani na rozmowę kwalifikacyjną starając się o posadę w IT właśnie, chcecie opowiedzieć o projektach, przy których pracowaliście, konkretnych rozwiązaniach, które wdrożyliście, trudnościach, które udało wam się skutecznie pokonać...ale zamiast tego rekruter raczy was informacją, że znalazł na stronie pornograficznej nagie zdjęcie jakiegoś mężczyzny, że “podobny do Pana, czy to na pewno Pan, czy nie Pan, bo w firmie się zastanawiamy, a może jednak Pan? Oj, chyba Pan jednak kłamie, że to nie Pan, po prostu nie wiedział Pan, że się to wyda” tudzież “o, naprawdę brał Pan udział w firmie porno? A opowie Pan o tym coś więcej?”. To właśnie podobny poziom.
Nie ma znaczenia, czy któraś z ofiar zdecydowała się kiedyś na rozbieraną sesję zdjęciową. Ma znaczenie, że każda z nich na bilbordzie umieściła profesjonalne zdjęcie, że mogła wykazać się kompetencjami lub ich brakiem w interesujących dla wyborców i wyborczyń dziedzinach. I że to właśnie w tym kontekście, a nie seksualnym, powinna być kojarzona.
7:
“Dlaczego mam się przejmować akurat polityczkami? Nadużycia seksualne to powszechny problem i nie dotyczy tylko polityki.”
Owszem, nie dotyczy tylko polityki, to problem wielu branż i każdym jednym przypadkiem należy się przejmować. A jakoś nader często się je bagatelizuje – i te w szkole, i te w internecie (vide pandoragate – póki mówiły o niej kobiety, nikt ich nie słuchał), i te w takiej czy innej branży. Ale w polityce dochodzi dodatkowy czynnik: takie zdarzenia uderzają w naszą demokrację, manipulują wyborcami. Mogą mieć wpływ nie tylko na zdyskredytowanie danej kandydatki czy partii i jej odbiór społeczny, ale też na to, czy kobiety będą chciały iść do polityki. Jeśli nie będą chciały – ich reprezentacja w strukturach władz będzie mniejsza, a ich punkt widzenia jeszcze bardziej marginalizowany, niż dotychczas. A to już negatywnie wpływa na całe społeczeństwo, nie tylko na kobiety (zakładam, że wiecie, dlaczego patriarchat uderza też w mężczyzn).
8:
“To żaden problem, twitter to szambo, wystarczy go nie używać.”
Nie, nie wystarczy. Przenieśmy problem na inny grunt. Co sądzicie o powiedzeniu “nie obchodzi mnie, co się dzieje w polskim szkolnictwie, bo nie mam dzieci” tudzież “moje dziecko jest w świetnej szkole prywatnej, jak kogoś na nią nie stać i posłał do jakiejś słabej publicznej (bo akurat taka mu się rejonowa trafiła), to sam jest sobie winny”? Bo to dokładnie analogiczna sytuacja. Nie żyjemy w społecznej próżni. Dziecko ze szkoły rejonowej, która nie zapewniła mu wsparcia prędzej czy później zetknie się czy to z naszym dzieckiem, czy z nami i podobnie jest z ludźmi z twittera. Siedzą tam, przesiąkają obecnymi tam treściami i niosą je w świat. Upraszczając: jeśli na spotkaniu 5 kumpli 4 zacznie zachwalać rozpowszechnianie nagich zdjęć na twitterze, pokazywać je itp. – to ten piąty, choćby twittera nigdy nie używał będzie czuć presję, by jednak tego typu zdjęcie czy to wrzucić do internetu, czy przynajmniej pokazać kolegom. Jeśli jeden użytkownik twittera zacznie opowiadać 10 ciociom i wujkom na imieninach, że “powinni/nie powinni głosować na Iksińską, ponieważ...” – to może to wpłynąć na ich decyzje wyborcze. Możemy nie lubić korporacyjnych socialmediów, ale one wpływają na zachowania ludzi wokół nas. I nie możemy tego ignorować.
Reasumując: mamy naruszenie prywatności i to o charakterze seksualnym, dyskryminację ze względu na płeć, seksualizację, nadużywanie sztucznej inteligencji do nieetycznych celów, zakłócanie procesu wyborczego, marginalizację kobiet w polityce, obniżenie standardu dyskursu politycznego do tego stopnia, że poniżej chyba serio jest już tylko strzelanie do wrogów politycznych i standardy twittera, które na to wszystko pozwalają. Ktoś jeszcze uważa, że to nie problem?